W poszukiwaniu królestwa xiędza Jana
Tomasz "Reaktor" Wiśniewski

Obszar eurazjatyckiego Wielkiego Stepu stanowił jeden z głównych problemów badawczych rosyjskiego historyka, geografa i etnografa Lwa Gumilowa (1912-1992). W swoich zainteresowaniach naukowych łączył on historię właściwej Rusi właśnie z terenami zamieszkanymi przez mongolskich czy tureckich koczowników. Dla Gumilowa obie te strefy były ze sobą silnie powiązane, przynajmniej w pewnych okresach historycznych, co następnie odbiło się szerokim wpływem na oblicze rosyjskiej państwowości i wszystkiego tego, co ma z nią jakiś związek, a więc kultury, obyczajów, cech ludności. Spostrzeżenia Gumilowa w tym względzie posłużyły nawet do podbudowania politycznej doktryny tzw. neoeurazjatyzmu, a jego imieniem nazwano Narodowy Uniwersytet Eurazjatycki w stolicy Kazachstanu Astanie. Omówmy więc jego dzieło.
Recenzowana przez nas jego praca Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu zasadza się wokół problemu istnienia tzw. „Królestwa Księdza Jana” oraz jego ewentualnych związków z mongolskim imperium utworzonym później na bazie stepów przez Czyngis Chana. Zagadnienia te dotyczą historii Mongołów i bliskich im ludów stepowych na przestrzeni głównie od XI do XIV wieku. Autor pragnie wyjaśnić zależności między kolejno zachodzącymi wydarzeniami, ażeby rozjaśnić obraz całości. Gwałtowne powstanie i „rozwój” (czyli następujące po sobie coraz to dalsze łupieżcze najazdy) Imperium Mongolskiego od momentu swojego zaistnienia stanowiły dla Europejczyków fenomen, którego nie umieli sobie wytłumaczyć, a jego niesamowitą intensywność postępowania na polu „historyczno-polityczno-militarnym” wyjaśniano po prostu jako erupcję barbarzyństwa, które następnie umiało wykorzystać umiejętności ujarzmionych ludów cywilizowanych. Gumilowa takie podejście zdecydowanie nie satysfakcjonuje. Wykorzystuje on swój warsztat naukowy do rozpatrzenia możliwie najgłębszych i najszerszych perspektyw; jego spojrzenie stara się obejmować wszystko to, co mogło ze sobą wiązać losy terytoriów takich jak Ruś, Bizancjum, Iran, Chiny, Turkiestan czy Syberia. To jego zamierzenie można uznać za w znacznej mierze spełnione.
Na treść książki składa się piętnaście rozdziałów. Trudno jednoznacznie scharakteryzować poszczególne z nich, wystarczy jednak jeśli powiemy, że autor osobno rozpatruje w nich kwestie takie jak religia mongolska, pewne okresy historyczne, pojedyncze postacie czy swoje własne wybory metodologiczne. Gumilow pisze dość osobliwym stylem, przywodzącym na myśl gawędziarstwo. Na kartach książki uświadczymy dużą liczbę bezpośrednich zwrotów do czytelnika, dywagacji, gdybań etc. Czytelnik może odnieść wrażenie, że gdyby nie ten stylistyczny „bagaż”, to książka w razie napisania jej zwięzłym językiem naukowym byłaby wyraźnie krótsza.

Po tych wstępnych uwagach przybliżmy bliżej właściwe zagadnienia poruszone w książce.
Autor zaczyna swoje wywody od podania informacji na teat średniowiecznych przypuszczeń dotyczących rzekomego istnienia tzw. „Królestwa Księdza Jana”. Miało być to państwo istniejące na bliżej nieokreślonym Wschodzie, położone gdzieś za światem islamu – rządzone przez silnego chrześcijańskiego władcę, Prezbitera Jana, który miał nadejść z pomocą katolikom przeciwko muzułmanom, np. w okresie wypraw krzyżowych. Lokowano je w różnych miejscach – m.in. w legendarnych „Trzech Indiach”, których nie można utożsamić z żadnym konkretnym krajem. Biorąc pod uwagę miejsca gdzie przetrwały skupiska wschodnich chrześcijan przedefeskich (nestorianie) i przedchalcedońskich (monofizyci), poszukiwano tej lokacji na indyjski Wybrzeżu Malabarskim, we wschodnioafrykańskiej Abisynii czy też na stepach Azji Środkowej, jak to właśnie czyni Gumilow. Jego interpretacja łączy owo podanie z bytowaniem tam chanatu pochodzących z Chin Kara Kitajów, który zamieszkiwali m.in. chrześcijańscy koczownicy.
Sprawa tych chrześcijańskich koczowników stanowi wycinek szerszego problemu, jakim było wielkie powodzenie nestorianizmu (herezji) na obszernych połaciach Azji. Po wyniesieniu się jego wyznawców w V wieku z Imperium [Wschodnio-]Rzymskiego do sasanidzkiej Persji rozwinął on na Wschodzie niesamowitą karierę. W VI wieku jego wiernymi stały się stepowe plemiona tureckie, w VII wieku dotarł już do Chin. Pomijając jego teologiczną i kulturową charakterystykę, powiedzmy tylko, że miał też osobliwe losy, na przestrzeni kilku następnych stuleci podlegał prześladowaniom wielu różnych władz a jego ostateczna utrata znaczenia datuje się na okres życia i działań Tamerlana (XV w.). Jego relikty istnieją do dziś na Bliskim Wschodzie, w Indiach i w ogólnoświatowej diasporze – po części trwają w unii z katolickim Rzymem („Chaldejczycy”), po części dalej w schizmie i herezji („Asyryjczycy”). Niemniej w okresie od XI do XIV wieku nestorianie stanowili silny i dość wpływowy odsetek mieszkańców państwa mongolskiego, mieli swoich przedstawicieli w rodzinie chańskiej i elitach wojskowych. Szczytowym okresem ich potęgi była druga połowa XIII wieku, kiedy to w latach 1256-61 została podjęta tzw. „żółta wyprawa krzyżowa”, która poniosła jednak generalną porażkę w efekcie przegranej z egipskimi Mamelukami bitwy pod synajskim Ajn Dżalut we wrześniu 1260. Aż do tego czasu dość długo były podtrzymywane nadzieje na przejście ogółu Mongołów na chrześcijaństwo i sprzymierzenia się z nimi przeciwko muzułmanów. W takich między innymi celach do mongolskiej stolicy Karakorum były wysyłane poselstwa z Europy Zachodniej, jak to Jana di Piano Carpini (w latach 1245-47) czy Wilhelma z Rubruk (1253-55), które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów politycznych. Ich owocami były jednak obfite relacje, cenne źródła wiedzy o różnych dziedzinach życia w dalekiej Azji – Gumilow zresztą czerpie z nich obficie, służą mu jako podbudowa i uzasadnienie dla jego teorii.
Istnienie tej tak ekstremalnie wschodniej gałęzi chrześcijaństwa miało oczywiście swoje następstwa w zakresie ówczesnych „stosunków międzynarodowych”, powołane również kwestiami doktrynalnymi. Jak wyjaśnia Gumilow, nestorianie byli wrogo ustosunkowani do prawosławia ponieważ to tę religię uznali za swojego głównego prześladowcę począwszy od V wieku. Nestorianie dopuszczali do swojej Eucharystii katolików (w czym ci się odwzajemniali), ale prawosławnych już nie. Po części to tym dawnym antagonizmem można tłumaczyć zaciekłość mongolskiego podboju Rusi począwszy od roku 1223 – okrutnej bitwy nad rzeką Kałką, którą częściowo nestoriańscy Mongołowie rozegrali w taki sposób ponieważ ruscy książęta wymordowali ich będących nestorianami posłów. Warto wspomnieć też, że syn Batu Chana, który dokonał inwazji na Europę w roku 1241, zmarły w 1256 r. Sartak, był utajonym nestorianinem. Wrogości te rozmyły się w okresie panowania kolejnych chanów Złotej Ordy, którzy przyjęli islam, a ich coraz bardziej nieliczni nestoriańscy poddani w jakiś sposób zdołali zasymilować się z prawosławną większością utrzymywanej w podległości Rusi. Jako ciekawostkę spoza omawianej książki można wspomnieć istnienie prawosławnego odłamu wołżańskich Tatarów, tzw. Kereszenów, których niektóre zachowane modlitwy mają sugerować naprawdę starożytne, niezależne od prawosławno-ruskiego pochodzenie.

W poszukiwaniu...
Ciąg dalszy...

Obraz stosunków na Wielkim Stepie jest organiczną całością, złożonym kompleksem a wydarzenia zachodzące na odległych od siebie jego peryferiach wywierają na siebie nieoczywiste wpływy. Dynamizm koczowników tylko ułatwiał taki obrót spraw. Ich wojska nieustannie poruszały się między Chinami, Mandżurią, Persją, Kaukazem czy stepami czarnomorsko-kaspijskimi. Wewnątrz kontrolowanych przez nich terytoriów istniały szlaki handlowe po których poruszali się kupcy różnych nacji, w ten sposób zachodziła żywa wymiana przedmiotów kultury materialnej jak i umysłowej. Na stepie zachodziła ciągła wymiana ludności, plemiona się przemieszczały, łączyły, wyodrębniały, zmieniały władzę czy religię. Oprócz nestorian dość wspomnieć tu koegzystencję i rywalizację manicheizmu, buddyzmu, islamu, bon czy pierwotnej „czarnej religii” Mongołów. Dodatkowo na pobliskich obszarach, nieraz podbijanych, takich jak Syberia, Tybet czy Chiny, istniały jeszcze inne religie czy ich odłamy, stanowiące poważną i atrakcyjną dla koczowników siłę. Nie jest tajemnicą, że poszczególne części Mongołów i Turków pozostałych po rozpadzie jednolitego imperium zasymilowały się z ludami podbitych terytoriów, przejmując i rozwijając ich kulturę, różnicując się również etnicznie. Władcy Imperium Mongolskiego okazywali w sprawach religijnych dobitny pragmatyzm i dezynwolturę, przykładowo w drugiej połowie XIII wieku na podbój buddyjsko-konfucjańsko-taoistycznych Chin wysyłając sprzyjającego chrześcijaństwu Kubiłaja a w kierunku południowo-zachodnim, do Persji i Mezopotamii, celem wspomożenia katolickich krzyżowców – probuddyjskiego Hulagu. Miało to uniemożliwić rozwój separatyzmów oraz spowodować konieczne oparcie się tych dowódców na centralnym ośrodku władzy, czyli wielkim chanie Möngke.



Wielki Chan Möngke.
Autora szczególnie interesuje wpływ czy też rola nestoriańskiego chrześcijaństwa w powstaniu mongolskiego imperium Czyngis Chana. Zagłębia się w stosunki pomiędzy poszczególnymi plemionami i stronnictwami, wykazującymi nieraz sprzeczne interesy czy zwyczajowe antagonizmy. Niebagatelne jest tu znaczenie podziałów rodowych czy religijnych. Ostatecznie spór o kształt politycznej organizacji Wielkiego Stepu rozegrał się między krewnymi Dżamuką a Temudżynem – późniejszym Czyngis Chanem. Zwycięstwo tego drugiego Gumilow uważa za triumf ludzi gwałtownych, żywiołów trudnych do utrzymania pod kontrolą, których pierwszorzędną żądzą były podboje i grabieże. Miejsca im ustąpiły grupy bardziej spokojne i zachowawcze, które chciały rozwijania dotychczasowych stosunków, m.in. handlowych, z krajami ościennymi. Koniec końców Gumilow konstatuje, że wymarzone przez Europejczyków „Królestwo Księdza Jana” było rzeczywistością potencjalną, mogłoby się wykrystalizować z dotychczasowego układu sił – ale gwałtowne powstanie nowego imperium przekreśliło tę drogę, zwiększając tylko zamieszanie i wplątując mongolskich, tureckich i innych nestorian w tryby potężniejszej od nich maszyny państwowo-wojennej. Oczywiście wpłynęło to na faktyczną dezorientację Europejczyków.

Co nieco nt. formalnej strony książki. Czyta się ją dość dobrze, płynnie i z przejęciem. Ciekawi, na ile wzmiankowany jej styl pochodzi od autora a na ile może być inwencją tłumacza. Treść jest dokładnie opatrzona pochodzącymi od tłumacza przypisami – tam, gdzie czytelnik mógłby mieć jakieś wątpliwości czy braki w wiedzy. Gumilow bowiem bardzo swobodnie posługuje się różnymi źródłami, cytuje je obficie; są one różnorakiego pochodzenia – mongolskiego, ormiańskiego, ruskiego itd. – a więc stanowią egzotykę dla większości polskich czytelników. Książka Gumilowa jest raczej popularnonaukową syntezą. Autor zadbał przy tym o jej bibliograficzną dokumentację, cały jej tył zajmują przypisy do poszczególnych rozdziałów. Pozycja jest bogato ilustrowana wizerunkami zabytków z epoki, dzieł sztuki, rycin, map itd. Gumilow pokusił się nawet o zarysowanie granic „Królestwa Księdza Jana” według swoich teorii. Trzeba też zaznaczyć, że Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu jest jakby wykładnią naukowej metody Gumilowa. „Gęsto” opisuje on tutaj swoje założenia, propozycje, teorie. Książka została napisana według pewnej konstrukcji opierającej się na stosowaniu określonych perspektyw a autor często się do nich odwołuje. To samo z jego wzajemnym uzupełnianiem wiedzy przez odmienne jej dziedziny – przy jednoczesnej świadomości dzielących ich różnic – jak etnologia, filologia, geografia i oczywiście historia.
Tak więc tytuł Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu (w oryginale brzmiący zresztą dość odmiennie) uznajemy za zdecydowanie godny polecenia każdemu, który interesuje się średniowieczem i jego zawiłościami, ale w szerszym procesualnie i terytorialnie kontekście (bo średniowiecze to nie tylko Europa!), jak i historią Azji, różnych odłamów chrześcijaństwa czy po prostu losami cywilizacji śródziemnomorskiej.

Tomasz Wiśniewski

Gumilow Lew, Śladami cywilizacji Wielkiego Stepu, tł. Stefan Michalski, Polski Instytut Wydawniczy, Warszawa 2004, ss. 371


31