Bunt starych, bunt młodych
 ATW

Naszło mnie ostatnio kilka takich refleksji odnośnie bycia młodym, buntowania się przeciw mitycznym "starym" i z drugiej strony reakcji tzw. "starych" na młodzież, "impet młodości" etc. Postanowiłem je pospiesznie spisać...

Ten "bunt młodych" ma miejsce w każdym pokoleniu i w każdym nurcie politycznym, w kaźdej grupie społecznej - bunt "młodych" narodowców, bunt "hipisów" etc. czy kogokolwiek. Przeciwko temu, co "stare", "zaśniedziałe", "nudne". Bunt ten oczywiście można bardzo łatwo sprowadzić do parteru, bodaj Stefan Kisielewski mówił, że zaleta bycia "młodym" buntownikiem zmniejsza się każdego dnia wraz z upływem czasu, kiedy to młodość powoli przechodzi w starość i zgrzybienie. Tak więc bunt młodych, oparty na mrzonkach, braku doświadczenia, braku wiedzy i braku dystansu jest w wielkiej mierze żałosny i śmieszny w swoim marzeniu "zmieniania świata".
Z drugiej strony równie dobrze można powiedzieć, że żałosne jest zacietrzewienie i ograniczone horyzonty starych generacyj z całym ich paplaniem o tym, że "kiedyś było lepiej, dziś już nie te czasy", z całym ich powoływaniem się na "bagaż doświadczeń" i "życiowy realizm" - które to usprawiedliwienia maskują zwykłą gnuśność i bylejakość, ordynarny strach przed tym, co nowe - bo jest "nowe", podobnie jak młodzi odrzucający to, co stare, bo jest "stare". I skąd można wiedzieć, czy pomysły młodych, jakiś "naiwny" (rzekomo?) idealizm etc. nie są lepsze niż "mądrość starych"? Historia podaje przykłady tryumfu jednej i drugiej postawy...



Bunt starych...
Ciąg dalszy...

Trzecią żałosną grupą są starzy za wszelką cenę usiłujący pozostać młodymi czy stać się nimi na powrót, kurczowo trzymający się przeszłości, chwytający się nowych nurtów muzycznych, politycznych i jakichkolwiek innych po to,by "być na czasie", nie dać się "zgrzybieniu" etc. Jest to wyjątkowo nędzne zjawisko - przykład próby stania się kimś, kim się nie jest, robienia czegoś na siłę w przekonaniu, że tak "należy" i "wypada", przykład kajania się przed bożkiem młodości i bezsilnej w gruncie rzeczy walki z czasem. Widok takich 60-letnich hipisów, "buntowników", próbujących trzymać sztamę z nastoletnimi rewolucjonistami wzbudza politowanie - szczególnie, gdy próbują przejąć styl bycia, zachowanie, muzykę, strój tych młodych, co jest próbą pakowania tego, co nowe, w niedopasowaną walizkę.
I wreszcie czwarta żałosna grupa - młodzi, za wszelką cenę próbujący udawać starych, silący się na rzekomo przemyślany "chłodny realizm", z wysiloną pogardą patrzący na "zwariowaną młodzież", kreujący się na zdystansowanych "maleńkich starców". Świadomie rezygnują oni z tego "impetu młodości", kierując się bądź ku zmitologizowanej przeszłości, bądź ku sztucznie wykreowanemu "cynizmowi" i demonstracyjnemu "pozbyciu się złudzeń" - co łatwo przeradza się w kolejną pozę i konformizm.

Wniosek smutny jest taki, że wszystko marność i tak czy inaczej uwięzieni jesteśmy w swojej epoce, wieku i uwarunkowaniach - przynajmniej w dużym stopniu, a każdy bunt i każdą reakcję jednakowo można im przypisać i ośmieszyć.


ATW

31