Wincenty Kosiakiewicz

Jacek Bartyzel

KOSIAKIEWICZ Wincenty (ur. 21 I 1863 [wg niektórych źródeł — 1860] w Warszawie — zm. tamże 16 XI 1918) — literat, dziennikarz i publicysta katolicko-konserwatywny.

Syn rewirowego, z powodu trudności materialnych musiał przerwać naukę w gimnazjum i ukończył jedynie techniczną szkołę kolejową; od 1878 pracował w Miechowie jako dozorca tunelu przy budowie linii kolejowej Dęblin — Dąbrowa Górnicza; zachęcony kontaktami z teatrami objazdowymi, debiutował 1885 w łódzkim teatrzyku letnim Sellina „żartem scenicznym w jednej odsłonie” Biboszewski; po opublikowaniu w „Gazecie Polskiej” 3 nowelek zaopiekował się nim znany mecenas artystów Dionizy Henkiel, ułatwiając publikację 1888 aż 3 utworów: powieści Janek, opowiadania Nasz mały i tomu nowel Widmo; po wydaniu 1889 kolejnego zbioru nowel Druty telegraficzne definitywnie porzucił pracę na kolei i zaczął utrzymywać się wyłącznie z pisania; w „Gazecie Polskiej” prowadził kronikę tygodniową, felieton Z chwili bieżącej i dział recenzji teatralnych, a w „Bibliotece Warszawskiej” pisywał krytyki literackie; nadto współpracował z „Kurierem Codziennym”, „Kurierem Warszawskim”, „Tygodnikiem Illustrowanym” i „Ateneum” oraz był stałym dostarczycielem repertuaru do warszawskich teatrów ogródkowych; po romansie z córką generała carskiego miał sąd honorowy.

1890-1893 odbył podróż za granicę, zwiedzając Włochy, Grecję, Turcję, Anglię, Francję i Szwajcarię; na uniwersytecie w Zurychu słuchał wykładów z medycyny i socjologii, a na Sorbonie z matematyki i filozofii; w Paryżu przeżył przełom religijny i czas jakiś nosił się z zamiarem wstąpienia do zakonu; 1895-1897 ponownie przebywał w Paryżu jako korespondent petersburskiego „Kraju”; po powrocie zamieszkał najpierw w Petersburgu, następnie w Warszawie i w Milanówku, pracując nadal w redakcji „Kraju”; wraz z Ludwikiem Straszewiczem założył 1898 „Kurier Polski”; rozpoczął także współpracę z konserwatywnym „Słowem” A. Donimirskiego i (od 1906) ze „Światem” S. Krzywoszewskiego oraz z prasą galicyjską („Czas”, „Gazeta Narodowa” i „Gazeta Lwowska”).

Pod koniec 1905 wstąpił do ugodowego Stronnictwa Polityki Realnej; opublikował cykle artykułów (Szlakiem reform, „Kraj” 1905, nr 7-11; Wokoło parlamentu, „Słowo” 1906, nr 145-163; felietony Z dnia na dzień, „Słowo” 1905-1907) ostro zwalczających socjalizm, a zalecających wykorzystanie legalnych możliwości otwartych październikowym „ukazem konstytucyjnym”; w cyklu artykułów Do roboty! („Dziennik Powszechny” 1908, nr 304 — 317) zachęcał do tworzenia pod patronatem duchowieństwa pracowniczych organizacji chrześcijańsko-społecznych, jako przeciwwagi dla ruchów rewolucyjnych; był pierwszym w Polsce tłumaczem dzieł amerykańskiego pragmatysty Williama Jamesa (Czy warto żyć?, Warszawa 1901; W obronie wiary, Warszawa 1901; Probierz prawdy, Warszawa 1911) oraz belgijskiego neotomisty, kardynała Desiré-Josepha Merciera (Historia psychologii nowożytnej, Warszawa 1900. Biblioteka Neoscholastyczna t. 1; Logika, Warszawa 1900. Biblioteka Neoscholastyczna t. 2; Kryteriologia, czyli traktat o pewności, Warszawa 1901. Biblioteka Neoscholastyczna t. 3); był również członkiem Instytutu Filozoficznego w Lowanium, a myśl neoscholastyczną propagował w odczytach wygłaszanych w Związku Katolickim i w drukowanych rozprawkach (Główne idee systemu neoscholastycznego, „Ateneum Kapłańskie” 1909, t. 1; Idea kierownictwa duchowego w XIX wieku, „Rola” 1911, nr 5-10); skądinąd pierwszy poinformował też polskich czytelników o Ewolucji twórczej H. Bergsona („Ateneum Kapłańskie” 1909, t. 1); 1910 został odznaczony na konkursie im. J. Słowackiego za 5-aktową tragedię Dzwonnik.

Na początku I wojny światowej zajmował, jak wszyscy konserwatyści i narodowi demokraci, stanowisko antyniemieckie i „pasywistyczne”, lecz po wyparciu XI 1915 Rosjan z Warszawy przyłączył się do „młodych” w SPR, którzy pod kierownictwem Ludomira Grendyszyńskiego utworzyli „aktywistyczną” (tj. nastawioną na budowanie zrębów państwowości polskiej we współpracy z państwami centralnymi) Grupę Pracy Narodowej; zaczął też wówczas wychwalać czyn legionowy J. Piłsudskiego (Pokłońmy się!, „Kurier Polski” 1916, nr 309); ogłosił kompendium Historia Polski porozbiorowej na tle ruchu światowego. Fakty — daty — Sądy. 1795-1917 (Warszawa 1917) oraz broszurę Do duchowieństwa polskiego. Głos katolika (Piotrków 1917), w której propagował ideę utworzenia ludowego stronnictwa katolickiego; na bazie Wyższych Kursów Naukowych (późniejszej Wolnej Wszechnicy Polskiej) zorganizował pierwszą w Polsce Szkołę Dziennikarską; na proseminarium redagował ze studentami — co było wówczas ewenementem — fikcyjną gazetę, a na użytek słuchaczy opublikował broszury: Szkoła dziennikarska i Prasa jako organ życia publicznego (obie: Warszawa 1917); od 1918 był też wiceprezesem Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy Polskich; w podlegającym Radzie Regencyjnej Królestwa Polskiego rządzie J.K. Steczkowskiego (IV-X 1918) pełnił funkcję starszego referenta w ministerium ochrony pracy; zmarł jako ofiara epidemii grypy „hiszpanki”.

K. był prawdopodobnie najpłodniejszym dziennikarzem i literatem polskim po J.I. Kraszewskim, co jednak przypłacał częstokroć powierzchownością, kompilacyjnością i nierównością poziomu merytorycznego i stylistycznego; jako dziennikarz stanowił wzorcowy przykład XIX-wiecznego modelu uniwersalnego pracownika gazety, który potrafi obsłużyć każdy dział i każdą fazę jej redagowania; również w kształceniu dziennikarzy propagował „encyklopedyzm” i „aktualizm”, a zwalczał wąską specjalizację; jako jeden z pierwszych uprawiał także w Polsce reportaż we współczesnym tego słowa znaczeniu; jego obfita twórczość stricte literacka, licząca 17 powieści, kilkadziesiąt mniejszych form epickich (częściowo wznowionych przez Z. Mitznera w Nowelach i opowiadaniach, Warszawa 1952), 10 form dramatycznych i 1 tom wierszy, należąca na ogół do nurtu „małego realizmu” obyczajowego, jest jednak artystycznie martwa, wyjąwszy Bawełnę (Petersburg 1895), uważaną za najlepszy przed Ziemią obiecaną W.S. Reymonta obraz przemysłowej Łodzi.

Trwałe miejsce w historii myśli politycznej zajmuje natomiast twórczość K. jako autora pierwszego — pomimo stuletniego już istnienia tego nurtu na ziemiach polskich — teoretycznego wykładu integralnej doktryny konserwatywnej, przedstawionego w serii książek pod ogólnym tytułem Biblioteka Konserwatysty, na którą złożyły się: Idea konserwatywna. Próba doktryny. Wydanie nieostateczne, Warszawa 1913. BK nr 1; Co demokracja dała Polsce?, Warszawa 1913. BK nr 2; Spór o terminy polityczne [zawiera: W. Kosiakiewicz, Przedmowa; Demokracja, demagogia i demofilia; K. Ehrenberg, Co znaczy „demokracja”; A. Chołoniewski, Słowo i treść; W. Kosiakiewicz, Terminy szczątkowe], Warszawa 1914. BK nr 3; Katolicyzm a konserwatyzm, Warszawa 1914. BK nr 4; Jako 5 tom BK wyszła 1915 fundamentalna praca sir Hugha Cecila Konserwatyzm, w tłumaczeniu A. Starzeńskiej.

Punktem wyjścia teoretyzacji dokonanej przez K. było przekonanie, że konserwatyzm to „bezdomna doktryna” — nie tylko dlatego, iż kompromitowana przez absolutystyczne i policyjne reżimy, wypaczające ideał Świętego Przymierza, lecz również z tego powodu, że wstydliwie ukrywana przez jej własnych reprezentantów, posługujących się eufemizmami i składających oportunistyczne deklaracje prodemokratyczne: „Konserwatywne grupy i partie w Polsce nazywają się: jedna kołem krakowskim, druga autonomistami, trzecia realistami, czwarta centrum obywatelskim, inna grupą kasyna, inna krajowcami. Sześć grup konserwatywnych, a ani jednego ostrzeżenia o konserwatyzmie. Trudno o lepszy dowód nieuświadomienia konserwatywnego wśród konserwatystów. Dopiero w roku 1896 wywieszony został w Polsce szyld konserwatyzmu, nie tylko bez fałszywego wstydu, ale z dumą, zupełnie słuszną, gdy Władysław L. Jaworski, dwóch Górskich, Krzyżanowski i Hupka założyli krakowski Klub Konserwatywny. A i wtedy założyciel tej szacownej formacji oświadczył, iż klub ten jest demokratycznym” (Katolicyzm a konserwatyzm).

Zdaniem K. konserwatyzm nie powinien być też pojmowany jedynie jako metoda i zbiór reguł taktycznych, służących powstrzymywaniu niekorzystnych, z zachowawczego punktu widzenia, procesów i zjawisk, lecz raczej jako spójny system zasad ideowych i ustrojowych, opartych na fundamencie religii i etyki chrześcijańskiej; źródło konserwatyzmu „naturalnego” (wrodzonej człowiekowi dyspozycji psychicznej) i „uświadomionego” (doktrynalnego) jest wszelako wspólne: to dążność do zachowywania „tych instytucji, które wypracowały wieki w długich, historycznych trudach, nieraz męczarniach, a których wartość i pożytek wychodzi na jaw przy każdej próbie zburzenia ich albo obniżenia”; dlatego też „pomiędzy doktryną konserwatywną a prawdą naukową nie ma sprzeczności. Obie twierdzą, że są instytucje wyrosłe z samej głębi natury ludzkiej, z natury społecznej ludzkości i że nie dają się one ani znieść, ani zmienić dowolnie, bez zniszczenia samej istoty zbiorowości ludzkiej. Te właśnie — i tylko te instytucje naturalne, działające tak samo mechanicznie i dokładnie jak prawa fizyczne i biologiczne, są dla konserwatysty przedmiotem konserwacji bezwzględnej” (tamże).

Zgodność powyższą (doktryny z nauką) określał K. jako pozytywizm i twierdził, że podobnie jak demokraci wytworzyli idealistyczne pojmowanie dziejów, a socjaliści — materialistyczne, tak też konserwatyści powinni mieć własne — pozytywistyczne; zastrzegał jednak, że nie postuluje nawiązania do antyteologicznego i antymetafizycznego pozytywizmu Auguste`a Comte`a, lub do antytradycjonalistycznego „pozytywizmu warszawskiego”, lecz do „pozytywizmu monarchicznego” i konserwatywnego Paula Bourgeta i Ch. Maurrasa: „pozytywizm konserwatywny jest dla mnie tylko zgodnością z metodami naukowymi, z obserwowaniem naturalnego zachowania się społeczeństw” (Idea konserwatywna).

Pozytywistyczna metoda doświadczalnej obserwacji zjawisk, wykrywającej prawidła „fizyki społecznej”, winna być wszakże dopełniona i uwieńczona „metafizyką” rekonstruującą instytucje życia społecznego, czyniące społeczeństwo organizmem zdolnym do istnienia; takimi „organami” wspólnoty, samorodnie powstającymi w każdej grupie ludzkiej i samorzutnie się konserwującymi są: rodzina, Kościół, własność prywatna, korporacja zawodowa (stan) i gmina autonomiczna, a „uznanie ich zasadniczej doniosłości, uznanie ich naturalności i ich życia odrębnego, własnego, w łonie szerszych całości zbiorowych, przyznanie ich za jednostki prawdziwe, za składniki społeczeństwa, uważanie narodu i państwa jako organiczny związek i jako grę wzajemną tych społecznych elementów pierwotnych — oto naczelny artykuł doktryny konserwatywnej” (tamże).

Postrzeganie społeczeństwo jako organizmu, a nie mechanizmu, wiąże się z odrzuceniem dostrzegającego wyłącznie jednostki nominalizmu na rzecz ontologizmu, uznającego realność i pierwotność grup, w których jednostka rodzi się i jest zakorzeniona, a zatem postrzegającego człowieka jako „zwierzę z natury polityczne” (animal socialis): „W tym właśnie najbardziej, najgłębiej i najnieprzejednaniej konserwatysta różni się z demokratą, że ten ostatni za element pierwszy zbiorowości ludzkiej uważa jednostkę, a tamten grupę. […] Demokrata imaginujący sobie, że społeczeństwo jest zbiorowiskiem jednostek, nie może się wahać w burzeniu instytucji, które nie pasują do jego planu. […] Konserwatysta nie może myśleć o zburzeniu zasadniczych instytucji każdego zbiorowiska, bo wie, że to burzy i samo zbiorowisko” (tamże).

Od demokraty różni też konserwatystę pojmowanie wolności; nie wolność per se, która wydaje mu się abstrakcyjną, lecz „konkretne wolności”: jednostek, grup, instytucji, w których obrębie jednostka może naprawdę wybierać swoje role społeczne, są jego celem i ideałem: „Gdzie nie ma między czym wybierać, wolna wola jest w więzieniu” (tamże).

Z punktu widzenia K. — konserwatysty błędem jest zarówno absolutyzujący wolność liberalizm, jak stawiający na pierwszym miejscu równość demokratyzm, prowadzący nieuchronnie do socjalizmu; chociaż obie te ideologie wywodzą się z rewolucji francuskiej, nieomal natychmiast po proklamowaniu „nowej ewangelii”: Wolności, Równości i Braterstwa, ujawniła się wewnętrzna sprzeczność jej zasad; liberałowie nadali jednostce w Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela ogromną masę wolności, lecz jednocześnie „niszczono całą masę instytucji, jak Kościół i Korporacje zawodowe, przez przystąpienie do których, pozostanie w nich, albo ich opuszczenie, wolny człowiek mógłby z wolności swej korzystać”, a przy tym „wolność” dla jakobinów oznaczała zawsze jedynie wolność myślenia tak, jak oni; wkrótce zaś pojawili się „demokraci logiczni, demokraci konsekwentni — socjaliści — i to pod ich ciosami demokratycznemi [..] Równość pogrzebała Wolność. Pokazało się […], że nie ma sposobu zaprowadzenia Równości, jeżeli się pozostawi ludziom Wolność, dar najniebezpieczniejszy dla ludzkiego szczęścia, jak spostrzegli wreszcie demokraci” (tamże).

Liberalnej Wolności bez odpowiedzialności i demokratyczno-socjalistycznej Równości w niewoli i nędzy konserwatysta przeciwstawia ideał Sprawiedliwości, rozumianej jako oddawanie każdemu tego, co mu należne (cum tribuere), wedle obowiązków jego stanu: „Sprawiedliwość. Oto słowo, które powinno być wypisane złotymi głoskami na białym sztandarze konserwatyzmu” (tamże).

Bardziej zniuansowany był natomiast stosunek K. do rodzącej się w jego epoce doktryny nacjonalizmu, reprezentowanej w Polsce przez dynamicznie rozwijający się ruch narodowo-demokratyczny („wszechpolski”); należy pamiętać, że ówczesna „endecja” nie była wówczas jeszcze postrzegana przez reprezentantów innych obozów politycznych (a zwłaszcza konserwatystów) jako ruch w pełni wyodrębniający się od XIX-wiecznej demokracji i patriotów „starej daty”, skąd się genetycznie wywodziła; dlatego podstawową dystynkcją K. było przeprowadzenie linii demarkacyjnej pomiędzy zachowawczym a demokratycznym rozumieniem narodu; wg niego demokrata, wymagający od opartego na „woli ludu” państwa rozwiązania wszystkich problemów społecznych i ufny w pozytywne skutki powszechnej polityzacji społeczeństwa, skłonny będzie lekceważyć, a nawet zwalczać instytucje tradycyjne, jako przeszkodę na drodze zaprogramowanego postępu, a w konsekwencji traktować będzie naród jako „olbrzymie sprzysiężenie jednostek, które sobie dały lub dążą do dania rządu, jako lidera” (tamże); konserwatysta natomiast widzi w narodzie nie organizację totalnie polityczną i ogół wyborców żyjącego aktualnie pokolenia, lecz jako wspólnotę organiczną, opartą na więzi duchowej pokoleń przeszłych, teraźniejszych i przyszłych, dla których polityka jest tylko jedną z wielu form życia: „Dla konserwatysty naród jest związkiem zorganizowanym przez historię podwójnie grup: przy pomocy autonomii w kierunku poziomym i przy pomocy hierarchii w kierunku pionowym” (tamże); konserwatyście zatem nie jest obca idea narodowa, ale pragnie on „oczyścić” ją z demokratycznego „nalotu”, stąd, oceniając program i działalność Narodowej Demokracji, K. skłonny był chwalić ją za „narodowość”, ganić zaś za „demokratyczność”; przyganę tę łagodził jednak spostrzeżeniem, iż konsekwentnie ewoluuje ona w kierunku prawicowym.

Wymuszona stopniowo wszędzie przez demokratów egalitaryzacja prawa wyborczego przyniosła panowanie liczby („cyfrokracji”), ilości nad jakością, jak również owładnięcie umysłów przez mniemanie, jakoby głosowanie powszechne było jedynym prawowitym tytułem do władzy; w rzeczywistości — zdaniem K. — jest to jednak tylko kolektywne popadnięcie w stan ułudy, hipnotyczne poddanie się umysłów „władzy słów”, a nie faktyczne nastanie „rządów ludu”, albowiem demokracja nie może stać się, i nigdy nie stanie się, realnością: „Demokracja, w ścisłym tego słowa znaczeniu: rządy ludu, jest chimerą. Nigdy lud nie rządzi. Rządzi się zawsze ludem. Rządzi zawsze arystokracja. Czy złożona jest ona z Salisburych, czy z Gladstone`ów, czy z Rabagasów” (Demokracja, demagogia, demofilia, [w:] Spór o terminy polityczne).

Głoszona przez K. pochwała arystokracji odnosiła się do obu znaczeń tego słowa: jako najwyższego w hierarchii stanu społecznego i jako typu ustroju politycznego („władzy najlepszych”); wbrew zadawnionej w polskiej literaturze (nawet konserwatywnej, przeciwstawiającej często „cnotliwą” i patriotyczną drobną szlachtę „zepsutej” i „kosmopolitycznej” magnaterii) opinii K., nie tylko że uważał arystokrację rodową za „jeden z najpożyteczniejszych organów narodu”, ale domagał się jeszcze wzmocnienia jej pozycji poprzez wyraźniejsze wyodrębnienie spośród ogółu ziemiaństwa, na wzór francuski i angielski — tj. dziedziczenia tytułów i dóbr tylko przez najstarszego w rodzie syna oraz przez ustawowe tworzenie ordynacji i majoratów, przekonując jednocześnie, iż arystokracja powinna mieć także „więcej obowiązków od innych klas” (Idea…); w zakresie ustroju politycznego „arystokracją” nazywał zaś (powołując się na Arystotelesa i Émile`a Fagueta) szlachetną odmianę „rządów optymatów”, kierujących się „demofilią”, tj. miłością do ludu: „To pogląd Arystotelesa i Fagueta, że ustrój idealny to taki, w którym lud jest arystokratyczny, a arystokracja demofilska” (tamże).

Zważywszy jednak, że „hierarchia nie kończy się na arystokracji”, i że republiki arystokratyczne degenerują się, wraz z upływem czasu, w egoistyczne oligarchie albo w demokracje, optymalnym ustrojem politycznym jest w oczach konserwatysty monarchia: „Wobec pytania jaki system rządów najlepiej odpowiada naturze zbiorowiska, konserwatysta nie zna wahań. Monarchia dziedziczna i konstytucyjna jest dla niego jednym z dogmatów konserwatyzmu” (tamże).

Monarchizm konserwatywny idzie w parze z niechęcią do centralizmu państwowego, którego promowanie przypisuje K. demokratom, przeceniającym (a nawet „egzaltującym”) pozytywny wpływ administracji na życie społeczne; konieczną przeciwwagę dla centralizacyjnych pokus władzy państwowej K. postrzega w samorządzie, którego system winien być jednak oparty nie na zasadzie egalitarystycznej i indywidualistycznej, lecz na reprezentacji grup społecznych w kuriach; podobnie parlament winien mieć charakter stanowo-zawodowy i pochodzić z wyborów pośrednich, gwarantujących wielokrotną i staranną selekcję umysłów oraz charakterów; przedstawiciele korporacji wybieraliby swoich reprezentantów w gminach, a te — poprzez rady powiatowe, kantonalne, okręgowe i prowincjonalne — desygnowałyby kandydatów do Sejmu Korporacyjnego; innym postulatem ustrojowym K., zapewniającym elicie moralno-intelektualnej rzeczywiste kierownictwo polityczne w narodzie, była koncepcja Rady Państwa, złożonej z najwybitniejszych prawników, których zadaniem byłoby przygotowanie projektów ustaw na żądanie grup społecznych: korporacji, gmin, wyznań, etc.: „Będzie to królestwo kompetencji, na miejscu dzisiejszej ignorancji prawodawców i na miejsce tego zadziwiającego absurdu, jakim jest decydowanie o prawach większością parlamentarnego tłumu” (tamże).

Doktryna konserwatywna w ujęciu K. zwieńczona była „teologią polityczną”, ufundowaną na przeświadczeniu, iż: „raz jeden […] w historii świata zostało rozwiązane zadanie konserwatyzmu w pełni całej […] — przez Kościół” (Katolicyzm…); nawet na tle bardzo katolickiego konserwatyzmu polskiego, w którym niezmiernie trudno byłoby znaleźć postawy choćby tylko obojętne religijnie, stanowisko K. było szczególnie mocno wychylone w kierunku ultramontanizmu, resp. integryzmu; nadto, swoją wizję relacji: konserwatyzm — katolicyzm prezentował on nie w, zazwyczaj przyjmowanej, optyce „ochrony” religii i Kościoła przez konserwatywny ruch polityczny, lecz oceniając sam konserwatyzm z perspektywy katolicyzmu — jako „ucznia” wobec „nauczyciela”; w tym wypadku to nie konserwatyzm jest z autodefinicji „katolicki”, lecz katolicyzm tak doskonale konserwatywny, że jego polityczny imiennik zmuszony jest do stałej konfrontacji z niedoścignionym ideałem, a w efekcie do ciągłego konstatowania, że jego „konserwatywność” to zaledwie „platoński” cień wiecznej i doskonałej Idei, gdyż, o ile konserwatyzm polityczny jest nazbyt często tylko instynktownym odruchem, o tyle: „Katolicyzm jest uświadomieniem. Jest cały kulturą. Pracą myśli oświeconej nad ślepą bryłą ludzkiej natury. […] Cały katolicyzm jest niewątpliwie konserwatyzmem w znaczeniu idealnym i nawet ideowym tego ostatniego terminu, w tym, co jest jego zasadą i celem. Wszystko to bowiem, co katolicyzm rozwinął ze swych boskich zasad, jest do zachowania, do konserwacji po wszystkie czasy i na przestrzeni całej ludzkości” (tamże); w konsekwencji, „doktryna konserwatywna, która nie wyprowadza się ze źródeł, jakie dla ludzkości otwarło doświadczenie historyczne Kościoła, jest tylko konserwatywnym nieuświadomieniem”, i nie ma, „i chyba być nie może lepszej, dokładniejszej, bardziej precyzyjnej miary, kryterium, czynnika do sprawdzenia istotnych przekonań konserwatywnych człowieka i obywatela, nad jego poglądy na katolicyzm. […] Brak uznania i szacunku dla Kościoła, gdziekolwiek by się ten brak objawił i pod jakimkolwiek by wystąpił kształtem, zawsze da tylko świadectwo, że zdobywa tam sobie pewną miarę władzy — anarchia, przeciwieństwo porządku, przeciwieństwo konserwatyzmu” (tamże).

Jako jeden z pierwszych w Polsce zachowawców, K. głosił też potrzebę upowszechniania zasad katolicyzmu społecznego, wyłożonych w encyklice Leona XIII Rerum novarum, dowodząc zarazem, iż „nie demokrację te nieśmiertelne słowa wskazują ludzkości, ale demofilię, nie rząd tłumów, ale miłość niższych przez wyższych, uboższych przez bogatszych, słabych przez możnych” (tamże).

I. Charszewski, Idea konserwatywna; Co demokracja dała Polsce?, „Ateneum Kapłańskie” 1913 nr 5 (50); W.L. Jaworski, Idea konserwatywna, „Słowo” 25 VII 1913, nr 198 i 27 VII 1913, nr 200; S. Tarnowski, Idea konserwatywna, „Przegląd Polski” 1913, z. 190; M. Puchalska, „Encyklopedyzm” i „aktualizm”. Kilka uwag o prozie Wincentego Kosiakiewicza, „Prace Polonistyczne” 1959, seria XV; M. Puchalska, Kosiakiewicz Wincenty, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XIV, Wrocław-Warszawa-Kraków 1968-1969; M. Puchalska, Wincenty Kosiakiewicz 1863-1918, [w:] Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku, seria czwarta: Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu, t. IV, Warszawa 1971; M. Kozik, Przemiany galicyjskiej myśli konserwatywnej pod wpływem polemiki z narodową demokracją, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej” 1981, t. 27; J. Bartyzel, Doktryna konserwatywna Wincentego Kosiakiewicza, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej” 1992, t. 36; A. Wielomski, Wincenty Kosiakiewicz — konserwatysta bez maski, „Pro Fide Rege et Lege” 1998, nr 1(30); J. Bartyzel, Wincenty Kosiakiewicz, czyli konserwatyzm uświadomiony, [w:] Konserwatyzm bez kompromisu. Studium z dziejów zachowawczej myśli politycznej w Polsce w XX wieku, Toruń 2001.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.