Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Eseje i artykuły naukowe » W 175. rocznicę śmierci Karola X, króla Francji i Nawarry

W 175. rocznicę śmierci Karola X, króla Francji i Nawarry

Jacek Bartyzel

175 lat temu, 6 listopada 1836 roku zmarł na wygnaniu, na zamku Graffenberg w Gorycji (w monarchii austriackiej) z Bożej łaski arcychrześcijański król Francji i Nawarry Karol X. Monarcha ten urodził się 79 lat wcześniej, 9 października 1757 roku w Wersalu, jako Charles-Philippe de France – piąty i ostatni syn Delfina Francji, ks. Ludwika Ferdynanda Burbona (syna Ludwika XV) i ks. Marii Józefy Wettyn (córki Augusta III, księcia-elektora Saksonii i króla Polski), otrzymując tytuł hrabiego (comte) d’Artois. Delfinem Francji został 8 VI 1795 roku, z chwilą zgonu w więzieniu Temple w Paryżu zagłodzonego na śmierć Ludwika XVII. Królem Francji i Nawarry został po śmierci swojego brata Ludwika XVIII, 16 września 1824 roku. Jego koronacja i namaszczenie w katedrze w Reims 28 maja 1825 roku była ostatnią, jak dotąd, liturgią sakry monarszej w historii Królestwa Francji. Władzę utracił wskutek tzw. rewolucji lipcowej 27-29 VII 1830 roku.

W związku z tą rocznicą udostępniam dotyczący tego władcy, jego panowania i upadku fragment mojej książki „Umierać, ale powoli!”. O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815-2000, Kraków 2002, 2006², s. 73-83, pomijając część przypisów.

Karol X.jpg

Nadzieje ultrarojalistów od początku Restauracji w sposób szczególny łączyły się z osobą królewskiego brata – hrabiego d’Artois, o którym wiadomo było, że kiedyś zasiądzie na tronie po bezpotomnym Ludwiku XVIII.

(…)

Powody, dla których ultrasi sympatyzowali z cadetem, stanowiły dokładną odwrotność przyczyn (mówiąc najdelikatniej) antypatii, jaką darzą go „nowocześni” historycy. „Bigot”, „fanatyk”, „tępak”, „blagier”, „tchórz” – to najpospolitsze określenia spotykane w ich pracach. Wypomina się przy tym Karolowi jednym tchem rzeczy zwyczajnie przeciwstawne: i nieprzejednaną wrogość do Rewolucji, która sprawiła, że już nazajutrz po „zdobyciu” Bastylii wyemigrował, i niezdecydowanie (połączone z osobistym brakiem odwagi1) w jej zwalczaniu; i ostentacyjną „bigoterię”, i młodzieńczą rozpustę; i legitymistyczne „doktrynerstwo”, i brak zainteresowań intelektualnych. Nawet to, co łaskawie przyznaje mu się powszechnie i bez wahania: pobożność, uczciwość, stałość2, poczucie honoru, serdeczność w życiu rodzinnym, wdzięk osobisty, elegancję, wierność w przyjaźni, towarzyskość i prostotę w obejściu – też per saldo działać ma na jego niekorzyść; wyczuwa się za tymi dwuznacznymi pochwałami rodzaj pretensji, że nie był cynikiem, a jego wierność zasadom monarchii chrześcijańskiej staje się głównym punktem oskarżenia3; zaiste, taki „tępy doktryner” winien był wielkiej zbrodni: przez całe sześć lat swego panowania (1824-1830) przeszkadzał liberalnej burżuazji w złączeniu władzy pieniądza z władzą polityczną i z władzą nad umysłami. Jakże ci oświeceni ludzie mogli tolerować panowanie władcy, który naprawdę wierzył w Boga (udawać przecież mógłby, to byłoby nawet, ze względu na lud, pożyteczne) i chodził po ulicach Paryża w procesjach z zapaloną świecą w dłoni!

Z pewnością, Karol X nie był intelektualistą, nie miał kultury literackiej, którą tak imponował Ludwik XVIII; pod tym względem, jak pisał Lucas Dubreton, „mózg jego był jakby amputowany”. Książki streszczał mu asystent ks. Cornillon, a streszczenie miało nie przekraczać dziesięciu wierszy4; sam nie miał cierpliwości, by przeczytać jednym tchem więcej niż cztery strony. Czy jednak bycie intelektualistą stanowi conditio sine qua non dla władcy; już w samym stawianiu tej kwestii widać ślad wpływu nowożytnego racjonalizmu politycznego, dla którego métier de roi jest li tylko nabytą „wiedzą z książki”, a nie przekazywaną z pokolenia w pokolenie sztuką roztropności.

Może jednak tej roztropności brakowało właśnie ostatniemu prawdziwemu królowi Francji i Nawarry z Bożej łaski? Zapewne, jeżeli roztropnością jest liczenie się z dominującym prądem opinii i z okrzepłą już potęgą „sił ustanowionych”, to Karol X okazał się nieroztropny. Można jednak na to spojrzeć jako na nierozwiązywalny węzeł tragiczny, spleciony z dwu krzyżujących się sił: „sytuacyjnego” realizmu politycznego i wierności zasadom tradycyjnej monarchii chrześcijańskiej5. Karol X nie tylko mawiał, że wolałby być dorożkarzem niż „królem” według jakiejś karty czy konstytucji (jak pozbawiony rzeczywistej władzy król angielski); on tę maksymę „przetestował” na sobie ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Jeżeli nie mógł być „władcą szczęśliwym” (imperator felix) w tym sensie, jaki za jedynie godny monarchy katolickiego uznawali wszyscy Pasterze i Doktorzy Kościoła od św. Augustyna począwszy, tj. Nieustającego Obrońcy prawdziwej Wiary, która winna być przywrócona ludowi francuskiemu w całej swej czystości i nienaruszalności, to wolał być monarchą „nieszczęśliwym” wedle mądrości „tego świata” – pozbawionym tronu i tułaczem6.

Zgodna z faktycznym stanem rzeczy była też – uczyniona już na wygnaniu, wobec Chateaubrianda – gorzka uwaga króla:

Czy Francuzi są dziś szczęśliwsi i bardziej wolni niż za moich czasów? Czy płacą mniejsze podatki? (…) Gdybym pozwolił sobie na czwartą część tego, na co pozwala sobie książę Orleański, ile byłoby krzyku i złorzeczeń!7.

Skądinąd, sam początek panowania „Karola Prostego” był radosną niespodzianką dla liberałów, jako że pierwszym ordonansem nowego władcy (z 29 IX 1824) zniesiona została – zaprowadzona rok wcześniej przez rząd Villèle’a – cenzura prasy, a przyjmując hołd deputowanych, król wyróżnił wręcz uprzejmością przedstawicieli opozycyjnych les constitutionnels. W tych dniach liderzy partii liberalnej (Guizot, Molé, Thiers) i liberalni pisarze (Stendhal) wypowiadali się o królu wręcz z entuzjazmem. Trzeba też specjalnego natężenia złej woli, aby w (spełnionym) pragnieniu króla, żeby obrzęd koronacyjny w Reims był ściśle religijną sakrą pomazania, w zupełnej wierności tradycji8, widzieć „rodzaj szokowej terapii zaordynowanej społeczeństwu francuskiemu, najbardziej przecież postępowemu w ówczesnej Europie”9. Krzyżmo oleju ze Świętej Ampułki jako „szok” – cóż, może dla „społeczeństw postępowych” rzeczywiście, atoli społeczeństwa mniej „postępowe” mają na określenie takiej sytuacji, jak „zgorszenie” autora cytowanych słów, inne powiedzenie: „boi się jak diabeł wody święconej”… Poza tym, podczas koronacji w Reims (29 V 1825) w swojej potrójnej przysiędze10 Karol X ślubował nie tylko, zgodnie z tradycją „króla arcychrześcijańskiego”, podtrzymywać „naszą świętą religię” (notre sainte religion) i rządzić zgodnie z prawami królestwa (lois du royaume), ale również, w zgodzie z „duchem czasów nowych”, rządzić zgodnie z Kartą Konstytucyjną i wiernie jej przestrzegać (d’observer fidèlement). Przysięgi tej nigdy nie złamał, również wprowadzając ordonanse, które wywołały bunt, bo niezależnie od kwestii ich celowości, były one zgodne z Kartą; dawała ona królowi (w art. 14) prawo rozwiązania Izby czy ograniczenia wolności słowa w interesie publicznym. Wreszcie, przejściowy – pomiędzy dwoma ultrasami: Villèle’em i Polignakiem – gabinet umiarkowanego Jean-Baptiste’a wicehrabiego de Martignaca (1778-1832), powołany w styczniu 1828 roku, też dowodził szukania porozumienia z opozycją. Jednak to nie było możliwe z żadnej strony: państwo nie może być jednocześnie chrześcijańskie i liberalne, ani tradycyjne i „nowoczesne”.

Opozycję liberałów w parlamencie podsycała prasa liberalna11, pośród której szczególnie wojowniczym tonem wyróżniał się dziennik Le National redagowany przez Adolphe’a Thiersa (1797-1877). Kluczową rolę Thiersa dobrze naświetla Zdziechowski:

Opozycja jednak nie żywiła, z wyjątkiem lewicy krańcowej, zamiarów antydynastycznych. Ale znalazł się człowiek młody, ambitny, już sławny, jako historyk rewolucji, a nieubłagany wróg Bourbonów, Adolf Thiers, który postanowił na gruzach zwalonej dynastii budować swoją karierę polityczną. Akcję swoją prowadził z nadzwyczajną zręcznością; cokolwiek bądź napisał, był zawsze w zgodzie z literą ustawy, władzom nie dawał powodu do przyczepek. Wkrótce przywłaszczył sobie rolę leadera całej prasy opozycyjnej; rolę tę grał znakomicie; umiejętnie podkopywał się pod tron (…). W r. 1830 założył Thiers swój własny dziennik12 Le National, i tu dopiero wyszło w pełni na jaw jego niezrównane mistrzostwo w głoszeniu poglądów nie tylko pachnących rewolucją, lecz wprost do niej pobudzających, a pomimo to wypowiadanych w sposób taki, że bezkarnie uchodziło mu to, za co innych prześladowano. Był zawsze legalny, wychwalał system parlamentarny, jako najlepszy ze wszystkich możliwych, konstytucję francuską wynosił pod niebiosa, ale wynosząc, interpretował ją w sposób dla króla najnieprzychylniejszy, zwężał władzę jego do minimum; le roi régne mais ne gouverne pas oto teza, którą uparcie wpajał czytelnikom13.

Taktyka obozu liberalnego obliczona była zatem najwyraźniej na sprowokowanie władcy do takiego sposobu obrony swojej suwerenności, aby móc przedstawić go jako „tyrana” i „despotę”; trzeba przyznać, że król i ultrasi dali się złapać w tę pułapkę. Wykonawcą polityki królewskiej miał zostać najbliższy przyjaciel króla, książę Juliusz de Polignac – tyleż szlachetny jako człowiek, co pozbawiony talentu jako polityk. „Był odważny i lojalny jak rycerz bez skazy” – pisał hr. de Montbel14. Prawdziwy mistyk rojalizmu, przekonany, że Opatrzność powierzyła mu misję przywrócenia królowi jego tradycyjnych prerogatyw15, wcale zresztą nie negował parlamentaryzmu i uprawnień kontrolnych narodowego przedstawicielstwa, nie godził się jednak, aby władza Pomazańca Bożego była uzależniona od woli parlamentu i aby ten uzurpował sobie prawo do rzeczywistej suwerenności16. Młodszy o pokolenie legitymista Falloux wspominał: „[Polignac] nie uważał się wcale za absolutystę i nie chciał nim być. Marzył o ustanowieniu arystokracji parlamentarnej i podniesieniu wpływu parostwa kosztem Izby Deputowanych”17. Nawet liczni ultrasi (w tym baron de Damas) – lecz poniewczasie – przyznawali, że pobożność i niezachwiana wierność monarsze szła u Polignaca w parze z brakiem zdolności przewidywania i nieudolnością, przez co przyczynił się mimowolnie do katastrofy monarchii. Aresztowany po zmianie reżimu i postawiony przed sądem18, okazał godność i w niczym nie zasłaniał się osobą króla, mimo iż prokurator żądał dla niego kary śmierci. Ostatecznie skazano go na dożywocie w twierdzy Ham, skąd wyszedł, dzięki amnestii, w 1836.

Powołanie (w listopadzie 1829 roku) Polignaca wywołało zrazu entuzjazm ultrasów przekonanych, że zbliża się dzień, w którym król będzie naprawdę królem. La Quotidienne pisała: „Gdy król powiedział poddanym swoim: ja tego chcę, przez usta jego przemówiło prawo”; Drapeau blanc zapytywał: „co to jest większość?” i dawał odpowiedź: „większość to Król; król stwarza taką większość, jakiej chce”; nawet w organie Villèle’a – Gazette de France pisano, że są okoliczności, w których król może wznieść się ponad prawo stanowione19. Wszystkie te stwierdzenia były prawdziwe jako wyraz tradycyjnie pojętej idei suwerenności, niestety bardzo już bliska przyszłość pokazała, że niemożliwe do urzeczywistnienia w istniejącej sytuacji. Egzaltacja ultrasów była wręcz korzystna dla czynników pracujących nad obaleniem dynastii, tym bardziej, że towarzyszyła im faktyczna bezsilność rządu: kiedy dziennikarz Bertin, skazany na pół roku więzienia za obrazę majestatu, został uniewinniony przez sąd wyższej instancji, Thiers pisał triumfalnie: „Zamknijmy Bourbonów w ich Karcie konstytucyjnej, mocno zasuńmy drzwi wszystkie, a oni niezawodnie wyskoczą przez okno”20.

Polignac ułatwił opozycji – z którą chciał stoczyć bój ostateczny, w otwartej rycerskiej walce – rozgrywkę, ujawniając natychmiast, że za swoją misję uważa powstrzymanie nadużyć prasowych i zmianę ustawy wyborczej. W ślad za tym poszły katastrofalne, jak się okazało, decyzje króla, w postaci pięciu ordonansów wydanych 26 VII 1830. Pierwszy z nich przywracał cenzurę prasową; drugi rozwiązywał nowo wybraną Izbę Deputowanych21; trzeci dekretował nową ordynację wyborczą, która eliminowała większą część burżuazji i wprowadzał nadzór prefektów nad wyborami; czwarty wyznaczał termin nowych wyborów na wrzesień; piąty zawierał nominacje kilku ultrasów na wysokie urzędy.

(…)

Reakcja opozycji na promulgację ordonansów była natychmiastowa: 27 VII 1830 rozwieszony został na plakatach na rogach ulic tekst odezwy zbiorowej redaktorów pism22, wypowiadającej rządowi posłuszeństwo i wzywającej do rebelii. „Turcareci” (bankierzy) wyprowadzili na ulice Paryża „Gavroche’ów”, aby ci stawiali barykady i walczyli na nich za sprawę, na której sami nic nie zyskiwali: przecież „lud” nie pisze artykułów do gazet o wyższości parlamentu nad królem23, a ordynacja oparta na cenzusach podatkowych też nie daje ubogim praw wyborczych. Powstanie, które wybuchło w nocy, ogarnęło pod wieczór 28 lipca prawie całe miasto. 30 lipca, mimo odwołania ordonansów, było już po wszystkim: Thiers, przekonawszy się o pomyślnym dlań obrocie spraw, wyszedł z kryjówki i w odezwie napisanej z bankierem Laffitte’em obwieścił, że (przebywający wówczas w Saint-Cloud) król, który „przelewał krew swojego narodu”, nie ma prawa wrócić do stolicy. Ale naprawdę ważne było ujawnienie celu rebelii: w proklamacji Thiersa padło bowiem wskazanie na księcia Ludwika-Filipa Orleańskiego, jako na „męża opatrznościowego”, zdolnego przywrócić spokój. Zebrani naprędce w liczbie 128 (ok. 1/3 składu Izby) posłowie rozwiązanej, więc nielegalnej, Izby uchwalili zaproszenie księcia Orleańskiego do objęcia funkcji namiestnika (lieutenant-général) Królestwa. 31 lipca, na balkonie Hôtel de Ville, w towarzystwie La Fayette’a, Ludwik-Filip przyjął trójkolorowy sztandar i oświadczył, że obejmuje urząd namiestnika. Do tego momentu prawowitość władzy była jeszcze, mimo nielegalności działań b. posłów, do uratowania. Abdykacja Karola X i jednocześnie aktualnego Delfina, czyli diuka d’Angoulême, na rzecz wnuka, diuka de Bordeaux, stwarzała – mimo zasadniczej nieważności samej abdykacji24 – szansę zachowania ciągłości dynastycznej. Król, podpisując akt abdykacji, zobowiązywał jednocześnie Ludwika-Filipa, aby jako namiestnik królestwa ogłosił wstąpienie na tron małoletniego Henryka V, obejmując zarazem funkcję regenta do czasu uzyskania przez władcę pełnoletniości. Ale ambicje Orleańczyka szły dalej, zbiegając się znakomicie z zamiarami „Turcaretów”. Ich odsłonięcie nastąpiło 3 sierpnia podczas wspólnego zgromadzenia obu Izb; Ludwik-Filip zawiadamiając je o akcie abdykacyjnym Karola X i Delfina, „zapomniał” dodać, że zrzeczenie się nastąpiło na rzecz Henryka V. 9 VIII 1830 wiarołomny Orleańczyk, który jeszcze dziesięć dni wcześniej zapewniał swojego królewskiego kuzyna w liście, że  „raczej dałby się porąbać w kawałki, niż pozwolił wsadzić sobie koronę na głowę”25, został proklamowany „królem Francuzów” (roi des Français), a więc hybrydą pomiędzy legitymistycznym „królem Francji” (roi de France) a demokratycznym „cesarzem Francuzów”. Trzy dni później Journal des Débats przyniósł informację będącą początkiem budowania nowej mitologii władzy: „Król wyszedł dziś rano pieszo, z parasolem w ręku”26. Dla pełności obrazu trzeba jednak dodać, że ten mieszczański „król-obywatel”, żołnierz Republiki spod Valmy i Jemappes, król trójkolorowego sztandaru, śpiewający Marsyliankę, był także – w kontraście do swoich ubogich królewskich kuzynów – najbogatszym człowiekiem we Francji; to zachowanie jego ojca, Wielkiego Mistrza Loży Francji i obywatela Filipa Równość, którego głos w Konwencie przeważył szalę za zgilotynowaniem Ludwika XVI, oraz jego własna lojalność wobec Rewolucji, pozwoliły mu zachować majątek. Oto istota „orleanizmu”, społecznego i politycznego systemu Monarchii Lipcowej: finansiści otrzymali króla na swój obraz i podobieństwo, plutokracja została ukoronowana, „sojusz Tronu i Ołtarza” zastąpiony „sojuszem Giełdy i Loży”, który miał być „złotym środkiem” (juste milieu) pomiędzy monarchią już niemożliwą a rewolucją już niepożądaną. Po niespełnionej Restauracji monarchii „rycerskiej” przyszło państwo-spółka akcyjna27; starożytny Maison de France został teraz urządzony jak maison de commerce. Nastała era la Comédie humaine i enrichissez-vouz!28. Sędziwy ultras de Bonald, żegnając się ze swoim parostwem napisał:

Panowanie bankierów zaczęło się. (…) Rządy współczesne nie widzą w swych poddanych nikogo innego, jak producentów i konsumentów. (…) Handel i przemysł są przedstawiane jako źródło wszelkiej pomyślności. (…) To niepohamowane pragnienie zysku i dóbr produkuje tylko niesprawiedliwość i zbrodnię. Konsekwencje tego są dwie dla świata: ateizm i nędza robotników29.

Druga, poza materialną, strona orleanizmu, zaspokajająca roszczenia „jakobińskiego kleru” do panowania nad umysłami, też została natychmiast odsłonięta. 14 VIII 1830 z Karty Konstytucyjnej – o której ścisłe przestrzeganie rzekomo walczyła, aż do wywołania rewolucji, liberalna opozycja! – usunięty został art. 6, mówiący że „religia katolicka, apostolska i rzymska jest religią państwową”, i zastąpiony sformułowaniem z konstytucji napoleońskiej o katolicyzmie jako jedynie religii większości narodu francuskiego. (Do tego doszły jeszcze wkrótce restrykcje wymierzone wprost w Kościół: rząd Ludwika-Filipa zakazał prowadzenia misji, a duchowieństwo zostało oddane pod nadzór policyjny30). Tym samym, Francja utraciła nie tylko prawowitego króla; przestała być również – już na zawsze – królestwem katolickim31; po królu – „poruczniku Boga na ziemi” (lieutenant de Dieu) nastał król – „porucznik oligarchów”. Tę kardynalną i niczym nie wymazywalną różnicę wspaniale uwypukli Chateaubriand:

Kiedy gołębica przyniosła Klodwigowi oleje święte, kiedy długowłosych królów wznoszono na tarczy, kiedy Ludwik Święty z drżeniem przysięgał na koronacji, że władzy swej użyje tylko dla chwały Boga i dobra ludu, kiedy Henryk IV, wkroczywszy do Paryża, padł na kolana w Notre-Dame i po prawicy króla ujrzano naprawdę albo w wyobraźni piękne dziecię uznane za jego anioła stróża, korona była święta; królewski proporzec spoczywał w niebie. Ale odkąd na placu publicznym władca z uciętymi włosami i związanymi na plecach rękami dał głowę pod miecz przy dźwiękach bębna; odkąd przy dźwiękach tego samego bębna inny władca, na innym placu, wśród plebsu żebrał o głosy do swojej elekcji – kto może zachować najmniejsze złudzenia co do korony? Kto uwierzy, że okaleczałe i zbrukane królestwo może coś znaczyć w świecie? Jaki człowiek, w którym żyje jeszcze serce, chciałby dla władzy wypić kielich hańby, który Filip wychylił do dna nie wymiotując? Królestwa w Europie mogłyby jeszcze istnieć, gdyby we Francji przetrwała dawna monarchia, córka wielkiego i świętego człowieka; ale wniwecz obróciły się płodne ziarna: nic się nie odrodzi32.

W „upaństwowionej” legendzie zwycięskiej plutokracji, „skonfiskowana” republikanom Rewolucja Lipcowa zaistniała jako „trzy dni chwały” (les trois glorieuses) – chwały także dlatego, że – podobnie jak również oligarchiczno-kupiecka The Glorious Revolution z 1688 w Anglii – przeprowadzona bez większego rozlewu krwi, co uspokajało mieszczańskie sumienie po krwawych orgiach pierwszej Rewolucji z 1789 i pozwalało zatrzeć jej pamięć, przy jednoczesnym i ostatecznym skonsumowaniu jej zdobyczy. Ale względnie łagodny przebieg tej rewolucji nie był przecież jej zasługą, tylko obalonego króla, który pod wrażeniem pierwszych starć nie zgodził się, mimo błagań wielu rojalistów, na kontynuowanie walki, mającej wszelkie widoki powodzenia. Król, zamiast abdykować, mógł wycofać się do prowincji zachodnich albo na Południe, gdzie przewaga sympatii monarchistycznych była wciąż przytłaczająca i gdzie stacjonowały pułki wierne monarchii; mógł także ściągnąć zwycięski korpus ekspedycyjny z Algierii. Oznaczałoby to jednak wojnę domową, a Karol X wolał iść po raz drugi na wygnanie, niż przelewać krew swoich poddanych. Historia powtórzyła się: również Ludwik XVI wolał zginąć na szafocie niż skartaczować buntowników, którzy byli jego ludem, którzy byli Francuzami… quand même. Historia pokaże, także dwukrotnie, że takich skrupułów nie będzie miała burżuazja, która nie cofnie się przed najostrzejszymi środkami dla zdławienia rebelii motłochu: tak będzie w czerwcu 1848, kiedy generał Cavaignac rozprawi się z buntem robotników na rozkaz Rządu Tymczasowego II Republiki; tak będzie w 1871, kiedy „wersalczycy” rozstrzelają 30 tysięcy komunardów na rozkaz Rządu Tymczasowego Thiersa. Oczywiście, ten argument można obrócić także przeciwko Burbonom, jako przeciwko tym, którzy już się „zużyli”, a przez sentymentalizm utracili zdolność do rzeczywistego rządzenia, co wymaga duszenia namiętności tłumu, jeśli zagrażają one śmiertelnie społecznemu porządkowi33. Faktem jest, że z chwilą, kiedy 16 VIII 1830 ostatni król Francji i Nawarry postawił w Cherbourgu stopę na pokładzie „Great Britain”, legitymizm przestał tworzyć realną historię francuskiego państwa, a stał się odtąd jedynie historią ludzkiej wierności. Jednak pozostaje również – zupełnie poza „metafizyczną” kwestią prawowitości – praktyczny bilans Restauracji. Co pozostawiła ona Francji? O jednym paradoksie już wspominaliśmy: nie co innego, jak system rządów parlamentarnych. Drugi przyznają nawet wrogowie: to Karol X ofiarował w ostatniej chwili swojemu narodowi początek jego imperium kolonialnego w Algierii (przy okazji przynosząc wielu czarnym mieszkańcom tego lądu wyzwolenie z haniebnego procederu jego muzułmańskich władców, jakim był handel niewolnikami). Autor najnowszej biografii Karola wypunktowuje inne, zapomniane i zadziwiająco „modernizacyjne” zasługi tego panowania: stworzenie systemu transportu w obrębie i do Paryża; zainaugurowanie pierwszej kolei żelaznej z Paryża do Orleanu; utworzenie parowej floty rzecznej na Sekwanie, Loarze i Gironde; rozwój służb pocztowych; zrównoważenie budżetu przy niskich podatkach etc.

Zdziechowski, który ubolewał za swoim faworytem Chateaubriandem nad „szaleństwem” ordonansów, mówi o Karolu mimo to:

Służył narodowi swemu nie zawsze umiejętnie, ale zawsze według sumienia; starał się otaczać siebie ludźmi uczciwymi; sam ubogi, zostawiał Francję bogatą i kwitnącą, i na odjezdnem obdarzył ją wspaniale, dając jej Algier, otwierając przed nią perspektywę przyszłego jej imperium w Afryce34.

Ogólny bilans Restauracji w wykładzie bardzo rzetelnego historyka-rojalisty, ale jeszcze bardziej nacjonalisty, który wartość reżimów osądza nie a priori, lecz wedle korzyści lub strat, jakie przynoszą narodowi, wypada zaś następująco:

Osądzając Restaurację wedle jej osiągnięć, stwierdzić trzeba, że Francuzi korzystali wtedy z pokoju i dobrobytu i że tych dobrodziejstw prawie wcale sobie nie cenili. Restauracja była uczciwym i rozumnym systemem rządów, który podwójnie zasłużył sobie na miano, jakie mu nadano, bowiem przy tych rządach Francja po niebywale ciężkich wstrząsach szybko się dźwignęła. Wielu z tych, którzy przyczynili się do obalenia Restauracji, później ją opłakiwało35.

Jeśli te opinie zdeklarowanych monarchistów i konserwatystów wydać się mogą stronnicze, to posłuchać warto, co – w kontekście polityki zagranicznej i w porównaniu z dorobkiem „Boga Wojny” – mówi równie zdeklarowany liberał:

Od roku 1815 do 1830, po całkowitej klęsce, rząd Burbonów przywrócił Francji niezależność. Piętnaście lat rządów Napoleona doprowadziło tylko do tego, że znalazła się na klęczkach przed Europą. Ale to Napoleon pozostał popularny: dobry temat do rozmyślań36.

Istotnie dobry; czyż tym, o czym marzyli ultrasi, nie był Ludwik XVI śpiący w łóżku Napoleona37?


1 W 1795 miał osobiście pokierować kolejnym powstaniem szuanów, ale już w drodze do Bretanii rozmyślił się i wrócił do Anglii.

2 Umiał ją docenić i u przeciwników; mawiał przecież: „Tylko pan de La Fayette i ja nie zmieniliśmy się od 1789 roku”. I z wzajemnością: baron de Barante wspomina w swoich Souvenirs (1890-1901), że często słyszał, „jak pan de La Fayette mówił o jednym i drugim [królu]. Nie cierpiał Ludwika XVIII i gardził nim, a nie mając żadnych złudzeń co do Karola X, zdradzał do niego słabość”.

3 Zob. na przykład charakterystyczne dla tego toku rozumowania wywody J. Cabanisa: „Ludwik XVIII zgodził się na ustrój konstytucyjny pod warunkiem, że Karta będzie «oktrojowana», co zdawało się zabezpieczać zasadę jego panowania i jego królewskiego prawa. Karol X widział siebie raczej pod dębem, wymierzającego sprawiedliwość za podszeptem Ducha Świętego, i chętnie wróciłby w czasy trubadurów: odpowiadałyby mu «rycerskie» stulecia, a nie wiek wyborów, Izb i dyskusji budżetowych [oto miara tego, co „poważne” w mentalności „nowoczesnej”, w przeciwstawieniu do godnej politowania wiary w „podszept Ducha Świętego” – uwaga moja J. B.]. Miał świadomość, że nie potrzebuje żadnej kontroli, żadnej krępującej reguły, by zadbać o dobro swych poddanych, i rzeczywiście pragnął tego dobra, z całą dobrą wiarą, bez cienia egoistycznych myśli czy złej intencji. Był bez reszty oddany swym obowiązkom” – J. Cabanis, Karol X. Król — ultras, przeł. W. Dłuski, Warszawa 1981, s. 254-255.

4 Zauważmy, że ten sam, pełen pogardy intelektualistów dla „ograniczonego kowboja”, zarzut stawiano w naszych czasach najlepszemu z XX-wiecznych prezydentów amerykańskich – Reaganowi, który też ponoć czytywał jedynie przygotowane dla niego streszczenia.

5 Pięknie pisze o tym, mający wyczucie tragizmu egzystencji, Zdziechowski: „Nazywano go królem-rycerzem. Świadomość majestatu monarszego, którą tak wspaniale uosabiał Ludwik XVIII, skojarzona u Karola X z wrodzoną mu ujmującą dobrocią promieniowała wdziękiem, który zdobywał serca ludzkie; dzięki temu miał oddanych sobie przyjaciół, gdy Ludwik XVIII miewał tylko faworytów. Niestety, umysł nie stał na wysokości duszy, nie zrozumiał ducha wieku, upadł w nierównej z nim walce” – M. Zdziechowski, Chateaubriand i Bourbonowie, Wilno 1934, s. 242.

6 Drugi wygnańczy szlak Karola X biegł kolejno przez: na wpół zrujnowany zamek Lullworth w hrabstwie Dorset (sceneria jakby zaprojektowana dla króla Leara), należący do katolickiej i jakobickiej rodziny Weldów; ofiarowany do dyspozycji przez rząd angielski, „smutny i posępny” zamek Jakuba V i Marii Stuart Holyrood w Szkocji; od września 1832 rezydencjonalny zamek cesarzy austriackich na Hradczanach w Pradze; wreszcie, od maja 1836, wyproszony z powodu uroczystości koronacyjnych Ferdynanda I na króla Czech Karol X musiał przenieść się do Göritz (Gorycji) w Dalmacji, gdzie zmarł 6 listopada tegoż roku na cholerę i został pochowany w krypcie hrabiów von Thurm kaplicy NMP z Karmelu w klasztorze kapucynów. Podczas wojny serbsko-chorwackiej w 1991 roku klasztor ten znajdował się wielokrotnie na linii ognia.

7 Chateaubriand, Pamiętniki zza grobu, przeł. J. Guze, Warszawa 1991, s. 547-548 [W tej samej wypowiedzi zdetronizowany władca wielkodusznie uznał „dobrą wiarę” tych, którzy uważają, że powinni składać przysięgę uzurpatorowi i, co jeszcze wymowniejsze, przyznał się do utrzymywania korespondencji z emigracyjnymi republikanami: „przystałem na wszystko, czego chcieli dla siebie; ale chcieli mi narzucić warunki dotyczące rządu, a te odrzuciłem. Nigdy nie odstąpię od moich zasad; chcę zostawić wnukowi tron trwalszy od mojego”. Inny wymowny szczegół, to odrzucenie przez klepiącego biedę wygnańca oferowanej mu wysokiej, 30-milionowej pożyczki z powodu, iż kredyt ten, notowany na głównych giełdach europejskich, obniżyłby wartość francuskich papierów – zob. ibidem, s. 549].

8 Warto zapamiętać obraz tej ostatniej w dziejach „najstarszej córki Kościoła” koronacji, która – wbrew różnym szyderstwom – wcale, jak stwierdza autor laicki, „nie była komedią”, a jeśli coś w niej szokowało liberałów (daje temu świadectwo Guizot) to właśnie „pozór wyższości arcybiskupa nad samym królem”, czyli rzecz najzupełniej zadająca kłam „monarchicznemu despotyzmowi”: „Jak ksiądz przy otrzymywaniu święceń albo zakonnik wstępujący do klasztoru, król położył się na ziemi, co prawda na płótnie wyszywanym w kwiaty lilii i z twarzą na poduszce. Arcybiskup Reims, de Latil, położył się po jego prawicy i odmówiono długie modlitwy. […] Następnie podnieśli się obaj i król ukląkł przed arcybiskupem. Kapłan zanurzył kciuk w świętym oleju i namaścił króla w siedmiu miejscach, na czole i – poprzez wycięcia kamizeli – na piersi, obu ramionach i między nimi, pod obu pachami. Karol X wstał, po czym obleczono go w tunikę i satynową purpurowofioletową dalmatykę naszywaną złotymi kwiatami lilii, wreszcie w wielki purpurowy płaszcz. Ukląkł znowu i otrzymał dwa nowe namaszczenia, na wewnętrznych stronach dłoni. Arcybiskup wręczył mu pierścień, berło i dłoń sprawiedliwości. Tak zwana korona Karola Wielkiego spoczywała na ołtarzu i arcybiskup potrzymał ją przez chwilę nad głową króla, po czym potrzymali ją książęta d’Angoulême, de Bourbon i Orleański. Wreszcie arcybiskup znów wziął ją w ręce i złożył na głowie Karola X, po czym pomógł mu wstać i odprowadził do tronu stojącego pośrodku nawy. Po kilku modlitwach arcybiskup skłonił się, ucałował króla i zawołał trzykrotnie: Vivat rex in aeternum! Zagrzmiały działa, zagrały fanfary i wszyscy zakrzyknęli: Niech żyje król!. (…) Rozpoczęła się msza, podczas której król przyjął komunię pod dwiema postaciami” – zob. J. Cabanis, op. cit., s. 273.

9 T. Serwatka, Poczet władców Francji. Burbonowie – Orleanowie – Bonapartowie, Londyn 1996, s. 171.

10 1° jako króla; 2° jako Wielkiego Mistrza Zakonu Ducha Świętego; 3° jako Wielkiego Mistrza Orderu Królewskiego Świętego Ludwika i Orderu Królewskiego Legii Honorowej.

11 Dla porównania stosunku sił pomiędzy rządem a opozycją warto uzmysłowić sobie, że łączny nakład gazet opozycyjnych już w grudniu 1824 wynosił 41 330 egzemplarzy (z czego 13 000 umiarkowanego Journal des Débats), natomiast prorządowych zaledwie 14 344.

12 Faktycznie Le National został założony w gabinecie Talleyranda, który szykował już – ten rzekomy twórca zasady legitymizmu! – obalenie kolejnego władcy i kolejnego reżimu. Funduszy na jego utworzenie dostarczyli zaś bankier Laffitte i książę Orleański.

13 M. Zdziechowski, op. cit., s. 206-207.

14 Cyt. za: J. Cabanis, op. cit., s. 357.

15 Hyde de Neuville opowiada, że w na emigracji w Londynie Polignac wstąpił pewnego razu do kaplicy, gdzie zbierali się katolicy francuscy i gdzie śpiewała jakaś zawoalowana kobieta, która podeszła do niego, naznaczyła go znakiem krzyża i powiedziała: „Za kilka lat będziesz ostatnim doradcą króla Francji i ostatnią ofiarą poświęconą dla jego sprawy”. Przepowiednia ta właściwie się spełniła, choć jej sens był zapewne inaczej, co do rezultatu, rozumiany przez głęboko przejętego nią Polignaca.

16 Polignac, który wraz z bratem Armandem, przeszedł w młodości epopeję rojalistyczną Cadoudala i poznał smak napoleońskich kazamat, a mimo to zachowywał radość życia i (aż nazbyt wielki) optymizm, jeszcze w 1814 roku mówił, że król powinien rządzić tak jak król hiszpański, i uderzając w gardę szabli wołać: ¡Yo, el Rey! Wahał się także czy nie będzie zdradą religii złożyć przysięgę na Kartę.

17 Comte de Falloux, Mémoires d`un royaliste, Paris 1888. Podobnie referuje poglądy Polignaca liberalny historyk: „Marzyło mu się coś w rodzaju feudalnej monarchii, gdzie wśród panów i baronów królestwa liczyłyby się tylko honor i zaprzysiężona wiara, przeciwieństwo tego biurokratycznego, samowładnego i egalitarnego państwa, które wymyślił i stworzył Napoleon i które go przeżyło” – J. Cabanis, op. cit., s. 358. Jeżeli nawet marzenie to było nieziszczalne, to w każdym razie na pewno nie „absolutystyczne zapędy” Karola X i jego ministra groziły powstaniem „państwa-Lewiatana”, tylko „nowoczesne” państwo porewolucyjne, powołujące się na liberalną wolność!

18 Reżim orleanistyczny był i w tym więc „prekursorem” demokratycznego obyczaju politycznego, aby obalonych szefów państw i rządów sądzić za suwerennie podejmowane decyzje!

19 Wszystkie cytaty za: M. Zdziechowski, op. cit., s. 200.

20 Cyt. za: ibidem, s. 201.

21 Weszło do niej aż 201 na 211 deputowanych z poprzedniej Izby, którzy w marcu podpisali protestacyjny adres do tronu po mowie króla zapowiadającej rządzenie bez liczenia się z parlamentem.

22 Napisanej przez Thiersa, który zresztą natychmiast ukrył się w okolicach Paryża, czekając na rozwój sytuacji.

23 Nb., właściciele drukarni celowo wyrzucili z dnia na dzień robotników drukarskich na bruk, aby uczynić z nich zrozpaczoną „masę uderzeniową” rewolucji.

24 Na mocy „praw fundamentalnych” Korona Francji jest „niedysponowalna”, co znaczy, że król nie może się jej wyrzec; może jednak de facto nie sprawować rządów z uzasadnionych przyczyn, zastępowany przez regenta.

25 „okazja czyni złodzieja” (l’occasion fait le larron) – jak trafnie zatytułował rozdział swojej książki (Louis-Philippe, Paris 1972), tyczący wywyższenia Orleańczyka, diuk de Castres.

26 Co prawda, gazeta zdobyła się i na to, żeby odmalować w tym samym artykule obraz współczesnego króla Lira: „Idźcie na drogę wiodącą do Cherbourga: spójrzcie na ten marsz powolny i smutny, na ten konwój wygnanej monarchii, na tego przybitego starca…” – cyt. za: J. Cabanis, op. cit., s. 415.

27 Określenie Tocqueville’a.

28 „Bogaćcie się!” (słynne powiedzenie premiera Guizota, w odpowiedzi na prośby niższego mieszczaństwa o obniżenie wyborczego cenzusu majątkowego).

29 Vicomte de Bonald, Réflexions sur la Révolution de Juillet 1830 et autres inédits, Toulouse 1989.

30 Częściowe wycofanie się z represji nastąpiło w 1833: premier-protestant /sic!/ Guizot przyznał katolikom prawo prowadzenia szkół podstawowych.

31 Lapidarnie potwierdza to historyk liberalno-katolicki: „Orleanizm jest nade wszystko tym: modernizacją i laicyzacją monarchii” – R. Rémond, Les droites en France, Paris 1982, s. 87.

32 Chateaubriand, op. cit., s. 494.

33 Wymowne w tym względzie jest świadectwo (w Journal) romantycznego poety Alfreda de Vigny: „Słabość Karola X i Delfina, którzy nie potrafili stanąć do walki, uwolniła mnie od zabobonnego przywiązania do nich”.

34 M. Zdziechowski, op. cit., s. 223.

35 J. Bainville, Dzieje Francji, przeł. T. Stryjeński, Warszawa 1946, s. 397.

36 J. Cabanis, op. cit., s. 373.

37 Wyrażenie de Bonalda; cyt. za: É. Faguet, Politiques et moralistes du XIXe siècle, Paris 1891, t. I, s. 115.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.