Fratres Militiae Imperii
 Tomasz Wiśniewski (Reaktor)

Ein Reich, Ein Papst, Ein Kaiser. Imperialny uniwersalizm, prometejski supranacjonalizm- godne ziszczenia mrzonki? Idea Zakonu, jako kuźni przyszłych kontynentalnych elit. Próba budowy systemu alternatywnego do rzeczywistego- swobodne wariacje.

I. W mroku dziejów

Od upadku Rzymu rozpoczęły się Wieki Średnie. To na gruzach schrystianizowanego Imperium wyrósł tygiel królestw i plemion- tygiel, z którego wykrystalizowała się Europa. Uniwersalny, jednoczący duch pozostał jednak żywy i nadal zagrzewał władców do walki o panowanie nad znanym im światem.*[1]
Zrodzenie się w chrześcijańskiej Europie ruchu krucjatowego ujawniło siłę i żywioł jednoczących ją fundamentów: wiary, etosu rycerskiego, ogólnie- cywilizacji łacińskiej. Jak doskonale wiemy, w wyniku późniejszych trudności w walce z muzułmanami, wyrosły zakony rycerskie: joannitów, templariuszy, krzyżaków. Zgromadzeni w nich mnisi-wojownicy byli zbrojną awangardą zjednoczonej, wydawałoby się, chrześcijańskiej Europy. Pochodzili oni bowiem z pierwszych rodzin wszystkich prawie krajów z całego kontynentu, reprezentując sobą cały ówczesny dorobek militarny, kulturalny, duchowy. Elita krzyża i miecza (co nie oznacza, iż byli bez wad- istaniało np. określenie Pijany jak templariusz).

II. Waffen SS, ogólnoeuropejski antybolszewizm
Przejdźmy do czasów prawie nam współczesnych. II Wojna Światowa. Niemal milion młodych, dzielnych Europejczyków zasiliło szeregi Waffen SS, będąc omamionymi przez nazistowską propagandę wizją antybolszewickiej krucjaty.*[2] Skandynawowie, Belgowie, Francuzi, Łotysze i inni- walczyli w imię wspólnych (prawdziwych czy nie) ideałów. Międzynarodowe oddziały Waffen SS były doborowymi, zdyscyplinowanymi i zaciętymi w boju jednostkami; ostatnie opuszczały pole walki. Rzecz jasna, niemiecka narodowo-socjalistyczna wizja powojnenngo porządku rzeczy nie za bardzo uwzględniała rolę innych narodów, niemniej wykorzystywanie ich w charakterze mniej lub bardziej dobrowolnych sojuszników było konieczne- i pożyteczne. Kontynentalni patrioci pokroju L. Degrelle'a wyboru więc nie mieli.*[3] Z ponad sześćdziesiątletniej perspektywy łatwo nam oceniać drogi życiowe tych ludzi, których intencje niewątpliwie były szczere i pozytywne. Ich winą było/jest tylko stanięcie po niewłaściwej stronie.

Zapał i poświęcenie tej międzynarodówki jednak może fascynować i imponować, inspirować, a nawet- przerażać. Ci ludzie byli niewątpliwie dziećmi swoich trudnych czasów; ich cechy:

-bezkompromisowość,
-fanatyzm,
-żelazna dyscyplina,
-bezgraniczne poświęcenie, czy
-głębokie poczucie misji,

charakteryzują jednostki przeznaczone do działania w przełomowych momentach dziejowych, a taką niewątpliwie była II Wojna Światowa. Z takim zapasem woli można dosłownie ruszyć z posad bryłę świata!

III. W poszukiwaniu Formy
Zasiana wieki temu koncepcja zjednoczonej cywilizacji jest niewątpliwie bliska wielu kręgom politycznym- narodowym radykałom, monarchistom, konserwatystom, a nawet faszystom czy chadekom. Najbliższy ideału przykład w Historii był tylko jeden- Państwo rzymskie- jednak z niego wyrosły różne modele, opcje i propozycje powtórki z rozrywki. Weźmy taki rewolucyjny tradycjonalizm (konserwatyzm), łączony z monarchizmem. Tutaj liczy się tylko treść, forma jest dowolna. Tzn.- żongluje się nią do woli, uznając jej zmienność i niestabilność; a fundamenty pozostają nienaruszone. Przekaz jest jasny: gronostaje i peruki odeszły- i nie wrócą! Poszukiwać więc trzeba nowego, aktualnego opakowania dla Tradycji- jedynego stałego punktu odniesienia.

Efektami tych poszukiwań jest dziś np. neoimperialny dandyzm rodem z twórczości niemieckiego zespołu muzycznego Von Thronstahl, wyniosły elitaryzm- radykalna kontestacja i pogarda dla demoliberalnej rzeczywistości.
IV. Zakon- główne założenia, oś ideowa
Moją próbą ujęcia myśli uniwersalnej (a w dzisiejszych warunkach- zazwyczaj również antysystemowej) jest Zakon- Fratres Militiae Imperii. Dobrym wzorem może być tu rumuńska Żelazna Gwardia Kapitana Corneliu Z. Codreanu, wyrosła z Legionu Michała Archanioła. Skrajnie rygorystyczna, zhierarchizowana organizacja- była niemalże prawosławnym zakonem rycerskim. Niosła ze sobą mistyczny patriotyzm krwi i ziemi, przesiąknięty ascetycznym duchem. Było to jednak przedsięwzięcie czysto rumuńskie, narodowe, partykularne- a w obecnej sytuacji zagrożenia ze strony zglobalizowanego Systemu potrzeba nam działania na skalę przynajmniej kontynentalną.

Oczywiście, dzisiaj nie jesteśmy ani w Średniowieczu, ani w Międzywojniu czy chociaż na II Wojnie Światowej. Pod tym względem- potencjalnego poparcia, możliwości mobilizacyjnych- mamy nieporównanie gorzej, ludzkie morale jest o wiele słabsze- wiadoma rzecz. Tym niemniej dalej róbmy swoje.

A jak wyglądał i działałby ów Zakon? To proste; znamy działalność i cele niegdysiejszych zakonów rycerskich. W uznaniu dla ich dziedzictwa warto zaczerpnąć od nich co nieco. A więc- przejrzyste, wymagające reguły. Jasno określałyby one prawa i powinności członków, ustanawiając konieczną tu hierarchię. Na czele stoi oczywiście Wielki Mistrz; zakładając stricte katolicki charakter organizacji, (choć wcale tak być nie musi) mozliwe jest mianowanie go- bądź chociaż zatwierdzanie w odpowiedniej ceremonii- przez samego biskupa miasta Rzymu (ale to jest trudny do osiągnięcia ideał). Obszarami poszczególnych krajów-prowincji kierowaliby Mistrzowie niższego rzędu. Albo Prowincjałowie- w tej chwili termin nie gra większej roli. Szczebel niżej mamy okręgi czy regiony, których szefowie są mianowani przez kierujących krajem (na poziomie lokalnym możliwa jest chyba forma dualizmu- dwóch kontrolujących się namiestników; jeden mianowany, drugi obierany).

Wyodrębijmy więc trzy poziomy: centralny, krajowy i lokalny. Na dwóch pierwszych szczeblach pożądanym kolegialnym organem władzy są kapituły, obierjące m.in. odpowiednich co do szczebla Mistrzów. W ich skład wchodzą osoby sprawujące funkcje administracyjne, a dodatkowo: na poziomie centralnym (Kapituła Generalna) poszczególni Prowincjałowie, a niżej (Kapituły Prowincjonalne) namiestnicy lokalni- komturowie. Łączenie stanowisk administracyjnych z terytorialnymi- zabronione.

V. Zakon- rola i funkcjonowanie
Ogólna hierarchia Zakonu powinna być prosta, ale i dostatecznie rozbudowana- konieczne jest tu wyważenie. Struktury organizacji stanowiłyby rzeczywistość równoległą do istniejących państw, a przy tym funkcjonującą całkowicie niezależnie. Idealnym rozwiązaniem jest (wg mnie) alternatywne państwo organiczne- nie mechaniczne. Działanie proste i naturalne- wynikające z samej myśli przewodniej.


Fratres...
Ciąg dalszy...

Zakon nie może być obciążony biurokracją- nie tylko z powodów praktycznych, jego zadaniem jest przecież stanowienie jasnej opozycji dla Systemu. W tym względzie konieczna może okazać się konspiracja. Chociaż Zakon przypomina organizację stricte duchową, wcale nie musi taki być. Znamy z historii różne zakony świeckie, a później ordery, np. dynastyczne- to wszystko wyrosło ze wspólnego pnia. Wysokie wymagania, różne stopnie wtajemniczenia- to budzi skojarzenia i z faktycznymi zgromadzeniami zakonnymi, jak i masonerią. Ale jest konieczne dla zachowania przyjętych standardów. Wielostopniowa hierarchia, odzwierciedlająca żywy organizm tradycyjnego społeczeństwa- to kolejne, co rzuca się w oczy. I to właśnie po tych stopniach, po tych szczebelkach, kroczy się do ideału.

Pomijając wzorowanie się na instytucjach kościelnych, dobrym modelem są też masowe organizacje polityczno-paramilitarne. Jako organizacja na poziomie kontynentalnym Zakon będzie syntezą rozmaitych ruchów z całej Europy. Każdy kraj ma własne tradycje, specyfikę- ujednalicanie wszystkiego na siłę jest ślepe i prowadzi do nikąd. Zaletą cywilizacji łacińskiej jest jej niejednorodność, możność poznania jej od różnych stron. Zza Pirenejów cała sytuacja na pewno wygląda inaczej niż z nad Wisły czy Renu!

Powyższe założenia są tylko swobodnymi myślami autora. Moim celem było tu przekazanie odpowiedniaego ducha, przywiązania do dziedzictwa minionych wieków- i wykorzystania go jako formy. Kwestie organizacyjne, formalne- pozostają otwarte i do przedyskutowania. W mojej opinii należy zostawić je profesjonalistom.

VI. Przykład Ku Klux Klanu
Pewną inspirację stanowił tu oczywiście amerykański Ku Klux Klan. Ta pokryta złą sławą organizacja za oceanem zdołała wykształcić znaczącą siłę, opartą na tamtejszej tradycji (wykształconej w porównaniu z europejską całkiem niedawno- ale zawsze to jakiś fundament). Skala tamtego przedsięwzięcia była istotnie kontynentalna- KKK działał również w Kanadzie- i na takim, wyjątkowo wysokim szczeblu, udało się wykształcić system równoległy do rzeczywistego. Terytorium USA stanowiło Niewidzialne Imperium (Invisible Empire) z Wielkim Czarownikiem (Grand Wizard) na czele. Każdy stan- nie tylko te południowe, jeśli mówimy już o 2 klanie- stanowił z kolei Niewidzialne Królestwo (Invisible Realm) mające swego Wielkiego Smoka (Grand Dragon).*[4] Na przełomie lat 20tych i 30tych XX wieku- w dobie Wielkiego Kryzysu- KKK stanowił ogromną siłę. Potem zaś stopniowo osłabł i de facto rozpadł się jako jednolita organizacja.

VII. Unia Europejska- zło wcielone, czy..?
Szczególne zagadnienie stanowi dziś Unia Europejska. Pokraczny, bezideowy- a jednak socjalistyczny- twór, wchłaniający wszystko na swojej drodze oraz bezkompromisowo lansujący moralny nihilizm. Uderza w niej fakt działania wlaśnie na skalę kontynentalną, całkowicie jednak negującego dorobek tego kontynentu- Europy. Upadek UE jest przesądzony, to będzie wynik jej pierwotnego grzechu- ale jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Zbyt odległa perspektywa. Możliwe jest wykorzystanie Unii do własnych celów, w wypadku całkowitego przeorientowania jej ducha- zwłaszcza w kontekście żonglowania formą, wszystko można odpowiednio spożytkować. Oczywiście, gdyby UE dostała się w odpowiednie ręce, można by uczynic ją sporo dobrego...

VIII. Summa Sumarum
Spróbowałem przedstawić tu swoje dotychczasowe przemyślenia na temat idei uniwersalnych i imperialnych.*[5] Jest to fascynujące i dające pożytek zagadnienie, a dodatkowo dziś, w dobie pędzących przemian, możemy żyć w czasach kluczowych dla następnych lat, dekad, wieków- nawet o tym nie wiedząc. Dlatego, oprócz istnego dolewania oliwy do ognia- by pomóc w dogorywaniu przegniłego Systemu- warto mieć pozytywny plan działania, ku spełnieniu naszych idei. Zakon jako taki mógłby stanowić właśnie punkt wyjściowy i bazę kadrową dla przyszłych struktur hipotetycznego jedynego Imperium, z również jednymi Papieżem i Cesarzem. Wypadki dziejowe nieraz zaskakują, więc trzeba być przygotowanym. Przedstawiona tutaj koncepcja wydawać się może nierealistyczna czy romantyczna- faktycznie, jest w niej wiele niejasności, ale od czegoś trzeba zacząć. Tacy np. bolszewicy dostali swoją szansę, czemu więc niebiosa miałyby poskąpić jej nam? Mimo braku realnych podstaw bytu okazali się się być w pewnych okolicznościach potrzebni- i dopięli swego. Zaś wartość moralna czy cywilizacyjna ich dzieła to zupełnie inna sprawa.

Pro Imperio!


Reaktor

Przypisy:

[1] Przykładem wynikających z tego kłótni może być średniowieczny spór między cesarzami a papieżami o inwestyturę, czyli mianowania biskupów. Obie strony nie chciały w obliczu tak ważkiego problemu ustąpić, następstwem czego różne tarcia, nawet walki zbrojne, ciągnęły się przez ok. 50 lat, aż do podpisania w roku 1122 konkordatu wormackiego.

[2] Równie dobrym, a nawet lepszym, przykładem jest hiszpańska antykomunistyczna krucjata lat '36-39. Nie przytaczam jej jednak ze względu na jej lokalny bądź co bądź i partykularny charakter. Chociaż znaczenie i rozgłos miała wielkie.

[3] Sporo o tej postaci napisano w Templum Novum nr 4/2007. Wartościowe i popularyzujące osobę L. Degrelle'a, ruch reksistowski i związane z tym rzeczy, artykuły, napisane w przystępnym języku.

[4] Właściwie istniały 3 historyczne Klany: I, zrodzony zaraz po Wojnie Secesyjnej, założony przez gen. Nathana Bedforda Forresta, liczący na przełomie lat 60 i 70 XIX wieku ponad pół miliona ludzi. Działał do 1877 roku, został rozwiązany przez samego przywódcę.

II, powstał w 1915 roku w Atlancie. Inspiratorem był metodystyczny duchowny William Joseph Simmons. Ten Klan uzyskał największe znaczenie, mając w latach 20 prawie pół miliona członków. Jak się wydaje, jego siła spadła na 2 lata przed Wielkim Kryzysem- w 1927, a sam kryzys dodatkowo go pogrążył. Miał jednak on ogólnoamerykański zasięg, stanowiąc ważny element nie tylko na rodzimym Południu. Po różnych perypetiach został zdelegalizowany w roku 1958.

III, który wyrósł z kolei na fali rekacji przeciwko równouprawnieniu murzynów, składał się z różnych zafascynowanych płytkim rasizmem czy popłuczynami po nazizmie awanturników czy ideowców- nie był realną siłą. Jego wadą była wtórność i odejście od pierwotnych ideałów- jak się zdaje.

[5] Przykładowym artykułem na ten temat niech będzie chociażby tekst T. Gabisia Między imperium a polis, a zwłaszcza jego fragment- Imperium Europejskie. To tak na początek.

31