Śmierć dla śfjata
 ATW

Wszystko zaczęło się na początku lat 90tych minionego wieku w Kalifornii, kiedy to Justin Marler, niespełna 20letni zbuntowany muzyk kapeli rockowej Sleep, porzucił jałową, wielkomiejską egzystencję i światek punkowej subkultury, by przystąpić do kalifornijskiego Monastyru świętego Hermana w północnej Kalifornii, gdzie poniekąd narodził się na nowo - jako Ojciec John, mnich prawosławny. Wraz z mnichem Damascene oraz kilkoma innymi młodymi zakonnikami i zakonnicami prowadzili surowe, ascetyczne życie, będące zarówno buntem - podobnie jak ich punkowa przeszłość - przeciwko współczesnemu światu, jak i po prostu poszukiwaniem Prawdy. W pewnym momencie Marler wyjechał na pustkowia Alaski, gdzie życie było jeszcze trudniejsze - jednak w roku 1999 powrócił z tego dobrowolnego wygnania i obecnie mieszka w raz z rodziną w Texasie, wciąż pisząc książki i artykuły oraz okazjonalnie grając muzykę.

Mnisi John i Damascene nie zapomnieli o swoich korzeniach, o tym co ich wychowało - a więc o młodzieżowej subkulturze. Punk postrzegali jako ruch, który miał w sobie - w swym najgłębszym rdzeniu - coś autentycznego i poniekąd nawet czystego - ale który jednocześnie poszedł głęboko w stronę autodestrukcji i szaleństwa, znaczonego kolejnymi załogami młodych narkomanów i samobójców. Justin Marler postanowił trafić do tych ludzi ich językiem, zarazem nie schodząc na poziom kiczu i nie idąc na kompromis z nowoczesnością, z łatwym i płytkim chrześcijaństwem "na wesoło". To doprowadziło do wydania w roku 1994 pierwszego numeru zina Death To The World.
Hasłem przewodnim, jak sam tytuł wskazuje, jest "Śmierć dla świata" - a swoistym mottem słowa św. Izaaka Syryjskiego o świecie, rozumianym jako ogólne określenie dla ograniczających nas pożądań - związanych z bogactwem, sławą, władzą, erotyką, przyjemnością. Prócz tego stałą inspiracją dla DTTW były pisma ojca Seraphima Rose'a, odnowiciela prawosławia w USA i na świecie (niestety, dość mocno antykatolickiego, pomimo sporej zbieżności poglądów na świat współczesny, wyrażonych choćby w książce "Nihilizm. Źródło rewolucji czasów współczesnych").

Death To The World szokował i chyba nadal szokuje swoją estetyką - połączeniem zadziornej, nieco chaotycznej, "samizdatowej" estetyki punk z ikonografią tradycyjnego prawosławia i radykalnym przesłaniem. Wszystko rozgrywa się w barwach czarno-białych, fotografie brodatych mnichów i ikony świętych ustawicznie sąsiadują z motywami śmierci: czaszkami, grobami, piszczelami, przywodzącymi na myśl danse-macabre, barokowe "vanitasy" i hasło "memento mori". W istocie śmierć stanowi centralny motyw Death To The World w tym sensie, że śmierć dla tego świata (zarówno ta ostateczna, jak i ta rozumiana jako wybranie drogi ascezy, pokuty i modlitwy) stanowi zarazem narodziny dla świata nadprzyrodzonego, dla Nieba i Boga.

Kolejne numery DTTW rozprowadzane były w podziemu: wśród wyznawców prawosławia i do pewnego stopnia w kręgach punkowych. Pismo epatowało tytułami do pewnego stopnia zbliżonymi do kluczowych haseł i "słów-kluczy" punka, ale interpretowanymi "z drugiej strony". Oczywiście pierwszym odczuciem dla wielu może być szok: wypisane rozmytą, "krzykliwą" czcionką tytuły takie jak "The Last True Rebellion", "The Hardest Of The Hardcore", "Perfection in Pain", "Murder/Redemption", "Suicide - The Last Genocide", "The Antihumans and Reeducation experiment" etc.
Ale nie chodzi tu o fascynację złem czy epatowanie nim, ale wręcz przeciwnie - o przewartościowanie punkowych tematów, o przezwyciężenie desperacji, poniekąd może o swoiste światło w głębi mroku. Tutaj skrajności spotykają się - chaotyczny bunt, wyrosły z niechęci do pstrokacizny i blichtru ponowoczesnego społeczeństwa zostaje skierowany we właściwą stronę, zostaje mu nadana forma i kształt chrześcijaństwa. Dobrze się to ujawnia w tekście "Meta Punk Manifesto" opublikowanym w jednym z wydań. Jest to coś na kształt manifestu, zbudowanego na zasadzie kontrastowania tego, "co było", z tym, "co jest". Okazuje się, że nie tyle doszło do zaprzeczenia przeszłości, ile raczej do wyciągnięcia wniosków i połączenia pozornych sprzeczności. Dawna fascynacja tematyką bólu, cierpienia i desperacji nabiera nowego sensu, jako radykalnie chrześcijańskie podjęcie tematu, analogicznie epatowanie kontrowersyjnymi i "brutalnymi" tematami nabiera nowego wymiaru jako początek oczyszczenia, pierwszy krok ku samodoskonaleniu.

W roku 1995 mnich John nagrał album "Lamentation", zawierający kompozycje na głos i gitarę akustyczną, odnoszące się mniej więcej do tej samej tematyki, która poruszana była na łamach DTTW: ofiary, bólu, odkupienia, śmierci.
Po wydaniu 12 numerów mnisi zaprzestali edycji pisma, jednak kilka lat później zostało ono reaktywowane przez Johna Valadeza i grupkę prawosławnych konwertytów z protestantyzmu, skupionych wokół Antiocheńskiego Kościoła Prawosławnego Świętego Barnaby w Costa Mesa w Kalifornii. Pismo ukazuje się do dziś, dostępny jest obecnie jego 20 numer.

O ile wiem podobna (co do formy, estetyki, tematyki oraz środowiska twórców i odbiorców) inicjatywa nie funkcjonuje póki co w świecie katolickim. A szkoda - bo to inspiracja godna zauważenia, zaś przyświecającym jej hasłem jest zawołanie "Freedom from the Tyranny of Fashion" - "Wolność od Tyranii Mody"... Tego samego chcemy na łamach MI - niezależności od rozmaitych salonów i klik, zakorzenienia w tym, co prawdziwe i wieczne - przy jednoczesnym panowaniu nad formami, tak by nadawać im określony impet i kierunek, a prowokacyjne granie konwencjami wykorzystywać do właściwych celów.

Oficjalna strona DTTW: http://www.deathtotheworld.com
Strona, z której można pobrać skany 11 numerów (.pdf): http://www.desertwisdom.org/dttw/links/index.html



ATW

Ostatnia prawdziwa rebelia
Ciąg dalszy...




31