Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Miscellanea » Kongres Międzynarodowy w 175. rocznicę karlizmu

Kongres Międzynarodowy w 175. rocznicę karlizmu.
Madryt, 27-28 września 2008 r.

Jacek Bartyzel

3 października 1833 roku, cztery dni po śmierci króla Hiszpanii, Ferdynanda VII, inspektor poczty w miasteczku Talavera de la Reina, Manuel María González, nadał w świat telegram zawierający okrzyk: „¡Viva Carlos V!”. Wkrótce zresztą Don Manuel, który zorganizował oddział Voluntarios Reales (Ochotników Królewskich), został schwytany przez wojska regentki – wdowy, Marii Krystyny, i rozstrzelany. Jednakże wyczyn tego cichego bohatera – można by rzec po norwidowsku: Quidama – karlizmu, otworzył nową epokę w historii Hiszpanii: wybuch pierwszego (z trzech) powstania karlistów, czyli obrońców praw do tronu jego prawowitego spadkobiercy, «Karola V» (Don Carlos María Isidro de Borbón), wbrew uzurpacji córki Ferdynanda VII, a w szerszym znaczeniu i kontekście – obrońców katolickiej i hiszpańskiej tradycji przeciwko rozpoczynającej się właśnie rewolucji liberalnej.

To wydarzenie i ta rocznica dały asumpt do zorganizowania w Madrycie międzynarodowego Kongresu nt. „Una revisión de la Tradición política hispánica. A los 175 años del Carlismo”. Kongres został zorganizowany przez Consejo de Estudios Hispánicos Felipe II (której to Rady mam zaszczyt być członkiem zagranicznym), przy współpracy Círculo Cultural Antonio Molle Lazo (patron tego Koła to karlistowski męczennik, zamordowany w 21 roku życia, 10 sierpnia 1936 roku, przez członków marksistowskiej bojówki, po długotrwałych torturach, kiedy nie chciał się wyrzec Chrystusa Króla, mimo iż stopniowo okaleczano jego ciało, wykłuwając mu oczy oraz obcinając nos i uszy).

Miejscem obrad części naukowej Kongresu był Salón Omega hotelu Tirol przy ul. markiza de Urquijo w uniwersyteckiej dzielnicy Argüellas. Obrady otworzyli: dyrektor naukowy Rady Studiów Hiszpańskich (i profesor Uniwersytetu Papieskiego Comillas), prof. Miguel Ayuso, oraz sekretarz generalny tejże Rady, prof. Juan Cayón.

Pierwszej sesji, zatytułowanej „Historia karlizmu”, przewodniczył Andrés Gambra, sekretarz generalny Uniwersytetu «Rey Juan Carlos» w Madrycie (i syn wielkiego teoretyka karlizmu, Rafaela Gambry). Referat wprowadzający nt. ewolucji historycznej i doktrynalnej karlizmu wygłosił Luis Infante, przewodniczący Círculo Cultural Juan Vázquez de Mella w Asturii. Motywem przewodnim tego wystąpienia było unaocznienie stopniowego i dość długiego rozwoju karlizmu od akcji do doktryny. Przez długi czas, właściwie cały wiek XIX, karlistom wystarczała niezachwiana wiara w podstawowe, czytelne dla każdego, punkty karlistowskiego ideario: obrona praw króla prawowitego, religii katolickiej jako religii panującej oraz tradycyjnego, a wciąż żywego w wielu prowincjach, sposobu życia. Powstaje stąd paradoks, że karlizm, będąc najstarszym i mającym najdawniejszą tradycję ruchem politycznym w Hiszpanii, jest w gruncie rzeczy doktryną młodą, ponieważ wyrafinowane uzasadnienie teoretyczne uzyskał dopiero począwszy od przełomu XIX i XX wieku, w myśli Vázqueza de Melli (lecz wciąż nie usystematyzowanej), a na dobrą sprawę dopiero w 2. połowie XX wieku, za sprawą takich filozofów politycznych, jak Francisco Elías de Tejada czy wspomniany Gambra.

Francisco José Fernández de la Cigoña zreferował następnie relacje pomiędzy karlizmem a Kościołem, uwzględniając także szeroko stosunki z głoszącą koncepcję „narodowego katolicyzmu” Acción Española (z którą współpracował wybitny karlista Victor Pradera, zamordowany później przez Czerwonych) oraz między karlizmem a frankizmem.

Prof. Alfonso Bullón de Mendoza, rektor Uniwersytetu San Pablo-CEU w Madrycie, skupił się z kolei na militarnej historii karlizmu, ze szczególnym uwzględnieniem „protokarlizmu” z początku XIX wieku, tj. wojny z najazdem rewolucyjnego imperatora francuskiego, a potem z rodzimym jakobinizmem. Wystąpienie prof. Bullóna wpisywało się także w kontekst bardzo w tej chwili – z okazji 200. rocznicy madryckiego powstania z 2 maja 1808 – zażartej dyskusji (zob. np. nr 93 z 2008 przeglądu „Ahora”), jak właściwie winno się nazywać zbrojny opór przeciwko najeźdźcom zza Pirenejów i ich rodzimym, „sfrancuziałym” (afrancesados) kolaborantom? Czy „wojną o niepodległość” (Guerra de la Independiencia), tak jak to przyjęto w oficjalnej historiografii, edukacji i propagandzie – co jednak dowartościowuje, niezgodnie z socjo-politycznymi realiami, ideologię „suwerenności narodu”, wyznawaną przez liberalne Kortezy w Kadyksie; czy też raczej ludową „Krucjatą roku 1808” w obronie Boga, Ojczyzny i Króla (Dios, Patria, Rey), co adekwatnie wyraża religijnego, monarchicznego i patriotycznego – a nie nacjonalistyczno-liberalnego – ducha przenikającego ludowych gerylasów, którzy słowa: constitución i nación traktowali jako obce, cudzoziemskie i wrogie?

Druga sesja była poświęcona prezentacji „karlizmów regionalnych”, a jej moderatorem był Luis Hernando de Larramendi, wiceprzewodniczący Fundación Ignacio Larramendi i – dodajmy – pomysłodawca oraz twórca Biblioteki Wirtualnej Tradycjonalizmu. Dzieje i specyfikę karlizmu w poszczególnych las Españas przedstawiali: pisarz José de Armas (karlizm na Wyspach Kanaryjskich); sekretarz  Círculo Cultural Marqués de Villores w Albacete, Victor Ibáñez (karlizm w Reino de Valencia); mgr praw Ignacio Romero (karlizm w Reino de Granada); mgr dziennikarstwa Juan Manuel Rodríguez (karlizm w Reino de Sevilla). Powyższe wystąpienia miały charakter raczej sprawozdawczy, acz na podkreślenie w ostatnim z nich zasługuje uwypuklenie charyzmatycznej osobowości przywódcy karlizmu w epoce Krucjaty, Manuela Fal Conde, pochodzącego przecież z Sewilli. O wiele bardziej pogłębioną analizę karlizmu katalońskiego przeprowadził Javier Barraycoa, profesor socjologii na Uniwersytecie Barcelońskim. W jego ujęciu czynnikami przesądzającymi o sile i trwałości karlizmu w tej prowincji były: z jednej strony, zaangażowanie i wysoki poziom moralny intelektualny katalońskiego kleru (tu przecież zaczęło się – na pół wieku przed encykliką Leona XIII Aeterni patris! – odrodzenie tomizmu), z drugiej strony zaś, permanentna obecność karlistowskiej prasy (przede wszystkim dziennika „El Correo Catalán”, który redagował Miguel Junyent Rovira – też zamordowany przez Czerwonych), która nie pozwoliła karlizmowi zgasnąć po klęsce ostatniej wojny karlistowskiej.

Lecz prawdziwy tour de force, szczególnie poruszający publiczność, dał (znany również z kilku publikacji w Polsce, m.in. w „Naszym Dzienniku”) dziennikarz z Pampeluny, José Antonio Ullate. Jego wystąpienie było zresztą swoistą „prowokacją”, albowiem rozpoczął on od polemiki z obiegowym poglądem, że karlizm jest jeden i ten sam w każdej z las Españas, albowiem karlizm w jego rodzinnej Nawarrze (najpierwszym mateczniku karlizmu) jest swoisty i niepowtarzalny. Mówca miał jednak na obronę swej tezy nie tylko żarliwy patriotyzm nawaryjski (tu od razu zdradzę, że później i ja, już w scenerii prywatnej, pozwoliłem sobie na celową prowokację, mówiąc p. Ullate i bratu profesora Ayuso, Carlosowi, że jednak prawa do tytułu królów Nawarry mają królowie francuscy; chyba tylko wyjątkowej gościnności moich rozmówców zawdzięczam ujście z życiem, ale proszę sobie wyobrazić ten groźny błysk hiszpańskiego hidalga w oczach obu panów! W każdym razie, natarli na mnie tak ostro, dowodząc jeden przez drugiego, że prawowitym spadkobiercą królów Nawarry był Ferdynand V Katolicki, że w duchu zacząłem dostrzegać dobre strony zakazu „oświeconego despoty” Karola III odnośnie do noszenia szpad, luźnych płaszczy i kapeluszy z szerokim rondem.), lecz ważkie argumenty. Specyfika karlizmu w Królestwie Nawarry leży bowiem w specyfice samego jego ustroju wewnętrznego. Tu albowiem były i najrozleglejsze i najtrwalsze – nie odważyli się ich zniszczyć ani absolutystyczni w XVIII, ani liberalni centraliści w XIX wieku – instytucje foralne (samorządowe). Dlatego Nawaryjczyk swoją tożsamość pojmował i swoje życie publiczne realizował instynktownie zawsze przez te instytucje, co dawało jego politycznym (karlistowskim w sensie legitymizmu dynastycznego) przekonaniom zawsze realną treść socjologiczną. Co więcej, ów foralizm sprawiał, że karlizm nawaryjski był najmniej klerykalny (choć oczywiście żarliwie katolicki), w tym znaczeniu, że Nawaryjczyk nie musiał salwować się przed rewolucją liberalną chowaniem się pod skrzydła ostatniej instytucji niezależnej od liberałów, czyli parafii lub stowarzyszeń przykościelnych. Ullate cytował nawet na tę okoliczność popularne powiedzonko krążące po Nawarrze przed wojną: „menos Acción Católica, más acción carlista” („mniej Akcji Katolickiej, więcej akcji karlistowskiej). Ta „nieklerykalność” karlizmu nawaryjskiego wydała także pozytywne skutki współcześnie, w przeciwieństwie do innych regionów, zwłaszcza Katalonii. Kiedy bowiem od „rewolucji soborowej” kler hiszpański, jak niemal wszędzie, przeszedł en bloc na pozycje antytradycjonalistyczne, karlizm wszędzie tam nieomal „wyparował”, bo stracił naturalnych przewodników, natomiast w Nawarrze przetrwał jako realny fenomen społeczny. Jest to zresztą również jedyny region współczesnej Hiszpanii, w którym istnienie autonomicznego rządu prowincjonalnego nie pociąga za sobą tendencji separatystycznych i nie prowokuje waśni narodowościowych.

Tematem trzeciej sesji były „Wizje karlizmu” w „Hiszpaniach” nieiberyjskich (ale w obszarze władztwa Habsburgów) oraz w innych krajach. Moderatorem tej sesji był dyrektor rzymskiego biura Vita Umana Internazionale (Human Life International), lecz Urugwajczyk z urodzenia, Mons. Ignacio Barreiro. Pierwsze wystąpienie miał Miguel Navarro, profesor filozofii prawa na Uniwersytecie Autonomicznym w Guadalajara (Meksyk), który zaprezentował karlizm w swoim kraju jako spadkobiercę tradycji Wicekrólestwa Nowej Hiszpanii oraz jedyną alternatywę dla liberalnego i antykatolickiego nacjonalizmu kreolskiej burżuazji, która swoim buntem wywołała ciąg dramatycznych implikacji w postaci niekończących się rewolucji meksykańskich.

Następne wystąpienie miał autor niniejszego sprawozdania, który mówił o „karlizmie widzianym z Polski”. Po mnie, prof. Juan Matías Santos z Complutense odczytał w zastępstwie nieobecnego Jorge Azevedo Correia, profesora filozofii polityki na Uniwersytecie Katolickim w Lizbonie, jego referat na temat związków z karlizmem twórców doktryny „integralizmu luzytańskiego”. W jego ujęciu, główny teoretyk tego nurtu, António Sardinha, był prawdziwym karlistą in pectore, który jedynie ze względu na „nacjonalistyczną” drażliwość Portugalczyków, obawiających się zdominowania przez liczniejszych Hiszpanów, nie podkreślał tej identyczności zbyt mocno, akcentując, iż w pierwszym rzędzie „jedność iberyjska” musi istnieć na gruncie jedności katolickiej. Tu, nawiasem mówiąc, zaiskrzyło finezyjne poczucie humoru prowadzącego ks. Barreiro; kiedy bowiem prof. Santos wyraził, pół żartem, pół serio, obawę czy autor referatu nie zostanie ekskomunikowany za herezję nacjonalizmu, Mons. Barreiro uspokoił jego sumienie, przypominając starą definicję narodu u kanonistów: „naród to dzieci żon publicznych i znanych”.

Czwartym referentem tej sesji był historyk z Bolonii, prof. Francesco Maurizio Di Giovine, który prezentując legitymizm neapolitański, nie omieszkał podkreślić niekwestionowanej zasługi Elíasa de Tejady w przywróceniu i dogłębnym opisaniu tradycji „Neapolu hiszpańskiego”.

Sesji czwartej, dotyczącej reprezentacji karlizmu w literaturze i sztuce, przewodniczyła Dianella Gambini, profesor kultury hiszpańskiej na Uniwersytecie w Perugii. Tu Juan Ramón Cayón Fernández omówił ikonografię karlistowską w numizmatyce, a inżynier Estanislao García Martín-Vicente obraz karlizmu w kinematografii. Dwa referaty dotyczyły literatury: mgr prawa i nauk politycznych Rafael Botella dał obraz panoramiczny, przedstawiając zarówno dzieła pisane z pozycji prokarlistowskich (zauważając przy tym, że najwybitniejsi, z wyjątkiem Peredy, XIX-wieczni pisarze karlistowscy, jak Francisco Navarro Villoslada, akurat nie zostawili obrazu karlizmu w swoich dziełach, pisząc wyłącznie powieści historyczne), antykarlistowskich (jak realista mieszczański Benito Pérez Galdos) oraz nastawionych ambiwalentnie (pisarze Pokolenia ’98: Unamuno, Valle-Inclán i Baroja).

Z kolei, Juan Manuel Rozas skupił się na twórczości Valle-Inclána, unaoczniając skomplikowane meandry myśli tego urodzonego anarchisty o surrealistycznej wyobraźni, miotającego się między podziwem dla wzniosłości karlizmu a Kołem Przyjaciół Związku Sowieckiego, do którego na starość się zapisał.

Sesję piątą, traktującą o doktrynie karlizmu, poprowadziła Consuelo Martínez-Sicluna, profesor filozofii prawa na Uniwersytecie Complutense w Madrycie. Jako pierwszy wystąpił Julio Alvear, profesor filozofii prawa na Uniwersytecie w Santiago de Chile. Omówił on „najtwardszy rdzeń” teologii politycznej karlizmu, czyli wymóg konfesjonalizacji państwa i zachowania „jedności katolickiej”, tj. jedyności kultu publicznego. Po nim, mgr praw z Sewilli, Juan Luis Ferrari, zreferował problematykę doktrynalną na łamach wychodzącego od czterdziestu lat przeglądu katolickiego Verbo.

Na zakończenie wystąpił José Miguel Gambra (również syn Rafaela), profesor logiki w Complutense, i było to z pewnością najważniejsze przedłożenie Kongresu w aspekcie doktrynalnym. Prof. Gambra wyszedł od pytania: kto jest najgroźniejszym wrogiem ideowym karlizmu, a mówiąc szerzej – Tradycji? Na pozór może się wydawać, że komunizm, że względu na jego mordercze barbarzyństwo. Jednak wrogiem najstarszym a wciąż aktywnym, pierwszym, który zaczął dewastować świat Tradycji, był liberalizm. Tą ideologiczną toksyną, która rozlała się po organizmie tradycyjnego społeczeństwa były dwie główne tezy liberalizmu: nieograniczona wolność opinii, w tym wolność religijna, oraz indyferentyzm państwa względem religii, która zostaje w państwie liberalnym „sprywatyzowana”. Katolicy w państwie liberalnym mogą, owszem, być nawet tolerowani, lecz tylko pod warunkiem przyjęcia i pogodzenia się ze statusem jednej z wielu grup interesu czy zamiłowań – ot, tak na przykład, jak miłośnicy korridy. Prawdziwą tragedią z tego punktu widzenia było jednak dopiero faktyczne przyjęcie przez hierarchię Kościoła (na Soborze Watykańskim II i zwłaszcza w deklaracji Dignitatis humanae) tej liberalnej, a całkowicie sprzecznej z katolickim prawem publicznym, koncepcji wolności religijnej, akceptującej indyferentyzm religijny wspólnoty politycznej.

Należy dodać, że w tomie pokonferencyjnym mają być zamieszczone również teksty autorów, którzy zapowiedzieli swój udział, a z różnych względów nie mogli przybyć na Kongres. Są pośród nich tacy luminarze, jak historycy karlizmu: Manuel de Santa Cruz, José Antonio Gallego, Francisco Asín (Saragossa), prof. Alexandra Wilhelmsen (Uniwersytet w Dallas) i Luis Corsi Otálora (Uniwersytet Narodowy w Bogocie); filozofowie prawa: prof. Ricardo Marques Dip (Uniwersytet w São Paulo) i prof. Danilo Castellano (Udine) oraz francuski rojalista Yves Chiron. Książka ma się ukazać w 2009 roku, na setną rocznicę zgonu największego bohatera karlizmu – króla de iure Hiszpanii «Karola VII» (i Francji jako «Karola XI»).

Drugi dzień Kongresu, jak przystało na niedzielę, miał charakter uroczysty. Wszystkie wydarzenia tego dnia zaszczycił, przybyły już wieczorem dnia poprzedniego do Madrytu, JKW Sykstus Henryk Burboński, książę Aranjuezu (S.A.R. Don Sixto Enrique de Borbón-Parma, el duque de Aranjuez) – dla karlistów «prawowity król Hiszpanii» (el Rey legítimo de España).

O godz. 13.00 w kościele Tercer Monasterio de la Visitación, w pasażu św. Franciszka Salezego, została odprawiona Msza św. w rycie trydenckim, którą celebrował Mons. Barreiro (a służbę ołtarza sprawował sam prof. Ayuso). Celebrans wygłosił też kazanie na temat konieczności obrony prawdziwej Tradycji Kościoła i las Españas. Podczas Podniesienia organy grały hymn narodowy Hiszpanii – Marsz Królewski (Marcha Real). Po Mszy, na placyku przed kościołem, młodzi karliści z Juventud Tradicionalista – chłopcy (pelayos) w beretach czerwonych (boinas rojas), dziewczęta (margaritas) w beretach białych (boinas blancas) – zgotowali Księciu owację. Okrzyki miały znamienną dla karlizmu kolejność: ¡Viva Cristo Rey!, ¡Viva España!, ¡Viva Carlismo!, ¡Viva Rey Legítimo!, ¡Viva Don Sixto!, a następnie odśpiewano karlistowski hymn – marsz Oriamendi. Warto zauważyć w tym miejscu, że wszyscy wierni poddani Księcia – nawet księża i kobiety – przy bezpośrednim powitaniu przyklękają i całują go w rękę (co do mnie, ograniczyłem się jednak do bardzo głębokiego ukłonu, bo – przy całym należnym mu szacunku – nie jest to jednak mój król).

Po południu, aż do wieczora trwał uroczysty obiad na 150 osób w Galerii Apartotel Rosales. Przy stole prezydialnym obok Don Sixto zasiedli także weterani Krucjaty 1936-1939: Fernando Samaniego Conde z Tercio de Nuestra Señora de las Nieves i José Álvarez Limia z Tertio de Oriamendi. Pomiędzy kolejnymi daniami Książę przysiadał się do każdego stołu, żeby pogawędzić z biesiadnikami. Wszyscy uczestnicy zostali obdarowani kopią reprodukcji obrazu Homenaje a los Herederos del Carlismo en su 175 Aniversario – wydanego w limitowanej serii 200 egzemplarzy – katalońskiego artysty malarza Augusto Ferrer-Dalmau, z osobistą sygnaturą Księcia na odwrocie.

W trakcie obiadu dokonano także podsumowania sobotnich obrad. Prof. Ayuso (który jest również kierownikiem Sekretariatu Politycznego Księcia Sykstusa) zaakcentował konieczność integralności tradycjonalizmu. Byłby on bowiem rażąco niepełny, gdyby ograniczał do sfery politycznej – jak „krucjata” generałów – ateistów z 1936 roku; być tradycjonalistą znaczy przede wszystkim, zwłaszcza dziś, być tradycjonalistą religijnym, katolickim.

Na koniec zabrał głos sam Don Sixto. W swojej przemowie podkreślił on, że nie czyni sobie żadnych iluzji co do możliwości odzyskania tronu. Jeśli zatem zdecydował się on na „podniesienie sztandaru Tradycji” – tak unurzanego przez jego starszego brata, Hugona Karola (zwolennika „socjalizmu samorządowego”) i tak zignorowanego przez aktualnie panującego Jana Karola I (króla demokraty i liberała) – to tylko dlatego, że wie, iż tradycjonalistom potrzebny jest widzialny symbol, „chorąży Tradycji” (Abanderado de la Tradición), wokół którego i w imieniu którego mogą skupiać się obrońcy Tradycji katolickiej i hiszpańskiej, nie pozwalający jej umrzeć i zapewniający jej transmisję w przyszłość. Odwołując się do sławetnego „uścisku z Vergary” (czyli zdrady generała Maroto, który w 1839 roku „pojednał” się z liberalnym dyktatorem, generałem Espartero), Książę posłużył się metaforą mówiącą, iż karlizm to wieczysta niezgoda na fałszywe „ugody z Vergary”, tak na planie politycznym, jak kościelnym.

* * *

Pozostaje mi jeszcze zdradzić co nieco z prywatnego spotkania z Księciem w szczuplejszym, kilkunastoosobowym gronie, w przestronnym i gościnnym apartamencie prof. Ayuso. Upłynęło ono – w nocy z sobotę na niedzielę – w niezwykle miłej i swobodnej atmosferze, czemu bez wątpienia sprzyjały serwowane przysmaki hiszpańskiej kuchni oraz wyśmienite wina, brandy z Jerezu i gin z Minorki. Don Sixto jest nie tylko mądrym, ale również uroczym, dowcipnym i pogodnym człowiekiem – mimo utrudniającego mu poruszanie się widocznego kalectwa (kilka lat temu przeżył ciężki wypadek samochodowy). We wprost szampański nastrój wprowadziły gości dowcipne (a przy tym naszpikowane erudycyjnymi szczegółami, mało komu znanymi, przynajmniej mnie) pogawędki Księcia i Mons. Barreiro na temat organizacji politycznej i kościelnej w dawnych wicekrólestwach Ameryki Hiszpańskiej. W pewnym momencie, ks. Barreiro, który – jak już wspomniałem, jest Urugwajczykiem – przypomniał, że w XIX wieku Brazylijczycy najechali i anektowali część gubernatorstwa Montevideo, będącą jednocześnie siedzibą władz prowincji Towarzystwa Jezusowego, do którego Mons. Barreiro należy. Zwrócił się zatem do władcy z prośbą, aby po wstąpieniu na tron odzyskał to zagrabione jego konfratrom terytorium. Książę z pełną powagą, ale i zarazem z dyplomatyczną powściągliwością, odrzekł, że faktycznie coś trzeba będzie z tym zrobić, lecz w tym momencie prof. Ayuso przytomnie zauważył, że przecież w żyłach Don Sixto płynie również krew Braganzów, władców Portugalii i Brazylii, więc przecież rzecz dałaby się załatwić polubownie, gdyby objął wszystkie trony na raz. Dodam tu trochę słów pocieszenia dla palaczy (jak ja sam), terroryzowanych przez postępowych socjal-faszystów, że i Książę, i ks. Barreiro, palą jak smoki (Książę oczywiście nie nosi sam papierosów, lecz zawsze ktoś stoi za nim z gotową paczką i ogniem). Mons. Barreiro zapewnił zresztą, że palić można bez grzechu i przypomniał, że nałogowymi palaczami było trzech papieży, w tym jeden święty (Pius X) i jeden błogosławiony (Pius IX).

W trakcie tego wieczoru miałem zaszczyt osobistej rozmowy z Księciem przez kilkanaście minut, a raczej wysłuchania jego refleksji. Don Sixto mówił z wielkim szacunkiem, a nawet wyraźną emocją, o katolickiej Polsce, jako wschodnim bastionie Cristiandad oraz o bohaterstwie naszego oporu przeciwko komunizmowi. Ze szczególną atencją wyrażał się o kardynale prymasie Wyszyńskim, którego uważa za jedną z największych postaci Kościoła. Opowiedział mi przy tym niezwykle interesujący szczegół z przedostatniego konklawe. Gdy mianowicie stało się już widoczne, że tym z papabili, który ma największe szanse jest kardynał Wojtyła, kardynał Wyszyński, do którego zwrócono się z prośbą o opinię, miał powiedzieć: ani nie sprzeciwiam się, ani nie zalecam.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.