Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Eseje i artykuły naukowe » Obrońca ortodoksji. Teologia polityczna księdza Piotra Skargi
Osiem kazań księdza Piotra Skargi, napisanych w 1597 roku i zatytułowanych zgodnie z konwencją literacką (bo zapewne nigdy w Sejmie niewygłoszonych) jako Kazania sejmowe, to jedno z arcydzieł staropolskiej myśli politycznej, stawiające jego autora w rzędzie najpierwszych statystów Pierwszej Rzeczypospolitej, obok Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Stanisława Orzechowskiego, Jana Zamoyskiego, Wawrzyńca Goślickiego, Krzysztofa Warszewickiego, Łukasza Opalińskiego i Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, a przewyższające ich (zwłaszcza pierwszego z wymienionych) czystością katolickiej ortodoksji i tonu moralnego, wieszczą przenikliwością profetyczności oraz teologiczną perspektywą polityczności. Ortodoksja ta – której zwięzłą kwintesencją jest pojawiające się już na samym początku prowidencjalistyczne stwierdzenie, iż rządy i sprawy królestw i państw z Boskiej opatrzności i pomocy stoją, a ludzki rozum i staranie zabiegać wszystkiemu nie może (Kazanie pierwsze) – idzie w parze, a raczej w ścisłej symbiozie, z gorącym patriotyzmem autora, dla którego matka ojczyzna to czoło wszytkich pociech, korona dóbr naszych, Jeruzalem ziemska, za Psalmistą tedy zwraca się on do rodaków z wołaniem: Miłujcie ojczyznę tę swoje i to Hieruzalem swoje, to jest Koronę tę i Rzeczposp[olitą] (Kazanie wtóre).
Słusznie dumny z wielkości swojej ojczyzny namilszej, która wszczepiła i dochowała stan i majestat królewski; skupiła do jednego ciała Rzeczyposp[olitej] tak szerokie i zacne narody, rozszerzyła państwa swe od morza do morza; wreszcie podała wam złotą wolność, iż tyranom nie służycie, jedno bogobojnym panom i królom, które sami sobie obieracie (Kazanie wtóre), ksiądz Skarga prezentuje atoli patriotyzm „trudny”, patriotyzm cnoty i obowiązku, a nie lekkomyślny, bałwochwalczy i samochwalczy; patriotyzm, którego pierwszą powinnością jest dostrzegać wszelkie rysy i zagrożenia nawet na imponującej jeszcze fasadzie majestatycznego gmachu Rzeczy Pospolitej, przestrzegać, upominać i karcić za wszystko, co złe i niesprawiedliwe tak w instytucjach, jak zwłaszcza w duszach tych, którzy te instytucje tworzą i wypełniają. Z tego też względu cała misterna konstrukcja katechetyczno-politycznego arcydzieła krakowskiego jezuity, nawiązującego do klasycznego toposu ojczyzny jako okrętu mającego płynąć pośród burz i zdradliwych skał do portu ocalenia (portus salutis), wspiera się na enumeracji i wnikliwym opisaniu sześciu chorób toczących Rzeczpospolitą i zagrażających jej istnieniu, przy czym diagnozie towarzyszy wskazanie trudnych, wymagających wyrzeczeń, lecz zbawiennych, propozycji terapeutycznych. Owych sześć chorób, które jej bliską śmierć (obroń Boże) ukazują, a jako złe pulsy, źle jej tuszą, to: Pierwsza – nieżyczliwość ludzka ku Rzeczypospolitej i chciwość domowego łakomstwa. Druga – niezgody i roztyrki sąsiedzkie. Trzecia – naruszenie religiej katolickiej i przysada heretyckiej zarazy. Czwarta – dostojności królewskiej i władzej osłabienie. Piąta – prawa niesprawiedliwe. Szósta – grzechy i złości jawne, które się przeciw Panu Bogu podniosły i pomsty od niego wołają (Kazanie wtóre).
(…)
Dla przodujących dzisiaj trendów ksiądz Piotr Skarga jest wręcz bête noire. Można to wytłumaczyć właściwie dosyć prosto: żyjemy w czasach, w których przewrotnie ortodoksją publiczną jest dokładnie wszystko to, co zarówno ksiądz Skarga, jak i każdy świadomy katolik, musi odrzucić. Tą ortodoksją publiczną jest dzisiaj… brak ortodoksji, to znaczy uznanie, że prawda nie ma czego szukać w życiu publicznym, że dociekanie, czym jest prawda, może być w ostateczności (acz już też coraz mniej) tolerowane jako intelektualna zabawa na uniwersytetach, ale nie może mieć ono żadnych konsekwencji dla życia zbiorowego, dla życia publicznego. Życie publiczne musi być oparte jedynie na niekończącej się serii kontraktów, umów, które zawierają ze sobą autonomiczne jednostki, czyli także takie, które nie są postrzegane jako część jakiejkolwiek wspólnoty. Zawierając owe kontrakty, jednostki w zasadzie nie powinny nawet pamiętać o tym, iż mają jakąkolwiek tożsamość: religijną, narodową, kulturową etc. (współczesny liberalizm nazywa to „zasłoną niewiedzy”), w konsekwencji czego sednem zawieranych przez nie kontraktów jest wyłącznie uzgadnianie formalnych reguł współżycia. Żadna religia ani filozofia nie może zatem nawet być brana pod uwagę jako podstawa ortodoksji publicznej, bo z punktu widzenia formalistycznego kontraktualizmu są one czynnikiem wprowadzającym niezgodę, konsekwentnie więc są traktowane jako zagrożenie dla (demokratycznego) ładu publicznego. Sposób, w jaki sceptycyzm gnozeologiczny – w pierwszym wypadku sofistyczne „człowiek jest miarą wszechrzeczy”, w drugim Piłatowe „a cóż jest prawda?” – potraktował Sokratesa i Jezusa Chrystusa, stanowi prawzorzec matrycy współczesnego relatywizmu.
Wobec takiego obrotu rzeczy ksiądz Skarga, jako ten, który podniósł nieugięcie sztandar ortodoksji katolickiej – także jako ortodoksji publicznej w Rzeczypospolitej – nie może być postrzegany inaczej niż jako „groźny fanatyk” i „fundamentalista” przez ludzi przesiąkniętych ideologią współczesnego „tolerancjonizmu”. Gdyby przeto chcieć ująć rolę księdza Piotra Skargi w jakąś jedną podstawową formułę, to należałoby powiedzieć, że był to przede wszystkim wielki re-ewangelizator. „Re-”, ponieważ (…) istniało realne zagrożenie, że Rzeczpospolita Polska porzuci ortodoksję katolicką, porzuci także świat cywilizacji katolicko-łacińskiej i znajdzie się w gronie krajów protestanckich.
(…)
Całość w: Marek Balon, Jacek Bartyzel, Grzegorz Kucharczyk, Krzysztof Koehler, Kaznodzieja Narodu. Album z fotografiami Stanisława Markowskiego, Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi, Kraków [2012], ss. 81-109.