Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Miscellanea » Z mojego archiwum: Powracające pytanie konserwatyzmu

Z mojego archiwum: Powracające pytanie konserwatyzmu

Jacek Bartyzel

Wielką zaiste sprawę przedsięwzięło grono zapaleńców z p. Krzysztofem Rafałem Górskim na czele, którzy nie bacząc na „złą pogodę” dla książki, zwłaszcza poważnej, porwali się na zamysł systematycznego publikowania Biblioteki Konserwatystów. Dobrze przemyślany projekt zakrojony został na trzy tematyczne serie poświęcone kolejno: dziejom polskiej myśli zachowawczej, klasykom konserwatyzmu oraz współczesnemu konserwatyzmowi na świecie. W zapowiedziach widnieją pozycje autorów tej rangi co Burke, de Maistre, Cecil, Eliot i Kirk, póki co zaś ukazał się drugi już – po Konserwatyzmie Stanisława Estreichera – tomik serii pierwszej, stanowiący prawdziwy rarytas. Jest to bowiem, ni mniej, ni więcej, tylko pierwsza – bo napisana w 1853 r.! – w dziejach polskiej myśli zachowawczej prezentacja istoty konserwatyzmu, jednocześnie dopełniająca owo ujęcie „esencjalne” zarysem „egzystencjalnej” formy tegoż konserwatyzmu, zaczepionego mocno korzeniami w podglebiu rodzimym, bez obawy rozwiania na lotnych piaskach przemijającej mody intelektualnej.

Mowa tu o szkicu zatytułowanym O konserwatorstwie w Polsce1, napisanym przez Ludwika Górskiego (1818-1908) – człowieka skądinąd nieskorego do chwytania za pióro, raczej – jak podkreśla autor przedmowy do edycji współczesnej, Robert Kostro – działacza, niezmiernie zresztą, i to nie tylko w kręgach konserwatywno-ziemiańskich, szanowanego. Był to prekursor zniesienia pańszczyzny, „klemensowczyk” i współpracownik „Pana Andrzeja” (Zamoyskiego) w Towarzystwie Rolniczym, czyli w obozie „Białych”, sponsor dziennika „Słowo”, działacz charytatywny, szambelan papieski etc.

Zapyta sceptyk: jakąż wartość – poza dokumentacyjną – może mieć tekst publicystyczny sprzed 140 lat? Cóż rewelacyjnego może powiedzieć nam, podtrzymującym wątłą roślinkę nowoczesnego konserwatyzmu, z trudem przebijającą się przez bujne chwasty egalitaryzmu, socjalizmu, konstruktywizmu i czego tam jeszcze – najczcigodniejszy choćby patriarcha z zaprzeszłej doby?

Sceptyk myli się, chwalić Boga, doszczętnie. Zarysowany przez Górskiego w połowie XIX wieku dylemat: czy konserwatyzm polski ma być li tylko naśladownictwem zachodnioeuropejskiego, czy też – nie odżegnując się, rzecz jasna, od wspólnego aksjologicznego mianownika – powinien stać na straży tego wszystkiego, co służy konserwacji warunków organicznego wzrostu sił żywotnych własnego narodu, nabiera szczególnie aktualnej ostrości właśnie dzisiaj!

To nie „parafiańszczyzna” przemawia przez Górskiego, lecz tylko – i aż! – umiejętność dostrzegania konsekwencji prostego, acz rzadko rozumianego, faktu: tego mianowicie, iż najrdzenniejsza i najbardziej wartościowa w naszym przedrozbiorowym dziedzictwie tradycja sarmacka, stanowiąca nierozdzielny stop katolickiej pobożności z etosem rycerskim, była …ciągłą przeciw duchowi XVIII wieku, to jest przeciwko duchowi rewolucji społecznej i religijnej protestacją (s. 13), podczas gdy…

Europejscy konserwatorowie dzisiejsi są to jeszcze z małym wyjątkiem synowie XVIII wieku, który życie swoje zakończył zabójstwem władzy w osobie najcnotliwszego króla i zabójstwem sprawiedliwości w osobie niewinnego i religijnego narodu. Przerażeni widokiem skutków, jakie rozpasane namiętności ludowe, żadnym niepowstrzymane hamulcem sprowadzają dla bezpieczeństwa osób, rodzin i majątków i w ogólności dla sprawy tej cywilizacji, którą swem własnem sądzą być dziełem, pod wpływem strachu połączyli się niedawno w jednomyślnej cześci dla materialnej siły. Lecz ponieważ kieruje nimi głównie obawa, ponieważ obowiązków względem ojczyzny i władzy nie odnoszą do prawd wyższego i religijnego rzędu; ponieważ są w gruncie sceptykami i krytykami, a nie ludźmi wiary i religijnej pokory [podkr. moje – J.B.], przeto skoro tylko strach mija, skoro widok niebezpieczeństwa znikać zaczyna, skoro władza przez nich i dla ich ratunku postawiona utrwala się i wzmacnia, wtedy całą usilność obracają ku jej osłabieniu i podkopaniu (s. 18).

Trudno o bardziej dobitny sposób wyłożenia zasadniczej sprzeczności pomiędzy fałszywym a prawdziwym konserwatyzmem. Górski był daleki od kwestionowania walorów szczerzej ideowej, kontrrewolucyjnej myśli takich szermierzy Restauracji jak Chateaubriand czy von Haller. Dostrzegł jednak, że realnie, w kraju legalnym – na przykład w plutokratycznej Monarchii Lipcowej we Francji – do głosu i znaczenia dochodzą konserwatyści nieszczerzy, oportuniści i półśrodkowcy. Widział tych, którzy za nic mają obronę ZASAD, obronę wiary i cywilizacji chrześcijańskiej; protagonistów partii porządku tylko ze strachu, mniemających, że przechytrzą partię ruchu gadaniną o umiarkowaniu i skwapliwym dostosowywaniem się do normy demokratycznej.

To zatem lektura tego doszczętnie zapomnianego eseju może pomóc w „wydobyciu na jaśnię” pewnej nieszczęsnej przypadłości polskiej psychiki – czyli plagiatowego (jak mawiał Irzykowski) charakteru naszych „przełomów” intelektualnych. Ten, co tu ukrywać, objaw cywilizacyjnej niedojrzałości sprawia, że stykamy się nieustannie z gromkimi deklaracjami konserwatyzmu, prawicowości, woli obrony wartości chrześcijańskich, narodowych, wolnorynkowych etc., tyle tylko, że bez… realnych skutków w bycie. Znów tedy widzimy niegdysiejszych dmowszczyków w czułym uścisku z europejską lewicą. I głośnych liberałów, którzy nagle, zamieniwszy fotele redakcyjne na ministerialne, beztrosko sankcjonują komunistyczną grabież własności. I centroprawicowców, którzy jednej nocy „ochrzczeni” w obrządku chadeckim, obracają front akurat przeciwko chadekom bardziej prawym, bo ci nie mieszczą się w parametrach akceptowanych przez chadecję oświeconej Europy. A wszystko to dlatego, że mistrzowie nominalnie konserwatywnej polityki na tym uwielbionym ponad wszelką miarę Zachodzie też pilnie baczą, żeby nie przekroczyć Rubikonu, za którym rozpościera się, zabójcza dla ich karier, SKRAJNOŚĆ.

Podobnych im konserwatystów oszacować można w dzisiejszej Polsce śmiało na jakieś 90% spośród tych, którzy obnoszą się ze swoją antylewicowością. Dżentelmeni ci dywagują najchętniej, sami podziwiając swoją roztropność, o rozsądnej, odpowiedzialnej i umiarkowanej centroprawicy, znakomicie plasującej się w tzw. spektrum obok, naturalnie, równie rozsądnej, odpowiedzialnej i umiarkowanej centrolewicy. Ich prawdziwe pobudki dawno już przejrzał Ludwik Górski: Nieczynność wobec stronnictwa rewolucyjnego przybiera pospolicie tytuł konserwatorstwa i niem zasady i postępowanie swoje mianuje. Lecz temu przybranemu tytułowi brakuje właściwego dopełnienia. Jest to nie Polski, lecz własnej wygody konserwatorstwo [podkr. moje – J.B.] (s. 21).

I dlatego właśnie warto czytać zaprzeszłych klasyków.

Pierwodruk w: „Najwyższy Czas!”, 24 X 1991, nr 43.


1 Ludwik Górski, O konserwatorstwie w Polsce. Szkic z roku 1853, Biblioteka Konserwatystów, Seria I Z dziejów polskiej myśli konserwatywnej, Wydawnictwo BAZA, Warszawa 1991, str. 24.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.