Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Eseje i artykuły naukowe » Kajetan Koźmian wobec polskiej rewolucji 1830 i 1831 r.

Kajetan Koźmian wobec polskiej rewolucji 1830 i 1831 r.

Jacek Bartyzel

Rekonstruując poglądy Kajetana Koźmiana (1771-1856) na powstanie listopadowe, należy mieć cały czas na uwadze jego własne, niewątpliwie szczere – bo samokrytyczne – wyznanie, iż pomimo otrzymywanych od przyjaciół zachęt, jak również odczuwanej przez samego siebie potrzeby, nie zdecydował się ostatecznie na napisanie stricte historycznego dzieła o tych zdarzeniach, ponieważ przeszkodą okazała się jego samoświadomość braku koniecznego u historyka obiektywizmu.

Wziąłem więc kilka razy pióro do ręki1, lecz postrzegłem i niedostatek potrzebnych materiałów, i własną pod tym względem niezdolność, postrzegłem, że nienawidząc rewolucji nie byłbym jej bezstronnym dziejopisem [podk. moje – J.B.]; tyle bym może zgrzeszył nienawiścią, ile tylu pisarzy miłością i rozkochaniem się w niej. Gdy teraz rzucone na papier ułamki, które w zbiorze moim zostawuję, przezieram, chociaż prawdę, lecz z taką żółcią malowałem, że mi się prawie spod pióra żółć sączyła [podkr. moje – J.B.]. Powiem nawet, moje przekonanie zdawałoby się podejrzanym. Współcześni wypadkom nie są zdolni do pisania historii; niech opiszą to, czego byli uczestnikami lub świadkami, na co własnymi oczami patrzyli lub słyszeli, lecz niech nie namawiają, nie uprzedzają potomności, aby szła za ich osądem2.

Mając to przekonanie, Koźmian poczuł się zarazem upoważniony do kategorycznego osądzenia wszystkich historii powstania napisanych przez jego promotorów i aktorów jako zupełnie bezwartościowych: „Pióro się moje wzdryga na te banialuki historyczne, które przez lat dwadzieścia aż do obecnych czasów wyszły z łona emigracji w Paryżu” (P, III, 351). Co więcej, jego zdaniem nawet gazety ówczesne „jedynie co do dat, którego dnia, co się stało, mogą (…) być pomocą, lecz co do faktów żadnej wiary mieć nie mogą z osób i ich piór, gdyż wiadomo, czym byli ich redaktorowie; każde z nich słowo kłamstwem, każde doniesienie fałszem, każde wystawienie obłudą i nierzetelnością, zwodzicielstwem i policzkiem dla prawdy” (P, III, 350). Stosując „strategię podejrzeń”, Koźmian demaskuje interesowny motyw apologetów powstania, którzy wywołać je mieli „dlatego, że żaka nie zrobiono profesorem lub lektorem, biuralistę ministrem, podchorążego generałem” (P, III, 351).

(…)

Od pierwszych chwil, czyli od nocy listopadowej, Koźmian postrzegał powstanie 1830 roku jako rewolucję polityczną i społeczną – nie narodową, lecz „szatańską” (P, III, 309)3, w której „mniej postrzegłem zapału za Polską niż za rewolucją, to jest za rozchełstaną wolnością” (P, III, 322). Trzeba atoli podkreślić, że ideowo-polityczne oblicze tej rewolucji senator-kasztelan postrzega niemal wyłącznie przez pryzmat poglądów, zamierzeń i działań radykalnej i jakobińskiej z ducha „lewicy powstańczej”4, której organizacyjną formą było utworzone 1 grudnia 1830 roku5 Towarzystwo Patriotyczne (zwane też Klubem Patriotycznym), a miejscem spotkań – słynna „Honoratka” przy ulicy Miodowej, która w opisach Koźmiana staje się krzyżówką inferna z domem rozpusty6. Na czele z patronującym im Joachimem Lelewelem to owi jakobini z „Honoratki” są dla Koźmiana sprawcami wszystkich nieszczęść narodowych: „skaczący” Kantorbery Tymowski, „krzyczący” Franciszek Grzymała, „ślepy” i przebiegający ulice z modelem gilotyny Adam Gurowski, „wrzeszczący «krwi mi trzeba»” Żochowski, „grożący i kufle wypróżniający” Napoleon Szymański (P, III, 287) czy wreszcie „ów żak7, wydawca «Nowej Polski» i ciągły kompilator dzienników francuskich z rewolucji 1789, Marata, St. Justa i Robespierre’a” (P, III, 334) – Józefat Bolesław Ostrowski: „Ten to Ostrowski wydrukował w swoim dzienniku «Nowa Polska», pt. Ojcobójstwo prawne, bezbożną naukę dla młodzieży, że synowie jako patrioci obowiązani są donosić policji, sądom i rządowi rodziców, w których by dostrzegli szkodliwe przeciw ojczyźnie zamiary; że z tej denuncji ojcobóstwo staje się prawnym i staje się cnotą synów” (tamże).

(…)

Istotnym elementem Koźmianowskiej ewaluacji powstania listopadowego było porównanie go z insurekcją kościuszkowską – w której, przypomnijmy, 22-letni naonczas Koźmian brał udział jako sekretarz Lubelskiej Komisji Porządkowej. Porównanie to dokonywane jest na kilku płaszczyznach: legalizmu, pobudek i celów zasadniczych, moralnej jakości oraz powagi przywódców, przebiegu zdarzeń ocenianych na skali stosowalności przemocy wobec rodaków (domniemanych i rzeczywistych zdrajców), tonu publicystyki ideologów jednego i drugiego powstania, dokonań emigracji następującej po klęsce pierwszego i drugiego, wreszcie zasadniczego usytuowania obu „rewolucji” względem rewolucji par excellence, czyli polityczno-społecznej rewolucji francuskiej – i na każdej z tych płaszczyzn porównanie wypada druzgocąco dla sprawców 29 listopada, a na korzyść wyidealizowanej insurekcji 1794 roku, której ciemne strony są z kolei zbagatelizowane lub usprawiedliwione.

(…)

Należy wszelako wyraźnie podkreślić, że „manichejski” obraz obu powstań, odmalowany przez Koźmiana, jest zupełnie nieprzekonujący. Pamiętnikarz, związany sentymentalnie z powstaniem kościuszkowskim, którego był uczestnikiem, przemilcza, bądź umniejsza i „odcedza” z rewolucyjnej treści wszystkie zdarzenia, okoliczności i formułowane programy świadczące o radykalnej, jakobińskiej inspiracji przywódców oraz ideologów tej insurekcji, niezgodne z usilnie przezeń budowaną legendą rewolucji legalnej, narodowej, szlacheckiej, rycerskiej, łagodnej i pojednawczej. Lukrując i oczyszczając z wszystkich pierwiastków, które mogłyby zburzyć tę patriotyczno-solidarystyczną sielankę, dokładnie przeciwny zabieg – pokrywania grubym werniksem czerni – stosuje względem powstania listopadowego, którego (nie można tego faktu pominąć) wybuch oznaczał dlań także osobiście zburzenie uporządkowanego i ustabilizowanego świata, w którym zajmował społecznie i politycznie ważną pozycję. Zapamiętuje i eksponuje zatem wyłącznie to, co potwierdza jego odbiór wypadków zainaugurowanych nocą listopadową, jako nielegalnej, nienarodowej, nierycerskiej, bezbożnej, demagogicznej, krwawej i społecznie wywrotowej antytezy tamtej rewolucji z 1794 roku, odmalowanej jak przesłodzony oleodruk z anielskim Naczelnikiem w sukmanie i na białym koniku.

Pełny tekst w: Przemiany ustrojowe Królestwa Polskiego w latach 1830-1833, red. L. Mażewski, Wyd. von Boroviecky, Radzymin 2014, ss. 175-190.


1 Taką przymiarką był zapewne przede wszystkim szkic Kilka słów o Joachimie Lelewelu i o rewolucji 1830 r., opublikowany dopiero pośmiertnie (przez wnuka autora – Stanisława Koźmiana) w tomie Pisma prozą, Kraków 1888; jego treść pokrywa się zresztą w znacznej mierze z uwagami rozrzuconymi po tekście Pamiętników.

2 K. Koźmian, Pamiętniki, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1972, t. III, s. 349-350 [wszystkie następne cytaty z Pamiętników bez odesłania na margines, lecz zaznaczone w tekście głównym inicjałem P, cyfrą rzymską oznaczającą tom i arabską oznaczającą stronę].

3 To określenie jest wprawdzie jedynie przytoczeniem z wypowiedzi księdza Trafarskiego (oficjała brata Koźmiana, biskupa kaliskiego, Józefa Szczepana), lecz notujący ją najwyraźniej się z nią zgadzał.

4 Dostrzegał on wprawdzie „młodzież rozważniejszą”, czyli Klub Obywatelski (Stanisław Rzewuski, Aleksander Wielopolski), „między którymi i mój syn [Andrzej Edward Koźmian – przyp. mój – J.B.] się znajdował” (P, III, 280), a nawet dom jego był miejscem spotkań tej grupy, lecz od początku sceptycznie zapatrywał się na szanse spacyfikowania przez nią demagogów.

5 Rozwiązane przez Rząd Tymczasowy 4 grudnia, lecz wznowione 19 stycznia 1831 roku (pod prezesurą Joachima Lelewela) i ponownie zlikwidowane po masakrach sierpniowych przez gen. Krukowieckiego.

6 „Cóż mówić o wyciach, wściekłościach w tym piekle rewolucyjnym nazwanym «Honoratką», w której ubóstwiona ich Hebe, a w istocie Harpia, nalewała im durzący trunek, który ich w szaleństwo, koleją komiczne lub tragiczne wyprawiał. Kto chce czytać szczegółowy obraz tej piekielnej otchłani, niech czyta moją balladę pt. Partyzant Grzymała, a pozna tam szatanów tej epoki, a na ich czele – Lelewela” (P, III, 359).

7 W retoryce Koźmiana słowo żak odmieniane na wszelkie sposoby („żaki ledwie ze szkół wybiegłe” etc.), stanowi uporczywy i wręcz monotonny sposób dezawuowania politycznych przeciwników, co zresztą łatwo naraża i jego na (odwrócony) zarzut „stetryczałości” starego zrzędy – i tak właśnie bywał on często postrzegany.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.