Paleokonserwatyzm

Jacek Bartyzel

PALEOKONSERWATYZM (ang. paleoconservatism) — potoczne określenie tradycjonalistycznego, religijnego i kulturowego odłamu współczesnego konserwatyzmu amerykańskiego.

I. PRZEDSTAWICIELE

Patronem i sui generis „ojcem założycielem” p. jest węgierski (piszący zarówno po francusku, jak po angielsku) monarchista i tradycjonalista — filozof i historyk idei Thomas Molnar (ur. 1921), który po upadku komunizmu powrócił do swojej ojczyzny i na katedrę w Uniwersytecie Budapeszteńskim; emigrantem z Węgier jest także inny czołowy paleokonserwatysta — historyk idei John Adalbert Lukacs (ur. 1924); ten środkowoeuropejski rodowód, związany mocno z „mitem habsburskim”, tłumaczy nietypowy charakter tego środowiska konserwatystów amerykańskich, w zupełności wolnego od jakichkolwiek nalotów liberalizmu i kontraktualizmu; ujmując kwestię pokoleniowo, „paleokonserwatyści” (potocznie: paleos) są także przedłużeniem — zawsze mniejszościowej w Ameryce — „wysokiej” tradycji konserwatyzmu „pesymistycznego” z przełomu XIX/XX w. (H. i B. Adamsowie, R.A. Cram, P.E. More, G. Santayana, I. Babbitt) oraz „organicznego” z lat 50. i 60. (R.A. Kirk, P. Viereck, W. Kendall, F.G. Wilson, L. Brent Bozell), zakorzenionego w chrześcijańskim platonizmie albo arystotelizmie, a nieco szerzej — Starej Prawicy, która nigdy nie zaakceptowała oświeceniowego racjonalizmu oraz nie przyjęła do wiadomości demoliberalnych i socjalistycznych rewolucji XVIII — XX w.; geograficznie natomiast paleos stanowią północny i środkowozachodni odpowiednik ziemiańskiej Tradycji Południa (Southern Tradition), z której współczesnymi reprezentantami, zwanymi „neokonfederatami” (M.E. Bradford, C. Wilson, M. Hill), pozostają w ścisłej symbiozie ideowej.

Ośrodkiem p. w ścisłym sensie jest — założony 1976 przez prawicowego multimilionera Johna A. HowardaRockford Institute w Rockford (stan Illinois); jako statutowe cele Instytutu wyszczególnione zostały: 1o obrona rodziny; 2o promocja wolności; 3o decentralizacja polityki i życia ekonomicznego; 4o pielęgnowanie kultury i artystycznego dziedzictwa naszej cywilizacji; 5o strzeżenie Prawdy objawionej w Piśmie św. i Tradycji. Instytut przyznaje nagrodę imienia T.S. Eliota w dziedzinie literatury, której laureatami byli m.in.: Walker Percy, Jorge Luis Borges, Mario Vargas Llosa i Muriel Spark oraz imienia R.M. Weavera z eseistyki, którą uhonorowano m.in.: Jamesa Burnhama, Russella A. Kirka i Roberta A. Nisbeta. Do Instytutu afiliowane są też: Howard Center for Family, Religion & Society, na którego czele stoi poprzedni (1986-1996) prezes Instytutu — Allan C. Carlson (ur. 1949) i John Randolph Club, którego patron — autor słynnego aforyzmu: „Jestem arystokratą: kocham wolność, nienawidzę równości”, John Randolph of Roanoke (1773-1833) — był niedoścignionym (i ekscentrycznym) wzorem dżentelmena z Południa.

Organem Instytutu Rockforda jest miesięcznik „The Chronicles. A Magazine of American Culture”, który powstał na bazie „Chronicles of Culture”, założonych przez emigranta z Polski — pisarza Leopolda Tyrmanda (1920-1985); jego redaktorem naczelnym od śmierci Tyrmanda (oraz prezesem Instytutu od 1996) jest filolog klasyczny i pisarz — Thomas J. Fleming (ur. 1927); prócz niego „Chronicles” redagują obecnie: Chilton Williamson Jr., Aaron D. Wolf, Scott P. Richert, James Kalb, Srdja Trifkovič (dział zagraniczny) oraz redaktor działu religijnego, emerytowany profesor filozofii i teologii w Reformowanym Seminarium Teologicznym w Charlotte (Płn. Karolina), Harold O.J. Brown; do czołowych autorów pisma należą ponadto: emerytowany profesor historii z Uniwersytetu Michigan — Stephen J.Tonsor (ur. 1923), anglista z Elizabethtown College w Pensylwanii — Paul E. Gottfried, historyk z Northwerstern University School of Law — Stephen B. Presser (ur. 1946), rabin Jacob Neusner (ur. 1932) z Bard College w Hudson NY, politolog z Uniwersytetu Katolickiego Ameryki — Claes G. Ryn, filozof z Uniwersytetu Emory — Donald W. Livingston oraz publicyści: chrześcijański libertarianin Joseph Sobran (ur. 1946), Samuel Francis (ur. 1947), Philip Jenkins, Charles Reese, Christian Kopff, Paul Craig Roberts, Peter Brimelow, James P. Lubinskas i aktualny redaktor (założonego 1957 przez Kirka) kwartalnika „Modern Age” — George A. Panichas; politycznym faworytem paleos jest od lat niezmiennie — wyjąwszy dystans do jego aktualnie protekcjonistycznych poglądów gospodarczych — b. przywódca najbardziej prawicowego skrzydła Partii Republikańskiej i trzykrotny kandydat do urzędu prezydenta (obecnie także redaktor magazynu „The American Conservative”) — Patrick J. Buchanan (ur. 1938); popieranym przez paleos kandydatem w wyborach prezydenckich 2004 (pod hasłem: „Bóg, Rodzina, Republika”) jest przywódca niewielkiej Partii Konstytucyjnej — prawnik z Marylandu, Michael A. Peroutka; w zdecydowanej większości paleos są katolikami (m.in.: Molnar, Lukacs, Fleming, Gottfried, Ryn, Sobran i Buchanan), i to tradycjonalistycznymi, tj. kwestionującymi soborowe aggiornamento i posoborową zmianę liturgii; również jednak ewangelicy (Brown, Wolf, baptysta Peroutka) i judaiści (Neusner) reprezentują ortodoksyjne i nieliberalne nurty swoich religii.

Chociaż wielu paleos (m.in.: Molnar, Lukacs, Gottfried i Lubinskas) to z pochodzenia środkowoeuropejscy Żydzi, zdecydowanie przeciwstawiają się anty-antysemickiej histerii, w tym także antypolonizmowi dominujących w USA i Kanadzie środowisk żydowskich, na czele z Ligą Antydefamacyjną; żonaty z polską Żydówką Gottfried przypominał, że „spośród wszystkich krajów okupowanych przez armie hitlerowskie, Polacy byli, obok Rosjan, najgorzej traktowani i najbardziej zaciekle przeciwstawiali się agresorowi”, a z „polskiego heroizmu skorzystał między innymi [przewodniczący Ligi Antydefamacyjnej i inicjator nagonki na Pasję Mela Gibsona — J.B.] adwokat Abe Foxman” (Polonofobia, „Arcana” 13/1997, 124; pierwodruk w: „Chronicles” 1/1997).

II. SENS IDEOWY

1. Istota paleokonserwatyzmu. W opinii postronnych, a zwłaszcza przeciwników, przedrostek „paleo-” ma zabarwienie ujemne, a co najmniej ironiczne, desygnujące archaiczność i „zacofanie” paleos, tymczasem określenie p. ukuł około 1980 — w sensie afirmatywnym — Gottfried; p. definiowany przez Kalba (Liberalism, the Transcendent, and Restoration, „Modern Age” 3/2000) także jako „tradycjonalistyczny konserwatyzm” (traditionalist conservatism), przeniknięty jest duchem transcendencji i pragnieniem restauracji wiecznego ładu; wg Williamsona p. „jest wyrazem zakorzenienia: w sensie miejsca i historii, w sensie ciągłego czerpania od przodków, rodu i kultury — tożsamości, która jest zarazem zbiorowa i osobista. Tożsamość ta jest nieosiągalna bez psychologicznego i emocjonalnego makijażu przez lewicowców każdego odcienia — wliczając w to 'neokonserwatystów'” (What Is Paleoconservatism? Man, Know Thyself!, „Chronicles” 1/2001); dla lewicy i dla neokonserwatystów liczy się tylko status ekonomiczny, natomiast wszystkie inne tożsamości człowieka (rasowe, etniczne, kulturalne, religijne i narodowe) skłonni są oni traktować wyłącznie w kategoriach „zagrożenia”, toteż ich polityka rodzi ludzi pozbawionych zakorzenienia: żyjących poza ojczyzną, poza narodem, poza historią, a przede wszystkim — bez Boga; wg Carlsona z kolei, na tradycjonalistyczną syntezę p. składają się następujące elementy: 1o prawda zakorzeniona w Piśmie Świętym; 2o wolność ufundowana na prawie moralnym; 3o wierność zasadom cywilizacji zachodniej w prawodawstwie i szkolnictwie; 4o małżeństwo jako podstawa porządku społecznego; 5o wolny handel; 6o ograniczony rząd; 7o realizm w literaturze i tonalność w muzyce. W parze z przywiązaniem do religii, tradycji, kultury klasycznej, naturalnej hierarchii i wolności idzie niechęć paleos do jakobinizmu — także amerykańskiego, którego rodzimą postać łączą z Abrahamem Lincolnem i F.D. Rooseveltem, oraz do „demokratycznego mesjanizmu” w polityce zagranicznej; są oni także zwolennikami regionalizmu, który wymaga, aby czuć się Pensylwańczykiem, Teksańczykiem czy Kalifornijczykiem przynajmniej w takim samym stopniu, jak Amerykaninem, podczas gdy centralizm nie daje narodowi nic oprócz wielkich wojen, wielkiego rządu i wielkich podatków.

2. Konserwatyzm prawdziwy i fałszywy. Paleos odróżniają tradycję republikańską od jej demokratycznego wypaczenia, którego efektem jest — zdaniem Fleminga — to, że „mamy papierową konstytucję, która obiecuje republikańską formę rządów”, podczas gdy w rzeczywistości „wszystkie trzy władze od kilku generacji spiskują, aby pozbawić system republikański treści, pozostawiając jedynie dekoracyjną i ceremonialną skorupę, w postaci wyborów koncentrujących się na sprawach nieistotnych (…). Stany Zjednoczone są republiką tylko w tym sensie, w jakim Wielka Brytania jest monarchią. Niezależnie od formy rządów realny system polityczny panujący w USA ma niewiele wspólnego z republika naszych przodków. (…) Na początku wybieraliśmy Washingtona, Adamsa i Jeffersona, ale odmawialiśmy im posiadania nawet ułamka tej władzy, którą dziś z entuzjazmem oddajemy takim ludziom, jak Jimmy Carter czy George Bush” („Chronicles” 6/1992, cyt. za: Z czasopism, „Stańczyk” 2/1993, 76); stoicki pesymizm paleos co do przyszłości narodu i cywilizacji słabo kontrapunktowany jest nadzieją na przywrócenie w nieokreślonej przyszłości właściwego biegu rzeczy: „Wychowuj dzieci, wypełniaj swoje obowiązki i zostaw imperium, by troszczyło się samo o siebie. Bądź zadowolony: choć brudna piana unosi się na grzbiecie fali, w końcu opadnie i zostanie odrzucona na bok” („Chronicles” 12/1990, cyt. za: Z czasopism, „Stańczyk” 2-3/1991, 92); również wg Francisa, klasyczny republikanizm jest martwy, bo „ani nie chcemy Republiki, w której nie jesteśmy zależni od innych, ani nie potrafilibyśmy jej zachować, gdybyśmy ją mieli” („Chronicles” 6/1992, cyt. za: Z czasopism, „Stańczyk” 2/1993, 79); republika istniała dzięki klasie ludzi wolnych, nie potrzebujących opieki państwa — Lewiatana i nie wiedzących nawet co to emerytury, płatne urlopy i zasiłki, tymczasem dzisiejsi Amerykanie to ludzie bezradni, nie potrafiący wyobrazić sobie życia poza strukturami Lewiatana: biurami, firmami ubezpieczeniowymi, kompleksami urbanistycznymi i wielkimi szpitalami, niezdolni obyć się bez indoktrynacji mass mediów i otrzymywanej od nich porcji idiotycznych rozrywek, jak również bez dokonywania zakupów w hipermarketach, gdzie nic nie jest warte kupienia, ani nawet porozumieć się z sąsiadami bez psychologicznych kursów „komunikacji międzyludzkiej”; dlatego także fałszywi — bo zdemokratyzowani i zliberalizowani — konserwatyści to dziś „kolekcja zombies”; jak twierdzi Fleming, „konserwatywni renegaci i oszuści” — zwłaszcza z Manhattanu — rządzą w dziennikarskich „bazach armii okupacyjnej, która zajęła ten niegdyś wolny kraj” („Chronicles” 4/1995, cyt. za: B. Miner, Zwięzła encyklopedia konserwatyzmu. Osobiste spojrzenie, Poznań 1999, 231); miarą upadku konserwatystów jest w oczach paleos fakt, że za bohaterów narodowych potrafią oni uważać dziś nawet takie „ikony” liberalizmu, jak John F. Kennedy czy Martin L. King.

Chrześcijański platonik Panichas — zaniepokojony obsesją „robienia kariery” w Waszyngtonie, która zgubiła podopiecznych W.F. Buckleya z „flagowego” ongiś pisma konserwatystów, „National Review” — akcentuje różnicę pomiędzy platońską próbą uduchowienia sfery politycznej a modernistyczną skłonnością do sprowadzania kwestii duchowych do politycznych; „smutnym paradoksem” jest to, że „w obecnym klimacie swego politycznego zwycięstwa konserwatywni przywódcy i myśliciele nie potrafią rozpoznać ani zrealizować swej duchowej tożsamości i odpowiedzialności”, tymczasem „żadna autentyczna metafizyka konserwatywna nie nadaje się do użytku w sytuacji, kiedy dyscyplina Boga i dyscyplina duszy zostały scedowane na doksai, dialektyczne struktury i nadbudowy współczesnego życia” (cyt. za: B. Miner, dz. cyt., 247).

Lukacs natomiast zwraca uwagę, że etykietki „liberała” i „konserwatysty” stały się przestarzałe nie tylko dlatego, że w 2. połowie XX w. zmieniło się znaczenie tych słów (liberalizm zaczął oznaczać popieranie interwencjonizmu państwowego, a konserwatyzm — wolnego rynku), ani tylko dlatego, że „większość liberałów stała się zgrzybiałymi starcami, a większość konserwatystów zdziecinniała” (Państwo, nasz wróg?, „Nowa Res Publica” 1997, nr 2, 54), lecz przede wszystkim z tego powodu, że wiek XX stał pod znakiem dominacji — i syntezy — dwóch innych, młodszych, ideologii: nacjonalizmu i socjalizmu; chociaż najradykalniejszym przejawem tej syntezy był hitlerowski nazizm, to przypadek ten nie powinien przesłaniać oczywistości, że wszystkie istniejące dziś systemy polityczne (i partie establishmentowe) są w ten lub inny sposób narodowo-socjalistyczne (z przewagą jednego bądź drugiego pierwiastka), ponieważ „nie ma już na świecie rządu, który nie podejmowałby jakichś działań właściwych narodowemu państwu opiekuńczemu” (tamże, 55); np. w Stanach Zjednoczonych faktyczna różnica pomiędzy Partią Republikańską a Partią Demokratyczną — oraz pomiędzy konserwatystami i liberałami — polega na tym, że pierwsi są bardziej nacjonalistami niż socjalistami, a drudzy na odwrót; powszechny — i progresywistyczny — stał się również i na lewicy, i na prawicy, populizm, odkąd republikańscy „konserwatyści” i demokratyczni „liberałowie” spierają się o to, kto jest zwolennikiem „prawdziwej wszechwładzy ludu”, jednako ignorując zapisany w konstytucji system równowagi i wzajemnej kontroli (checks and balances) organów władzy; ta sytuacja, której ekstremum była tyrania państwa komunistycznego, określana pojęciem „totalitaryzmu” (zdaniem Lukacsa — nieprecyzyjnym i niepoprawnym, albowiem rzeczywiście totalna władza państwa jest niemożliwa), a która trwa nadal, pod postacią ciągłego rozciągania kontroli rządu na różne, nawet najbardziej osobiste, sfery życia, stanowi uwieńczenie długiego procesu tworzenia się nowożytnego, suwerennego i stopniowo demokratyzującego się państwa, w miejsce złożonej i subtelnej sieci powiązań w arystokratycznym feudalizmie średniowiecza; podobnie Livingston podkreśla, że „ludobójstwo i barbarzyństwo XX wieku nie byłoby możliwe bez bezprecedensowej koncentracji władzy w nowoczesnych państwach. Gdyby Hitler i Stalin byli XVIII-wiecznymi monarchami, nie wymordowaliby milionów, ponieważ nie mieliby władzy pozwalającej na zmobilizowanie wszystkich niezbędnych do tego środków. Byliby ograniczeni przez inne, niezależne i wpływowe ośrodki władzy i autorytetu (Kościół, szlachtę, władze lokalne), które równie potężne w sferach swojej kompetencji jak władza monarsza — wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sprzeciwiłyby się barbarzyństwu” („Chronicles” 4/1999, cyt. za: J. Koronacki, Od stanów skonfederowanych do federalnego Lewiatana, „Arcana” 28/1999, 198).

Ciągłe rozszerzanie aktywności państwa, nawet jeśli przynosiło imponujące rezultaty w sferze „wysokiej” kultury, osłabiało nieustannie „cywilizację” w znaczeniu „obywatelskości” (city, rzymskiej civitas, odpowiadającej także greckiej polis); rząd zamiast „wspierać kulturę” (która zawsze jest dziełem nieprzeciętnych jednostek, winna więc dawać sobie radę sama), powinien chronić cywilizację, bez której w końcu ginie także rząd, po czym następuje najpierw anarchia, a potem barbarzyńska tyrania; tymczasem, zarówno liberałowie, jak i konserwatyści, ulegli amnezji, polegającej na tym, że liberałowie propagują, albo przynajmniej bronią, prymitywizmu, pornografii, wielokulturowości i innych przejawów barbarzyństwa, konserwatyści zaś — przejmując od „klasycznych” liberałów hasło wolności — zapominają, że „wolność nie jest korzeniem cywilizacji, lecz jej owocem” (J.A. Lukacs, dz. cyt., 59); wrogiem cywilizacji nie jest tedy ani państwo, ani rząd, lecz błędne rozumienie pojęć takich, jak „postęp” i „wolność”, co prowadzi do załamania się standardów cywilizacyjnych, które w państwie powinny być jednolite; większym od „wielokulturowości” zagrożeniem jest „wielocywilizacyjność” (co przypomina tezę F. Konecznego o ujemnych skutkach „mieszanek cywilizacyjnych”), gdyż „kultura może być plemienna, cywilizacja — nie” (tamże); bez odrodzenia standardów cywilizacyjnych (cnót obywatelskich) na nic zda się nawet prywatyzacja instytucji i usług publicznych, ponieważ — jak zauważył Brimelow, wprowadzając kategorię „metarynku” — prawo do własności prywatnej musi być wpisane w kulturę, w której panuje spójność etniczna i cywilizacyjna.

3. Krytyka postliberalizmu i neokonserwatyzmu. W głośnym eseju o „tyranii liberalizmu” (The Tyranny of Liberalism, „Chronicles” 1/2001) Kalb wskazywał, że źródłem jego zniewalającej siły jest niszczycielska zdolność centralizowania i homogenizacji instytucji życia społecznego oraz umiejętność zasugerowania ogółowi fałszywego mniemania, jakoby do zgodnego współżycia wystarczało przyjęcie kilku formalnych reguł, takich jak równość wobec prawa czy prawo własności; jeśli pominąć nienarodzone dzieci oraz, w coraz większym zakresie, starców i ludzi niedołężnych, liberalizm nie likwiduje wprawdzie nikogo fizycznie, niemniej jest jedną z tych ideologii, które są zbudowane wbrew ludzkiej naturze, na fałszywej antropologii; liberalizm unieważnia wszelką transcendencję, oferując w zamian za to człowiekowi samoubóstwienie, co jest ofertą zwodniczą, albowiem obiecując ludziom dostarczenie tego, czego pragną, zamyka im drogę do tego, co warte posiadania; to czyni liberalizm jałowym i bezsensownym, dlatego ostatecznie skazanym na samodestrukcję.

Przewidywanie Kalba o pewnym, acz niewiadomym w czasie, upadku systemu liberalnego — tak samo jak komunistycznego — uzupełnia Gottfried konstatacją (After Liberalism: Mass Democracy in the Managerial State, Princeton 1998, 2001[2]), że społeczeństwa Zachodu już weszły w epokę postliberalną i postdemokratyczną, a najbardziej zaawansowane są pod tym względem Stany Zjednoczone; istotą tego zjawiska jest „reżim administracji publicznej” wynikły z budowy „państwa opiekuńczego”, będący „modelem liberalno-demokratycznym”, który jednak nie jest ani autentycznie liberalny, ani autentycznie demokratyczny, bo panowanie należy w nim do Nowej Klasy administratorów; naczelna wartość wyznawana przez Nową Klasę, czyli „pluralizm”, stanowi usprawiedliwienie dla wojny z „inaczej myślącymi”, których trzeba albo poddać „treningowi wrażliwości”, albo uciszyć przy pomocy takich środków, jak społeczny ostracyzm, bojkot zawodowy, kary finansowe, a nawet pozbawienie wolności; przez „pluralizm” bowiem Nowa Klasa rozumie wykluczenie i wykorzenienie ze społeczeństwa poglądów nieliberalnych, jako ex definitione niebezpiecznych, bo wspartych na „mocnych” zasadach, a nieograniczone prawo do drwin z metafizyki i religii, co jednocześnie pretenduje do miana „obiektywizmu naukowego”; te różnorakie środki nacisku pozwalają określić panujący obecnie system jako „reżim technokratyczno-terapeutyczny”. Jako że elita rządząca Stanami Zjednoczonymi uważa sam fakt istnienia gdziekolwiek w świecie rządów nieliberalnych za obrazę dla rzekomego uniwersalizmu „wartości demokratycznych i liberalnych”, podejmowane są z coraz większym rozmachem środki wiodące do budowy „światowego imperium demokratycznego”; zdaniem Gottfrieda, do połowy XXI w. reżim technokratyczno-terapeutyczny zapewne unicestwi całą tradycję Zachodu, która idzie w rozsypkę na każdym odcinku: religijnym, etycznym, kulturowym i demograficznym — do czego przyczynia się jeszcze masowa i chaotyczna imigracja.

Ideologicznym segmentem postliberalizmu, a nie prawdziwym konserwatyzmem, jest także zdaniem paleos neokonserwatyzm; jak to postrzega Fleming — neocons zabawiają się statystyką i skomputeryzowaną informacją, natomiast paleos oddają serce literaturze i teologii; neocons chcą tylko ukrócić państwo opiekuńcze — paleos rozmontować je zupełnie; neocons są demoliberałami — paleos wierzą w hierarchię i wieczne normy. Paleos poddają także ostrej krytyce imperializm neocons; zdaniem Ryna (The Ideology of American Empire, „Orbis. A Journal of World Affairs” 3/2003) przekonanie neocons o wyjątkowości Ameryki, jako „nadziei dla całej ludzkości” oraz o uniwersalnej misji, jaką Stany Zjednoczone mają do spełnienia, zdradza ich zakotwiczenie w retoryce oświeceniowego i rewolucyjnego jakobinizmu, co czyni z nich właściwie „neojakobinów”; podobnie Buchanan wyśmiewa histerię neocons w myśleniu o polityce zewnętrznej, dostrzegalną m.in. w książce Richarda Perle`a i Davida Fruma An End to Evil: How to Win the War on Terror [Skończyć ze złem: Jak wygrać wojnę z terrorem] (New York 2003), której autorzy głoszą, że „dla Amerykanów nie istnieje droga środka, tylko zwycięstwo albo holocaust”; o ile porównywanie silnych i bogatych Amerykanów z niszczonymi przez hitlerowców Żydami może jedynie rozśmieszać, o tyle samo marzenie o „ostatecznym” zniszczeniu terroryzmu wypływa z nierealistycznej antropologii i błędnej teologii, albowiem „żaden naród nie może wyeliminować zła. Zło istnieje, odkąd Kain uniósł się na swego brata Abla i zamordował go. Skłonność do zła może być odnaleziona w każdym ludzkim sercu. A jeśli Bóg to akceptuje, to jak chcą z tym skończyć Frum i Perle?” (No End to War, „The American Conservative” 1 III 2004); zresztą, główną przyczyną upadku Zachodu nie jest atak ze strony fundamentalizmu islamskiego (gdyż kolejne rewolucje islamskie albo słabną, albo liberalizują się), tylko jego własna słabość demograficzna i przyjmowanie „cywilizacji śmierci”: kontroli urodzin, aborcji i eutanazji.

4. Program. Jako lekarstwo na chorobę konserwatyzmu amerykańskiego Fleming proponuje „Nowy Fuzjonizm”, czyli powrót do koalicji Starej Prawicy, złożonej z paleos oraz nielibertyńskich anarchokapitalistów, czyli „paleolibertarian”; winna ona być koalicją nie przeciw komuś lub czemuś (jak koalicja antykomunistyczna z czasów „zimnej wojny”), lecz „za czymś”, tzn. za likwidacją federalnego Lewiatana i demokratycznego globalizmu; Francis z kolei, akcentuje potrzebę „nowego nacjonalizmu”, czyli oparcia się na klasie średniej — farmerów, drobnych przedsiębiorców i robotników — najbardziej zagrożonej przez działania „wielkiego rządu”, prowadzącego „walkę z ubóstwem”, której efektem jest wytworzenie się żyjących na koszt tej klasy pasożytniczych elit i „podklasy” beneficjentów opieki socjalnej; prawdziwą „rewolucję konserwatywną” można będzie przeprowadzić dopiero wtedy, kiedy ta najzdrowsza część narodu, walcząca o zachowanie swojej tożsamości na poziomie rodzin, wspólnot sąsiedzkich i lokalnych, parafii, szkoły, zrzeszeń obywatelskich, zawodowych, kobiecych, młodzieżowych etc., zdoła wytworzyć „prawicową kontrkulturę” i odebrać lewicy najpierw władzę kulturową, a dopiero w dalszej kolejności, i dzięki temu, władzę polityczną, pod hasłem Po pierwsze, Ameryka!; stałym postulatem Buchanana jest od lat koncepcja zwołania II Konwencji Konstytucyjnej, która odrzuciłaby „pogańskie rządy” i przywróciła pierwotny kształt Konstytucji, anulując większość wypaczających jej literę i ducha „poprawek” oraz odbierając rządowi federalnemu nienależne mu kompetencje; stosunkowo najszerzej program naprawy rozwija Livingston, wskazując, że reforma „powinna zacząć się od skonstatowania, że nowoczesne państwo nie jest naszym naturalnym przeznaczeniem, lecz wysoce sztucznym wytworem ostatnich 200 lat”, toteż „należy zdecydowanie odrzucić fundament, na którym wspiera się nowoczesne państwo — nieokiełznana koncentracja władzy”, uznać natomiast, że „celem politycznego związku jest ochrona i kultywacja wartościowego sposobu życia we wspólnocie z innymi”; nadto trzeba odbudować suwerenność stanów i wspólnot lokalnych, a wreszcie „porzucony musi zostać język liberalizmu (którym zarażeni jesteśmy wszyscy) wraz ze wszystkimi filozoficznymi przesądami, które wyraża”, jako że „nie ma żadnych niezbywalnych i naturalnych praw człowieka, niezależnych od wspólnej tradycji moralnej” (cyt. za: J. Koronacki, dz. cyt., 202/3).

P.E. Gottfried, Th. Fleming, The Conservative Movement, Boston 1988; S. Francis, Beautiful Losers. Essays on the Failure of American Conservatism, Columbia (Miss.)-London 1993; T. G., Amerykański konserwatyzm R.I.P.?, „Stańczyk” 1993, nr 1(18); P.E. Gottfried, The Conservative Movement. Revised Edition, New York 1993; D.A. Wilcox, J. Shackman, P. Naas (red.), The Right Guide: A Guide to Conservative and Right-of-Center Organisations, Ann Arbor MI 1993; Ch. Woltermann, What Is Paleoconservatism?, „Telos” 1993, nr 97; G.H. Nash, The Conservative Intellectual Movement in America Since 1945, Wilmington 1996[3]; J. Scotchie (red.), The Paleoconservatives: New Voices of the Old Right, Piscataway NJ 1999; E. Ashbee, The Politics of Paleoconservatism, „Society” 2000, nr 3; What Is Paleoconservatisme? A Round Table Discussion, „The Chronicles” 2001, nr 1, vol. 25; S. Francis, The Paleo Persuasion, „The American Conservative” 16 XII 2002; J. Koronacki, Jubileusz „Chronicles”, czyli zwycięstwo Tyrmanda, „Arcana” 2002, nr 46-47(4-5); J. Scotchie, Revolt from the Heartland: The Struggle for an Authentic Conservatism, New Brunswick NJ 2002, 2004[2]; T.P. Terlikowski, Paleokonserwatywna krucjata, „Nowe Państwo” 2004, nr 4.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.