Morderca
ATW, napisane prawdopodobnie w roku 1993

Właściwie w tym miejscu powinno znaleźć się opowiadanie Barbeya d'Aurevilly'a, ale ponieważ opracowanie odpowiedniego textu jest jeszcze na bardzo wczesnym etapie, zaś "time is thee enemy", to postanowiłem przełożyć jego publikację do następnego wydania "Młodzieży Imperium". W zamian: rarytas, również w manierze XIX-wiecznej grozy, choć może gorszy warsztatowo. Moje opowiadania z dzieciństwa, pisane ołówkiem, piórem i długopisem w zeszytach, gdzieś między 6 a 11 rokiem życia. Najwcześniejszym tekstem jest "Morderca".
Całość to wypadkowa kilku czynników: wrażeń z opowiadań E. A. Poego, czytanych zapewne z wypiekami na twarzy i poczuciem obcowania z czymś niebywale tajemniczym; oglądania po nocach filmów Rogera Cormana z Vincentem Price'm; ogólnej fascynacji XIX wiekiem, klimatem cylindrów, powozów, peleryn, latarni gazowych itd.; wczesnych, infantylnych jeszcze obsesji prawicowo-konserwatywnych (tak jakby teraz nie były infantylne...). Po latach przepisałem do komputera część z tych pociesznych opowiadanek. Krótko mówiąc, w ślad za piosenką Lumpeksu '75 mogę powtórzyć: "lata 90-te to było życie!". Enjoy.

(ATW)

Był rok 1820. Przy ulicy Mariet 4 stał dom pana Armonso. Pan Armonso miał żonę, syna który miał na imię Allan i służącą Harriet. Pan domu razem ze swą żoną i synem byli bogatą rodziną. Dwa dni po 7 urodzinach Allana, które przypadały 2 grudnia 1820 roku, w nocy ktoś chodził po korytarzach domu. Pan Armonso i pani Armonso twierdzili, że to duch, zaś Harriet i Allan uważali, że to wilczur, którego Allan dostał na urodziny. Ale dlaczego pies miałby co nocy chodzić korytarzami? Oto jest pytanie.
Tak zaczyna się cały horror.
5 czerwca 1820 r. o 24:00 pan Armonso został obudzony przez jęki na korytarzu. Wstał i wyszedł na korytarz. Jęki dochodziły z biblioteki. Pan Armonso poszedł tam. Usłyszał, jak Allan wołał: Tato! Po... Zamiast krzyku usłyszał M!M! Chyba ktoś zatkał mu buzię. Armonso wrócił się do pokoju z tymi słowy: Idę po nóż. Gdy wyszedł z pokoju ujrzał pobitego płaczącego syna wracającego z biblioteki. Kiedy zapytał syna co się stało, ten przeszedł obok niego bez słów. Na drugi dzień pan Armonso zapytał Allana: Co się wczoraj stało? Na to chłopiec odpowiedział: Powiem ci tato, ale nie wspominaj już o tym. Jakaś czarna postać rzuciła się na mnie w bibliotece z kijem w ręku i zbiła mnie. - Nie chodź już tam - powiedział ojciec. Na drugi dzień pan Armonso wezwał mnie - detektywa - do swojego domu, żebym rozwikłał tę sprawę. Co noc chodziłem z nożem w ręku po domu. Jednak tajemniczego osobnika nie mogłem znaleźć. Pewnej nocy poszedłem do biblioteki skąd usłyszałem straszny śmiech. Stanąłem obok regału z książkami. Między regałami biły się dwie postacie. Jedna była mała a druga duża. Ze śmiechem dużej postaci zmieszał się krzyk dziecka. Małą postacią był syn pana Armonso a dużą postacią był tajemniczy osobnik. Śmiech bijącego robił się coraz bardziej straszny a krzyk dziecka coraz bardziej głośny. Nie mogłem wytrzymać tego śmiechu i krzyku. Z całej siły uderzyłem okrutnika nożem w plecy. Z krzykiem zwalił się na ziemię nieżywy. Syna pana Armonso wybiegł z biblioteki. Po chwili zrobiłem to samo.

ATW

Morderca...
Ciąg dalszy...

31