Idea państwa fikcyjnego
Jan Kotrzybrański

Odkąd tylko ludzkie gromady zdecydowały się osiąść na danym kawałku ziemi na stałe i poczęły się tworzyć pierwsze państwa, zaistniało pojęcie geopolityki. Świat został podzielony. Zhierarchizowane coraz bardziej społeczeństwa budowały systemy mające zapewnić im bezpieczeństwo; warstwy rządzące, na których spoczywały najcięższe związane z tym obowiązki, z czasem się degenerowały.
Rozwój poszczególnych państw wytwarzał w nich potrzebę terytorialnej ekspansji, co naruszało ustalony ład; na arenie międzynarodowej pojawiały się też zupełnie nowe czynniki, które także pragnęły znaleźć sobie miejsce. Rządzone przez zdegenerowane władze, uciskane fiskalnie społeczeństwa postanawiały "wziąć sprawy w swoje ręce". Korzystające z zamieszania krainy ogłaszały niepodległość. Podział geopolityczny okazał się rzeczą nietrwałą i zmienną, zresztą, nie jeden raz.

Czym jest państwo? Jest to pewien konkretny obszar, zamieszkany przez ludzi, nad którym ktoś sprawuje rządy. Jest jednak jeszcze jeden aspekt - mianowicie dyplomacja i polityka zagraniczna. Od nich zależy, czy państwo jest uznawane przez inne kraje, czy jest niezależne, czy ktokolwiek z zajmowanym przez nie obszarem liczy się jako z suwerennym organizmem państwowym. Można by pokusić się o stwierdzenie, że wśród ludzkości tak naprawdę istnieje to, "co ludzie myślą" - opinia publiczna kształtuje rzeczywistość, człowiek postępuje zgodnie z powszechnymi, uznanymi za pewnik przekonaniami, niekoniecznie mającymi odzwierciedlenie w rzeczywistości - ale rzeczywistość nie zawsze jest znana, wiedza o niej nie zawsze jest dostępna. Tym sposobem można dotrzeć do odkrycia pewnej, że tak powiem, kategorii geopolitycznej. Państwa, które były, ale ich nie było, albo też takie, których nie było, ale być mogły, a także te, których po prostu nie było, lecz na jakiejś płaszczyźnie w pewien sposób istniały.
Najbardziej fikcyjnymi państwami były te, które istniały tylko w monarszych tytułach. Nie istniał bowiem w XIV wieku Śląsk jako terytorium poddane Kazimierzowi Wielkiemu, w XV wieku nie istniało już Królestwo Jerozolimskie (a co dopiero jako państwo władane przez Rene I!), a w XVII wieku Szwecja była państwem którym nie rządził ani Zygmunt III Waza, ani żaden z jego synów. Władcy ci tytułowali się władcami wspomnianych ziem, co nierzadko budziło protesty ze strony osób faktycznie sprawujących tam władzę; Królestwo Jerozolimskie istniało w XV wieku jako marzenie francuskiego króla, podczas gdy w rzeczywistości od kilkuset lat było częścią państwa mameluków.



Idea państwa...
Ciąg dalszy...

Tytuły takie miały (i mają) dwa cele: zamanifestowania celów politycznych (Kazimierz Wielki i Zygmunt III) oraz przydania sobie splendoru (Rene I Andegaweński). Była to w praktyce fikcja, ale nieco inkaustu, a czasami nawet i krwi (cele polityczne i próby ich realizacji), mimo wszystko, zabrała.

Niemniejszą fikcją są państwa będące od początku do końca swego rodzaju grą, zabawą; wyszukaną formą ozdabiającą życie towarzyskie, żartem. Nie mają może one specjalnego związku z tym, co zawierają akapity powyższe i poniższe, ale bez wątpienia można je zaliczyć do państw fikcyjnych, jako że nawet ich "władcy" patrzą na nie z bardzo mocnym przymrużeniem oka, a przecież odpowiednie struktury, choć żartobliwie, zostały tam stworzone. Najlepszym i najbliższym przykładem może być Rzeczpospolita Babińska. W drugiej połowie XVI wieku sędzia lubelski Stanisław Pszonka, właściciel podlubelskiej wsi Babin, wraz z zaprzyjaźnionymi jegomościami wpadł na pomysł utworzenia literacko-towarzyskiego kółka. "Babińczycy wzorowali się na porządku i urządzeniach Rzplitej polskiej. Wybierali dla siebie: senat, biskupów, wojewodów, hetmanów, sekretarzy i t. d. Jeżeli ktoś mówił o rzeczach podniosłych, niemających związku z jego stanowiskiem, zostawał arcybiskupem babińskim; kto się jąkał, rzucał paradoksami lub prawił rzeczy niewiarogodne, tego mianowano mówcą lub kanclerzem. Chełpiącemu się z męstwa i odwagi przyznawano godność hetmana albo rycerza pasowanego. Kto celował w kłamstwach myśliwskich, zostawał łowczym. Nominacje wydawano albo zaraz na miejscu podczas wesołej zabawy, albo wysyłano później na piśmie, opatrzywszy pieczęcią woskową." (Z. Gloger Encyklopedia staropolska, t. 1 - "Babińska rzeczpospolita").
Podczas rzeczonych zabaw i spotkań wesoło rozprawiano i dowcipkowano, ale także przedstawiano swoje dzieła literackie i dyskutowano o nich. O w pełni fikcyjnym i dowcipnym charakterze "rzeczypospolitej" świadczy anegdota: "Oto pewnego razu zapytał się Pszonki Zygmunt August, czy babińczycy mają także swego króla, - na co Pszonka miał odpowiedzieć: - >Uchowaj Boże, najjaśniejszy panie, ażebyśmy za twego życia mieli myśleć o wyborze innego króla; panuj tu i w Babinie<. Król miał się roześmiać i całe otoczenie jego śmiechem wybuchnęło." (tamże). Podobnych stowarzyszeń szukać można w różnym miejscu i czasie, zarówno wśród wszelakich wesołych kompanii, jak i poczciwego chłopa, który, wychodząc na ganek, zowie swe poletko "swoim królestwem". Państwowe epitety służą jedynie dodaniu smaczku przedsięwzięciom nie mającym wiele wspólnego z prowadzeniem państwa, a takich państw nawet ich założyciele nie biorą na poważnie. Słuszna objętość tego akapitu wynika z tego, iż na wszelkie rodzaje nieistniejących państwowości będę się w przyszłości na tym blogu powoływał; wystarczy wówczas, że w odpowiednim miejscu odeślę czytelnika do niniejszej notki.

Są jednak i inne przypadki państw, które państwami nie są. Słabość władzy centralnej prowadzi często do pewnej autonomizacji różnych części kraju, które zaczynają żyć własnym życiem, nierzadko tworząc struktury państwowe, często co prawda nieuznawane w świecie. Do powstawania takich autentycznych "państw w państwie" prowadzić mogą także dążenia do wyzwolenia się spod jarzma i utworzenia na danym obszarze własnego, niezależnego organizmu politycznego. Jest to sytuacja na swój sposób odwrotna od tych opisanych wyżej, bowiem o ile tam mamy do czynienia z państwami istniejącymi tylko w teorii, te kraje istnieją praktycznie, w teorii będąc częścią składową większej domeny. Obszary takie posiadają swoje władze i prowadzą własną politykę, często nawiązując stosunki dyplomatyczne z sąsiadami a nawet podejmując wojnę, czasem z własnym, formalnym, suwerenem. Za przykład może tu posłużyć Kozaczyzna - zamieszkujący poddane Rzeczypospolitej ziemie Kozacy na własną rękę, wbrew polityce władz państwowych, toczyli boje z Tatarami, często w porozumieniu z Moskwą. Wykształcili także własny ustrój (forma demokracji wojennej) i swoje państwowe struktury, samodzielnie obierając władzę (hetmana i starszyznę), uznaną w końcu przez króla polskiego (jako dowódca wojsk kozackich i swego rodzaju urzędnik). Nieco świeższym przykładem jest Polskie Państwo Podziemne. Bywa, że ruchy takie z czasem faktycznie doprowadzają do powstania w pełni suwerennego państwa istniejącego oficjalnie na arenie międzynarodowej.

Układy sił na mapach politycznych są zmienne; zastany porządek można wywrócić do góry nogami, o ile ma się odpowiednie po temu możliwości. A jak się ich nie ma, zawsze można przynajmniej sobie trochę pożartować i tym sposobem wyrażać dezaprobatę dla istniejącego stanu rzeczy.


Jan Michał Kotrzybrański Szymański

34