Iście sarmacki imperializm
Konrad Pisarski

...czyli obraz państwa moskiewskiego i wizja polityki wschodniej Rzeczypospolitej Polskiej w „Kolendzie Moskiewskiej” Pawła Palczowskiego
Sprawa stosunków z naszym wschodnim sąsiadem – Rosją – wywołuje w naszym kraju nierzadko wielkie emocje. Ciężko przejść obok niej obojętnie. Decydujący wpływ na nią ma nasza wspólna historia. Poszukując źródeł takich a nie innych relacji, czy też będąc bardziej precyzyjnym, źródeł postaw i poglądów, można pokusić się o odwołanie się do konfliktu polsko-rosyjskiego, który miał miejsce w początkach wieku XVII. Nieprzypadkowo główne święto państwowe Federacji Rosyjskiej, wprowadzone w roku 2004, wiąże się z wypędzeniem Polaków z Kremla w roku 1612.
Z tymi wydarzeniami wiąże się pewien interesujący dokument epoki. Jest nim „Kolęda Moskiewska” autorstwa Pawła Palczowskiego. Dzieło to, wydane w roku 1609 (a więc w samym środku awantury moskiewskiej) i będące publicystyką polityczną, roztacza przed nami oryginalną wizję Moskwy i polskiej polityki. Warto mu się przyjrzeć, gdyż oprócz obrazu Rosji, pokazuje nam pewną filozofię prowadzenia polityki zagranicznej. Propaguje podbój Moskwy i obiecuje z tego tytułu same korzyści.

Paweł Palczowski , herbu Orla, był najmłodszym synem Michała Palczowskiego i Barbary z Lubomirskich. Wcześnie stracił ojca i wychowany został pod opieką matki i stryja. Według niego samego miał spędzić do roku 1604 ok. 16 lat na podróżach, podczas których zwiedzić miał Niemcy, Niderlandy, Anglię, Francję i Włochy. W roku 1596 zapisał się na uniwersytet we Frankfurcie nad Odrą. Z początkiem 1599 pojawił się w kraju, by zaopatrzyć się w pieniądze; tego samego roku udał się do Altdorfu a potem do Padwy, by studiować prawo i humanistykę. Tam zetknął się ze swym krewnym Stanisławem Lubomirskim, w tym czasie najprawdopodobniej przeszedł na katolicyzm z wyznania ewangelicko-reformowanego. W 1601 wraca znów do kraju, by potem odbyć kolejną podróż, tym razem najprawdopodobniej do Włoch. W roku 1604 wydaje w Krakowie broszurę pt. „Status Venetorum sive Brevis tractatus de origine et vetustate Venetorum” Była to pozycja opisująca historię, ustrój, sprawy wojskowe i dyplomatyczne Wenecji. Opierał się Palczowski, pisząc to dzieło, na książkach M. A. Sabellica oraz kardynała G. Contariniego. O ile z tego dzieła trudno się domyśleć poglądów politycznych Palczowskiego w tym okresie, to następne jego pismo, panegiryk z okazji ślubu Zygmunta III Wazy i arcyksiężniczki Konstancji, daje podstawy, by zaliczyć go do regalistów. Nie oznacza to jednak, że nie utrzymywał kontaktów z opozycjonistami, przyjaźnił się m.in. z przyszłym publicystą rokoszowym Marcinem Smoguleckim.
W marcu 1606 roku sprzedał Palczowski swój majątek swemu bratu Krzysztofowi i wziął udział w orszaku kasztelana małogojskiego Mikołaja Oleśnickiego i starosty wieliskiego Aleksandra Gosiewskiego, zdążających do Dymitra Samozwańca. W samej Moskwie był świadkiem powstania przeciw Dymitrowi i Polakom, trafił do niewoli. W więzieniu przebywał do września 1608 roku, a towarzyszami jego niedoli byli Sebastian Petrycy z Pilzna, lekarz Sebastian Liftel, bernardyn Paweł Łęczycki oraz zapewne Stanisław Niemojewski. Powróciwszy do ojczyzny wszyscy oni byli propagatorami podboju Moskwy.
Po powrocie do Polski wydaje właśnie – datowaną na 1 I 1609 –„Kolędę Moskiewską”. W tym samym roku ukazuje się kolejna jego broszura, tym razem wydana anonimowo w Wilnie, pt. „Wyprawa wojenna Króla jego Mości do Moskwy, da Bóg szczęśliwa, Rzeczypospolitej naszej pożyteczna”. Jest ona rozwinięciem argumentacji z „Kolędy” i wyprzedzeniem potencjalnych argumentów krytycznych. Wnioskować można, z tytułu wydania jej w Wilnie, że Palczowski wziął udział w wyprawie króla na Moskwę. Potem ślad po Palczowskim się urywa. Przypuszczać więc możemy, że nasz bohater odchodzi ze świata po roku 1609. Nic nie wiemy o jego śmierci.

Wypada tu rzec kilka słów na temat okoliczności, w których „Kolęda Moskiewska” powstała. Jak już wspomniano, dzieło ukazało się w styczniu 1609 roku. Był to sam środek zmagań Rzeczypospolitej Polskiej zarówno na wschodzie i ze Szwecją. Nie wygasły też zupełnie echa rokoszu Zebrzydowskiego. Obecny konflikt z Moskwą zaczął się od sprawy tajemniczego Dymitra, będącego ponoć zaginionym synem Iwana IV Groźnego. Pojawił się on w roku 1603. Wśród polskiej szlachty znaleźli się protektorzy Dymitra, pragnący wykorzystać tą sytuację. Byli to Adam, po nim Konstanty, Wiśniowieccy oraz Jerzy Mniszech, wojewoda sandomierski. Przedstawiony królowi Zygmuntowi III Wazie miał „Dymitr” zaproponować atrakcyjne perspektywy współpracy polsko-moskiewskiej, w zamian za to oczekiwał od monarchy pozwolenia dla polskich panów na protekcję, wsparcie dla „carewicza”. Zdążył się jeszcze w tej sprawie wypowiedzieć Sejm, Zamoyski nazwał całą sprawę komedią, lecz Mniszech i Wiśniowieccy już zdążają z wojskami na Czernichowszczyznę. W pobliżu Krom wojska obecnego Cara, Borysa Godunowa, rozbiły „Dymitra”, sprawa chyliła się ku upadkowi, lecz nagle Car zmarł. W tej sytuacji lud tłumnie przechodził na stronę Dymitra, kroczącego ku Moskwie. 28 maja 1605r. bojarowie osadzili „Dymitra” na tronie. Dzięki temu Polacy osadzili się na Kremlu, mieli szerokie przywileje do szerzenia swojej kultury i obyczajów.
Po dotarciu informacji o triumfie do Polski, wysłano do Moskwy poselstwo, z propozycją unii. Rozegrała się w tym czasie skomplikowana gra dyplomatyczna, oferowano sojusz przeciw Szwecji w zamian za Smoleńsk, Siewierszczyznę a nawet Nowogród. Z kolei 12 maja 1606 roku „Dymitr” poślubił córkę Mniszcha – Marynę. Jednak intrygant długo nie panował na Kremlu, z inspiracji Wasyla Szujskiego wybuchło powstanie, „Dymitra” zamordowano, wraz z nim wielu Polaków, wielu trafiło do niewoli. Szujski wstąpił na tron moskiewski, nie żywiąc bynajmniej do Polski przyjacielskich zamiarów.
Jednak w lipcu 1607 roku pojawia się nowy „Dymitr”, „ledwie co nieboszczykowi podobny”. I znów znaleźli się chętni do protekcji „carewicza”, wśród nich niektórzy popierający poprzedniego, także wielu rokoszan. Przedsięwzięto nową ekspedycję, która zresztą odniosła sukcesy militarne i rozbiła obóz w Tuszynie pod samą Moskwą. Sam król polski wolał raczej dojść do ugody z Szujskim i wyswobodzić jeńców wojennych. Słyszeć o tym nie chcieli ambitni partyzanci, pragnęli łupów i zemsty. Szujski zaś próbował grać, obiecywał nawet Zygmuntowi koronę carską dla jego syna – Władysława. W tym samym czasie polski monarcha wysyłał swoich ludzi, aby wpływali i obserwowali całe prywatne przedsięwzięcie, posłom królewskim udało się nawet podpisać z Carem Szujskim rozejm. Także niedobitki rokoszan wysłały swój kontyngent do obozu tuszyńskiego, mając na widoku ambicje detronizatorskie.
Z kolei Szwedzi nie przyglądali się całej sprawie biernie i zajęli całe niemal Inflanty, aż po rzekę Dźwinę. Sojusz szwedzko-moskiewski wydawał się być w tej całej sytuacji naturalny. Zawarcie tegoż utrudniła skomplikowana gra polityczna Karola Sudermańskiego. Niemniej dnia 28 lutego 1609 roku zawarto w Witeborgu przymierze szwedzko-moskiewskie. To stanowiło casus belli dla Zygmunta III.

Przejdźmy teraz do omówienia samego dzieła. Tak jak już wspomniano, wydane ono zostało 1 stycznia 1609 roku w Krakowie w drukarni Mikołaja Szarffenbergera. Pierwsze pytanie, jakie można sobie postawić, brzmi: z jakiego typu publikacją mamy do czynienia? Sam Palczowski na wstępie pisze: „Com długi czas mieszkając z ludźmi Moskiewskemi uszyma i oczema pilno czerpał swemi, tom krótko tu zebrać chciał […] Coś (jak mogę najjaśniej) pokazować będę prosząc byś to ode mnie przyjął za kolędę.” Ten fragment wskazuje niejako na formę reportażu. Autor pragnie opisać samą Moskwę, jak i swoje przemyślenia w tej materii. Zaliczyć zatem można to dzieło do publicystyki politycznej, niemniej kilka faktów nasuwa dalsze wnioski. Otóż powiedziano tu już, iż Palczowski poglądowo był rojalistą. Ponadto dzieło zostało wydrukowane, co niosło ze sobą poważne koszty, sam Palczowski – nie będący sam specjalnie bogaty – nie pode wziął by decyzji o druku tylko dla własnej fantazji, tudzież chęci wypowiedzenia się. A zatem uprawnione są domysły, iż druk został sfinansowany przez obóz królewski. Ku temu świadczyć też może fakt, iż krewnym autora był Sebastian Lubomirski, związany z dworem królewskim. Być może Lubomirski załatwił finansowanie druku, padają też przypuszczenia, że całe sam pomysł napisania wyszedł z inspiracji dworu. Samo dzieło skierowane było zarówno do elit politycznych, jak i do zwykłej szlachty, o czym świadczy fragment – specjalnie w druku podkreślony – rozpoczynający cały wywód: „Wysoce wielebnym, jaśnie wielmożnym Panom, ich mościom Panom Senatorom, i ich mościom Panom Posłom, od wszego Rycerstwa na Sejm Walny Koronny zgromadzonym” Ten fragment stanowi dedykację. Stwierdzić więc możemy, że „Kolęda” była nie tylko publicystyką polityczną, ale także formą agitacji, propagandy obozu królewskiego. Zresztą Palczowski nie był jedynym. Jak już wspomniano, towarzysze więziennej niedoli autora po powrocie do kraju stali się gorliwymi rzecznikami wojny z Moskwą. Można przypuszczać, że przykrości doznane w kazamatach tak wpłynęły na ich światopogląd; w ich sercach pozostał żal i nienawiść. Niemniej nienawiść swą przetransponowali na cały lud moskiewski, a nie tylko na samego Szujskiego, faktycznego sprawcę ich niedoli i upokorzenia. Obok Palczowskiego wymienić trzeba Sebastiana Petrycego, który próbował oczerniać Rosjan poprzez emocjonalną lirykę, trafiając tym samym do serc szlachty, odwrotnie niż Palczowski, który starał się swoją argumentację oprzeć na elementach racjonalnych i pragmatycznych, trafiając tym samym do rozumów.
Układ publikacji jest dosyć prosty. Warto tu nadmienić jednak kilka szczegółów. Drugą kartę zdobi, zajmujący całą stronę, herb Rzeczypospolitej Obojga Narodów z herbem królewskim na środku. Stanowić to może dodatkowy argument dla opinii o regalistycznych poglądach autora, ponadto wskazuje na ogólnopaństwową tematykę pozycji, czy wręcz na chwałę i majestat państwa. Z kolei na karcie trzeciej mamy wierszowany wstęp „Do czytelnika”, będący niejako „zajawką” tego, co będzie dalej w opisane. Na karcie czwartej zamieszczone są trzy cytaty z twórców starożytnych: dwa Cycerona oraz jeden Waleriusza Maximusa. Cytaty są sentencjami mówiącymi o patriotycznych prawdach i cnotach. A zatem Palczowski stosuje tu pewien zabieg retoryczny, mający na celu nastroić patriotycznie czytelnika, by wzmocnić swój wywód, jako wyraz troski o ojczyznę. Palczowskiemu drogie więc jest powodzenie kraju i jego potęga, a służbę mu stawia wysoko w hierarchii cnót. Nie mamy podstaw, by przeczyć szczerości takiej postawy. Na następnej stronie mamy zaadresowanie publikacji i autor przechodzi już do wprowadzenia adresatów w treść. Tu informuje czytelników o swoim udziale w poselstwie do Moskwy i niewoli i składa podpis. Po tym przechodzi już bezpośrednio do wyłożenia swoich koncepcji i przemyśleń.
Teraz przejdźmy do omówienia samych koncepcji autora. Zasadniczą osią dzieła jest teza o wielkiej korzyści z podboju państwa moskiewskiego. W samym wstępie już zaznaczony jest tenże postulat: „Com krótko tu zebrać chciał, życząc sobie, ojczyźnie mej znajomy był ten naród słaby, marny i niepotężny; a żeby wiedziano, iż nigdy tak łacnego przystępu nie miano, ziemię ich wziąć obfitą; hardość ich ukrócić, wiarę i złe obyczaje w lepszy rząd obrócić.” Dalej nieco Palczowski pisze, iż pokój jest celem samym w sobie „państw i Rzeczypospolitych”, W związku z tym aby zapewnić sobie pokój, Polska powinna być silna i zabezpieczona od wrogiej agresji. W opinii Palczowskiego siła jest warunkiem pokoju: „Lecz państwa i Rzeczpospolite w granice ścisłe, w ludzie niedostatnie, w żywność i skarby skąpe i niezamożne, rzadko takowego przedsięwziętego kresu dochodzą; rzadko się z pożądanej tej życzliwości cieszą. Albowiem takowe podległe są uciskom i ukrzywdzeniu państw tych, które szerokością granic, wielkością ludzi, żywności i skarbów dostatkiem są ozdobne i potężne.” Warunkiem zaś siły jest poszerzenie strefy wpływów na co Palczowski daje przykłady z historii Macedonii, Rzymu oraz Polski: „A nie chodząc daleko ani starych historii sięgając, my Polacy, pókiśmy sami byli i państwa tego nie rozszerzyli, nigdyśmy pokoju statecznego mieć nie mogli, ale ustawicznie z Krzyżaki, z Prusy, z Rusią, z Mazury, z Litwą i inszemi wojnę wiodąc, częściej w obozie, niżeli domach mieszkać. […] Ale gdy Pan Bóg Wszechmogący te państwa w jedno złączył i jedne przez miecz, drugie przez insze środki, pod moc i zwierzchność nasze poddał, już nam więcej z tak lekkimi nieprzyjaciółmi nie przyszło się uganiać”
Autor podaje liczne argumenty, dlaczego właściwie warto podbić Księstwo Moskiewskie. Pierwszym z nich jest znaczenie gospodarcze ziem moskiewskich i ich bogactwo. Wedle relacji Palczowskiego ziemie rosyjskie są niezmiernie bogate w dobra naturalne: „Ta ziemia tak wielka i szeroka jest k’temu bardzo urodzajna […] ziemie moskiewskie dosyć są dobre i urodzajne; pełne zboża rozmaitego, pełne bydła i rozmaitego dobytku” . Autor ciągnie dalej: „A wszystko to zaś jakoby murem jakiem wielkie lassy, rzeki i góry obtaczają i otaczają, z którymi się one mniejsze laski i rzeczki łączą. A owe zaś wielkie rzeki w rozmaite morza wpadają ukazując gościniec do wielkiego świata. Co nie tylko jest rzecz do gospodarstwa i wszelakich handlów pożyteczna, ale i na wejrzenie bardzo wesoła. Bo co do gospodarstwa one wielkie lasy, puszcze i bory dodają drew do budowania; a mogą się one snadnie spuścić onymi wielkiemi i głębokiemi rzekami. Zaś o żywność też łacno, siedząc na onych rędzinach; ziemia chleb, rzeki ryb dodają; […] A wskażę jeszcze oprócz tego pasze tam są wielkie i siana dostatek. To tam tak bardzo łacna żywność.” Widzimy zatem, że wedle Palczowskiego ziemie moskiewskie godne są podboju. Zresztą bogactwa związane są nie tylko z rolnictwem, autor podejrzewa również, że tereny te obfite są w złoża metali, poddaje tym samym opinię innych na ten temat: „Kruszczów złotych i srebrnych podobno nie mają (co pod wątpliwość kładę, iż może być, że są jedno że Moskwa ich nie szuka”. Z tego obrazu wyciągnąć można wniosek, że zajęcie tych terytoriów przyniesie spore korzyści Rzeczypospolitej. Można przypuszczać, że owa perspektywa była atrakcyjna dla szlachty, której przecież głównym źródłem dochodu były zyski z gospodarowania posiadłościami. Ponadto warto dodać, że tereny wschodnie słynęły z dostatku zwierząt futerkowych, sprzedaż ich futer dawała niesamowite zyski – między innymi miastu Nowogród – autor również wspomina o tym fakcie.
Zresztą nie tylko same bogactwa naturalne mogą być zachętą do ekspansji, lecz również zasobność samego państwa moskiewskiego, które można najzwyczajniej w świecie złupić. Autor opisując przepych dworu carskiego daje tym samym aluzję do łupów, które czekają na zdobywców. Opisuje zatem uczty dworskie, na których za zastawę miało służyć 600 mis złotych. Zdaje także relację z przepychu, jaki otacza władcę. A zatem dla ewentualnych zdobywców zyski szły by nie tylko z zagospodarowania podbitych ziem, ale również z zagarnięcia wyposażenia skarbca carskiego.
Cały ten argument gospodarczy byłby niepełny i niewystarczający, gdyby Palczowski nie odwołał się do myślenia propaństwowego. Dojdzie tu jeszcze wątek handlowy oraz geopolityczny. Autor nie omieszka też wspomnieć o chwale, która spłynie na Rzeczpospolitą i wzmocnieniu państwa.

Paweł Palczowski rozwija w dziele kwestię rzek przepływających przez terytorium Księstwa Moskiewskiego. Rzeki te mają w jego opinii spełniać niebagatelną rolę w handlu a dostęp do nich, czy też kontrola nad ich biegiem, dać ma niesłychane wprost perspektywy w zakresie transportu i powiązanego z nim handlem: „A co większa, iż te rzeki takowe są, któremi się snadnie zajechać może do tamtych ziem, które na świecie najbogatsze: jako jest Persja, Turcja, Indie Wschodnie. Wsiadłszy w mieście Moskwie na nawę abo inszy taki statek, mogę wodą commodissime aż do samej Persji zajechać. Bo Moskwa rzeka wpada w Oce, Oka zaś w Wołgę, a Wołga w Morze Kaspijskie, które brzegi Presji oblewa. Także też do Konstantynopola bardzo snadnie zajechać się może. Bo Tanais albo Don rzeka także w Moskwie wynika, a wpada in Paludem Maeotidem, a Palus Maeotis, in Pontu Exinum, nad którym leży Konstantynopol. Mamy to sobie więc za wielkie commoditatem, że Wisła możem przybyć aż do samego Gdańska; jako daleko większa to tam była commoditas? Jako daleko większe pożytki za tym by się odnieść mogły? Nuż rzeka Dźwina wpada w morze Bałtyckie, a tam już wielki gościniec ocean do wszystkiej Europy, a mianowicie do Anglii, Francji, Hiszpanii. Pisze Jowiusz, iż za czasu Papieża Leona Dziesiątego niejaki Paweł Włoch z miasta Genui rodem, wielki i przeważny kupiec wziąwszy listy od tegoż Papieża wierzące, jechał do Moskwy. Tam będąc mieszkał dwa miesiące, pokazując Panom Radnym Moskiewskim, jako wielkie handle z wielkiemi pożytkami w ziemi moskiewskiej prowadzić się mogły: a mianowicie iżby wszystek handel korzenia, to jest pieprzu, goździków, cynamonu, muszkatu (czym się Portugalczycy i Wenetowie tak bardzo bogacili) mógł się do Moskwy obrócić, aby stamtąd do wszystkiej Europy korzenie szło tym obyczajem. Najpierw Indusem rzeką, która przez wielki Indie idzie przeciw wodzie iść z tym korzeniem z Kalkutu. Po tym ziemią je wieść mil kilka przez góry Bacirytaniae do rzeki Orus. Tym Orusem, a potem i drugiemi rzekami iść aż do Morza Kaspijskiego, nad którym leży Astrachań wielkie miasto portowe moskiewskie, gdzie Wołga wpada w morze. Z tej Wołgi Moskwa rzeka aż do Miasta Moskwy. Po tym ziemią nieco do Dźwiny Inflanckiej, a ta wpada niżej Rygi do Morza Niemieckiego. A takby to korzenie stamtąd szło do wszystkiej Europy.” A zatem z tego fragmentu tekstu wyciągnąć można wniosek, iż zagarnięcie ziem rosyjskich da Rzeczypospolitej praktyczne panowanie w zakresie transportu rzecznego w tej części świata. Połączenie będzie bardzo szerokie. Rzeki, które odgrywają w teoriach geopolitycznych doniosłą rolę, przejdą pod polską kontrolę. Tym samym, wynikają z tego faktu dalsze konsekwencje: „Przyrzekał ten kupiec, iżby było u nas połowicę tańsze korzenie w Europie wszędzie i świeższe i lepsze, niż to co Portugalczycy przywożą. Bo powiada, Portugalczycy nie ukazują inszego korzenia, aż pierwej ono jest spleśniałe, spróchniałe, zmoczone wyprzedają, jako chcą. A tak dla ich łotrowskiego szalbierstwa wszystka Europa cierpi.” Tu widzimy, że przejęcie kontroli nad rzekami, stanowiący łącznik między Wschodem a Zachodem, może dać – w opinii autora – kupcom Rzeczypospolitej pozycję poważnego konkurenta na rynku korzennym. Tym bardziej, że droga rzeczna może być bardziej opłacalna od oceanicznej, a towar byłby lepszej jakości. Wniosek jest prosty: czysty zysk. Kupcy europejscy chętniej kupowaliby korzenie od Polaków, niż Portugalczyków.

Kolejnym wątkiem w geopolitycznej koncepcji Palczowskiego jest samo położenie państwa Moskiewskiego na mapie politycznej i płynące z tego konsekwencje dla Polski. Scalenie terenów Rzeczypospolitej i Rosji, po podboju, przynieść miało by zaporę dla państw pogańskich i stanowić czynnik odstraszający dla ich ewentualnej ekspansji: „Ale to ze wszech najgodniejszą uważenia, iż gdyby P. Bóg tę Monarchię [moskiewską] z naszą złączyć raczył, nie tylko samą ozdobę, sławę i pożytek odnieść by mogła, ale i wszystko Chrześcijaństwo. Gdyż zatym nieprzyjaciel spolnego Chrześcijaństwa, Poganin, wielce oglądać by się musiał i strachać takiego Monarchy, któryby pojedynkiem tak szerokim państwem na Wschód i Północy władał. A naprzód Tatarowie, którzy tym obiema Państwom przylegli są i swym zdradliwym sposobem częstokroć w nie wtargiwając, wielkie szkody w ziemi i ludziach czynią, ci by już łacno hołdowali albo też z gruntu wyniszczeni być mogli; którzy są skrzydłami potężnymi mocy i Monarchii Tureckiej. Za czym sam Cesarz Turecki, bez pomocy Tatarów, na tego Monarchę oglądaćby się też musiał, jako na takowego, który sam przez się bez żadnej wszelakiej pomocy inszych Monarchów mógłby wojnę przeciw niego podnieść i jemu podołać.” Według autora dzieła tak potężne państwo, jak Rzeczpospolita po podbojach, nie tylko nie musiało by się obawiać Tatarów, czy Turków, ale, co więcej, miało by sposobność do dalszych podbojów, czemu Palczowski daje tu wyraźną aluzję. Nie bez znaczenia jest również fakt, uwzględniając ówczesną mentalność, iż Polska w takim położeniu w istocie spełniała by rolę „przedmurza chrześcijaństwa”, przedmurza potężnego i otoczonego blaskiem chwały wśród państw chrześcijańskich. W na przełomie wieków XVI i XVII taka pozycja mogła znaczyć bardzo wiele na arenie stosunków międzynarodowych i dawała niemałe możliwości.
Poniekąd pośrednim argumentem Palczowskiego w całej wojennej, ekspansywnej propagandzie jest opis samego Księstwa Moskiewskiego i stosunków w nim panujących, swoisty obraz autora. Jak zobaczymy, opis tego kraju ma być dodatkową zachętą do podboju.



Sarmacki imperializm...
Ciąg dalszy...

Jedną z pierwszych rzeczy opisanych przez autora jest kultura gospodarcza Rosji: „Co z samego łacno każdy zrozumieć może, iż acz Moskwa bardzo są źli gospodarze (dlatego, że nie są pewni, jeśliż starania i pracy swej zażywać będą, gdyż Hospodar według woli swej jednemu wszystko weźmie, choć jeszcze pola mu nie sprzątnął, drugiemu da) i acz oprócz tego nie są do handlów i kupiectwa sposobni, jednak wszystkiego mają dostatek żywności jako i innych rzeczy potrzebnych.” Z tego opisu wyłania się obraz, gdzie nie ma poszanowania dla praw własności, wynika z tego niechęć Rosjan do pracy na swój rachunek; władca i tak może to zabrać. Stąd też dysfunkcjonalność i wątłość sektora handlowego, opierającego się przecież właśnie na poczuciu prawa własności.

Palczowski mówi też nieco o kulturze politycznej Moskwy, skupia się tu głównie na prowadzeniu przez nią polityki zagranicznej. W jego opinii jest to polityka zdradliwa i podła. Daje temu wyraz bardzo często, pogląd swój okraszając licznymi przykładami. Nie ma sensu tu ich wszystkich przytaczać. Dobrze oddać to może choćby ten: „My przyjechaliśmy byli dla postanowienia wiecznego z nimi zjednoczenia przeciwko Poganom i Bisurmanom, a oni onoż wojsko, które miało przeciw Poganom ciągnąć na nas obrócili. Czy może się naleść gorszy i zdradliwszy naród pod słońcem świata aniż ten jest? Czy ludzi to anie raczy węzy i jaszczurczy naród?”Najdobitniejszym przykładem podłości polityków moskiewskich jest Szujski. Jego postać opisuje w formie ironii, na dodatek lży go przez domniemanie chłopskiego pochodzenia: „Nie ma nic sprośniejszego, jako gdy z chłopa Pan się stanie. Bardzo ten miły Pan Szujski wie, jako się z Królami wielkimi i Monarchami tego świata obchodzić. Rychlej by o tym mógł powiedzieć, jako temu pod kolany drży, który kata z gołym mieczem nad karkiem swoim stojącego widzi, aniż gdy przed nim Posłowie od wielkiego Króla Poselstwo sprawują.” Przed tym fragmentem zostały dokładnie opisane niecne czyny Szujskiego.
Palczowski daje również obraz samego ludu rosyjskiego, który w jego opinii przejawia cechy niewolnicze. Jest to skutek właściwej Moskwie polityki wewnętrznej: „Tyraństwo, którym ten naród jest uciśniony, spiritus ich tępy; bojaźń z którą się rodzą, ta w nich zostaje i gdy przeciwko nieprzyjacielowi idą. Animusze w tych ludziach są poniżone, niewolnice nie wylatają w górę, nie kochają się w górnich i pod niebo wyniosłych zamysłach.” Wniosek, jaki z tego można wyciągnąć jest taki, że i żołnierz rosyjski przejawia niską wartość bojową. Palczowski mówi o tym wprost: „Widzieliśmy własnymi swoimi oczyma wielką ich słabość i nikczemność w tej wojnie, którą między sobą domową wiodą. Jako marni ludzie? Jakie ich konie? Jakie bronie? […] A gdy przeciwko naszym się wyprawia, tedy właśnie tak na gotową i nieomylną śmierć idą; zaczym chłop jeszcze doma będąc sobą trwoży, a zobaczywszy naszego w polu, to już od samego strachu zdycha” Taki argument stanowić ma zapewne dodatkową zachętę do ekspansji. Skoro moskiewska armia przedstawia tak niską wartość bojową, to wojna z Moskwą nie będzie zanadto trudna, uciążliwa, czy kosztowna.

Dodać jeszcze można do tego obrazu pogląd autora, jakoby Rosjanie bynajmniej nie byli chrześcijanami, a poganami: „Ale co do pierwszego, jacy są to Chrześcijanie, łacno obaczyć z tego, co się już wspomniało i z tego ich przeciwko nam zdradzieckiego i okrutnego postępku.” Palczowski przytacza tu – dla wzmocnienia swej argumentacji – list pewnego świętego, który przedstawia to tak: „Prawdziwie (powiada) ci ludzie Chrześcijańskiego nazwiska i tytułu nie są godni. Gdyż pod tym imieniem pełnią takie grzechy i sprośności, jakowych żaden inny naród na świecie. I świadczę to przed Panem Bogiem, Jezusem Chrystusem, że przez tak wielkie peregrynacje swoje, którem czynił po świecie, jeżdżąc po Hiszpanii, Francji, Niderlandach, Włoszech, Indiach Orientalnych i Okcydentalnych, po częściach ziemie Murzyńskiej, Perskiej, Arabskiej conversując i obcując z wielką częścią narodów tego świata, nie widziałem, ani nie słyszałem o takowym narodzie, któryby zrównał z Moskwą we wszelakiem rodzaju nieprawości, przewrotności, zdrady, coby tak był próżen wszelkiej słuszności i sprawiedliwości, prawa ludzkiego i Boskiego, próżen wszelakiej miłości i skłonności miłosierdzia, bojaźni Bożej i ludzkiej, pełniąc wszelakie grzechy, nieprawości, sprośności, rozpusty, wszeteczności, sodomie, gwałty; a to nie pewne tylko osoby, ale i wszyscy wobec, tak mali jako i wielcy;” Dalej następuje istna kanonada obelg pod adresem tego ludu: „Bez wątpienia naród to tak zdradliwy, tak przewrotny, tak kłamliwy, jakiego na świecie drugiego nie masz; oszustowie, złośliwi, suspiciosi, perniciosi, niewierni, niewstydliwi, pyszni, łakomi, brzydcy, nieludzcy, nienawistni, niewierni, mierżieni, szkaradni, pełniący grzechy tak sprośne, których nie wolno pisać; a nade wszystkiego głowni nieprzyjaciele imienia naszego Katholickiego.” Ten fragment nie wymaga chyba komentarza. Zauważyć można tylko, fakt, iż w tym fragmencie Rosjanie nazwani zostali głównymi wrogami katolików. Godne uwagi i namysłu jest także to, że Palczowski nie podał nazwiska autora rzeczonego listu. Czyżby zatem sam go napisał i włożył w usta kogoś innego, anonimowego? Niewykluczone. Palczowski mógł w ten sposób wyrazić całą swą nienawiść do Rosjan, cały swój resentyment za doznane upokorzenia i przykrości w niewoli. Niemniej pamiętać musimy, że, przy całym negatywnym nastawieniu autora do Moskwy i jej ludu, był on naocznym świadkiem tamtych obyczajów, miał okazję przyjrzeć się Rosjanom z bliska w ich życiu codziennym, co niejako nadaje jego relacji pierwiastek prawdy. Z kolei swoje obserwacje mógł po prostu podkoloryzować. Trzeba tu jeszcze dodać, że jeżeli słowa tego listu są jego autorstwa, to przypuszczać możemy, że zwiedził ogromną część świata. Być mógł nawet w Ameryce, w owym czasie nazywano ten ląd Indiami Zachodnimi. Nie możemy być jednak pewni tych faktów, póki nie ustalimy rzeczywistego autorstwa tegoż listu.
Ta sprawa otwiera następną, w której padnie pytanie, czy Paweł Palczowski był rusofobem? Rusofobem rozumianym jako osobę będącą niechętną Rosji, a źródło tej postawy mając w emocjach. Jeśli przeczytamy wyżej zacytowane fragmenty, to z pewnością odniesiemy wrażenie, iż autor rusofobem był. Nienawidził Rosjan. Niemniej z tym pojęciem musimy być ostrożni, gdyż etymologia tego terminu wskazuje raczej na strach przed Rosją, a nie na nienawiść, czy wręcz chęć do ataku, zniszczenia (a taką postawę widzimy u Palczowkiego). Nie należy też określać postawy Palczowskiego mianem szowinizmu, gdyż nie znamy jego opinii na temat innych ludów. Tu widzimy tylko nienawiść do Rosjan. Ale czy także do Rosji? Tu pojawia się ciekawy paradoks. Mimo morza inwektyw pod adresem ludu zamieszkującego państwo moskiewskie i czynników władzy, autor wielce zachwala samą ziemię. Pojawiają się w tekście fragmenty o pięknie ziem wschodnich, nie mówiąc już o cytowanych tu bogactwach. To stanowi niejako pochwałę Rosji, jednak nie bezinteresowną, a mającą na celu pobudzenie wyobraźni czytelników broszury i zmobilizowanie ich do działania.

Obraz Moskwy tu przedstawiony jest, jak wspomnieliśmy, zachętą do walki i ukazaniem słabości państwa moskiewskiego. Ten wątek wiąże się z pewnym porównaniem, które Palczowski poczynił na użytek swej agitacji: „Ale się my obaczmy, łaską i miłosierdziem Pańskim nie pogardzajmy, okazji nam pokazanej nie opuszczajmy, ale radniej obiema rękoma za nie się ujmijmy; nie bójmy się tego marnego i nikczemnego narodu, nie strachajmy się wielkości ich, którą samą walczą. Nie na gromadzie i wielkości ludzi moc i potęga, ale na męstwie i dzielności należy. A zaś o tym nie wiemy, że kilkaset Hiszpanów kilkakroć sto tysięcy Indów porazili? Może być Moskwa zbrojniejsza, aniż tamci ludzie, tego nie wiem, jeśliż są waleczniejsi. Urody jest dosyć, chłopi jak Olbrzymi, ale cnoty za pieniądz nie masz, serce prawie niewieście. I acz wielka i szeroka jest ziemia Moskiewska i ma ludzi niemało, jednak wielka jej część jest taka, która nie ma ludzi do boju sposobnego. Piszą Hollendrowie i Zelandowie, w swej nawigacji Północnej, że w Moskwie w Państwie, w Nowej Zemli trafili na takowych ludzi, którzy gdy usłyszeli, że z rusznice wystrzelono, padli na ziemię zapomniawszy się, rozumiejąc że piorun uderzył.” Tu można poczynić krótką dygresję, iż autor w tym fragmencie powtarza właściwie swoje tezy, daje też – po raz kolejny – hasło do śmiałego ataku; jest to zabieg retoryczny, mający na celu ciągle przypominanie najistotniejszych argumentów. Jednak przejdźmy do istoty tego cytatu. Palczowski porównał tu Rosjan do Indian, których pokonali Hiszpanie swoją walecznością i wartością bojową. Tym samym postawę ewentualnie ofensywnych Polaków przyrównuje do postawy Hiszpan, czy będąc bardziej precyzyjnym porównuje sytuację Polski do sytuacji Hiszpanii. Pojawić się zatem w naszych głowach może pojęcie kolonializmu. Nic bardziej trafnego. W istocie Palczowski roztacza przed czytelnikiem wizję polskiego kolonializmu, a nawet imperializmu. Porównanie do Hiszpanii jest bardzo wymowne, tym bardziej, że wiąże się z ówczesnymi problemami społecznymi, podobnymi do tych, które przeżywała Hiszpania u świtu ery kolonialnej. Do imperializmu jeszcze wrócimy.
Palczowski podnosi problem przeludnienia, które miało w jego czasach trapić Rzeczpospolitą. Podobnie było w Hiszpanii, gdzie po zakończeniu rekonkwisty hiszpańska szlachta straciła zajęcie, a ilość majątków do rozdysponowania była ograniczona. Odkrycie Nowego Świata stanowiło dla tejże szlachty bardzo atrakcyjną perspektywę do zagospodarowania nowych terytoriów. Podobną sytuację widział Palczowski i podbój terenów państwa Moskiewskiego miał właśnie być czynnikiem niwelującym przeludnienie: „A co jeszcze większa, tedy tym samym ta Rzeczpospolita nasza, za grzechami naszymi niejako jeszcze niebezpiecznie zamieszkana, stateczniejby się i do końca uspokoić mogła. Bo moim zdaniem i błachem rozsądkiem tych wszystkich rozruchów w tej Ojczyźnie naszej między inszymi te też podobno są przyczyny: żeśmy się bardzo pozawodzili, rozrodzili, rozpuścili. Majętności niektórych zawiedzione, niektórych utracone; […] Drudzy zastał bardzo się rozrodzili, że już ono jedną wioską, a pogotowiu onym jednym zagonem wyżywić się nie mogą. A największa część w taką się swawolę wdała, że większa być nie może mordy, najazdy, rozboje tak się u nas zawzięły, że żaden już nie może być bezpieczen swego zdrowia, majętności, żony, dzieci, uczciwego swego. […] Jeśliś bracie utracił, jeśliś dla tego odmiany takiej w Ojczyźnie pragnął, tam do Moskwy jedź, nabierzesz tam zaś majętności i inszych bogactw wiele. A rozrodziliśmy się? Tamże jedźmy, będziemy się rozprzestrzeniać, a jeszcze na onych gruntach, dziwnie jako urodzajnych” Widzimy zatem więc, że nie tylko łupy czekać mogą na śmiałków chętnych do wzięcia udziału w akcji zdobywczej, ale także urodzajne grunty, które można zagospodarować i tym samym zniwelować społeczny problem przeludnienia w Rzeczypospolitej. Jako że echa rokoszu Zebrzydowskiego jeszcze nie minęły, sytuacja w kraju była niespokojna, przyjąć możemy, iż taka wizja wydawać się mogła wielu szlachcicom obiecująca. Zresztą Palczowski powołuje się także na przykłady innych państw zachodnioeuropejskich, które podążyły podobną ścieżką: „Insze narody chcąc rozszerzyć granice swoje, nie tak pożytki jakie upatrując, jako sławy wiecznej, która nie pochybna za tym pochodzi, pragnąc, aż za morze jeżdżą, z wielkim niebezpieczeństwem zdrowia swego i gdy w Europie już nie mogą, więc w Ameryce, w Nowym świecie wielkim zamysłom swoim przez wielkie trudności miejsca szukają;” Oczywiście twierdzenie, jakoby inne państwa nie kierowały się w swojej ekspansji przesłankami pragmatycznymi, można pominąć, to pokazanie przykładu, iż inni też tak robią, może stanowić dodatkową zachętę. Model myślenia jest prosty: skoro państwa zachodniej Europy kolonizują Amerykę, to my skolonizujmy państwo moskiewskie. Przyniesie nam to zarówno zyski materialne, jak również prestiżowe.
Nasuwa się tu jeszcze jedno pytanie. Czy Palczowski był imperialistą, albo dokładniej, czy przejawiał cechy myślenia imperialnego? Pomijając tezę, iż imperializm jest ostatnim stadium kapitalizmu, trzeba być ostrożnym przy przyjmowaniu tego terminu w kontekście wieku siedemnastego, a szczególnie jego początków. Niemniej pozwolę sobie tu na użycie tegoż terminu jako pojęcia pomocniczego i niejako umownego.
Zasadniczo jestem tu w stanie obronić tezę, że Paweł Palczowski imperialistą był. Wpierw występujący w dziele motyw kolonializmu już jest w stanie poprzeć tą tezę. Dalej związana z nim kwestia gospodarcza i społeczna rozpatrywana w kategoriach państwowych. Nie bez znaczenia jest też sprawa prestiżu na arenie międzynarodowej oraz geopolityka. Pozostają jeszcze trzy argumenty broniące tejże tezy.

Pierwszy to swoisty mistycyzm podboju występujący u Palczowskiego, czy też pewna wizja posłannictwa; nie wacha się przy tym odwołać do myślicieli pogańskich. Autor pisze: „A ono nawet Poganie, samym przyrodzonym rozumem się sprawując, to widzieli, iż nie masz prostszej drogi do nieba nie masz, jako przez zasługi pospolite i rozszerzenie Ojczyzny; i że Wszelkim (tako ów cudowny Krasomówca Rzymski napisał) którzy Ojczyznę bronią, spomagają, rozszerzają, pewne i naznaczone jest miejsce w niebie, tedy błogosławieni, wiek nieskończony żyć będą.” A zatem wchodzi tu nasz pisarz na teren ponad ziemskim padołem – zwycięzcy, walczący w imię ojczyzny, mają zapewnione życie wieczne. A zatem zdobywcy idą z misją zbawienia siebie i kraju. Dla porównania warto tu przytoczyć działalność mistyka angielskiego Johna Dee, który to propagował wizję dziejowego posłannictwa Anglii na świecie (nota bene podobnie jak Palczowski interesował się geografią a zmarł rok przed wydaniem „Kolędy Moskiewskiej) lub Roberta Hakluyta (również żyjącego w tym czasie), którego dzieło „Najważniejsze rejsy, wyprawy handlowe i odkrycia Narodu Angielskiego na lądzie i na morzu przedsiębrane w ciągu tych 1600 lat do najdalszych i najodleglejszych zakątków ziemi” stało się biblią brytyjskiego imperializmu.

Po drugie, Palczowski przedstawia również projekt organizacji podbitych terytoriów i przeświadczenie, że zdobycze pozostaną na stałe: „Bo cóż po takowym nabyciu, które jest nie trwałe? Cóż po staraniu i pracy daremnej? Cóż po pożytku tylko dowieczornem? […] Naprzód miasta przednie, jako Nowogród Wielki, Psków, Wielkie Łuki, Smoleńsk, Jarosław, Kazań, Astrachań i insze, przykładem miast Pruskich, Gdańska, Torunia, Elbinga i inszych wolnymi uczynić; zwyczajem jednak najwyższej zwierzchności Króla Jego Mości i pożytkiem jakowym Rzeczypospolitej należącym. […] Potym do miejsc tamtych pustych ludzi narodu naszego Szlacheckiej, jako i pospolitej kondycji nawieść i nimi miasta na kształt Colonii onych Rzymskich osadzić. […] A ostatek ziemie rozdzieliwszy ją na pewne części i dzierżawy, w lenne prawo rozdać, narodowi nie tylko swojemu, ale i Moskiewskiemu i przypuściwszy ich do praw i wolności naszych; tego jednak przestrzegając, aby jeden nad drugiego mało był możniejszy dla posiedzenia drugich, ukrzywdzenia, praktyk, conspiraciey.” Właściwie to Palczowski proponuje tu uczynienie z Moskwy czegoś na wzór rzymskiej prowincji z koloniami dla osadników polskich. Pisze też o systemie administracyjnym oraz układzie warowni do pilnowania porządku . Nasunąć się tu może skojarzenie z systemem rzymskich obozów legionów w prowincjach cesarskich. Na dodatek ujawnia się tu posłannictwo polskie, wiąże się to z pierwszym argumentem na rzecz imperializmu Palczowskiego. Polacy po podbiciu państwa moskiewskiego dadzą jego ludowi wolność i cywilizację w postaci prawa. Uwolnią tym samym lud od tyranii.

Po trzecie, Palczowski odprawia w dziele kult ekspansji, nawoływania do ataku są stosowane wielokrotnie. Nie wacha się autor krytykować pasywności, bierności Polski; gani też prywatę polskiej szlachty: „Więc się o to z wielką pilnością, z wielką pracą staramy, abyśmy jako najwięcej wiosek mieć mogli i powiadają to ci, którzy ich wiele mają, że im bardzo zdrowo z nimi; a kiedy Ojczyznę rozszerzyć i dla tego trochę z domu wychylić się przyjdzie, tu już wymówek rozmaitych szukamy, tu już tego chcemy uść, zasłoniwszy się Sentencją : Mole sua ruunt imperia.”
Pozostaje jeszcze pytanie, czy Palczowski przekonał kogoś swoją argumentacją. Przede Wszystkim powiedzieć tu musimy, że argumentacja autora dobrana była tak, aby dotrzeć do rozumów, jeżeli nie całej szlachty, to przynajmniej jej części. Slogan o rozprzestrzenieniu się na terenach moskiewskich trafiać musiał głównie do szlachty bez ziemi, ale również do posiadaczy, zrozpaczonych rabunkami i przestępczością.
Niemniej w sferze faktów wyraźne echa agitacji Palczowskiego widać w instrukcji sejmiku sieradzkiego z 22 VIII 1611 roku. Tam bowiem padł postulat, aby ziemię w Siewierszczyźnie dawać na wieczność szlachcie i zasłużonym żołnierzom. Domniemywać raczej, iż argumenty autora „Kolędy Moskiewskiej” trafiły do świadomości, możemy po wynikach sejmików z jesieni 1609 roku, gdzie poparto agresywną politykę królewską i uchwalano na ten cel podatki. Treść laudum sejmikowego w Wiszni pozwala doszukać się ideologii zawartej w omawianym dziele; szlachta ruska domagała się przyłączenia do Korony ziem moskiewskich. Jednak inne sejmiki, także te które uchwaliły pobory, takich argumentów nie wysuwały.

Próbując ocenić dzieło Pawła Palczowskiego trzeba zaznaczyć, iż oddaje ono w niemałym stopniu nastroje panujące w tym czasie w Polsce. Może zostać wykorzystane właśnie jako źródło do badań nad ówczesną opinią publiczną i obiegiem idei . Niewątpliwie trzeba też wspomnieć, że koncepcja autora pobudza wyobraźnię, argumentacja jest przekonująca i niewątpliwie śmiała. W mojej opinii zasługuje na miano oryginalnej. Dlaczego? Palczowski reprezentuje tu mentalność zdobywcy, człowieka wyznającego maksymę „si vis pacem para bellum”. Mało było w historii naszej myśli politycznej ludzi reprezentujących podobną postawę. Nazwać go możemy przedstawicielem polskiej myśli imperialnej. Jako człowiek, jak na owe czasy, wykształcony i podróżnik obeznany ze światem mógł sobie wyrobić pogląd na niejedno zagadnienie wymagające szerszych horyzontów intelektualnych, niźli tylko własny opłotek. W tym dziele zawarta jest jakaś wizja, jakiś koncept, przedstawiony w kategoriach ogólnopaństwowych i długofalowych.
Opis Moskwy jest słabą stroną dzieła. Obraz tego państwa napisany został bardziej pod wpływem emocji, niemniej nie jest pozbawiony trafnych obserwacji, niezależnie od sympatii do samych Rosjan. Ale Palczowski nie dzieży tu palmy pierwszeństwa w nienawiści do Rosjan. Podobną postawę prezentował, żyjący w tym samym czasie i mający podobne doświadczenia niewoli rosyjskiej, wspomniany Stanisław Niemojewski, którego „Pamiętnik” przedstawia zbliżone poglądy, lecz jeszcze bardziej radykalne i opatrzone jeszcze większym natężeniem inwektyw i obelg. Reasumując, dzieło Palczowskiego zasługuje na przypomnienie i dalsze studia nad nim.


Konrad Pisarski

BIBLIOGRAFIA:

Źródło:
P. Palczowski, Kolęda Moskiewska to jest woyny moskiewskiej przyczyny słuszne, Kraków 1609. Mikrofilm w Bibliotece Narodowej.

Opracowania:
W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej, Warszawa 1966.
J. Figura, J. Kujawa, Władcy świata. Dzieje imperiów nowożytnych, Warszawa 1989.
W. Konopczyński, Dzieje Polski nowożytnej, t. I, Londyn 1958.
J. Maciszewski, Polska a Moskwa 1603-1618, Warszawa 1968.
J. Pertek, Polacy na szlakach morskich świata, Gdańsk 1957.
Polski Słownik Biograficzny, t. XXV.

31