Anteuszowe gody
Reaktor

Ta ziemia, twoja ojczyzna
Ona jak ciało kochanki
Znasz dobrze jej smak i zapach
Kapryśne sucze zachcianki.
Nawet gdy od niej uciekasz
To wracasz znowu z nadzieją
Z nadzieją na rzeczywistość
Z której straceńcy się śmieją.

Uśmiech, to przecież za mało
Trzeba się złapać za szyje
Z zaciśniętymi ustami
Gdy złość pod sercem się kryje.
Kochaj ostrożnie, z rozmysłem
Odstawcie spontaniczności
Jest tylko twoja, na zawsze
Bo nikt jej więcej nie znosi.

We wspólnej chwili milczenia
Rzucicie się sobie do stóp
Bo chociaż jeszcze tańczycie
To w sercach już kopie się grób.
Nad nim wyrośnie tablica
I żadna łza jej nie skruszy
Czyja żałosna ucieczka
Drugiego serce poruszy?

Kochanka jeszcze zapłacze
Wtedy już będziesz daleko
Z innymi się nie zadawaj
Nawet nie machaj im ręką.
Kochanka jeszcze zatęskni
I pocznie włosy rwać z głowy
Ale nie zbłądzi do obcych
Bo nie zna przecież ich mowy.

Pamięć o tobie jak ziarno
Wyrośnie w chwili zabawnej
Jeszcze odpoczniesz w ogrodzie
No, kto tu był marnotrawny?
Co było kiedyś, pielęgnuj
Młodości się nie zatraca
Więc każdą kobietę czeka
Dla nowych pokoleń praca.

...........
,!,?,!,?,!,?,...

Już ujmij ją opiekuńczo
Nie macie po co uciekać
Słońce i ziemia już krwawią
Niech nowe życie nie czeka.
Z odwagą szarpnij za włosy
Pijacko uwieś się szyi
I wciągaj zapach jej skóry
On mówi: jesteśmy żywi.

A oderwani od siebie
Gnijecie mimo pogody
Jak zniewolone pruderią
Umierające narody.
A od niej ty oderwany
Jeszcze gorzej funkcjonujesz
Jak drzewo w próżnię rzucone
Co swych korzeni nie czuje.

19