Credo In Unum Deum
 wstęp i tłumaczenia esejów: ATW

Składanka "Credo In Unum Deum" ukazała się w roku 2006 nakładem wydawnictwa Trinitas Music, powołanego przez Josefa Marię Klumba i Damiano Mercuri. Recenzję tego materiału przedstawialiśmy już na łamach "Młodzieży Imperium", dziś przyszedł czas na prezentację kilku esejów z książeczki dołączonej do płyty. Większość wykonawców zamieściła w niej bowiem bądź teksty swoich utworów, bądź refleksje poświęcone religii, kulturze i kondycji cywilizacji Zachodu. Są to przemyślenia tyleż ciekawe, co - przynajmniej dla niektórych - kontrowersyjne. Tym bardziej zapraszamy do lektury:

Damiano Mercuri (ROSE ROVINE E AMANTI)
Problemem "oświeconego" człowieka "współczesnego" nie jest to, że nie wierzy w nic - ale to, że wierzy we wszystko!
Dyktatura relatywizmu naucza nas, jakoby wszystko było możliwe. W tej samej chwili wszystkie drogi - i żadna z nich. Jest to szatańskie nieporozumienie, które niszczy wszystko pod maską "racjonalizmu" i "wolności". Ludzie wystawieni są na wichry rozmaitych doktryn, niczym statki podczas burzy. W tym cudownym nowoczesnym świecie zbudowanym na "wolności", marynarze są ślepi i nie ma gwiazd, które pozwoliłyby im żeglować bezpiecznie.

Możemy w przybliżeniu wyszczególnić dwie główne postawy:
Pierwszą reprezentują niewierzący, materialiści, niewolnicy taniej pustki i banalnego nihilizmu, całkowicie pozbawieni duchowej dyscypliny.
Druga postawa wyznaczana jest przez tych, którzy zbudowali swą własną, prywatną religię. Na ogół są oni zagubieni w zbyt wielu starożytnych mitach i legendach, w pobieżnej mieszaninie doktryn orientalnych, starych pogańskich bóstw, dziwacznych praktyk szamańskich, egipskiego okultyzmu, pewnego rodzaju satanizmu i szczypty "hipisowsko-apokryficznego Chrystusa" (JESUS CHRIST IS NOT A SUPERSTAR!).

Ten synkretyzm prowadzi do nikąd. Tworzy tylko zamieszanie i niszczy prawdziwą drogę do duchowej dyscypliny. Wspomniany relatywizm i obrzydliwy indywidualizm utrzymują ludzi z dala od jedynej rzeczywistej Prawdy: Trójcy Świętej.

Podsumowując: myślę, że ważne jest, by poświęcić kilka słów także i nam, katolikom. Często jesteśmy zbyt ślepi, leniwi i tolerancyjni w stosunku do samozagłady naszej liturgii, naszego Kościoła i naszych symboli. Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że to MY jesteśmy Kościołem i tylko gdy będziemy brutalnie walczyć z naszymi słabościami, staniemy się zdolni poprowadzić nasz Kościół do zwycięstwa, pokonać "szarą strefę" Watykanu i doprowadzić naszych braci do Chrystusa.
Nie bójcie się, gdyż posiadamy najpotężniejszą broń: modlitwę!

Gregorio Bardini
W ostatnich latach coraz więcej i więcej muzyków czerpie inspirację z pisarzy i myślicieli takich jak Julius Evola i Rene Guenon - w szczególności na tzw. scenie neofolkowej czy rytualnej.
Poszukiwanie świętego wymiaru, częstokroć połączone z odniesieniami do polityki i tożsamości, może być postrzegane jako pozytywne zjawisko.
Jednak, co jest konsekwencją naturalnych, młodzieńczych zachowań, mamy dobrych muzyków i eksperymentatorów wiedzionych dobrymi intencjami, ale zagubionych w morzu małych, neo-pogańskich zakonów, grup (wzgardzonych zresztą przez samego Evolę!), mamy neo-nazistów, satanistów, crowleyowców, Celtów, dumnych kontynuatorów Guenona (którzy zatrzymali się na etapie jego scholastyki), narodowych bolszewików, neo-szamanów i praktyków buddyzmu, sufizmu i masonerii.
Zjawisko postmodernizmu było już rozważane jako parodia tradycji. To częściowo prawda. Myślę, że na scenie neo-folk są dobrzy muzycy, osoby rozsądne i odpowiednie, szczególnie wśród najmłodszych. Pomijając oceny artystyczne, chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że bardziej autentyczna scena neofolk zapomina o naszej najbliższej tradycji: Chrześcijaństwie.

Dlaczego? Z powodu braku czasu i wiedzy oraz przede wszystkim z powodu lęku, jakoby chrześcijaństwo mogło zdradzić korzenie naszej tożsamości, nie pozostawiając miejsca na symbolizm i hermetyzm. Te obawy są nieusprawiedliwione: dobry chrześcijanin może być wielbicielem mitów celtyckich (jak Tolkien!). Bardziej hermetyczny obszar istnieje w chrześcijaństwie, oczyszczony z obcych i fałszywych elementów. To nieprawda, że chrześcijaństwo jest ubogie w metafizykę. I nie jest to kaleka Tradycja: przeczytajcie i przeanalizujcie pisma Dantego czy Mistrza Eckarta - oni czytali i studiowali Wergiliusza czy Platona!


Credo In Unum Deum...
Ciąg dalszy...

Oleg Kolyada (ODA RELICTA)
Wiara to doświaczenie boskiego oddechu. Nadzieja to doświadczenie boskiego światła. Miłość to doświadczenie boskiego ognia. Nie ma wartościowego życia religijnego bez wiary, nadziei i miłości. Ale tak samo nie ma wiary, nadziei i miłości bez mistycznego doświadczenia, jakim jest łaska. Jakiekolwiek argumenty intelektu, mające obudzić wiarę, są bezsilne. W najlepszym razie mogą one pokonać i odpędzić wszystkie nieporozumienia, uprzedzenia i zastrzeżenia, aby móc osiągnąć stan wewnętrznej ciszy, konieczny dla doświadczenia boskiego oddechu. Ale wiara sama w sobie jest właśnie boskim oddechem i jej źródło spoczywa daleko od logicznej argumentacji, estetycznych wrażeń czy twórczej ludzkiej moralności. Boskie płonące Słowo oświetla świat duchowej ciszy, by uczynić go zdolnym do ruchu. Tym ruchem jest wiara - prawdziwa i wyzbyta hipokryzji. Jej światłem jest nadzieja lub oświecenie zrodzone z boskiego ognia, który jest miłością czy też komunią z Bogiem. Trójca podstawowych doświadczeń boskiego objawienia jest oczyszczeniem, oświeceniem i wspólnotą - to esencja naszego życia. To dlatego Słowo było u początku łaski.

Raymond P. (THE DAYS OF THE TRUMPET CALL)
Bóg pomaga, jeśli poprosisz go o to. Jednak Diabła nie trzeba zapraszać. Możesz uczynić Diabła czymś abstrakcyjnym, zjawiskiem psychologicznym i ostatecznie poczuć się dość mądrym, by nie wierzyć już dłużej w jego realne istnienie. Ale Zło nie dba o to! Ta "wiedza" nie jest żadnym osiągnięciem, ani też znakiem "oświecenia" - jest niczym więcej jak wpływem Zła, trickiem Szatana. Brak wiary w jego istnienia nie wpływa na jego egzystencję. Czyni go jedynie niewidzialnym i szeroko otwiera mu Twoje drzwi. Ale kto zbawi Twą duszę? Ona nie jest bezpieczna tylko dlatego, że nie odmawiasz wiary w zagrożenie.
To właśnie trick Szatana: sprawić byś nie wierzył w jego istnienie. Jeśli nie ma obawy przed wrogiem - wtenczas jak i po co czuć potrzebę bycia chronionym i zbawionym? To szatański chwyt. Lecz nie będziemy dłużej okłamywani - albowiem przebudziliśmy się!

Josef K. (VON THRONSTAHL)
Nie tylko dlatego, że moje pełne imiona to Józef Wilhelm Maria, nie tylko dlatego, że urodziłem się podczas głębokiej zimowej nocy Marii Gromnicznej (poganie znali tę noc jako Imbolc) - zdecydowałem się zadedykować tę piosenkę naszej Matce Maryi. Główną przyczyną był fakt, że ta wiara i uwielbienie dla Matki Maryi w cudowny sposób łączy się w wczesną niewinnością dzieciństwa, które utraciliśmy i z tym całkowitym zaprzeczeniem modernizmu, które stoi za tą niewinnością oraz pięknem najwcześniejszej wiary. Teraz i Dziś nasza Matka Maryja z całą jej bezgrzesznością i pięknem stoi we wzniosłej opozycji przeciw potworowi modernizmu, "wolności", materializmu, chciwości i mdłości - potworowi z wieloma twarzami, głosami, językami i głowami. (Apokalipsa św. Jana 12,1-14,5).
Być może nie wyglądamy jak wyznawcy katolicyzmu, chyba dlatego, że przez długi czas zdawaliśmy się być zagubieni, ściśnięci w ramionach zgniłego świata, upojeni "wolnością", uwiedzeni dziwnymi spirytualizmami, tracąc nasze drogi w labiryntach tak wielu możliwości; zawsze otoczeni syrenim śpiewem pędzącego w pośpiechu modernizmu i bezbożności.

Jako zagubieni synowie i córki - powracamy. Powracamy, zostawiając za sobą ciemność i chłód, porzucając błędy, całe śmietnisko relatywizmu i całą błędną tolerancję chorego społeczeństwa współczesnego. Płynęliśmy, żeglowaliśmy przez siedem mórz grzechu, pokonaliśmy sztormy, przetrwaliśmy powodzie kłamstw - wszystko to nie było pozbawione głębszego sensu. Jeśli więc modernistyczni katolicy chcą udzielać nam lekcji w duchu otwarcia Kościoła Katolickiego na nowoczesne wpływy zewnętrznego świata, możemy im powiedzieć: JESTEŚCIE W BŁĘDZIE! MY przyszliśmy stamtąd, MY przybyliśmy z zewnątrz i dziś stoimy tutaj, mówiąc: ZAMKNIJCIE I ZABARYKADUJCIE BRAMY - naprzeciw wężowej truciźnie, naprzeciw smoczemu łajnu i zdradzie zewnętrznego świata. Niechaj modernizm będzie motorem zewnętrznego świata. Ale Kościół dla własnego dobra powinien kroczyć drogą niewzruszonego konserwatyzmu - dla Wieczności i prawdy, która nie może być dzielona i mieszana z kłamstwami, błędami i relatywizmem. Maryja-Królowa, Maryja-Kościół i Kościół jest Królową i ta Królowa, Nasza Matka jest Jedyną Narzeczoną Naszego Jedynego Pana, Jedynego Zwycięskiego Odkupiciela Chrystusa, który jest Synem Boga. On i nikt więcej!!! Nie Budda, nie Prorok, nie "szamański duch". Nikt i nic! To właśnie JEDEN GŁOS wprost z europejskiego podziemia katolickiego i prawosławnego!.

Josef K., Niedziela Wielkanocna 2006.


zebrał: Prokonsul ATW

31