Patriotyzm
Szabla

Patriotyzm jest dla niektórych nieodłącznym czynnikiem, niczym powietrze, bez którego ich życie byłoby nic nie warte. Dla innych, to całkowicie obojętna cecha, którą jedni posiadają, inni zaś nie. Istnieje jeszcze grupa, która walkę z patriotyzmem obrała za swój życiowy cel. Jednak z dnia na dzień, to słowo – klucz, będące niegdyś zasadniczym składnikiem mojej egzystencji, staje się wyświechtanym frazesem.

Dlaczego? Ponieważ słyszę to wszędzie, naokoło, ponieważ czytam o tym w gazetach, ponieważ widzę na bilbordach i na ulicy podczas manifestacji, wszędzie na sztandarach wymalowane hasła. W telewizji podczas przemówień polityków również. Dzieje się tak dlatego, ponieważ wspomnianej przeze mnie wcześniej, trzeciej grupie, nie udało się jeszcze całkowicie zdeprecjonować wartości patriotyzmu. I to zobowiązuje polityków do szumnych deklaracji, stawiania się na pierwszym miejscu pierwszej grupy, wskazywanie siebie jako ekstremalnego patriotę. W końcu każda okazja jest dostatecznie dobra, żeby wywiesić biało-czerwoną flagę i trochę się uwznioślić i dodatkowo podłapać poparcie zapatrzonej w telewizor gawiedzi. Bo patriotyzm, który jeszcze w jakimś stopniu jest w naszym narodzie pozytywnie postrzegany (jeszcze, ale jak długo?) nobilituje nasz cel, jakikolwiek by on nie był, i zjednuje nam przypadkowych ludzi, którzy mają dostatecznie dużo czasu, żeby zatrzymać się i powierzchownie solidaryzować się z nami. Powierzchownie, bo pewnikiem śpieszą się do pracy, albo starają się maksymalnie wykorzystać czas wolny. To solidaryzowanie się, przypomina trochę zachowanie człowieka, który cały rok pluje na otoczenie, gardzi rodakami i szkaluje Polskę, by na 11 listopada wywiesić flagę w oknie.

Nie można, zatem nie zauważyć, że patriotyzm jest obecny w każdym publicznym aspekcie naszego życia. Tylko co ten termin oznacza? W największym i najogólniejszym skrócie, miłość do Ojczyzny (na tak krótkiej definicji poprzestanę, ponieważ treścią mojego wywodu, nie jest dumanie nad terminem „Ojczyzna”). Obecne czasy, w których przyszło nam żyć, a które Nicolas Gomez Davila uważa za karę dla ludzkości, charakteryzują się tym, że się wszystko, każde zagadnienie, znaczenie, każdą definicję, reinterpretuje, że ustawicznie poszukuje się nowych znaczeń, analizuje większość zagadnień z „szerszej perspektywy”, patrzy się na dane czynniki pod wielorakim kątem, czyli przygląda się im z typowym dla nowoczesnego człowieka otwartym umysłem (przez który mózg się już dawno wylał). Zdaje się zatem, być właściwym pytanie, jak w świetle wielości spojrzeń, otwartości umysłu oraz analizy wielu stanowisk, należy zinterpretować tę miłość.

Wzorując się na politykach, którzy dla nas wzorem być powinni i których w telewizji zobaczyć można najczęściej, możemy posępnie stwierdzić, że z ta interpretacja wcale nie będzie taka łatwa. W końcu różne ugrupowania parlamentarne różnie miłość mogą interpretować (ale, oczywiście, wszystkie kochają równie mocno, bez wątpliwości). Na przykład, premier Kaczyński powie, ze patriotyzm to walka z układem. Z układem, który od 18 lat ciemiężył, ogłupiał i niewolił naród polski. Z układem, który był niczym narzucony nam sowiecki system po II Wojnie Światowej. Zatem patriotyzm PiSu, to walka o Wolną Polskę. Z kolei, kiedy w 2005 r. w wyborach wygrali bracia Kaczyńscy, Racja Polskiej Lewicy głosiła hasło, że Wolna Polska (ta prawdziwie wolna) umarła. Lewicowcy zorganizowali piękny kondukt żałobny, mieli nawet na wielkim transparencie nekrolog. Przynieśli też polskie flagi, bo oczywiście oni też są patriotami, chociaż odbierają pewne kwestie inaczej. Aleksander Kwaśniewski, darzący Polskę nieskrywaną i głęboką miłością, skrytykuje rządzących za ich politykę zagraniczną i ośmieszanie naszego kraju na arenie międzynarodowej i kierowany interesem narodowym, pojedzie do Charkowa. Nikt nie twierdzi przecież, że patriotyzm nie może się łączyć z hipokryzją, ba pan Kwaśniewski pewnie uważa, że te dwie cechy się świetnie uzupełniają.

Donald Tusk też zamanifestuje swój patriotyzm. Będzie krzyczał, chuchał i dmuchał o zagrożeniu demokracji w Polsce, o łamaniu praw człowieka, o biedzie, bezrobociu, o tym że Kaczyński wyznaczył Marcinkiewicza na premiera, o tym że Kaczyński został premierem odwołując Marcinkiewicza.


Patriotyzm...
Ciąg dalszy...

W imię patriotyzmu, w imię lepszego i godnego życia, cudu gospodarczego i „wszystkim” i „razem”, będzie wołał o pomoc, jednocześnie samemu angażując się w obronę praw człowieka i demokracji. Bo bez tychże, patriotyzm prawdziwie uświadomionego społeczeństwa solidarnego, pro-europejskiego i obywatelskiego nie istnieje. Waldemar Pawlak zbyt dużo i konstruktywnego w kwestii miłości nie powie, no chyba tylko, że kocha Toyotę (to chyba jedyny polityk, który publicznie stwierdził, że jest patriotą japońskim. Prawdziwy patriota jeździ syrenką, ot co!).
Młody człowiek, zapatrzony pojedynki na słowa, istny fechtunek na argumenty patrzy i nie wie. Nie rozumie i nie ma zielonego pojęcia, najzwyczajniej w świecie nie pojmuje, którego polityka, którą z opcji musi poprzeć, by móc nazywać się patriotą? Czy jeżeli będzie popierał szefa Platformy, to będzie patriotą, ale tylko w 41%? A jeżeli skłoni się do koncepcji PiSowskich, to może kochać ojczyznę 32 procentami swojej duszy? Toyoty nie kupi, bo miała tylko 8%.

Niestety, piękne uczucie miłości do Ojczyzny, uczucie, które sprawiło, ze miliony naszych przodków oddawały swe życie na ołtarzach historii, zostało upolitycznione i spłycone do roli pierwszego lepszego argumentu w walce o elektorat. Czy jest to postępująca i celowa deprecjacja znaczenia patriotyzmu? Uważam, że co najwyżej połowicznie. Lwią część w takim, a nie innym stanie rzeczy ma również postępujące zdemokratyzowanie naszego życia. Może niektóre ugrupowania, naprawdę chcą dobrze. Jednak istotą systemu demokratycznego nie jest „rządzić”, tylko „zdobyć władzę”. Dlatego też, bardzo często osoby, które są szczerymi patriotami, przykładają się nieświadomie do tej walki na argumenty, wdają się w bezsensowny konflikt typu, „kto kocha bardziej”, ponieważ jest to jeden ze środków zdobycia władzy. Lub po prostu nie widzą, jak się zakończy i do czego doprowadzi taki spór. I tak, z wielkiej ofiary i symbolu poświęcenia uczyniono kolejną sztuczkę wyborczą. Kolejny trik, działający czasem niczym odruch Pawłowa. O, tu na plakat damy flagę, to będziemy mieli procent więcej, bo te głupki się nabiorą. Łatwa kasa, może kolory nie pasują do naszych partyjnych, ale przecież są od tego specjaliści…

Politycy zawiedli, nie mogą być dla nas wzorem, nie pomogą nam odpowiedzieć na pytanie, „czym jest patriotyzm obecnie?”. Nie mam również zamiaru stawiać siebie jako jakiś wzorzec etyczno-moralny, zbyt jestem grzeszny. Chciałbym co najwyżej zaznaczyć pewne ogólne kierunki, zasady, których powinniśmy się trzymać. Emir Kusturica powiedział kiedyś: „Będę chronił kulturę, bo tylko ona daje poczucie narodowej odrębności. Z czym można się bez niej identyfikować? Chyba tylko z coca-colą.”
Osobiście zgadzam się z tym stwierdzeniem i uważam, iż wyrażać miłość do Ojczyzny obecnie możemy, poprzez pielęgnacje naszej polskiej kultury. Czyli, szanując historię oraz wielkich ludzi, którzy przyczynili się do rozwoju Polski. Przypominając zwycięstwa, nie klęski. Pamiętać o tych, którzy w imię Jej wolności oddali swoje życie, nieważne czy zrobili to działając w słusznej czy niesłusznej sprawie (chodzi mi tutaj np. o stosunek do powstań). Czcić wszystkich tych, którzy poświęcili swój czas, by ją odbudować, a historia uczy nas, że odbudowywać trzeba było wiele razy. Odnosić się z szacunkiem do tradycji i zwyczajów, być świadomym swoich narodowych cech, zwalczać wady. Nie popadać w narcyzm własnego narodu, kochać go tak, jak ojciec powinien kochać dziecko: sprawiedliwie. Wywyższać to, co w nas piękne, ale bezlitośnie tępić wszelkie przejawy recesji kulturalniej. W ciągły i aktywny sposób rozwijać siebie, dążyć do doskonałości. Jednak niech to dążenie, nie będzie jedyną zasadą, na której opieramy swój stosunek do życia, wszak nie to jest najważniejsze. Ważne, byśmy byli ambitnymi, lecz nie rozumieli tego jako doskonałości ludzkiej jednostki jako najwyższego celu, gdyż najwyższym celem jest zbawienie. Bardziej powinniśmy się skupić na zwalczaniu lenistwa, również poprzez pracę nad polepszeniem swojego otoczenia. I nie zapomnieć o jednym: nasz dorobek kulturalny nie istniałby, gdyby nie kościół katolicki. I w dzisiejszych czasach sztucznej integracji europejskiej w myśl zasad zaprzeczających naszemu dziedzictwu, to jest być może najważniejsze, o czym nie możemy zapomnieć.

W systemie feudalnym, jeżeli zostało się pokonanym przez silniejszego, albo uznawało się go za swojego pana, albo się ginęło. Nie idźmy ślepo na rzeź, poddajmy się wszyscy Najsilniejszemu Panu. Wtedy wygramy. God wills it!


Szabla

34