Gnostyk
 A.Dugin

I.
Nadchodzi czas by uwolnić prawdę, ukazać duchową esencję tego, co przeciętni ludzie - pucybuty określają jako „polityczny ekstremizm”. Wprawiliśmy ich w zakłopotanie, zmieniając rejestry naszych politycznych sympatii, koloryt naszych bohaterów, przechodząc od ognia do zimna, od „prawicowości” do „lewicowości” i z powrotem. Wszystko to było tylko przygotowaniem intelektualnej artylerii, swego rodzaju ideologiczną rozgrzewką.
Przerażaliśmy i kusiliśmy zarówno skrajnie prawicowych, jak i skrajne lewicowych, i teraz wszyscy oni zgubili swoje linie wiodące, zeszli z wydeptanych ścieżek. To wspaniale. Jak wielki Eugeniusz Gołowin uwielbiał powtarzać: „Ten, kto wychodzi naprzeciw dnia, nie powinien obawiać się nocy”. Nie ma nic przyjemniejszego niż wrażenie, że ziemia wymyka ci się spod stóp. To pierwsze doświadczenie lotu. Zabije robactwo. Zahartuje anioły.

Kim jesteśmy, w rzeczywistości? Czyje groźne twarze ukazują się dzień po dniu coraz wyraźniej za paradoksalnym radykalnym politycznym nurtem o przerażającej nazwie „narodowy bolszewizm”?
Dzisiaj możliwe jest udzielenie odpowiedzi na to pytanie bez dwuznaczności i pokrętnych definicji. Jednak mając to na celu wpierw koniecznym jest poczynienie krótkiej dygresji o historii duszy.

II.
Ludzkość zawsze miała dwa typy duchowości, dwie ścieżki – „Ścieżkę Prawej Ręki” oraz „Ścieżkę Lewej Ręki”. Pierwszą z nich cechuje pozytywny stosunek do otaczającego świata; świat jest postrzegany jako harmonia, równowaga, dobro, pokój. Wszelkie zło jest ukazywane jako dziwaczny przypadek, odchylenie od normy, coś nieistotnego, przelotnego, bez głębszego transcendentalnego uzasadnienia. Ścieżka Prawej Ręki jest także nazywana „Drogą Mleczną”. Nie boli, chroni przed skrajnymi przeżyciami, cofa przed pogrążaniem w cierpieniu, przed koszmarem życia. Jest to fałszywa ścieżka. Wiedzie ku snom. Podążający nią nie dojdą do nikąd...
Druga ścieżka, „Ścieżka Lewej Ręki”, widzi wszystko z odwrotnej perspektywy. Nie mleczny spokój, lecz czarne cierpienie; nie cisza, lecz dręczący, ognisty dramat rozdartego życia. Jest to „Ścieżka Wina”. Jest destruktywna, okropna, panuje na niej gniew i przemoc. Ten, kto nią podąża, wszelką rzeczywistość postrzega jako piekło, jako ontologiczne wygnanie, jako męczarnię, jako pogrążenie w sercu niepojętej katastrofy powstałej w kosmicznych wyżynach. Jeśli na pierwszej ścieżce wszystko wydaje się dobre, to na drugiej – złe. Ta ścieżka jest potwornie ciężka, ale tylko ona jest prawdziwa. Łatwo się na niej potknąć, a jeszcze łatwiej zginąć. Nie gwarantuje niczego. Nie kusi nikogo. Ale tylko ta ścieżka jest prawdziwą. Kto nią podąży – odnajdzie chwałę i nieśmiertelność. Kto wytrzyma – dokona podoboju, otrzyma nagrodę wyższą niż życie.
Podążający „Ścieżką Lewej Ręki” wie, że pewnego dnia zniewolenie dobiegnie końca. Więzenie materii się zawali i przemieni w niebiańskie miasto. Szereg wtajemniczonych namiętnie przygotowuje upragniony moment, moment Końca, triumf totalnego wyzwolenia.

Te dwie ścieżki nie są dwoma różnymi religijnymi tradycjami. Obie są możliwe we wszystkich religiach, we wszystkich wyznaniach i kościołach. Nie ma między nimi zewnętrznych niezgodności. Odwołują się do najbardziej wewnętrznych cech osoby, jej tajemnej esencji. Tych ścieżek się nie wybiera. To one wybierają osobę jako ofiarę, jako sługę, jako narzędzie.

III.
Ścieżka Lewej Ręki jest zwana „gnozą”, „wiedzą”. Jest pełna goryczy, zradza smutek i zimną tragedię. Niegdyś w starożytności, gdy ludzkość wciąż posiadała znaczącą więź z duchowymi aspektami, gnostycy rozwijali swoje teorie na poziomie filozoficznym, jako doktrynę, kosmologiczne misteria, jako kult. Stopniowo ludzie zwyrodnieli, przestali zwracać uwagę na królestwo myśli, wsiąkli w fizyczność, szukając prywatności, życia domowego. Lecz gnostycy nie zniknęli. Przenieśli dysputę na poziom rzeczy, zrozumiały dla przeciętnych współczesnych. Jedni z nich proklamowali slogany „sprawiedliwości społecznej”, rozwijali teorie walki klas, komunizm. „Tajemnica Sofii” stała się „świadomością klasową”, zaś „zmagania przeciw złośliwemu Demiurgowi, twórcy przeklętego świata” zyskały charakter społecznych bitew. Nici prastarej wiedzy doprowadziły do Marksa, Naczajewa, Lenina, Stalina, Mao, Che Guevary (tpfu! – dop. tłum)... Wino socjalistycznej rewolucji, przyjemność buntu przeciw mocom losu, święta berserkerska pasja totalnego zniszczenia wszystkiego, co czarne, na rzecz odnalezienia nowego, nieziemskiego Światła...

Inni nawiązali do tajemnej energii rasy, szeptu krwi, do powszedniości. Wznieśli prawa czystości i nowej sakralności, proklamując powrót do Złotego Wieku, Wielki Powrót przeciw mieszaninie, degradacji. Nietzsche, Heidegger, Evola, Hitler, Mussolini przekuli gnostyczną wolę w narodowe, rasowe doktryny.


Gnostyk
Ciąg dalszy...

IV.
To prawda, że komunistom nie chodziło o robotników, a Hitlerowi o Niemców. Ale to nie z powodu ich cynizmu. Ogarnęła ich bowiem głębsza, pradawniejsza, absolutniejsza aspiracja – wspólny gnostyczny duch, tajemne i straszne światło Ścieżki Lewej Ręki. Nie robotnicy, nie „aryjczycy”... To tylko wierzchowce innych kolorów.

Kreatywne osobowości przywołane na Ścieżkę Lewej Ręki, na ścieżkę gnozy błądziły między „czerwonymi”, „czarnymi”, „białymi” i „brązowymi”, gnane duchowym poszukiwaniem. Zakłopotani politycznymi doktrynami, zmierzający ku skrajnościom, niezdolni do jasnego wyrażenia metafizycznych zarysów ich opętania, artyści od Szekspira do Artauda, przez Michała Anioła aż do Maxa Ernsta, od trubadurów do Bretończyków poili samych siebie tajemnym winem bólu, wchłaniając chciwie ze społeczeństwa, z pasji, z sekt i okultystycznych braterstw poszczególne fragmenty potwornej doktryny pozbawiającej cię możliwości do uśmiechu. Templariusze, Dante, Lautreamont... Nigdy się nie uśmiechali. To znak szczególnego wybraństwa, ślad potwornego doświadczenia, które było wspólne wszystkim „wędrowcom Ścieżki Lewej Ręki”. Gnostyk ogarnia nasz świat swoim ponurym spojrzeniem. Nie różni się ono od spojrzenia jego poprzedników, ogniw prastarego łańcucha wybranych, wybranych przez Odrazę. Wzór odtrącenia ukazuje się dla niego. Zachód oszołomiony konsumpcyjną psychozą, Wschód odrażający w swojej nędznej uległości. Utopiony świat, planeta spoczywająca na dnie.

„W podwodnych lasach popęd jest bezcelowy, a ruch ustał...” (Eugeniusz Gołowin)
Lecz gnostyk pozostanie stronnikiem czynu. Nigdy, ani dziś, ani jutro. Przeciwnie, istnieją wszelkie powodu do wewnętrznego triumfu. Czyż nie mówiliśmy naiwnym optymistów „Ścieżki Prawej Ręki”, gdzie doprowadzi ich przesadna ontologiczna wiara? Czyż nie przewidzieliśmy degradacji ich zdolności twórczych w tą groteskową parodię, którą przedstawiają współcześni konserwatyści, którzy zrzekli się wszystkiego, co przerażało ich atrakcyjniejszych (lecz nie mniej hipokrytycznych) poprzedników kilka tysięcy lat temu? Nie słuchali nas... Teraz niech obwiniają samych siebie i czytają książki „New Age” lub podręczniki marketingu.

Nie wybaczyliśmy nikomu; nie zapomnieliśmy niczego.
Nie zwiodła nas zmiana scenerii społecznej i politycznych aktorów.
Mamy bardzo dobrą pamięć, mamy bardzo „długie ręce”.
Mamy bezwzględnie surową tradycję.
Labirynty życia, spirale idei, wiry gniewu...

Alexander Dugin

31