Ars Moriendi
Z rozważań Szimy Czcigodnego, świątobliwego margrabiego Nadżeglinii.

Lubieżniku! Oto ciało, które tak umiłowałeś.
Oto twarz, na której cześć pisałeś poematy - niegdyś biała, o błękitnych oczach, teraz pozieleniała i wykrzywiona w śmiertelnym grymasie. Nie pocałujesz kusząco rozchylonych ust, z których zionie smród, w których gromadzą się wielkie, bzyczące muchy?
Nie pogładzisz ręką zapadłego, przeschniętego policzka, którego gładkość onieśmielała cię jeszcze niedawno?
Nie rozchylisz zapadłych powiek, aby spojrzeć w słodkie oczęta, jak zwykłeś nazywać ich zawartość?
Dlaczego obawiasz się spojrzenia w dół, tam, gdzie lubieżny twój wzrok tak lubił się zapędzać?
Dlaczego brzydzisz się ujęcia w swe wargi zsiniałego sutka? Czemu odrzuca cię myśl o objęciu rozpadających się ramion? Czy nie pragniesz odnaleźć rozkoszy w drążonym przez robactwo łonie?
Gdzie pożądliwy błysk w twoich oczach, gdzie twój rumieniec? Zamiast tego, z obrzydzeniem odwracasz swój wzrok i czynisz wszystko, aby odepchnąć nieprzyjemny widok.
Oto człowiek. Oto kobieta, którą umiłowałeś. Nim przeminie miesiąc, zostaną po niej nagie kości, a twój świat całkiem przestanie istnieć. Oto doczesna powłoka - na niej się skupiłeś, po niej płakać będziesz.


Jane Michałe Szymańskie-Kotrzybrańskie


Antycielizm wcielony...
Ciąg dalszy...



31