Alkazar toledański 1936
Adam Danek

Z pyłu surowej ziemi pokolenia krzepkich,
Miłujących jej dary, startych pracą dłoni
Wydźwignęły budowle narodu kolebki.
Tego miasta, Toledo, kazano mi bronić.

Niegdyś Goci z Północy i jeźdźcy Proroka
Pragnęli wydrzeć duszę owemu grodowi,
A krucyfiksy ciągle patrzą nań z wysoka.
Ale dziś nadciągają barbarzyńcy nowi.

Duszy związanej z ziemią nie da się zagrabić;
Kościoły, domy – ze zgliszcz wyrosną od nowa.
Ci wrogowie jak tamci nie są: chciwi, słabi,
Nie przyszli ukraść duszę. Chcą ją zamordować.

Ich przemarsz znaczą ciała na ziemi i drzewach.
Na dnie kałuż posoki szczerzy się czerwona
Twarz diabła. W całym kraju jeden dźwięk rozbrzmiewa –
Słychać palby plutonów. To rechot demona.

Szydzi: „Nie wzywajcie Go więcej – kul nie wstrzyma,
Nie wstrzyma konieczności, z którą ja przychodzę!
Nowy świat się podnosi w Bożych stodół dymach!”
Jego hordy są blisko. Stoję im na drodze.

Nie zwykłem wrót otwierać, widząc krwawą tłuszczę.
Ozdobiono mnie Krzyżem; Krzyż wszystko przemoże.
Me rany nic nie znaczą. Strzelajcie. Nie wpuszczę.
Dałem schron Twym dzieciom. Uczyń mnie mocnym, Boże.

Alkazar...
...


20