Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Miscellanea » Z mojego archiwum: Rzut oka na toryzm w powojennym półwieczu
Po 1945 roku Zjednoczone Królestwo poczęły opasywać coraz cięższe okowy socjalizmu, usprawiedliwianego wcześniej warunkami wojennymi, teraz zaś z coraz większym zapałem rozwijanego. Labourzystowski premier Wielkiej Brytanii w latach 1945–1951, Clement Attlee, zasłużył sobie nawet na pochwałę samego Josifa Wissarionowicza Stalina, który raczył był stwierdzić, że socjalizm sowiecki i angielski różnią jedynie szczegóły. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, iż tylko Partia Pracy była odpowiedzialna za wkroczenie Brytanii na the road to serfdom. Także torysi podążali nią (może tylko nieco wolniejszym krokiem), albowiem ideologię powojennego toryzmu zdominował nurt aprobujący Welfare state i interwencjonizm państwowy w duchu zaleceń Johna Maynarda Keynesa.
Sztandarową postacią tego nurtu w powojennym konserwatyzmie brytyjskim był Harold Macmillan1 (1894–1986), premier Zjednoczonego Królestwa i lider Partii Konserwatywnej w latach 1957–1963. Jako teoretyk Macmillan w swojej przedwojennej jeszcze pracy programowej The Middle Way [„Pośrednia droga”, 1938] twierdził, że toryzm był zawsze formą paternalistycznego socjalizmu2, opowiadał się za społecznym postępem w wolności i demokratycznym społeczeństwem oraz zalecał daleko posunięty interwencjonizm państwa w dziedzinie planowania, restrukturyzacji przemysłu i budownictwa mieszkaniowego. Tym przekonaniom lord Stockton pozostał wierny do końca życia, gromiąc panią Thatcher za brutalną rozprawę z górniczymi związkami zawodowymi i argumentując, iż górnicy są „naszymi ludźmi” i dzielnymi patriotami, którzy zgodzili się dostarczać bez dodatkowego wynagrodzenia węgiel w czasie wojny.
Macmillanowi sekundował inny polityk i teoretyk, minister różnych resortów i krótko wicepremier de facto w jego rządzie oraz lider partii w latach 1959–1961 – Richard Austen Butler3 (1902–1982), głoszący i wcielający w życie – zwłaszcza jako kanclerz skarbu w latach 1951–1955 – etatystyczny, „nowy” konserwatyzm (The New Conservatism, London 1955), opowiadający się za przejęci[em] przez państwo odpowiedzialności za zapewnienie określonego standardu życiowego, zatrudnienia i bezpieczeństwa dla wszystkich, gdyż dobry torys nigdy w historii nie obawiał się wykorzystać do swoich celów politycznych państwa4. Jego afirmacja „państwa opiekuńczego” była tak dalece zbieżna z doktryną tzw. przewartościowanego socjalizmu [rethinking socialism], że z nazwisk Butlera i ówczesnego przywódcy Partii Pracy, Hugh Gaitskella, ukuto nawet szyderczy akronim Butskellism. Skutek owej specyficznej odwagi etatystów był taki, że Wielka Brytania pod rządami coraz mniej różniących się od siebie konserwatystów i labourzystów zaczęła przypominać państwo, które opisywał Clive Staples Lewis (1898–1963): Żyję w „Wieku Zarządzania”, w świecie „Admin”. Największe zło nie dzieje się obecnie w owych nędznych „spelunkach przestępstw”, które lubił opisywać Dickens. Nawet nie w obozach koncentracyjnych i obozach pracy. Tam spotykamy się z jego krańcowym rezultatem. Rodzi się ono i jest wprowadzane w życie (wnioskowane, popierane, wykonywane i protokołowane w schludnych, wyłożonych dywanami, ogrzanych i dobrze oświetlonych biurach, przez spokojnych ludzi w białych kołnierzykach, z przyciętymi paznokciami i gładko wygolonymi policzkami, którzy nie muszą podnosić swego głosu5.
Ideał Welfare state „sięgnął bruku” w latach 70., doprowadzając Wielką Brytanię na skraj gospodarczego upadku, a reakcją nań był oczywiście thatcheryzm. Zanim to jednak nastąpiło, doszło do przełomu umysłowego w części konserwatywnych elit. Co ciekawe, pierwszy impuls dał cudzoziemiec – austriacki ekonomista i filozof, Friedrich August von Hayek (1899–1992), od 1938 roku poddany brytyjski (po wojnie zresztą mieszkający i działający w USA). Alarm ogłoszony został już w 1944 roku wraz z ogłoszeniem książki The Road to Serfdom, której tytuł tłumaczy właściwie wszystko6. Paradoksalnie neoliberalne poglądy Hayeka znalazły odzew u konserwatystów, pomimo iż autor wprost deklarował (i wyczerpująco uzasadniał), że nie jest konserwatystą, a liberałem nie lubi się nazywać tylko dlatego, że współczesny liberalizm zboczył w wertepy socjalne. Mistrzem „libertariańskich” torysów stał się więc ktoś, kto mówił o sobie, że jest „starym wigiem”7.
Oddziaływanie Hayeka nie było jednak natychmiastowe i przyszło właściwie dopiero via Ameryka po opublikowaniu w 1960 roku Konstytucji wolności. Wcześniej natomiast objawił się i oddziaływał pierwszy wybitny od lat teoretyk konserwatyzmu (The Case for Conservatism, Harmondsworth 1947), a zarazem jeden z najbardziej wpływowych polityków konserwatywnych – Quintin Hogg (1907–20018), który w 1950 roku odziedziczył po zmarłym ojcu tytuł wicehr. Hailsham (2nd Viscount of Hailsham)9. Jako teoretyk Hogg rozwija ewolucjonistyczny wątek konserwatyzmu, zagubiony przez uleganie inżynierom socjalnym: wiedza o polityce nie jest czymś niezmiennym, a konserwatyści nie mają monopolu na prawdę, nawet na konserwatyzm. Świata nie można zbawić działaniem politycznym, z uwagi na ograniczoną moc tego działania oraz z powodu nieusuwalnej grzeszności natury ludzkiej. Zamiast podejmowania bezcelowego trudu budowy idealnego społeczeństwa lepiej zadowolić się skromną poprawą realnego porządku, a więc zmianami „organicznymi”.
W znacznie późniejszej (i podpisanej jako lord Hailsham) książce The Dilemma of Democracy [„Dylemat demokracji”, 1978] Hogg przedstawił koncepcję częściowego choćby zniwelowania złowrogich skutków „rozbuchanej” demokracji, będącej w gruncie rzeczy uniformistyczną i scentralizowaną, wybieralną dyktaturą [elective dictatorship]. Panaceum winno tu być zastosowanie teorii ograniczonego rządu [theory of limited government], nie koncentrującego, lecz rozpraszającego władzę, zapewniającego wspólnotom lokalnym prawa samorządowe, a jednostkom ochronę przed uciskiem ze strony syndykatów; teorii, która w ostateczności koresponduje z powszechną samowiedzą gatunku ludzkiego10. Demokracja jako taka nie mówi przecież nic o celowości kierunków politycznych lub o ich słuszności ani nie określa charakteru społeczeństwa, które pragnie ochraniać, kodeksu moralnego, który chce utrwalić11. Krótko mówiąc, demokracja nie może określać treści polityki ani uchwalanego prawa, toteż musi być ograniczona do ram formalnych, czyli sposobu powoływania rządu. Musi ona nadto szanować średniowieczną strukturę parlamentu i monarchii12 i dopiero wtedy da się pogodzić z zasadą elityzmu, a nawet będzie z nią komplementarna. Z uwagi na postępujący gwałtownie proces erozji tradycyjnego ustroju brytyjskiego i upadku autorytetu prawa zwyczajowego pod rządami biurokracji rządowo-związkowej lord Hailsham stał się także zwolennikiem spisania (po raz pierwszy w historii) angielskiej konstytucji, aby uratować jej „ducha” w nieprzyjaznym, socjaldemokratycznym, otoczeniu.
Kojarzonym z konserwatyzmem, akademickim filozofem polityki, zdystansowanym jednak do praktycznego życia politycznego, był Michael Oakeshott (1901–1990). Choć za życia opublikował stosunkowo niewiele – do jego najważniejszych dzieł należą: Rationalism in Politics and Other Essays13 (London 1962), O postępowaniu człowieka (On Human Conduct, Oxford 1975, przekład polski: Michał Szczubiałka, Warszawa 2008), On History and Other Essays (Oxford 1983) i wydana pośmiertnie (acz napisana zapewne jeszcze w 1952 roku) Polityka wiary i polityka sceptycyzmu (The Politics of Faith and the Politics of Scepticism, New York 1996, przekład polski: Michał Szczubiałka, Warszawa 2019)14 – cieszy się reputacją największego angielskiego filozofa polityki w XX wieku. Oakeshott doprowadza do perfekcji specyficznie brytyjską odmianę konserwatyzmu ewolucjonistycznego, sceptycznego zarówno wobec innowacji, jak i „wiar” ideologicznych, oraz bazującego na doświadczeniu. Będąc człowiekiem praktykującym, chodzącym do kościoła (anglikańskiego), Oakeshott nie próbuje zakorzeniać konserwatyzmu w Objawieniu, proponując swego rodzaju Hume’owski „konserwatyzm bez Boga” (acz bez ateistycznej wrogości szkockiego filozofa): to, co nadaje sens konserwatywnemu usposobieniu w polityce, nie ma nic wspólnego z jakimś prawem naturalnym czy ładem opatrznościowym, z moralnością czy religią. (…) Wyjdźmy nie od Opatrzności, ale od nas samych, takich, jakimi się staliśmy15. Przyjęcie takiego założenia prowadzi go do uznania, że być konserwatystą znaczy to, że człowiek wyżej ceni znane od nieznanego, zbadane od niezbadanego, fakt od zagadkowego, rzeczywistość od możliwego, ograniczone od bezkresnego, bliskie od dalekiego, dostateczne od nadmiaru obfitości, możliwe do przyjęcia od doskonałości, teraźniejsze od utopijnego szczęścia16.
W duchu Burke’owskiej prudencji i zasady ciągłości Oakeshott przestrzega, że zmiana nigdy, w żadnych okolicznościach, nie powinna być tak poważna, by zniszczyć całość dotychczasowych poglądów i działalności. A zatem konserwatysta nie będzie miał nic wspólnego z innowacjami mającymi znaleźć zastosowanie w czysto hipotetycznych sytuacjach. Będzie on raczej wolał przestrzegać reguły, która istnieje, niż wymyślać na jej miejsce nową. Będzie uważał za właściwe opóźniać modyfikację reguł, dopóki nie stanie się oczywiste, że zmiana warunków, którą modyfikacja ma odzwierciedlać, ma trwały charakter. Konserwatysta będzie odnosił się podejrzliwie do propozycji dokonania zmian większych od niezbędnych w danej sytuacji17.
Głównym obiektem krytycznej uwagi Oakeshotta jest zjawisko racjonalizmu politycznego, czyli choroby objawiającej się traktowaniem społeczeństw z ich „przesądnymi” tradycjami i obyczajami jako tablicy do starcia, na której można zapisać następnie nowe i „rozumniejsze” prawa. Racjonalizm ten, u którego początków stoją sir Francis Bacon z jego projektem „podboju przyrody” oraz Kartezjusz z jego wątpieniem we wszystko, co niepomyślane, to polityka z książki, dyktowana przez ideologię, a ignorująca polityczne i życiowe doświadczenie.
Oakeshottowska krytyka konstruktywistycznej „polityki z książki”, miast praktycznego doskonalenia się w politycznym rzemiośle, nie oznacza bynajmniej odrzucenia a totali nowożytności – przeciwnie, akceptowanym przez niego punktem wyjścia jest Hobbesowskie pojmowanie społeczeństwa jako „stowarzyszenia” [civil association], w tym sensie Oakeshott jest zatem także liberałem. Od klasycznego pojmowania polityki różni go także – mimo posługiwania się tą samą metaforą nawigacji – przeczenie, jakoby polityka zdążała ku jakiemuś celowi (Tomaszowy portus salutis), bo w jego ujęciu jest ona tylko sztuką utrzymywania się na tafli wzburzonego morza i unikania roztrzaskania okrętu o skały i rafy. Zadanie rządu – w opinii Oakeshotta – sprowadza się do utrzymywania podległych mu obywateli na stopie pokojowej w stosunkach wzajemnych, w działaniach, które wybrali, aby znaleźć swoje własne szczęście18.
Symboliczną datą „libertariańskiego”19 zwrotu w polityce torysów jest, jak wiadomo, objęcie w 1975 roku przywództwa Partii Konserwatywnej przez Margaret Thatcher20 (1925–2013), będącej następnie, od 1979 do 1990 roku, czterokrotną premier Zjednoczonego Królestwa. Istotę swojej filozofii rządzenia Thatcher wyraziła dobitnie w programowym wystąpieniu u progu swojej pierwszej kadencji: Posunęliśmy się zbyt daleko w kierunku społeczeństwa kontrolowanego przez rząd. (…) Próby rozszerzenia jego zasięgu do tego stopnia, iż rząd nie może wykazać się swoją władzą tam, gdzie powinien, ponieważ przeniósł swe uprawnienia w dziedziny, którymi nie powinien się zajmować, prowadzą jedynie do osłabienia go. Poszliśmy za daleko, wdaliśmy się w zbyt wiele szczegółów. (…) Obecnie Partia Konserwatywna oferuje całkowicie inną ideę dotyczącą roli rządu…21. Przywódczyni konserwatystów nie życzy sobie społeczeństwa, w którym ludzie są zależni od rządu, w którym są dłużnikami rządu. (…) Moją wizję stanowi wolne i odpowiedzialne społeczeństwo [responsible society]. Cel ten zgrabnie ujął również jeden z czołowych „thatcherystów”22, John Gumner23 (ur. 1939), w słowach: Polityka socjalna konserwatystów chce używać świadczeń socjalnych do podniesienia godności człowieka, a nie do uzależnienia go od opieki społecznej. Zajmuje się ona głównie udzielaniem pomocy tym, którzy jej systematycznie potrzebują, co wynika z przekonania, że najlepszym rozwiązaniem jest, aby tylu ludzi, ile jest tylko możliwe, dopomagało sobie samym i nie oczekiwało, że państwo podejmie się tego zadania24.
Należy wszelako pamiętać, że Żelazna Dama nie wzięła się jednak znikąd, ale dojrzewała politycznie pod okiem dwóch intelektualnych mentorów. Pierwszym z nich był 2. baronet25, sir Keith Joseph (1918–1994), minister zdrowia w rządzie Edwarda Heatha (1916–2005), przemysłu w pierwszym rządzie Thatcher i edukacji w jej drugim gabinecie. Jako założyciel (w 1974) think tanku Centrum Studiów Politycznych wprowadził do Wielkiej Brytanii koncepcję społecznej gospodarki rynkowej niemieckich ordoliberałów. To on przekonał Thatcher do odrzucenia powojennego, interwencjonistycznego „konsensusu keynesowskiego” Partii Pracy (ze związkami zawodowymi), liberałów i konserwatystów, wypromował ją na przywódczynię partii oraz był głównym autorem manifestu wyborczego z 1979 roku. Chociaż nakłonił ją także do przyjęcia rozwiązań monetarystycznych Miltona Friedmana, to jednak również jego przemówienie zatytułowane Monetaryzm to nie wszystko sama Thatcher oceniła jako jedno z nielicznych, które zasadniczo wpłynęły na sposób myślenia pokolenia26. Jako praktyk rozpoczął z powodzeniem proces prywatyzacji szeregu gałęzi brytyjskiego przemysłu, potknął się natomiast na próbie reformy systemu wynagrodzeń nauczycieli oraz czesnego studentów.
Sir Keith Joseph był zdecydowanym przeciwnikiem egalitaryzmu, twierdzącym, że równość jest nonsensem intelektualnym i biologicznym27. Nie należy jednak sądzić, iżby interesowała go wyłącznie sfera gospodarcza oraz aby był skrajnym indywidualistą; przeciwnie, nieobce było mu typowe dla konserwatyzmu myślenie organicystyczne i podkreślał, że konserwatyści widzą tradycyjnie naród i rodzinę jako całość organiczną, w której ramach jednostka rośnie, rozwija swoje możliwości i otrzymuje wsparcie, a jeśli rodzina słabnie, społeczeństwo upada28.
Drugim mentorem politycznym pani Thatcher był J. Enoch Powell (1912–1998), wieloletni reprezentant w Izbie Gmin protestanckich unionistów z Ulsteru, zresztą postać iście „renesansowa”, bo filolog klasyczny, poeta, publicysta i polityk w jednej osobie, a na domiar najmłodszy w chwili zakończenia II wojny światowej brygadier armii brytyjskiej. Największym sukcesem politycznym Powella było zablokowanie projektu reformy Izby Lordów przez odebranie prawa głosu parom dziedzicznym. Swoją karierę polityczną Powell zwichnął jednak wygłoszonym 20 kwietnia 1968 roku w Birmingham (a proroczym) przemówieniem nazwanym Mową o rzekach krwi [Rivers of Blood speech], w którym przestrzegał przed zniesieniem wszelkich form nierówności rasowej. W 1974 roku Powell wystąpił zresztą z Partii Konserwatywnej z powodu sprzeciwu wobec przystąpienia Wielkiej Brytanii do EWG. Gorliwy zwolennik neoliberalnych koncepcji ekonomicznych Hayeka i Friedmana, krytykował planowanie jako instrument polityki gospodarczej oraz głosił, że gospodarka rynkowa i wolne społeczeństwo to określenia zamienne29.
Pełna ocena dokonań Margaret Thatcher nie jest rzeczą prostą. Jej osiągnięcia w racjonalizacji i unowocześnieniu gospodarki, a także w przywracaniu międzynarodowej pozycji „Dumnego Albionu”, są niepodważalne, ale także faktem jest, że nie powiodła się jej reforma dwóch biurokratycznych molochów: oświaty i służby zdrowia. Z drugiej strony tradycjonaliści zarzucają byłej pani premier, że nie stroni od retoryki demoliberalnej, a sprzeczne z zasadami konserwatyzmu jest też jej stanowisko w sprawie życia poczętego i penalizacji sodomii. Niektórzy pytają nawet, czy jest ona jeszcze konserwatystką, czy już tylko neoliberałem. Oakeshott zauważył trochę kostycznie, że gdyby tylko miała lepsze maniery, byłaby zupełnie dobrą konserwatystką, ale nie to oczywiście jest najpoważniejszym problemem. Na jej obronę można wskazać, że oprócz wątków neoliberalnych w jej myśli politycznej występują też wątki klasycznego toryzmu: szacunek dla tradycji i rodziny oraz religijno-moralnych podstaw bytu społecznego. Mówiła przecież, że naczelną zasadą organizacji społeczeństwa jest oparcie życia publicznego na filozofii chrześcijańskiej30 oraz że religia daje nam nie tylko wartości – porządek rzeczy, w którym polityka gospodarcza, socjalna i karna zajmują swoje miejsce – lecz także nasze historyczne korzenie31. Wyrażała żarliwie przekonanie, iż większość naszego narodu to uczciwi, porządni ludzie akceptujący zasady etyczne i moralne, które nie pochodzą od polityki, ale u ich podstaw legły dziedziczone w ciągu wieków wpływy Biblii i kultury greckiej. I to jest prawdziwą podstawą społeczeństwa brytyjskiego i tę podstawę musimy przywrócić. Moralność nie pochodzi bowiem od rządu, ale wynika z zasadniczych przekonań narodu32.
Tak jak ideowe wahadło w łonie toryzmu przesunęło się wraz z objęciem przywództwa przez M. Thatcher od paternalizmu do „libertarianizmu”, tak już w czasie jej urzędowania i stopniowego unaoczniania złych i dobrych skutków powziętych reform również thatcheryzm stał się obiektem krytyki ze strony nastawionych bardziej tradycjonalistycznie konserwatystów, zachowujących wszelako polityczną lojalność wobec przywódczyni.
Oponentem M. Thatcher (Dancing with Dogma, 1992; Whatever Happened to the Tories, 1997) był Lord Tajnej Pieczęci w jej pierwszym gabinecie, po 1981 roku jednak już niepiastujący żadnych urzędów, sir Ian Gilmour33 (1926–2007). Choć na płaszczyźnie ogólnych zasad zgadzał się, iż celem konserwatystów jest wzmocnienie autorytetu rządu, przy jednoczesnym zawężeniu zakresu jego władzy34, to jednak oponował zdecydowanie przeciwko absorbowaniu przez torysów tezy XIX-wiecznych liberałów ze szkoły manchesterskiej o państwie jako „nocnym stróżu”. Deklarując przywiązanie do Disraeliańskiej, solidarystycznej wizji „jednego narodu” (w partii był nieformalnym przywódcą frakcji One Nation), nie odżegnując się totalnie od paternalizmu Macmillana i ubolewając nad zniszczeniem wskutek deregulacji gospodarki całych gałęzi przemysłu w Anglii, Gilmour miał ambicję ustalenia kanonu zasad konserwatyzmu, sytuujących go „wewnątrz prawicy” (tytuł jego programowej książki Inside Right). W kanonie tym akcentował wartość rodziny: Rodzina jest naturalną komórką społeczną i podstawowym oparciem dla jednostki. Człowiek zostaje członkiem rodziny, zanim zacznie uczestniczyć w czymkolwiek. Rodzina jest ośrodkiem uczuć i przekaźnikiem tradycji. Z powodu tych więzów rodzina jest silna do tego stopnia, że wielu tyranów słusznie uważało ją za wroga i dążyło do ich rozerwania35; wartości narodowe: esencja toryzmu to być narodowym i poszukiwać jedności narodu36; wreszcie podtrzymywanie instytucji monarchii, traktowanej jako symbol narodowej jedności i ciągłości, równie popularny wśród labourzystów, jak i konserwatystów, która wprawdzie nie dysponuje władzą polityczną, ale jej władza konstytucyjna jest zachowana w rezerwie37. Trudno wszakże uznać sir Iana Gilmoura za wzorcowego tradycjonalistę, skoro sam opowiadał się za zniesieniem kary śmierci oraz depenalizacją aborcji i homoseksualizmu.
Ekonomicznej polityce M. Thatcher (nazywanej ironicznie „Tina”, co było aluzją do akronimu chętnie używanego przez nią sloganu: There is no alternative) sprzeciwiał się również minister kultury w jej pierwszym rządzie, Norman St John-Stevas38 (1929–2012), gorliwy katolik z rodziny pochodzenia greckiego, członek Papieskiej Rady Kultury i Stowarzyszenia Króla Karola Męczennika. W kontrze do indywidualizmu dowodził on, że centralną w myśli konserwatywnej jest idea wspólnoty, która powściąga starcia między jednostką a państwem39. Przywołując wręcz ostentacyjnie patronat ojca solidarystycznej Tory Democracy, Benjamina Disraelego40 (1804–1881), oświadczał: jeśli disraeliański konserwatyzm (w sto lat po śmierci Disraelego) nie jest chwilowo w łaskach, to żyje on jednak w pewnych odłamach partii, oczekując chwili, kiedy odzyska swą wiodącą rolę na arenie politycznej41. Jednak również tradycjonalizm St Johna-Stevasa pozostawia niemało do życzenia, zważywszy, że też był przeciwnikiem kary głównej oraz zwolennikiem złagodzenia przepisów dotyczących aktów nieprzyzwoitości, w tym homoseksualnych (czym był osobiście zainteresowany), aczkolwiek sprzeciwiał się ustawie rozwodowej i legalizacji aborcji.
Rezerwę wobec przesycenia toryzmu leseferyzmem okazuje także najwybitniejszy po Oakeshotcie angielski filozof konserwatywny, sir42 Roger Scruton (1944–2020). Ten niezwykle wszechstronny myśliciel i pisarz (a nadto jeszcze kompozytor), dość dobrze znany w Polsce (i sprawami polskimi żywo zainteresowany), definiuje się jako konserwatysta antysocjalistyczny i nieliberalny. Określenie to jest zresztą z pewnością repliką na proponowany przez Leszka Kołakowskiego melanż bycia konserwatywno-liberalnym socjalistą i podobne samookreślenie Daniela Bella: jestem socjalistą w ekonomii, liberałem w polityce i konserwatystą w kulturze.
Scruton, konserwatysta organicystyczny i metafizyczny, broni integralności konserwatyzmu na wszystkich trzech, wymienionych przez Bella, polach. Zauważa, że nie istnieje logiczna tożsamość pomiędzy konserwatyzmem a kapitalizmem, toteż związek, jaki występuje, jest wynikiem tego, że potrzeba własności prywatnej wyrasta automatycznie z elementarnej wartości konserwatyzmu43 (jaką jest idea prawa natury). Dlatego byłoby błędem i niekonsekwencją, gdyby torysi przedłożywszy specyficznie konserwatywne i różne od liberalnych przesłanki za ochroną własności prywatnej – czyli jej usprawiedliwienie związkiem duchowym z osobą ludzką i rodzinną tradycją, a nie zaś większą efektywnością ekonomiczną – przyjęli następnie czysto liberalne stanowisko co do jej rozdziału.
Prawdziwy konserwatysta różni się także od liberała organicystycznym rozumieniem państwa, a nawet jego w pewnym sensie antropomorfizacją: Dla konserwatysty państwo nie jest maszyną, lecz organizmem – a nawet więcej – osobą. Jego prawa są prawami życia i śmierci, choroby i regeneracji. Zawiera rozum, wolę i przyjaźń. Nie wszyscy obywatele są mu równie bliscy; niektórzy cieszą się przywilejami, których inni nie mają. Jego treścią jest władza, a jej formą autorytet44. Scruton pozwala sobie nawet na „bluźnienie” przeciwko bożkowi ludowładztwa, pisząc, iż wielka jest zaraza demokracji, choć dodaje natychmiast, że przez jakiś czas nie było wyjścia, jak tylko pozwolić, by się szerzyła45, mimo to wątpliwe jest, by jakikolwiek konserwatysta uznał, iż demokracja jest podstawowym aksjomatem w katalogu jego przekonań politycznych46.
Paradoksalnie najbardziej druzgocącej w kontekście zasad konserwatyzmu refutacji thatcheryzmu dokonał nie konserwatysta, lecz klasyczny liberał47 i działacz Partii Liberalnej, literaturoznawca i historyk, profesor Cambridge George Watson (1927–2013) w artykule Konserwatywna sprzeczność48. Powołując się obficie na wypowiedzi patriarchów toryzmu, takich jak Disraeli, lord Salisbury [Robert Gascoyne-Cecil, 3. markiz Salisbury (1930–1903)], lord Randolph Churchill (1849–1895) czy Joseph Chamberlain (1836–1914), oraz na protekcjonistyczną praktykę XIX-wiecznych rządów konserwatywnych, dowodził, że ideologia wolnej konkurencji stanowi nie esencję, lecz radykalne zaprzeczenie konserwatyzmu: w konkurencji nie ma nic konserwatywnego (…), jest [ona] i zawsze była ideą antykonserwatywną u samych swych podstaw49. Również historyczne powinowactwo brytyjskiej partii konserwatywnej z konkurencją we własnym kraju i wolnym handlem z zagranicą było krótkotrwałe i wątłe, zanim pani Thatcher objęła jej przywództwo, a torysi nienawidzili perspektywy „sklepokracji” jako czegoś prymitywnego i pospolitego50. Nieograniczony wzrost gospodarczy, któremu wolny rynek z pewnością służy, wręcz zagraża tradycyjnym wartościom, promując hedonizm i konsumpcjonizm. Konkurencyjność nadto, prędzej czy później, ale zawsze przenosi się jak złośliwy wirus ze sfery gospodarczej na polityczną, podcinając pozycję arystokratycznych, niekapitalistycznych elit. Watson z jednej strony wykazuje, że pod rządami M. Thatcher podatki indywidualne nadal rosły, a prywatyzacja była niepełna i niekonsekwentna. Zauważa, iż thatcherystowska w swym wybijającym się zaangażowaniu „nowa prawica” często przypomina „Nową Lewicę” z lat 1960, co zresztą nie powinno dziwić, gdyż niektórzy z nich są w istocie byłymi neomarksistami, którzy raptownie zmienili kostiumy z czerwonych na błękitne. Ich konferencje, żeby wspomnieć zgromadzenie „Rok 1984 za nami”, któremu przewodniczył lord Chalfont w Londynie w marcu 1985 r., swym wrogim zacietrzewieniem przypominają szkoleniowe zjazdy starych marksistów; tyle tylko, że są lepiej zorganizowane, rozreklamowane i oferują dużo lepsze alkohole i przekąski51.
Prawdziwy konserwatyzm, konkluduje Watson, to nie ideologia wolnego rynku, ale stan umysłu: „konserwatywny” znaczy tyle, co pomny tradycji i patriotycznych wartości. Jest równoznaczny z szacunkiem dla rodów o znanej i uświęconej genealogii, dla gruntownie wypróbowanych opinii przodków; dla usankcjonowanych przez czas przywilejów; dla pieczołowicie chronionych przez kościoły wartości religijnych; także dla etnicznej wierności rasie, językowi i kulturze52.
Być może najpoważniejszym argumentem przeciwko thatcheryzmowi jest to, że w ostatecznym rozrachunku „konserwatywno-libertariańska rewolucja” po prostu się nie powiodła. W sferze gospodarczej państwo cofnęło się tylko nieznacznie, a fiskalizm i biurokracja wciąż wzrastają. W sferze politycznej oportuniści pokroju Johna Majora grzęzną krok po kroku w bagienku eurodemokracji i nie ma praktycznie znaczenia, czy obecny establishment uważa się za „paternalistów”, czy za „libertarian”. W rzeczywistości nie są ani jednymi, ani drugimi, tylko bezideowymi „pragmatykami”. Nie nastąpiło oczekiwane, wskutek wyzwolenia inicjatywy prywatnej, odrodzenie moralne. Nie mniejszy zamęt panuje w sferze umysłowej. Wystarczy powiedzieć, że najgłośniejszy w młodszym pokoleniu filozof polityczny, John Gray (ur. 1948), definiuje się jako „postmodernistyczny konserwatysta liberalny”. Wydaje się, że „wewnątrz prawicy” sytuuje się już jedynie wypchnięty z establishmentu Rewolucyjny Klub Konserwatywny [Revolutionary Conservative Caucus], któremu przewodził Jonathan Bowden (1962–2012), a wątki tradycyjnego konserwatyzmu odnaleźć można w twórczości katolickiego filozofa tomisty, Johna Haldane’a (ur. 1954), oraz projakobickiego historyka Jonathana C.D. Clarka (ur. 1951).
Pierwodruk: pt. Rzut oka na toryzm w ostatnim półwieczu w: „Najwyższy Czas!” 1995, nr 9
1 W 1984 roku otrzymał tytuły parowskie dziedzicznego hr. Stockton (1st Earl of Stockton) i wicehr. (Viscount) Macmillan of Ovenden, zasiadając w Izbie Lordów.
2 Cyt. za: H. Glickman, The Toryness of English Conservatism, „The Journal of British Studies” 1961, nr 1, s. 127.
3 W 1965 roku otrzymał dożywotni tytuł parowski barona Butler of Saffron Walden, zasiadając w Izbie Lordów.
4 Cyt. za: H. Glickman, dz. cyt., s. 134.
5 C.S. Lewis, Listy starego diabła do młodego, przeł. S. Pietraszko, Warszawa 1998, s. 13.
6 Tytuł ów ma jednak dwa polskie tłumaczenia: Droga do niewolnictwa (Warszawa 1988, II obieg) i Droga do zniewolenia (Kraków 1996).
7 Trudną do przecenienia rolę w tworzeniu klimatu odrazy do hipertrofii etatyzmu odegrał pisarz pozornie „niepoważny” – sławny na całym świecie autor satyrycznych pamfletów na biurokrację C. Northcote Parkinson (1909–1993).
8 Aktualizuję tu daty życia postaci zmarłych po opublikowaniu pierwszej wersji tego artykułu [dopisek z roku 2024].
9 Kiedy w 1963 roku Hogg stał się jednym z kandydatów na premiera po rezygnacji Macmillana, zrezygnował z tytułu, gdyż zgodnie z Peerage Act szef rządu nie może być członkiem Izby Lordów, musi zaś być członkiem Izby Gmin. Premierem jednak i tak nie został, z kolei zaś, gdy w 1970 roku został Lordem Kanclerzem, musiał zrezygnować z mandatu w Izbie Gmin i otrzymał nowy tytuł (dożywotni) barona Hailsham of St Marylebone. Był to jedyny w historii Anglii przypadek powrotu do Izby Lordów po uprzedniej rezygnacji z parostwa.
10 Lord Hailsham, The Dilemma of Democracy. Diagnosis and Prescription, London 1978, s. 13.
11 Tamże, s. 34.
12 Tamże, s. 35.
13 Tytułowy esej (z 1947 roku) Racjonalizm w polityce ma dwa polskie przekłady: Jerzego Płudowskiego w: „Res Publica” 1987, nr 5 i 6, oraz Adama Lipszyca w: M. Oakeshott, Wieża Babel i inne eseje, Warszawa 1999. W tym ostatnim zbiorze znajdują się m.in. również fundamentalne teksty Oakeshotta Filozofia polityki i O postawie konserwatywnej [dopisek z roku 2024].
14 W tłumaczeniu polskim ukazał się także obszerny wybór esejów Oakeshotta pt. Szkice o historii, stowarzyszeniu cywilnym i polityce, przeł. S. Stecko, Warszawa 2023 [dopisek z roku 2024].
15 M. Oakeshott, On being Conservative [w:] A. de Crespigny, J. Cronin (eds.), Ideologies of Politics, Oxford 1975, s. 39.
16 Tamże.
17 Tamże, s. 48.
18 Tamże, s. 45.
19 Trzeba zastrzec, że określenie „libertariański” w odniesieniu do omawianego tu nurtu w łonie brytyjskiej Partii Konserwatywnej nie konotuje dokładnie tych samych treści, które występują w amerykańskiej ideologii zwanej libertarianizmem, a będącej postawą radykalnej wrogości wobec instytucji państwa, jako „wroga” obywateli, stąd też nazywanej również w swojej skrajnej postaci, dążącej do jego likwidacji i zastąpienia go przez dobrowolne stowarzyszenia, „anarchokapitalizmem”. „Libertarianizm” części brytyjskich konserwatystów to po prostu postawa prorynkowa, dążenie do deregulacji gospodarki i ograniczenia ingerencji państwa, przeciwstawne dominującemu wcześniej nurtowi paternalistycznemu.
20 W 1992 roku otrzymała dożywotni tytuł parowski baronowej [Baroness] Thatcher.
21 M. Thatcher, My kind of Conservatism, „The Observer”, 25 II 1979, s. 33.
22 Był też przez szereg lat członkiem Synodu Generalnego Kościoła Anglii, lecz w 1992 roku nawrócił się na katolicyzm.
23 W 2010 roku otrzymał dożywotni tytuł parowski barona Deben [dopisek z roku 2024].
24 J. Gumner, A Conservative Approach to the Social Services, „The Political Quarterly” 1973, vol. 44, nr 4, s. 432.
25 Syn byłego burmistrza Londynu w czasie II wojny światowej, Samuela Josepha, z rodziny żydowskiej, mianowanego 1. baronetem. Sam Keith otrzymał w 1987 roku dożywotni tytuł parowski barona Josepha, zasiadając w Izbie Lordów.
26 M. Thatcher, The Path to Power, London 1995, s. 255.
27 K. Joseph, The Standards of Conservatism, „The Daily Telegraph”, 5 IX 1974, s. 18.
28 Tamże.
29 E. Powell, Saving in a Free Society, London 1966, s. 8.
30 M. Thatcher, Je ne souhaite une Europe passive, „Le Monde”, 4 I 1977, s. 16.
31 Cyt. za: E.E. Leigh (ed.), Right Thinking, Conservative Philosophy Summed Up In More Than 2000 Memorable Quotations, London 1979, s. 139.
32 M. Thatcher, My kind…, s. 34.
33 Od 1977 dziedziczny 3. baronet Gilmour, w 1992 roku otrzymał dożywotni tytuł parowski barona Gilmour of Craigmillar, zasiadając w Izbie Lordów.
34 I. Gilmour, Inside Right. A Study of Conservatism, London 1978, s. 199.
35 Tamże, s. 148–149.
36 Tamże, s. 160.
37 Tamże, s. 146.
38 W 1987 roku roku otrzymał dożywotni tytuł parowski barona St John of Fawsley.
39 N. St John-Steves, The Moral Basis of Conservatism, London 1980, s. 9.
40 W 1876 roku otrzymał dziedziczny tytuł parowski hrabiego (earl) Beaconsfield, który jednak wygasł z powodu jego bezdzietności.
41 N. St John-Steves, Dizzy – największy przed Churchillem, „Forum”, 22 X 1981, s. 22.
42 Uszlachcony w 2016 roku [dopisek z roku 2024].
43 R. Scruton, The Meaning of Conservatism, Harmondsworth 1980, s. 94. Istnieje już polski przekład tej pracy pt. Co znaczy konserwatyzm, przeł. T. Bieroń, Poznań 2002 [dopisek z roku 2024].
44 Tamże, s. 50.
45 Tamże, s. 58.
46 Tamże, s. 56.
47 A także antykomunista, dowodzący, że Marks i Engels są odpowiedzialni za ludobójstwa dokonywane przez bolszewików i nazistów, ponieważ opowiadali się za eksterminacją narodów będących „rasowymi śmieciami” i reakcyjnymi przeżytkami feudalizmu, nadającymi się na śmietnik historii, oraz że Hitler był socjalistą i marksistą.
48 Tekst oryginalny pt. The Conservative Contradiction, „Encounter” 1987, vol. 32, nr 5, s. 67–71.
49 G. Watson, Konserwatywna sprzeczność, przeł. P. Glomski [właśc. J. Nagórski], „Prześwit”/II obieg/, zima 1988/89, nr 48, s. 75–76.
50 Tamże, s. 69–70.
51 Tamże, s. 71.
52 Tamże, s. 73.