Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Miscellanea » „Święta teokracja piękna” (wypisy z Hölderlina)

„Święta teokracja piękna” (wypisy z Hölderlina)

Jacek Bartyzel

1.

Pośród śmiertelnych również
Musi boskość stać się wyczuwalna

Zastanawiające: to dopiero XVIII-wieczni preromantycy i XIX-wieczni romantycy sensu proprio zaczęli podróżować do Grecji, tak jak podróżuje się w głąb czasu, a nie tylko przestrzeni. Wielcy klasycy wielbili Starożytnych; byli pewni, że sztuka antyczna odkryła idealną miarę i reguły piękna, a filozofia (zwłaszcza perypatetycka) najcelniej opisała je i skodyfikowała. Lecz żadnemu klasycyście Grand Siècle nie przyszło nawet na myśl, by jechać do Grecji i szukać śladów zwycięzców Olimpiad czy triumfatorów agonów teatralnych; by w cieniu kolumn Partenonu wczuwać się w genius loci attyckiej ziemi. Nie uczynili tego ani surowy strażnik arystotelesowskiej Reguły – Boileau, ani tragik idealny – Racine; i byliby szczerze zdziwieni, gdyby uczyniono im taką propozycję. Wszakże poznali oni uniwersalny, zgodny z rozumem i dobrym smakiem, kanon piękna, opasali go klamrą najcudowniejszego aleksandrynu i poddali pod osąd najwykwintniejszej publiczności, jaka zaistniała w dziejach – wersalskiej arystokracji, kąpiącej się w blasku Króla-Słońce. Czegóż więc jeszcze mieliby szukać w ubogiej, zbarbaryzowanej i poddanej tureckiemu jarzmu Grecji współczesnej? Dopiero co zresztą Akropol zbombardowała bez najmniejszej żenady i żalu flota Najjaśniejszej Republiki Weneckiej.

Nie, stanowczo, aby tak się stało, aby zaczęto pobożnie peregrynować do Grecji, trzeba było dopiero odkrycia Historii i tej – właśnie romantycznej – ironii, którą jest odczucie bolesnego rozziewu pomiędzy ideałem a rzeczywistością, między tym, co jest, a tym, co było i przeminęło, bądź dopiero nadejść może. Trzeba było także wtargnięcia Historii w świat, który trwał w majestatycznym spektaklu dworskiej opery – a wystarczyło parę naprędce zaimprowizowanych wybuchów „gniewu ludu”, by runął w przepaść. Musiał więc ze sceny wersalskiego teatru zniknąć – wygnany przez paryskie ladacznice – Tezeusz Racine’a, aby Hölderlinowski Hyperion mógł popłynąć do Attyki w poszukiwaniu Tezeusza prawieków – tego wielkiego władcy, który dobrowolnie ograniczył swą królewską władzę, ażeby jego lud mógł wzrastać w wolności. Ateński lud wyrósł dzięki temu swobodniejszy i bujniejszy niż jakikolwiek inny naród na ziemi.

2.

Albowiem rozumny Bóg
Nienawidzi
Niewczesnego rozkwitu

Wolność Aten była owocem wzrastania harmonijnego, jak żadne inne, i całkowicie samorodnego. U początków grodu Ateny nie ma żadnego podboju, żadnego zdobywcy – nawet w wojnie trojańskiej, która „ożywiła wielkość plemion greckich” (Hyperion), Ateńczycy mieli udział nader skromny. Brak śladów obcych, barbarzyńskich kultów; również wiedza wcale nie eksploduje – jak w miastach jońskich na wybrzeżu Azji Mniejszej, lecz rozwija się stopniowo. Dzieciństwo Ateńczyków „mijało naturalnie jak kształtujący się diament” (Hyperion). I to właśnie: swobodny, spokojny i stopniowy rozwój uczynił Ateńczyków genialnymi. Ateńczyk wyszedł piękny z rąk natury.

3.

Lecz Ojciec,
Który włada nad wszystkim,
Lubuje się w tym, by przestrzegano
Twardej litery i aby to, co istnieje, było dobrze wyłożone.
Temu służy pieśń niemiecka

Co geniusz grecki może przekazać geniuszowi narodów nowożytnych? Klasyk destyluje z helleńskiej doskonałości prawidła piękna. Lecz poeta nowożytny, który odkrył istnienie narodu, uważa takie postępowanie za niebezpieczne. Wie, że Grecy są niezbędni, że musimy uczyć się od nich wytrwale, „jednakże w tym właśnie, co nasze własne, narodowe, nie będziemy podążali ich śladem, gdyż (…) najtrudniej korzystać swobodnie z tego, co własne” – a „niczego się nie uczymy z tak wielkim trudem, jak posługiwania się swobodnie tym, co narodowe” (Listy).

Grecy są zresztą nie tyle – jak sądzili XVII-wieczni klasycy – mistrzami patosu, ile zadziwiają swym darem przedstawiania, ową wspaniałą „trzeźwością Junony”. Poeci nowożytni, poeci niemieccy, nie powinni mieć żadnych innych podobieństw z Grekami poza identycznym stosunkiem do życia i losu (czyż to nie kwintesencja hellenizmu Nietzschego?). Studiować należy nie naturę wyabstrahowaną, lecz naturę ojczystą, a wówczas, tworząc „na nutę ojczystą”, będzie poeta w zgodzie z Naturą powszechną. Pryncypium narodowe to rodzaj losu, „impet, z jakim naciąga burza” (Listy). Radością poety jest ścieranie się rozmaitych charakterów Natury w jednej okolicy, charakterystyczna linia losów w rodzinnej ziemi, zebranie się niejako wokół jednego punktu wszystkich jej miejsc świętych i tajemniczych.

4.

Poeci są świętymi naczyniami,
Gdzie przechowuje się wino
Życia, ducha bohaterów.

Powołaniem poety jest prowadzić swój naród „na Olimp boskiego piękna, gdzie z wiecznie młodych źródeł wytryska prawda i wszechdobro” (Hyperion). Taki poeta, który wywołuje państwo wolności, będzie godnym następcą tego młodzieńca ateńskiego, który – jako posłaniec zwycięstwa pod Maratonem – biegł szczytami Pentelikonu spoglądając w dół, na równinę attycką. Ale i niego, na poetę wolnego narodu, czyha żmija – to „nasze pełzające stulecie”, nazywające samo siebie Oświeceniem, które „zatruwa już w samym zarodku piękno Natury” (Hyperion). Doświadczył ukłucia tej żmii („heglowskiego ukąszenia”?) i sam Hölderlin. Czyż nie sadził, z Heglem i Schellingiem, na dziedzińcu seminarium w Tybindze „drzewka Wolności” ku czci „zdobywców Bastylii”? Trzeba było dopiero okrutnych doświadczeń Wielkiego Terroru, by zrozumiał, że „tego, co daje miłość i duch, nie można wymusić przemocą”, i że „państwo nie powinno żądać czegoś, czego nie jest w stanie wymóc” (Hyperion). Kto pragnie siłą „przeobrazić państwo w szkołę obyczajów” (Hyperion), dopuszcza się potwornego grzechu. Chce z państwa stworzyć niebo, a czyni zeń piekło.

Nie jest jednak również królestwem wolności burżuazyjna „nomokracja”. Mieszczańskie „związki towarzyskie”„zimne i wyrachowane”; to „moralny Boreasz” (Listy), karykatura prawdziwej więzi spajającej członków narodu. Prawo i jego egzekutorzy są oczywiście niezbędni, niemniej jest to zło konieczne, wynik ułomności natury ludzkiej, albowiem „człowiek tylko czasami może unieść boską pełnię”. Prawdziwą ostoją państwa nie jest więc ani przemoc, ani prawo, tylko religia – co znaczy tu: umiłowanie piękna. „I bez takiej miłości piękna, bez takiej religii, każde państwo jest jako wyschnięty szkielet bez życia i ducha, zaś wszelka myśl i działanie niczym drzewo bez wierzchołka, kolumna o strzaskanej głowicy” (Hyperion).

5.

A jednak wiele otrzymaliśmy z boskości,
Dano nam płomień w ręce
I ziemię, i falę morza,
Ale na ludzki sposób;

Z Natury przychodzimy i do Natury idziemy; tam prowadzą wszystkie stopnie od progu życia. „Święta Naturo! Jesteś tożsama we mnie i poza mną. Więc nie musi być trudno temu, co jest poza mną, zjednoczyć się z boskością, która żyje we mnie. Skoro się pszczole udaje zbudować swe małe królestwo, dlaczegóż bym ja nie miał uprawiać i budować tego, co konieczne?” (Hyperion).

Stanowić jednię ze wszystkim, co żyje, w błogosławionym zapomnieniu o sobie powrócić do wszechogarniającej Natury, to szczyt ludzkiego szczęścia: „na tych świętych wyżynach panuje wieczny spokój, tam południe traci swój żar, a piorun swe grzmoty, tam kipiele morza łagodnieją podobne falującemu zbożu” (Hyperion). Cały świat można odnaleźć w jednej jedynej duszy, a całe pokolenie objąć w jednym przyjaznym obrazie. Wszyscy, którzy kochają niebiański Eter, są w swojej najgłębszej istocie do siebie podobni. Wszystko, co nas otacza, to element boski, a Bóg, który „kieruje losem jak strumieniem wód” (Hyperion), jest w nas.

6.

Albowiem nazbyt
Należę do Ciebie, Chrystusie,
Mimo że Herakles bratem.
I śmiało przyznaję, że Ty
Jesteś również bratem Dionizosa.

To pewne: w lirycznym szepcie Hyperiona znad Neckaru brzmi nieustannie ton panteizmu. Obcowanie z Grekami i ich kosmiczną religijnością, osobliwie kult dla wieszcza czterech żywiołów zespolonych w jednym, wszechogarniającym Eterze – Empedoklesa, także rodzima, germańsko-nadreńska, nie całkiem ortodoksyjna mistyka Mistrza Eckharta – wszystko to stopiło się, u niedoszłego pastora, w jeden nieustający hymn ku czci Natury – wybawicielki.

Lecz panteizm Hölderlina w jakiś przedziwny – możliwy chyba tylko w poezji – sposób łączy się z chrześcijańskim teizmem, otwiera się na Objawienie Boga osobowego i Wcielonego. Natura jest boska, bo przenika ją boskość, Bóg jest w nas (w Eckhartowskim zameczku duszy), bo zasiał w nas ziarna boskości, ale Natura jest niczym innym, jak „córką Ojca” (Hyperion), i to On w niej trwa ją przenika. Człowiek jest „szatą, którą często owija się Bóg, kielichem, w który niebo wlewa swój nektar, by dać swym dzieciom zakosztować doskonałości” (Hyperion).

7.

On, co sam jest eterem, wydaje się chętnie rozdawać
Życie i tworzyć radość wraz z nami. (…)
Wiele mówiłem do Niego, gdyż to, co myślą poeci
Albo śpiewają,
dotyczy zwłaszcza aniołów i Jego.

Ten, który jest obywatelem w państwie sprawiedliwości i piękna, „bogiem wśród bogów” – ale tylko w pięknych snach, obudzi się kiedyś na powrót w greckiej ziemi. Dzisiaj tkwimy jeszcze na tym padole, jak „diamenty w sztolni” (Hyperion), i daremnie pytamy, jak zeszliśmy na dół, jak odnaleźć drogę ku górze. Nauczał już Platon, że przed duszą stoi wybór: pójść w dół, ku Pireusowi, czyli kakodemonicznemu rozgwarowi targowiska, albo wspinać się ku wyzwalającym tajemnicom Eleusis. Nie wszystkim może być to dane, gdyż tylko nieliczni poznają się na „ideale odmłodzonej boskości” (Hyperion). Ale kiedyś powróci złoty czas niewinności i oswobodzony duch wzniesie się do krainy słońca, zapanuje „święta teokracja piękna” (Hyperion), w której twórczość poetów będzie najradośniejszą służbą bożą.

8.

Niech jak jaskółki wolni będą poeci

Znamy ten los – u nas był on udziałem Norwida – prawdziwych „poetów wyklętych”. I to nie tylko przez filistrów. Jak Norwid od Krasińskiego i Klaczki, tak Hölderlin cierpiał za życia drwiny i upokorzenia od, zdawałoby się najbliższych i współ-czujących, Goethego i Schillera. A jednak najgorsze nie było niezrozumienie, a potem zapomnienie przez współczesnych. Bo kiedy już został „odkryty”, obsiadł jego dzieło tłum szakali, hien i koprofagów. Jedni, wykorzystując młodzieńcze złudzenia i zauroczenie rewolucją, uczynili z niego niemal duchowego konfratra Marksa. Drudzy, trywializując jego miłość do – skąpanej w greczyźnie – odradzającej się Germanii, obwołali go zwiastunem nazizmu; „sam” Goebbels raczył otwierać w 1943 r. Instytut jego imienia.

Lecz Hölderlin nie należy do nikogo, za wyjątkiem tej duchowej rodziny „awanturniczych serc” i „anarchów” – jak Rimbaud, Pound, Jünger czy Drieu La Rochelle – którzy wędrują po własnych ścieżkach „podobni pędowi wozu w kobuzich błyskach, albo zwierzętom w walce”.

9.

Jestem już niczym,
Chcę, aby mnie śmierć objęła.

Fryderyk Hölderlin urodził się 20 marca 1770 r. w miejscowości Lauffen nad Neckarem w górzystej Szwabii. Od 1788 do 1793 studiował teologię w luterańskim Instytucie w Tybindze. Prócz wierszy lirycznych, w tym ód, elegii i hymnów, napisał powieść Hyperion albo Eremita w Grecji i (niedokończony) dramat Śmierć Empedoklesa. W 1802 r. – niedługo po śmierci ukochanej, Suzette Gontard, której nadał platońskie imię Diotymy – zaczął zdradzać objawy choroby psychicznej. Po nieudanej terapii w klinice psychiatrycznej został w 1807 r. umieszczony w domu stolarza Zimmera w Tybindze; miał izdebkę na szczycie wieży przylegającej do domostwa. Pogrążony w marzeniach, deklamował greckie ody lub dyskutował sam ze sobą, spacerując wokół wieży. Ożywił się tylko raz, gdy doniesiono mu o antytureckim powstaniu Greków; zaczął wtedy nawet czytać gazety. Czasem słychać było dobiegające z wieży kakofoniczne dźwięki fortepianu (daru od księżniczki hamburskiej), z którego w przystępie furii powyrywał struny. Kiedy zmarł (7 czerwca 1843 r.), większość współczesnych przyjęła tę wiadomość ze zdumieniem, mniemając, że poeta nie żył już od dawna.

Hölderlin nigdy nie był w Grecji. Podróż jego Hyperiona po Helladzie jest czysto imaginacyjna.

Pierwodruk w: „Tradycja” (dodatek do „Myśli Polskiej”) 1996, nr 3(10), s. 2. Tekst przejrzany i przeredagowany. Urywki utworów lirycznych cytowane w przekładach Mieczysława Jastruna (F. Hölderlin, Poezje wybrane, PIW, Warszawa 1964) i Bernarda Antochewicza (F. Hölderlin, Wiersze, Ossolineum, Wrocław 1982). Powieść Hyperion albo Eremita w Grecji cytowana w przekładzie Wandy Markowskiej, a Listy w tłumaczeniu Anny Milskiej za wydaniem: F. Hölderlin, Pod brzemieniem mego losu. Listy – Hyperion, przeł. i oprac. A. Milska i W. Markowska, Czytelnik, Warszawa 1982.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.