Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Hasła encyklopedyczne i słownikowe » Encyklopedia „Białych Plam” » François-René wicehrabia de Chateaubriand

François-René wicehrabia de Chateaubriand

Jacek Bartyzel

CHATEAUBRIAND François-René wicehrabia (vicomte) de (ur. 4 IX 1768 w Saint-Malo w Bretanii — zm. 4 VII 1848 w Paryżu) — francuski pisarz romantyczny, apologeta religijny, konserwatywny myśliciel polityczny, dyplomata i polityk.

Potomek najstarszej, lecz zbiedniałej szlachty bretońskiej; początki rodu o pierwotnym nazwisku Brien, następnie Briant i Briand, sięgają X w., a jeden z przodków pisarza — baron Geoffroy — towarzyszył Ludwikowi Świętemu w ostatniej krucjacie; Ch. wywodził się z najmłodszej (trzeciej) i jedynej niewygasłej linii rodu panów na Beaufort, a jej ubóstwo było wynikiem bretońskiego zwyczaju dzielenia pomiędzy młodszych braci jedynie trzeciej części dóbr; 19 II 1787 przedstawiony ceremonialnie Ludwikowi XVI w Wersalu. W 1791 odbył sentymentalną podróż po Ameryce, gdzie poznał prezydenta G. Washingtona i innych „Ojców-Założycieli” USA, a doświadczenia zebrane w wycieczkach do dziewiczych terenów indiańskich zużytkował po latach literacko w opowiadaniach: Natchezowie (1801), Atala (1802; wyd. pol.: Poznań 1922)) i René (1802; wyd. pol.: Poznań 1922), które inaugurują romantyzm w literaturze francuskiej.

Po otrzymaniu wieści o uwięzieniu króla wrócił do Europy i 15 VII 1792 zaciągnął się do „armii Książąt”, bił się w niej dzielnie, pod Thionville i Verdun odniósł rany, a po przegranej wyemigrował do Anglii, gdzie przymierał głodem. W Londynie poznał pierwszego z wielkich oponentów Rewolucji — Edmunda Burke`a (1729-1797), ale jego ówczesne przekonania nie były jeszcze stricte kontrrewolucyjne, czego dowodzi jego pierwsze dzieło polityczne: Szkic historyczny, polityczny i moralny o rewolucjach starożytnych i nowożytnych, rozważanych w ich związkach z rewolucją francuską za naszych dni (Essai historique politique et moral sur les révolutions anciennes et modernes considérées dans leurs rapports avec la révolution françaises de nos jours, 1797), w którym relatywizował rewolucję. O ile dla innych Doktorów Kontrrewolucji rok 1789 był wyjątkowym, nieporównywalnym w swojej diaboliczności zdarzeniem w dziejach, „skandalem w bycie” wywracającym metafizyczną strukturę świata, o tyle dla przesiąkniętego naonczas historycyzmem Ch. rewolucje stanowiły zjawisko powtarzalne, więc w zasadzie „normalne”. Jeszcze poważniejszą różnicą była zupełna obojętność religijna młodego Ch., prowadząca do spokojnego roztrząsania problemu, jaka religia mogłaby w przyszłości zastąpić religię chrześcijańską, bo to, że chrześcijaństwo znajduje się w stanie agonii, traktował jako oczywistość; był wówczas jeszcze wolterianinem mniemającym, że „religie rodzą się z naszych trwóg i słabości, rosną fanatyzmem i obumierają wśród obojętności; […] Istnieje może jakiś Bóg, ale to Bóg Epikura; za wielki, za szczęśliwy, aby troszczyć się o nasze sprawy”.

Nawrócenie Ch. wiązało się z przeżyciami natury osobistej: śmiercią matki i siostry, czego pierwszym śladem był esej O pięknie poetyckim i moralnym religii chrześcijańskiej (Des beautés poétiques et morales de la religion chrétienne, 1799), a najdojrzalszym owocem — dwa sławne dzieła apologetyczne: Geniusz chrześcijaństwa (Le génie du christianisme, 1802; Duch wiary chrześcijańskiej, czyli jej piękność i zalety. Warszawa 1816) i Męczennicy czyli triumf religii (Les martyrs ou le triomphe de la religion, 1809). Oryginalną, choć kontrowersyjną metodą apologetyczną Ch. było wykazywanie moralnego i estetycznego piękna religii chrześcijańskiej (jej „poetyczności”), i bez jednoznacznej opcji konfesyjnej za katolicyzmem; uczynił też wiele dla rehabilitacji średniowiecza.

Po 18 brumaire`a 1799 skorzystał z amnestii i powrócił do Francji; wierzył w dobrą wolę Pierwszego Konsula zagojenia ran zadanych krajowi przez Rewolucję i przywrócenia wolności religii, a Konkordat umocnił to przekonanie. Po osobistym poznaniu Bonapartego zgodził się nawet wstąpić na służbę państwową: w 1803 został sekretarzem ambasady w Rzymie, a rok później ministrem w szwajcarskiej republice Valais (w tym czasie został też członkiem warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk). Nie oznaczało to jednak zejścia z pozycji rojalistycznego legitymizmu, gdyż w generale Bonaparte postrzegał „dyktatora komisarycznego”, zastępującego nieobecnego monarchę: „W imię religii zgodziłem się na stanowisko poza Francją ofiarowane mi przez potężnego geniusza, zwycięzcę anarchii, przywódcę, który wyszedł od ludowładztwa, konsula republiki, lecz nie króla na czele uzurpowanej monarchii; […] wycofałem się, kiedy zmieniły się warunki, na które mogłem przystać”; demonstracyjne podanie się do dymisji nastąpiło natychmiast po porwaniu i rozstrzelaniu księcia d`Enghien, którą to zbrodnię Ch. trafnie odczytał jako świadome przekreślenie nadziei rojalistów na Restaurację, a w pamflecie z 1814 (O Buonapartem i o Burbonach. Warszawa [1922]) o Napoleonie pisał nie tylko jako o tyranie, który wygubił 5 milionów Francuzów dla zaspokojenia swojej pychy, lecz również jako o „Włochu” (Korsykaninie) całkowicie obcym tradycji i kulturze francuskiej (Ch. miał też za złe Napoleonowi, że nie wskrzesił Polski, „gdy od przywrócenia tego królestwa zależał ratunek Europy”). Po wycofaniu się z życia publicznego odbył podróż do Grecji i Ziemi Świętej, której pokłosiem był Opis podróży z Paryża do Jerozolimy (1811, wyd. pol.: Warszawa 1980). W 1811 został członkiem Akademii Francuskiej.

Broszura O Buonapartem i Burbonach ukazała się 3 IV 1814, kiedy Napoleon był wciąż jeszcze w Fontainebleau i szykował się do odbicia stolicy. Ch. wskrzesił w niej prowidencjalistyczny język teologii politycznej rojalizmu i dopomagał rodakom w odzyskaniu pamięci historycznej, przypominając narodową dynastię oraz osoby jej żyjących potomków, acz nie samą godność królewską, ponieważ „funkcye związane z tytułem KRÓLA są tak znane Francuzom, że nie potrzebują oni aby je im tłumaczyć. Król nasuwa im natychmiast pojęcie prawej władzy, porządku, pokoju, legalnej i monarchicznej wolności. Wspomnienia starej Francyi, religia, dawne obrzędy, obyczaje rodzinne, przyzwyczajenia naszego dzieciństwa, kołyska, grób, wszystko się wiąże z tem świętem imieniem króla: nie przeraża ono nikogo; przeciwnie, uspokaja. Król, sędzia, ojciec; Francuz zespala te pojęcia. Nie wie, co to cesarz; nie zna natury, form, granic władzy związanej z tym cudzoziemskim tytułem. Ale wie co to monarcha pochodzący od św. Ludwika i od Henryka IV: to naczelnik, którego ojcowską władzę określają instytucye, miarkują obyczaje, łagodzi i udoskonala czas, tak jak szlachetne wino, zrodzone z ziemi ojczystej, dojrzewa w słońcu Francyi. […] Nie będzie ani spokoju, ani szczęścia, ani pomyślności, ani stałości w naszych prawach, mniemaniach, majątkach, póki Dom Burbonów nie zasiądzie znowu na tronach”. Doraźny i perswazyjny charakter broszury nie wyklucza jednak obecności w niej pierwiastków zasadniczych przekonań politycznych Ch., których sednem była pochwała dwóch, w jego oczach dopełniających się, a dla innych — tak absolutystów, jak liberałów — niepojednalnych składników rojalizmu: prawowitości (légitimité) i wolności (liberté). Prawowitość jest tylko przy historycznej dynastii, a bez dynastii nie ma prawowitości: „można, do pewnego stopnia, pojąć we Francyi republikę: w chwili szaleństwa, może lud zapragnąć zmienić formę swego rządu i nie chcieć najwyższej głowy, ale, jeżeli wracamy do monarchii, szczytem hańby i niedorzeczności jest tworzyć ją bez prawego władcy i sądzić że może istnieć bez niego. Niech zmieniają, jeżeli chcą, ustrój tej monarchii, ale nikt nie ma prawa zmieniać samego monarchy”.

Bardziej steoretyzowany wywód, zawierający już gros idei tworzących właściwe Ch. rozumienie konserwatyzmu, znajduje się w Refleksjach politycznych (Refléxions politiques sur quelques écrits du jour et sur les interets de tous les Français, 1814), gdzie wyakcentowane zostały naturalność i dobroczynność hierarchicznego porządku feudalnego: „Ludzie w starej Francji byli podzieleni nie według różnic politycznych, ale przez naturę ich obowiązków — w ten sposób pierwszym stanem państwa był ten, który prosił Boga o zbawienie ojczyzny i niósł pociechę w nieszczęściu. To zadanie było uważane za najbardziej wzniosłe — i było takim w istocie. Po księdzu następował rycerz, gdyż człowiek przelewający krew w obronie ojczyzny, którego zadaniem jest umieranie, jest człowiekiem szlachetniejszym niż ten, który poświęca się pracy mechanicznej. Zauważmy, że w czasach feudalizmu wasale idąc na wojnę zastępowali chłopów. […] Zaś rzeczami pożytecznymi dla społeczności zajmował się gmin. Dziś nie dowierza się temu, jak dobry był ów podział obowiązków, którego trudy błogosławił ksiądz, ani temu, jakiej szlachetności i delikatności uczuć wymagał on od szlachcica. Podział ten utrzymywał w najszerszych warstwach wierność, prawość, respekt dla praw i obyczajów. Bez wątpienia zapewnił on starej monarchii długą egzystencję. Rządzenie opierało się raczej na moralności niż na polityce; a ten fundament był solidniejszy. Widoczne jest, iż z tego porządku rzeczy wywodził się majestat królów, biskupów łączących rycerski honor z cnotami mitry, rycerzy cieszących się prostotą ducha, bohaterskich duchownych, wreszcie prostolinijnych i nieprzekupnych sądów, które reprezentowały wspaniałą i uczciwą wolę narodu”. Kontrapunktem dla tej apologii Starego Porządku — który myśli Ch. nadaje jednak rys konserwatywny i ewolucjonistyczny, a nie tradycjonalistyczny i restauracjonistyczny — jest pewność nieodwracalnego przeminięcia tej postaci świata: „Czy rząd zniszczony był dobry czy zły, jest zniszczony; to przeszło, to minęło. Jest pewne, że ludzie nie są już tam, gdzie byli przed stu laty, a tym bardziej przed trzema wiekami. Trzeba brać ich takimi, jakimi są, i nie widzieć ich dzisiaj takimi, jakimi nie są i być już więcej nie mogą. […] Obyczaje naszych ojców utrwalone w starych formach, w pamięci starych praw politycznych, przyniosą sankcję religijną do nowych instytucji. Monarchia francuska jest jak starożytne drzewo, w którym trzeba uszanować pień, jeśli chcemy wszczepić w jego gałęzie nowe owoce. To drzewo ojczyzny, które dawało nam swoje owoce przez czternaście wieków, może wykarmić jeszcze równie piękne, choćby były z innego gatunku, o ile będziemy dobrze korzystać z jego soków”.

„Wszczepianie nowych owoców” w starą dziczkę oznaczało w konkretyzacji pojednanie i przebaczenie nawet dla tych, którzy głosowali ze strachu przed terrorem czy z konformizmu za królobójstwem, jeśli tylko okażą skruchę; winno ono jednak dotyczyć ludzi, a nie zasad, skruszonych rewolucjonistów, a nie zbrodni Rewolucji; wszyscy Francuzi odprowadzając prochy Ludwika-Męczennika do Saint-Denis powinni „pogrzebać w tym grobie swe zatargi i niechęci” i jednocześnie wyrazić wdzięczność monarchii właśnie za przywrócenie wolności, albowiem: „Restauracja w jednym przynajmniej punkcie ma znaczenie: po dostojeństwie jednego człowieka, kiedy go nie stało, odrodziło się dostojeństwo ludzi. Jeśli wolność zastąpiła despotyzm, jeśli choć trochę rozumiemy, co to niezawisłość, jeśli przestaniemy się czołgać, jeśli prawa natury ludzkiej nie są już zapoznane, winni to jesteśmy Restauracji”. Ch. nigdy nie godził się z twierdzeniem, że wolność cokolwiek zawdzięcza Rewolucji; wolność pochodzi od Boga, jest wytworem religii Chrystusowej; Rewolucja zaś to Równość i Terror, czyli egalitarna tyrania: „Idea wolności nie mieści się w głowie Francuza, on jej nigdy nie zrozumie, on ją zastępuje ideą równości, która mu jest wrodzona” (Congres de Vérone. Guerre d`Espagne, 1838).

Radykalna zmiana stanowiska Ch. nastąpiła po wydarzeniach Stu Dni z wiosny 1815, kiedy rzekomo skruszeni ex-rewolucjoniści raz jeszcze zdradzili króla, ponownie przechodząc na stronę uzurpatora; tym razem Ch., który towarzyszył (jako ad interim ministra spraw wewnętrznych) Ludwikowi XVIII do Gandawy, żądał surowych kar, krwi, więzienia, wygnania, a nawet ekskluzji z życia towarzyskiego; jako świeżo obdarzony tytułem wicehrabiego i mianowany członkiem Izby Parów, był również pośród tych 139 parów, którzy przegłosowali wyrok śmierci dla marszałka Ney`a.

Zawiedziona nadzieja na pojednanie, ale i na skruchę, uświadomienie sobie, że winni nie tylko nie zamierzają żałować popełnionych zbrodni, ale arogancko obnoszą się z rzekomo doznawanymi prześladowaniami — wszystko to sprawiło, że od początku drugiej Restauracji Ch. przeszedł do opozycji w jednym szeregu z proabsolutystycznymi „ultrasami”. Mimo to głosił kompromisową (pomiędzy absolutyzmem a liberalizmem) koncepcję monarchii konstytucyjnej, którą wyłożył w traktacie: O monarchii według Karty (De la Monarchie selon la Charte, 1816). Oktrojowana przez suwerena Karta godzi „stare” z „nowym”, autorytet z wolnością; w niej i dzięki niej „idee nowe dadzą interesom starym tę godność, która rodzi się z rozumu, a idee stare użyczą nowym tego majestatu, który przynosi czas. Karta nie jest więc wcale egzotyczną rośliną, chwilowym wydarzeniem; to rezultat obecnych zwyczajów, to traktat pokojowy, podpisany przez dwa stronnictwa, które podzieliły Francuzów — traktat, w którym każda ze stron ustąpiła w kilku sprawach, do których dążyła, aby dodać chwały ojczyźnie”. Karta łączy zasadę umiejscowienia centrum autorytetu w Koronie z żelaznymi gwarancjami wolności całego ciała politycznego, które są również gwarancjami dla monarchii. Parlament nie jest natomiast instytucją rewolucyjną lub importowaną z Anglii, lecz stanowi renovatio tradycyjnych Stanów Generalnych; nie reprezentuje on „woli ludu”, lecz jedyną nosicielkę wolności arystokrację. Lud istoty „kartyzmu” nie pojmuje, bo nie rozumie na czym polega wolność; to cnota dla ludu za trudna, wymagająca wyrzeczeń, powściągliwości, dumy miarkowanej pokorą, delikatności, cywilizacyjnego wyrafinowania; tylko arystokracja wie czym jest wolność, potrzebuje jej i umie się nią odpowiednio posługiwać; ma przy tym wystarczająco silny instynkt państwowy, by broniąc wolności nie przyczyniać uszczerbku suwerennej władzy: „Gdzie więc będzie centrum zasady monarchicznej? W Koronie? Bez wątpienia tak. Lecz ona nie może obronić się sama, bo będzie nieustannie atakowana przez zasadę republikańską i konstytucja ulegnie zniszczeniu. Dlatego też trzeba poza konstytucją jeszcze ciała szlacheckiego, które będzie niejako obrońcą Korony i pomocną zasadą monarchii” (Réflexions…). Pogląd ten powtórzył Ch. w Żywocie diuka de Berry (1820): „Uznaję tylko monarchię reprezentatywną, wspartą na fundamencie wielkiej własności, bronioną przez energiczną arystokrację”. System monarchii konstytucyjnej w ujęciu Ch. nie jest wytworem nowożytnej koncepcji konstytucjonalizmu liberalnego, lecz raczej adaptacją starożytnej teorii „rządu mieszanego” (regimen commixtum), gdzie obie strony tego samego porządku: król i arystokracja, wzajemnie się uzupełniają i korygują, co sprawia, że „monarchia konstytucyjna może nie być doskonałą, ale ma niepodważalne zalety. Jeśli jest wojna lub niepokój wewnątrz państwa? Zmienia się wtedy w rodzaj dyktatury opartej o pewne prawa. Izba jest buntownicza? Zostanie powstrzymana przez drugą, lub rozwiązana przez króla. A co w wypadku wstąpienia na tron władcy wrogiego wolności? Izby zapobiegną inwazji tyrana” (De la Monarchie…). Istotę królewsko-arystokratycznej „diarchii”, „współistotnej” z Kartą streszczają trzy słowa: Król, Karta, prawi ludzie (le Roi, la Charte, les honnetes gens). Trzecim po Koronie i szlachcie filarem monarchii konstytucyjnej jest religia, która sankcjonuje i władzę królewską i hierarchiczny system społeczny: „bez religii polityka jest niczym”, dlatego tylko ona „jest kamieniem węgielnym legitymizmu” (De la Monarchie…).

Stając po stronie ultrarojalistycznej prawicy i solidarnie z nią zwalczając „grubokreskowe” (wobec ex-jakobinów) rządy ministrów Ludwika XVIII: A. Richelieu`go i E. Decazesa, Ch. nie wyrzekał się jednak idei wolności prasy. Ultrasi musieli również zaakceptować proponowaną przez niego w szkicu Du systeme politique suivi par les ministres (1817) koncepcję zorganizowania jednolitej opozycji parlamentarnej na wzór angielski. Jednak w wymiarze intelektualnym najbardziej płodnym aspektem współpracy Ch. z ultrasami było wspólne powołanie pierwszego w dziejach Europy teoretycznego organu konserwatyzmu „Le Conservateur”.

Pomimo iż Ch. był zawiedziony, że to nie on, lecz J. hr. de Villele został premierem, początek rządów ultraprawicy oznaczał apogeum jego czynnej roli politycznej. Został kolejno ambasadorem w Berlinie (I 1821), następnie w Londynie (IV 1822), a wreszcie (XII 1822) ministrem spraw zagranicznych. W X 1822 reprezentował Francję na Kongresie monarchów Świętego Przymierza w Weronie, gdzie wpłynął na podjęcie decyzji, którą uważał za największą — i to wobec całej Europy — zasługę swojego życia: interwencji w Hiszpanii dla przywrócenia władzy ubezwłasnowolnionemu przez liberalnych puczystów Ferdynandowi VII; jego zdaniem, ocaliła ona nie tylko monarchię burbońską w Hiszpanii, ale odsunęła na ćwierć wieku groźbę rewolucji demokratycznej w Europie; jako że wykonanie tej decyzji przypadło wyłącznie Francji (co również wywalczył Ch.), widome stało się także odbudowanie jej mocarstwowej pozycji i prestiżu. Wyprawa „stu tysięcy synów świętego Ludwika” pod wodzą diuka d’Angoulême nie przypominała w niczym krwawego najazdu napoleońskiego sprzed kilkunastu lat; okazała się ona spokojnym przemarszem wśród entuzjazmu tego samego ludu hiszpańskiego, który poprzednio walczył z Francuzami do ostatniej kropli krwi. Upojony sukcesem Ch. snuł dalsze, jeszcze wspanialsze plany: dociągnięcia granic Francji do Renu, przekształcenia pohiszpańskich republik w Ameryce w monarchie obsadzone Burbonami, a we współdziałaniu z Aleksandrem I — wyzwolenia Grecji spod okupacji tureckiej i doprowadzenia do unii Kościołów: Rzymskiego i Prawosławnego. „Ze szczytu chwały” spadł jednak nagle „ku przepaści”; z urzędu ministra oddalono go (6 VI 1824) w sposób wręcz obelżywy i grubiański, listem wysłanym od premiera przez osobistego sekretarza, bez słowa podzięki i zwyczajowego — nawet w braku takich sukcesów, jakie miał Ch. — nadania tytułu książęcego i orderu; odtąd, był już do końca Restauracji w niełasce. Stopniowo tracił odtąd znaczenie, a ambasadorowanie w papieskim Rzymie (1828-1829) oddaliło go od wpływu na bieg spraw wewnątrz państwa.

Niełaska króla i wrogość do instytucji cenzury przysporzyły Ch. niespodziewanej popularności pośród liberalnej opozycji, tak dalece, że podczas rewolucji lipcowej (27-29 VII 1830) urządzono mu owację na ulicy; jednak Ch. starał się do końca ratować prawowitą monarchię; jeszcze po zdradzie księcia Orleańskiego był zwolennikiem kontynuowania walki i usprawiedliwiał nawet ryzyko wojny domowej: „Wojna domowa! Wyraz ten wprawia czułostkowych filantropów w stan świętobliwego oburzenia; […] Ale żaden nigdy naród nie zginął w wojnie domowej, niejeden zaś wzmacniał się i odrodził, natomiast wiele narodów zginęło w wojnach z wrogami zewnętrznymi; w wojnach domowych ludzie wiedzą dobrze, o co walczą”.

Odmówiwszy złożenia przysięgi Orleańczykowi, nie czekając na dymisję, sam złożył godność para Francji, jednak walkę publicystyczną w obronie obalonej dynastii prowadził dalej; w półrocznym odstępie (III-X 1831) opublikował dwie broszury, których bezpośrednim powodem był wniosek deputowanego Baude`a, aby proskrybować całą starszą linię Burbonów, wzmocniony jeszcze propozycją płk. de Briqueville`a, aby nałożyć na nich karę śmierci w razie przekroczenia granicy francuskiej: O Restauracji i o monarchii elekcyjnej (De la Restauration et de la Monarchie élective) oraz O nowej propozycji odnośnie banicji Karola X i Jego rodziny (De la nouvelle proposition relative au banissement de Charles X et de sa famille). W pierwszej napiętnował wielokrotnych zdrajców: „Są ludzie, co złożyli przysięgę republice jednej i niepodzielnej, potem przysięgli Dyrektoriatowi w pięciu osobach, potem Konsulatowi w trzech osobach, potem Cesarstwu w jednej osobie, potem pierwszej Restauracji, potem znowu Cesarstwu, wreszcie przysięgli Restauracji drugiej i coś jeszcze zachowali dla Ludwika-Filipa; ja tak bogaty nie jestem… Idę za orszakiem pogrzebowym starej monarchii, jak pies ubogiego” (Je suis le convoi de la vieille monarchie comme le chien du pauvre); w drugiej złożył zaskakujące wyznanie, że z natury jest właściwie republikaninem, lecz rozum każe mu stać przy monarchii, a honor — przy Burbonach. W nastaniu „bękarciej monarchii” Ch. dostrzegał nie tylko zmianę osoby panującego i dynastii, lecz również dowód wchodzenia w epokę politycznej regresji ku demokratycznemu neobarbarzyństwu: „Następstwa rewolucji lipcowej będą pamiętne. Ta rewolucja wydała wyrok na trony; królowie mogą dziś panować tylko uciekając się do przemocy: sposób niezawodny na chwilę, ale pozbawiony szans przetrwania. […] W przemianach antymonarchicznych widać znak Opatrzności. Umysły powierzchowne w trzydniowej rewolucji dostrzegają tylko zwyczajną bijatykę; ale ludzie poważni rozumieją, że był to krok ogromny: zamiast zasady władzy królewskiej — zasada władzy ludu; zamiast monarchii dziedzicznej — monarchia elekcyjna. Od 21 stycznia [1793] wiadomo, że można rozporządzać głową króla; 29 lipca [1830] dowiódł, że można rozporządzać koroną. O słuszności, jakakolwiek jest, decyduje tłum. Zmiana przestaje być czymś niesłychanym i nadzwyczajnym: jeśli zrodziła ją idea powszechnie przyjęta, nie wyda się niecna umysłowi i sumieniu. Frankowie sprawowali władzę kolektywnie, potem przekazali ją kilku przywódcom, ci z kolei jednemu, a on zagarnął ją dla swojej rodziny. Teraz cofamy się od królestwa dziedzicznego do obieralnego, a od obieralnego przejdziemy do republiki. Taka jest historia społeczeństwa: rządy wychodzą od ludu i wracają do ludu”.

16 VI 1832 Ch. został (na 2 tygodnie) aresztowany; poza nim uwięzieni zostali również: diuk Fitz-James, Hyde de Neuville i adwokat Berryer; wszyscy byli członkami powizorycznego „rządu” legitymistycznego powołanego przez matkę „Henryka V”, diuszessę de Berry; wszyscy też (z wyjątkiem Berryera) byli nominowani bez własnej zgody. Pomimo sceptycznego stosunku do improwizowanej akcji Księżnej, z chwilą jej aresztowania i osadzenia w twierdzy Blaye Ch. natychmiast wystąpił z jej publiczną obroną, publikując (XII 1832) Notę w sprawie uwięzienia Najjaśniejszej diuszessy de Berry (Mémoire sur la captivité de Madame de la Duchesse de Berry). Słynne zdanie z tego memoriału: Pani, Twój syn jest moim Królem (Madame, Votre fils est mon Roi)! stało się dewizą, formułą i programem legitymizmu w epoce Monarchii Lipcowej. „Ostatni poddany ostatniego króla” zademonstrował także swoją wierność odbywając dwukrotnie (V i IX 1833) podróże do kolejnego miejsca tułaczki Karola X — na Zamku Hradczańskim w Pradze. Jeszcze później i również dwukrotnie dane mu było spotkać się z diukiem de Bordeaux (a wówczas już hrabią de Chambord), który po śmierci diuka d’Angoulême („Ludwika XIX”) w 1844, stał się już bezdyskusyjnie „królem z prawa Henrykiem V”; spotkanie w Londynie 29 XI 1843 było dniem zadośćuczynienia dla pisarza za wszystkie przykrości, jakich doznał od swoich władców; Henryk Francuski oświadczył wówczas: „Ile razy myśli moje skierowywałem ku tronowi moich przodków, robiłem to zawsze w nadziei, że daną mi będzie możliwość służenia krajowi memu w duchu zasad i uczuć, które tak chlubnie głosił Pan de Chateaubriand”.

Ostatnie lata życia Ch., które poświęcił cyzelowaniu swojego największego arcydzieła: (pisanych od 1811) Mémoires d`outre-tombe (Paris 1849-1850; wyd. pol.: Pamiętniki pośmiertne. Warszawa 1849-1852; Pamiętniki zza grobu [wybór]. Warszawa 1991), przesycone były katastroficzną wizją apokaliptycznej i pożerającej wszystko bestii Równości: „najzuchwalsze zasady ogłasza się w obliczu monarchów, którzy czują się bezpieczni za potrójnym szeregiem podejrzanych straży”, gdzie i tak „demokracja ich dopada”, więc „przechodzą w swoich pałacach z piętra na piętro, aż na ostatnim wyskoczą przez okno”; ginie jednak nie tylko monarchia, lecz cały stary porządek europejski: „nie istnieje już nic; wszystko zostało zaprzeczone: autorytet doświadczenia i wieku, urodzenia czy geniuszu, talentu czy cnoty; nieliczne jednostki wspinają się na szczyt ruin, ogłaszają się olbrzymami i staczają w dół jako karły. […] Wszystko staje się przejściowe: odrzuca się religię i moralność albo każdy rozumie je na swój sposób”. Demokratyczny walec miażdży wszystko nie tylko dlatego, że zastąpienie prawowitości władzą z woli ulicy nie może być bezkarne; również i przede wszystkim dlatego, że połączenie demokratyzacji politycznej z powszechnym, państwowym i przymusowym „półoświeceniem” musi wzbudzić w masach myśl o uzupełnieniu równości politycznej równością ekonomiczną. Zlaicyzowane państwo burżuazyjne broni własności prywatnej, a nawet proklamuje ją „świętą”, ale nie potrafi wskazać dla niej żadnej sankcji moralnej, i żadnego paliatywu dla nieuchronnych nierówności posiadania: „Królestwo powstałe w Reims temperowało nierówność posiadania prawem moralnym: ludzkością było miłosierdzie. Czy może przetrwać państwo polityczne, gdzie jedni mają miliony, inni zaś umierają z głodu, a zabrakło religii z jej nadzieją przyszłego świata tłumaczącą ofiary?”. Konsekwencją tych wszystkich sprzeczności będzie coraz silniejsze dążenie do „równości zupełnej”, która zakładać musi „zupełną podległość” nie tylko ciał, lecz i niewoli dusz: „istota ludzka obróciłaby się w zwierzę pociągowe, wykonujące przymusową czynność i kroczące bez końca zawsze tą samą ścieżką”. Jedyne wyjście z tej tragedii społeczeństwa termitów jest w Chrystusie-Zbawicielu i w Duchu Świętym-Pocieszycielu: „nie znajduję rozwiązania poza chrześcijaństwem, i to poza chrześcijaństwem katolickim”, choć „nie przypuszczam, żeby odrodzenie powszechne musiało koniecznie nastąpić, sądzę bowiem, że całe ludy skazane są na zagładę; sądzę również, że i wiara usycha w pewnych krajach; ale niech pozostanie choćby jedno ziarno, niech padnie na skrawek ziemi, nawet pośród zniszczenia, ziarno wzejdzie i następne wcielenie katolickiego ducha ożywi ludzkość”.

Dz.: Chateaubriand, Oeuvres completes. T. I-XXVIII. Paris 1826-1831; wyd. 2. T. I-XII. Paris 1859-1861; Grands écrits politiques. Paris 1993.

Opr.: F. Ancelot, Vie de Chateaubriand. Paris 1856; G. Bertrin, La sincérité religieuse de Chateaubriand. Paris 1899; A. Cassagne, La vie politique de Fr. de Chateaubriand (Consulat, Empire, premiere Restauration). Paris 1911; J. Lemaître, Chateaubriand. Paris 1912; V. Giraud, Le christianisme de Chateaubriand. T. I-II. Paris 1925-1928; E. de Beau de Loménie, La carriere politique de Chateaubriand de 1814 a 1830. T. I-II Paris 1929; M. Zdziechowski, Chateaubriand i Napoleon. Wilno 1932; P. Moreau, La conversion de Chateaubriand. Paris 1933; W. Folkierski, Od Chateaubrianda do „Anhellego”. Kraków 1934; M. Zdziechowski, Chateaubriand i Bourbonowie. Wilno 1934; Ph. André-Vincent, Les idées politiques de Chateaubriand. Paris 1936; J. Evans, Chateaubriand. London 1939; M. Levaillant, Splendeurs, miseres et chimeres de Monsieur de Chateaubriand. Paris 1948; M. Sekrecka, Koncepcja pisarza u Chateaubrianda. Lublin 1951; P. Moreau, Chateaubriand: l`homme et l`oeuvre. Paris 1956; M. Sekrecka, Chateaubriand jako teoretyk i krytyk literacki. Lublin 1958; A. Vial, Chateaubriand et le temps perdu. Paris 1963; F. Sieburg, Chateaubriand: Romantik und Politik. Berlin 1966; G. Dupuis, J. Georgel, J. Moreau, Politique de Chateaubriand. Paris 1967; M. Grevlund, Politique de Chateaubriand. Paris 1967; L.-M. Chauffier, Chateaubriand. Paris 1969; C. Belcroix, Le reve républicain de Chateaubriand. La Chapelle-la-Reine 1971; P. Barberis, Chateaubriand: une réaction au monde moderne. Paris 1976; S.-E. Kogoe, Chateaubriand et la philosophie des lumieres. Aix-en-Provence 1976; A. Ławniczak, Chateaubriand — umiarkowany ultras, „Nowy Świat” 5-6 XII 1992; A. Wielomski, Chateaubriand — między autorytetem a wolnością, „Prawica Narodowa” 1995 nr 2 (7); C. Michalski, Nawrócenie przez retorykę, „Fronda” 1998 nr 11/12.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.