Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Miscellanea » Notatki hiszpańskie (III)

Notatki hiszpańskie (III)

Jacek Bartyzel

Wiedeń, Theresianumgasse 9. Tu znajdowało się mieszkanie (w kamienicy, która już nie istnieje, bo została zburzona podczas bombardowania w czasie wojny, obecnie na jej miejscu stoi blok komunalny z 1958 roku) króla Alfonsa Karola I i jego małżonki, Marii Śnieżnej z Braganzów, do którego zmierzał fatalnego dnia 28 września 1936 po zwyczajowym porannym spacerze w pobliskim parku. Niestety, przechodząc przez Prinz-Eugen-Straße, nie zauważył i nie usłyszał pędzącej ciężarówki wojskowej. Rozpędzony pojazd przejechał mu po nogach, lecz po pewnym czasie potrącony podniósł się z jezdni przy pomocy przechodniów i doszedł do mieszkania. Wezwany lekarz stwierdził złamania i obecność odłamków, ale z uwagi na to, że nie był chirurgiem, zalecił udanie się do szpitala, przed czym Don Alfonso Carlos, mimo groźby krwotoku, się wzbraniał. Potem poczuł ból i zapadł w sen. Przybyły chirurg podał mu kamforę, aby uspokoić serce, chociaż lekarze twierdzili, że 87-letni król ma serce dwudziestolatka. Ponieważ puls i oddech z każdą chwilą stawały się coraz słabsze, wezwano księdza. Ksiądz udzielił umierającemu ostatniego namaszczenia, informując zarazem, że Don Alfonso Carlos spowiadał się u niego dwa dni temu, o czym zresztą żona wiedziała, ponieważ poszli wtedy razem do kościoła. Król zmarł nad ranem następnego dnia, o godzinie 2.30, we śnie.

*****

Rewolucja październikowa w Hiszpanii 

Jesienią 1934 roku mające największą liczbę mandatów w Kortezach ugrupowanie CEDA [Konfederacja Hiszpańskich Prawic Autonomicznych] wydało oświadczenie, że nie zamierza dłużej wspierać słabego rządu mniejszościowego centrowej Partii Radykalnej i domaga się udziału we władzy. Na otwarciu jesiennej sesji Kortezów przywódca CEDA, J.M. Gil-Robles, ponowił to żądanie, co spowodowało natychmiastową dymisję urzędującego gabinetu. W myśl tych postulatów 4 października został utworzony rząd koalicyjny centroprawicy (Partia Radykalna i CEDA), z radykałem Alejandro Lerroux jako ponownym premierem, do którego weszło trzech ministrów CEDA, obejmując resorty sprawiedliwości, pracy i rolnictwa. Wejście do rządu przedstawicieli nawet tak umiarkowanej i faktycznie zrepublikanizowanej prawicy, jak CEDA, wprowadziło całą lewicę w kompletny amok i doprowadziło ją do otwartego zakwestionowania konstytucyjnej władzy większości, będącej przecież rezultatem demokratycznych wyborów, a więc spełniającej wszystkie warunki wyznawanej przez lewicę ideologii demokratycznej, i zbrojnego buntu przeciwko niej. Lewica Republikańska [Izquierda Republicana] Manuela Azañi wydała 5 października histeryczne oświadczenie, że „potworny akt przejęcia władzy w Republice przez jej wrogów jest aktem zdrady. Łamie on solidarność z istniejącymi instytucjami reżimu i umacnia nas w podjętej decyzji, by wszelkimi środkami bronić Republiki”. Oświadczenia podobnej treści wydały pozostałe ugrupowania republikańskiej lewicy. Partie oraz centrale związkowe lewicy socjalistycznej i rewolucyjnej zawarły natomiast Sojusz Robotniczy [Alianza Obrera], który nocą 4 października rozpoczął rebelię siłami bojówek partyjnych i związkowych. Stłumienie tych wystąpień (bądź strajków) w większości regionów, w których w ogóle do nich doszło, okazało się dość proste, a w niektórych przypadkach same one wypaliły się w przeciągu najdalej kilku dni. Zgoła inaczej sytuacja przedstawiała się w Asturii, gdzie Sojusz Robotniczy zdołał wywołać w nocy z 4 na 5 października prawdziwą rewolucję w okręgach górniczych, opanowując przejściowo wiele miast z prawie całą stolicą regionu, czyli Oviedo, i ustanowić tam pierwszą w Europie Zachodniej od Komuny Paryskiej w 1871 roku rewolucyjną strukturę władzy. Górnicy asturyjscy, będący najlepiej opłacaną i dysponującą potężnymi środkami nacisku na wywalczanie coraz lepszych warunków grupą zawodową w Hiszpanii, okazali się również zdolni do barbarzyńskiego bestialstwa w miejscowościach, które opanowali. Liczbę cywilnych i bezbronnych ofiar rewolucji (głównie w Asturii, ale nie wyłącznie) szacuje się na około 40 osób, w tym aż 34 księży i seminarzystów. Liczbę zrewoltowanych członków milicji robotniczych szacuje się na 20 000. Byli oni wprawdzie słabo uzbrojeni, ale zdobywali broń na nielicznych w tym rejonie jednostkach wojskowych, a dzięki zajęciu zakładów artyleryjskich w Turbii zdobyli nawet 29 dział; górnicy wprowadzili też pewną nowość techniczną do walki, a mianowicie używali lasek dynamitu jako granatów ręcznych. Pacyfikacja tej rewolty wymagała ściągnięcia znacznych sił wojskowych i prawdziwej operacji militarnej (którą przez telefon kierował z Madrytu gen. Francisco Franco) oraz trwała dwa tygodnie, kończąc się kapitulacją Komitetu Ogólnokomunistycznego Oviedo 18 października. Straty osobowe były bardzo wysokie: po stronie rebeliantów wynosiły około 1200 osób (w samej Asturii 1100), a po stronie wojska i policji 450 osób, też głównie z Asturii. Jak słusznie zauważa najwybitniejszy amerykański znawca współczesnej historii Hiszpanii, Stanley G. Payne, „rewolucja październikowa jest bezpośrednią przyczyną wojny domowej”, a „fakt, że rząd, przeciwko któremu zbuntowała się lewica, był całkowicie legalny, odbiera wiarygodność potępieniu powstania wojskowo-cywilnego z lipca 1936 roku z punktu widzenia argumentu legalności”.

*****

Jest tradycją portugalskiej dynastii Braganzów [Casa de Bragança], że wszyscy jej członkowie oprócz imion wybranych dla każdego z osobna otrzymują na chrzcie św. również imiona trzech archaniołów: Michała, Gabriela i Rafała (port. Miguel, Gabriel, Rafael), i w tej kolejności.

Szkoda, że ten piękny zwyczaj – i sami patroni – nie ustrzegł obecnego szefa tego Domu, króla z prawa Edwarda III Piusa, przed dokonaniem (w 2004 roku) haniebnego „pojednania” z masonerią i złożenia wizyty w siedzibie Luzytańskiego Wielkiego Wschodu.

*****

Dwie rodzone siostry (wnuczki konserwatywnego polityka Antonia Maury) chodziły do takich samych szkół, odebrały takie samo (katolickie) wychowanie, obie były utalentowanymi pisarkami:

starsza, Constancia de la Mora Maura (1906–1950), komunistka, jedna z pierwszych rozwódek w Hiszpanii, szefowa Republikańskiego Biura Prasy Zagranicznej, po wojnie i na emigracji w Meksyku działaczka Hiszpańskiej Partii Komunistycznej.

młodsza, Marichu (właśc. Maria) de la Mora Maura (1907–2001), nacjonalistka, członkini Falangi, współorganizatorka (wraz z Pilar Primo de Rivera) jej Sekcji Kobiecej i redaktorka jej organu „Y”, pierwsza Hiszpanka z legitymacją dziennikarską.

*****

Jeszcze jeden przykład (podobny do rodu Praderów) politycznej degeneracji w którymś pokoleniu – aragońska rodzina Comínów. Trzy pokolenia niezłomnych tradycjonalistów-karlistów: katolicki myśliciel i pisarz, doradca Karola VII – Bienvenido Comín y Sarté (1828–1880); jego syn, prawnik i polityk, sekretarz generalny Wspólnoty za Jakuba III – Pascual Comín Moya (1855–1928); bratanek tegoż – szef karlizmu w Aragonii, Jesús Comín Sagüés (1889–1939).

A w czwartym pokoleniu – syn Jesúsa, Alfonso Carlos Comín Ros (1933–1980), inżynier i dziennikarz, zaczynał jako lewicowy katolik zafascynowany Mounierem, od 1962 w socjalistycznym Froncie Robotniczym Katalonii, w 1973 współtwórca ruchu Chrześcijanie za Socjalizmem, a rok później – maoistowskiej organizacji Czerwony Sztandar [Bandera Roja] Katalonii, w 1977 opublikował programową książkę Chrześcijanie w partii, komuniści w Kościele, tuż przed śmiercią wybrany do parlamentu katalońskiego z listy Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Katalonii (faktycznie komunistycznej). I piąte pokolenie – syn Alfonso Carlosa, filozof Antoni Comín Olivares (ur. 1971), socjaldemokrata, kataloński nacjonalista i lewicowy alterglobalista.

*****

Nietypowy i ciekawy życiorys komunisty: Jesús Monzón Reparaz (1910–1973). Nawaryjczyk, urodzony w zamożnej, mieszczańskiej i oczywiście katolickiej rodzinie, sam uczył się u jezuitów. Od 1934 roku szef komunistów w Nawarze. W 1935 roku organizował strajk generalny wspólnie z syndykatem karlistowskim. Po wybuchu powstania 18 lipca 1936 przyjaciel karlista – Francisco Lizarza – ukrył go w swoim domu, dzięki czemu przeżył, natomiast karliści zastrzelili potem Lizarzę. Zrewanżował się dwa lata później – będąc cywilnym gubernatorem (Frontu Ludowego) Alicante, wydobył z więzienia w Madrycie dowódcę nawaryjskich requetés, Antonia Lizarzę, i umożliwił mu przejście do strefy powstańczej. W czasie II wojny światowej organizował z Francji antyfrankistowską partyzantkę, do której chciał włączyć „rozczarowane” sektory frankistowskie. W 1943 powrócił potajemnie do Hiszpanii, utworzył juntę podziemnej Unii Narodowej; nawiązał kontakty z karlistami, katalońskim milionerem Juanem Marchem i kardynałem Segurą. Po nieudanej próbie inwazji partyzanckiej na dolinę Aran zaczął być prześladowany w partii przez Santiago Carrillo, który czynił go winowajcą niepowodzenia. W czerwcu 1945 został aresztowany w Barcelonie przez policję frankistowską. Osadzony w więzieniu, został skazany na karę śmierci, ale zamienioną na 30 lat więzienia. Inny znany komunista, Enrique Lister, wyznał wiele lat później, że aresztowanie i uwięzienie uratowało Monzónowi życie, ponieważ gdyby udało mu się przedostać za granicę, to w Tuluzie zamordowano by go na rozkaz kierownictwa PCE. Przypuszczenie to uwiarygodnia raport PCE z 1947 (czyli kiedy Monzón siedział w więzieniu), gdzie określono go jako burżuja, agenta frankizmu, prowokatora i niszczyciela partii; zarzucono mu też, że… bardzo lubi kawę i dobre jedzenie oraz sympatycznie wita reakcyjnych przyjaciół swojej rodziny. W lutym 1948 Monzón został zaocznie usunięty z partii. W 1950 Carrillo powtórzył oskarżenie o powiązanie z amerykańskimi służbami wywiadowczymi i agentami karlistów hiszpańskich oraz bycie zdrajcą i agentem imperializmu.

W więzieniu Monzón, choć był ateistą, pomagał kapelanowi pisać kazania. Z zasądzonych 30 lat odsiedział 13. Po przedterminowym zwolnieniu wyjechał do Meksyku, gdzie został zatrudniony przez Opus Dei jako profesor marketingu w szkole biznesu. Taką samą szkołę prowadził później, po powrocie do Hiszpanii, na Majorce.

Reasumując: „z burżuja powstał i w burżuja się obrócił”.

*****

8 marca 1921 roku został zamordowany w Madrycie premier Eduardo Dato (1856–1921), konserwatysta. Zamachu dokonało trzyosobowe komando anarchistów. Zamach był „innowacyjny” w sensie techniczno-logistycznym, ponieważ dokonano go z motocykla z bocznym wózkiem, z którego ostrzelano samochód wiozący premiera, kiedy zwalniał, skręcając w plac Niepodległości. Jeden z morderców (Pedro Mateu Cusidó, mózg akcji i dowódca) został pięć dni później schwytany w obławie policyjnej i skazany na śmierć, lecz w 1924 roku ułaskawiony, a po nadejściu II Republiki amnestionowany; brał udział w wojnie domowej, a na emigracji był sekretarzem-koordynatorem Sieci Libertariańskich [Afinidades Libertarías] w anarchistycznej centrali związkowej CNT; w 1967 roku udzielił wywiadu madryckiemu „Pueblo”, w którym chwalił się popełnionym czynem; dożył sędziwego wieku 87 lat, umierając w 1982 roku w Tuluzie. Dwóm pozostałym udało się zbiec za granicę. Luis Nicolau Fort uciekł do Francji, a następnie do Berlina; aresztowany przez władze niemieckie został przekazany władzom hiszpańskim, pod warunkiem, że nie zostanie skazany na karę śmierci; otrzymał ją jednak, lecz zamienioną na karę dożywocia, i również został amnestionowany po nastaniu Republiki; działał w Iberyjskiej Federacji Anarchistycznej (FAI), zginął pod koniec wojny domowej, 2 lutego 1939 roku. Ramón Casanellas Lluch schronił się w ZSRS, gdzie jako żołnierz Armii Czerwonej tłumił bunty chłopskie [sic!] przeciwko władzy bolszewickiej; następnie studiował na Komunistycznym Uniwersytecie Wschodu, a później wysłano go, jako agenta Kominternu, do Meksyku; w 1931 roku powrócił do Hiszpanii, gdzie reorganizował Komunistyczną Partię Katalonii, jako sekcję PCE; mimo iż nie był formalnie amnestionowany, mógł swobodnie poruszać się po kraju; w jego wypadku jednak zadziałało metafizyczne „prawo odwracalności”, o którym pisał Joseph de Maistre, gdyż w 1933 roku zginął w wypadku… motocyklowym.

*****

Karlistowscy requetés „chrzest bojowy” przeszli 28 maja 1911 roku w konfrontacji (zresztą niezamierzonej i której starali się uniknąć) z bojówkarzami Radykalnej Partii Republikańskiej [Partido Republicano Radical] w katalońskiej miejscowości San Feliú de Llobregat. Pretekstu do tego starcia dostarczyło zorganizowanie przez karlistów katalońskich w pobliskim eremie La Salud koncentracji [aplech], podczas której zamierzali poświęcić swój sztandar z wyhaftowanym Najświętszym Sercem Jezusa. Po ogłoszeniu przez nich w „El Correo Catalán” zaproszenia do udziału w uroczystości i manifestu radykałowie celowo zorganizowali w pobliżu swój wiec, nie ukrywając, że zamierzają zaatakować tradycjonalistów. Ich gazeta „El Progreso” wyjaśniała, że z karlistami nie ma dyskusji, a jeśli chodzi o zwalczanie karlizmu, to żadna przemoc nie jest niestosowna, gdyż „powinien być on ścigany jak szkodliwe zwierzę, które zagraża naszemu społeczeństwu”. Wówczas karliści zmienili datę swojej uroczystości, lecz nie pomogło to uniknąć konfrontacji, ponieważ radykałowie też przesunęli termin swojego wiecu. Wprawdzie władze cywilne (burmistrz San Feliú i gubernator prowincji) wysłały na miejsce 50 gwardzistów, lecz jak się okazało, zamiast pilnować porządku, faktycznie ułatwiali oni działanie radykałom. Już późnym popołudniem tego dnia, po uroczystości poświęcenia, kiedy karliści z niej wracali, radykałowie zaatakowali ich, zaczynając od zerwania boina roja z głowy 14-letniego karlisty. Rozpoczęła się intensywna wymiana ognia pomiędzy radykałami a requetés, podczas której oddano ponad 500 strzałów w ciągu kwadransa. Guardia Civil nie reagowała, dopóki nie okazało się, że radykałowie przegrywają i rzucają się do ucieczki. Już podczas ucieczki na dworzec kolejowy radykałowie zamordowali poprzez dźgnięciem nożem w brzuch bezbronnego karlistowskiego robotnika Hilaria Aldeę, krzyczącego „Niech żyje król!”. Ogółem w starciu zginęło trzech radykałów, dwóch karlistów i jeden strażnik miejski, a rannych zostało 17 osób, w tym sześć poważnie. O stronniczości władz świadczy też to, że po zdarzeniu aresztowano karlistowskich organizatorów uroczystości, a nie napastników. Długofalowym pozytywnym skutkiem tego wydarzenia było natomiast to, że radykałowie, widząc, iż nie potrafią pokonać requetés nawet przy wsparciu funkcjonariuszy państwowych, przestali odtąd atakować karlistów.

*****

Prawdziwymi „karlistami wyklętymi” byli ci, którzy porywali się do walki już bez rozkazu Karola VII i w związku z tym przez niego też potępieni. A więc ci z tzw. octubrady, czyli próby powstania w 1900 roku, głównie w Katalonii, gdzie doszło do kilku chaotycznych wystąpień zbrojnych, począwszy od próby zdobycia 28 października koszar Gwardii Cywilnej w Badalonie koło Barcelony przez 30/60-osobowy oddział karlistowskich ochotników dowodzonych przez por. José Torrentsa (1872–1900). Wymiana ognia trwała zaledwie kilka minut i zakończyła się śmiercią dowódcy karlistów oraz ucieczką jego podwładnych. Oprócz tej akcji do wystąpień zbrojnych w tym miesiącu doszło m.in. w Gironelli, Moncadzie, Figols i Calelli, a w regionie Walencji – w Alicante i Lirii. Najwyższy rangą był wśród tych powstańców płk Salvador Soliva (1854–1901).

I ci już naprawdę ostatni (przed Krucjatą 1936 roku): ci, którzy chwycili za broń, też w Katalonii, we wrześniu 1906 roku w reakcji na ustawę z 1905 roku o ślubach cywilnych oraz na antyklerykalny projekt nowego prawa o stowarzyszeniach wniesiony w 1906 roku przez ultraliberalny rząd gen. Lópeza Domíngueza, na czele na ogół dwudziestoosobowych partii powstańczych: Pablo Güell (?–1908), zw. El Rubio [„Blondyn”], w pobliżu Valls oraz płk Manuel Puigvert (1843–1913), zw. Socas, w górach Calelli; a w grudniu i w pobliżu Martorell – Guillermo B. Moore (ok. 1854–1910). Wszystkie te akcje zostały błyskawicznie zlikwidowane siłami Gwardii Cywilnej. Güell został schwytany i skazany w 1908 roku na karę śmierci, której wykonania nie doczekał, bo zmarł w więzieniu na gruźlicę; Puigvertowi udało się zbiec; Moore też otrzymał surowy wyrok, ale został ułaskawiony.

*****

W 1896 roku Don Jaime wstąpił do rosyjskiej armii cesarskiej, gdzie służył najpierw w regimencie dragonów stacjonującym w Odessie, a następnie w regimencie gwardii cesarskiej huzarów grodzieńskich, stacjonującym w Warszawie. Nie można dokładnie określić czasu jego przebywania w Warszawie, bo często otrzymywał urlopy oraz w 1900/1901 brał udział w interwencji wojskowej w Chinach przeciwko „bokserom”, ale w każdym razie jego pobyt nad Wisłą trwał pomiędzy wiosną 1898 a końcem 1903 roku, łącznie około 40 miesięcy w ośmiu oddzielnych ciągach. Nie jest też pewne, jaką rangę wojskową miał w tym okresie: prawdopodobnie przybył do Warszawy jako praporszczyk, czyli chorąży, 17 września 1900 roku został awansowany do stopnia porucznika, a kapitanem został już po opuszczeniu Warszawy, w 1904 roku. Chociaż był skromnej rangi, to dzięki królewskiemu pochodzeniu bywał zapraszany na wszystkie oficjalne uczty. Raczej sporadycznie tylko uczestniczył w życiu towarzyskim polskiej elity społecznej; spośród arystokracji polskiej bliższe stosunki łączyły go jedynie z Mieczysławem księciem Woronieckim (ojcem dominikanina i filozofa, o. Jacka); brał m.in. udział w zaręczynach jego córki Elżbiety. Zauważalną postacią miasta był natomiast jako sportowiec należący do stowarzyszenia wyścigów konnych oraz posiadacz jednego z pierwszych samochodów w Warszawie i pasjonat motoryzacji. Polska prasa interesowała się jego osobą sporadycznie, będąc całkiem dobrze zorientowana w sytuacji politycznej Hiszpanii oraz w problemie dynastycznym, w przeciwieństwie do ogółu Polaków, z których bardzo niewielu wiedziało, kim są karliści, a jeśli wiedzieli, to nie odczuwali do nich sympatii ze względu na ich dobre historyczne relacje z państwami Świętego Przymierza, czyli zarazem rozbiorcami Polski. Nie odnotowano jednak żadnego przypadku ani wrogiej, ani przyjaznej postawy Polaków wobec karlistów w trakcie pobytu Don Jaimego w Warszawie, a dziennikarze prasy polskiej („Kurier Warszawski”, „Tygodnik Ilustrowany”) pisali o nim bądź przeprowadzali wywiady w tonie pełnym szacunku (nazywając go Jego Królewską Wysokością), lecz zdystansowanym politycznie. To raczej książę starał się zabiegać o Polaków, snując wynurzenia o rzekomych polskich ochotnikach walczących za sprawę jego ojca w III wojnie karlistowskiej, co nie ma żadnego potwierdzenia źródłowego.

*****

Jako uczeń jezuickiego Beaumont College w Old Windsor Don Jaime nauczył swoich kolegów palić cygaretki. Kiedy rzecz się wydała, oni zostali ukarani (rózgami), ale jemu uszło to na sucho.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.