Jesteś tutaj: prof. Jacek Bartyzel » Klub Konserwatywny » Polska ma własną drogę. Tezy ustrojowe

Polska ma własną drogę. Tezy ustrojowe

Klub Konserwatywny

I. Zasady fundamentalne

Zrządzeniem Opatrzności Polska zmartwychwstała, po raz drugi już w tym stuleciu, do samoistnego „bytu państwowego”. Przed narodem i organami jego woli politycznej – instytucjami państwa – stanęło zadanie określenia trwałych zasad bytu zbiorowego zwanych powszechnie Konstytucją. Rysuje się jednak niebezpieczeństwo skrępowania życia publicznego ciasnymi for­mułkami sztucznie wykoncypowanej, a ujednolicającej wszystko doktryny demokratycznej, jako rzekomo jedynie godziwego i możliwego ustroju czasów nadchodzących, mającego nawet stanowić kres historii ludzkości.

Należy stanowczo odrzucić te błędne poglądy. Próba budowania porządku politycznego wyłącznie w oparciu o przesłanki rozumowe zapoznaje natu­ralną konstytucję społeczeństwa i wydaje owoce złej jakości – konstytucje papierowe, niezdolne ani przydać państwu majestatu i powagi, ani skłonić obywateli do szacunku wobec prawa. Jakimkolwiek trybem uchwalana, żadna prawdziwie godna tego miana konstytucja nie wywodzi się po prostu z decyzji ludzkich. Prawa zapisane na tablicach i kartach są trwałe tyl­ko wtedy, gdy stanowią możliwie wierny zapis istniejących z dawien dawna, a nawet odwiecznie, praw w świadomości moralnej ludzi. To owe niepisane prawa stanowią rację bytową (metafizyczną) praw ujętych w paragrafy ustaw, ponieważ można o nich powiedzieć, że „istnieją, bo istnieją” (J. de Maistre).

Pamięć o konstytucji naturalnej pozwala ująć państwo nie jako bez­duszny, złożony z ludzi – izolowanych atomów – mechanizm, lecz jako bo­gaty i różnorodny organizm, którego instytucje widome stanowią kościec ideologiczno-duchowej wspólnoty narodu (albo złączonych przeznaczeniem dziejowym narodów), czyli ludzi „zamieszkujących w sobie nawzajem”; posiadających korzenie w odległej, nawet mitycznej przeszłości. Temu organicystycznemu pojmowaniu natury społeczeństwa i państwa przeciwstawiają się rozmaite utopie cywilizacji naukowo-technologicznej, widzą­ce w ludziach i w narodach tylko materiał do konstruowania „fizyki społecznej”. Najokrutniejsze z tych utopii – nazizm i komunizm – zostały już skompromitowane i pokonane, ale inna – demokratyczno-liberalna, oparta o laicki humanitaryzm – na upadku konkurentów wręcz zyskała; zaś posługując się nie jawnym terrorem, lecz manipulacją, może okazać się jeszcze trudniejsza do przezwyciężenia.

Organiczność państwa to także podporządkowanie norm życia publicz­nego cywilizacji, do której kultura polska od Tysiąclecia przynależy – czyli cywilizacji łacińskiej (chrześcijańsko-klasycznej). Tylko w jej obrębie siły duchowe panują nad materialnymi, treść nad formą, etyka nad prawem, poczucie narodowe nad egoizmami, tradycja nad utopią. Tylko ona jest personalistyczna, tzn. oparta o autonomię osób, rodzin, stanów i samorządów oraz broni dualizmu prawa prywatnego i pub­licznego.

Polska ma własną drogę. Nie urodziliśmy się dzisiaj, ani nawet wczoraj. Historia polityczna narodu polskiego nie rozpoczyna się 4 czerwca 1989. Tym bardziej nie 14 lipca 1789. Polska doktryna ustrojowa nie ma nic wspólnego z materialistyczno-egalitarnym konceptem Jana-Jakuba Rousseau. Jej źródeł szukać trzeba w myśli i w praktyce ustrojowej arystokratycznej Republiki Rzymskiej, w społecznej refleksji starotestamentalnych proroków, w Kazaniu na Górze, w nauce Doktorów Kościoła o powinnościach chrześcijańskiego monarchy. Naczelną ideą staropolskiej myśli politycznej było dążenie do zharmonizowania ładu i wolności, oparcie autorytetu władcy o pierwiastki duchowo-moralne. Oryginalność ustroju polskiego polegała na dostrzeżeniu, iż władza pochodzi od Boga jako dawcy prawa moralnego, ale jest sprawowana za przyzwoleniem narodu, który jako wspólnota podmiotów moralnych został wezwany do spełniania – pod berłem swojego króla – tegoż Bożego prawa na ziemi. Ta właśnie myśl stanowiła kamień węgielny staropolskiej konstytucji, tak jaskrawo kon­trastujący z absolutyzmem oświeconym oraz z demokratyczną doktryną su­werenności ludu, bluźniącą przeciw suwerenności Boga i Jego prawa.

Do tej tradycji, a nie do abstrakcyjnych wzorów politycznej geometrii, powinniśmy nawiązać w naszej nowej konstytucji, do starodawnych pomników prawa polskiego, do idei Pawła Włodkowica, Stanisława Orzechowskiego, Piotra Skargi, Wawrzyńca Goślickiego, Stanisława Staszica. I wreszcie – do tych dzieł ducha polskiego, które uratowały naród, gdy zginęło państwo: eschatologicznej wizji romantycznych poetów, narodowej i uniwersalistycznej zarazem filozofii, a zwłaszcza kreacjonizmu J. M. Hoene-Wrońskiego; rozumnego patriotyzmu myśli konserwatywnej Księcia Adama i Stańczyków.

1. Prawo naturalne

Odrzucenie, tak w teorii, jak i w praktyce ustrojowej państw nowożyt­nych, zasad konstytucji naturalnej doprowadziło do zgubnego przeciw­stawienia sobie nierozłącznych ongiś pojęć „ius” (prawo) i „lex” (usta­wa) na niekorzyść tego pierwszego. Taki stan rzeczy, znany pod mia­nem pozytywizmu prawnego, pozwala usankcjonować każdą niegodziwość, co w świetle doświadczenia totalitarnego nie stanowi tylko teoretycz­nej możliwości. Konieczny przeto jest nawrót do takiej sytuacji, w której ustawę uważa się zawsze za możliwie doskonały wyraz prawa (w znaczeniu „ius”); w której prawem pozytywnym nazywane będzie „rozumne zarządzenie wydane przez kompetentny podmiot władzy dla ochrony całości społeczeństwa i zachowania dobra wspólnego” (Tertulian). Nie do przyjęcia natomiast jest opieranie prawodawstwa na przekonaniu, że cokolwiek postanowi piastun władzy, jest słuszne i dobre, albo że prawo może zaspokajać roszczenia i interesy dowolnej kategorii obywa­teli, czyli de facto obracać się przeciwko interesom innej dowolnej kategorii obywateli. „Prawo powinno być «poszukiwane» i «odnajdywane»” (E. v. Kuehnelt-Leddihn).

Z powyższej dyrektywy wynika oczywisty wniosek, iż ponad stanowionym przez uprawnioną do tego władzę publiczną prawem pozytywnym stać muszą nakazy prawa naturalnego. Prawo to zostało zaszczepione w duszy każdej istoty ludzkiej, która może je odczytać przy pomocy rozumu praktycznego tj. sumienia, co stanowi urzeczywistnienie celu zadanego wszystkim ludziom.

Naczelną normą prawa natury jest nakaz: „czyń dobrze i unikaj zła”, zaś jej uszczegółowieniem są następujące skłonności natury ludzkiej: 1) zachowanie własnego życia, 2) przekazanie go potomnym, 3) rozwój osoby w społeczeństwie.

Prawo naturalne nie jest bytem intencjonalnym, tzn. istniejącym tylko w umyśle człowieka – jak prawo pozytywne, lecz istnieje obiek­tywnie, jako realny układ realnych bytów osobowych. O ile prawo pozy­tywne ludzkie musi być ogłoszone, aby w ogóle mogło obowiązywać, o tyle prawo natury obowiązuje każdego z chwilą nawiązania kontaktu z rzeczywistymi bytami.

Rozum praktyczny (sumienie) rozpoznając naczelną normę prawa na­turalnego zdolny jest rozpoznać w konkretnych okolicznościach co rzeczywiście dobre, a co złe. W ten sposób prawo naturalne staje się podstawą moralności i dlatego wiąże w sumieniu. Natomiast prawo pozytywne, jeśli jest sprzeczne z naturalnym prawem moralnym, nie wiąże w sumieniu, aczkolwiek dopuszczalne etycznie jest jego przestrzeganie przez poddanych gdyby stanowiło sposób umknięcia jeszcze większego zła. Nie należy jednak podporządkowywać się ustawom, które byłyby sprzeczne z prawem boskim objawionym, stanowiącym drugą i najwyższą „część” prawa wiecznego (lex aeterna).

2. Źródło władzy

Z faktu, iż wszelkie prawo jest w jakiś sposób nakazem Bożym, re­prezentacją woli Boga, wynika nadprzyrodzone pochodzenie władzy zwierzchniej w państwie. Prawo panowania nie pochodzi ani z woli tego, który je faktycznie sprawuje, ani z woli ludzi poddanych jego imperium, ale z przelania tej cząstki majestatu Bożego, którą Stwórca zechciał w swej łaskawości obdarzyć piastuna władzy. Idea Boga stoi zatem u początku wszelkiego uporządkowanego hierarchicznie ładu społecznego, z czego wynika dla ludzi obowiązek uznawania Stwórcy za najpierwsze i najdostojniejsze źródło prawa, państwa i władzy.

Ten metafizyczny pewnik nakazuje bezwzględnie odrzucić, jako sprzeczną z moralnością i niedorzeczną, doktrynę demokratyczną o pochodzeniu władzy od ludu, tj. ogółu poddanych, którzy – pierwotnie wolni i równi – zawrzeć mieli jakoby „umowę społeczną”, będącą przelaniem władczych prerogatyw ludu na jego reprezentantów. To „samowładztwo ludu”, jak każda autokracja, pomija milczeniem lub wprost zaprzecza panowaniu bożemu nad stworzeniem, czego skutkiem jest, iż „demokratyczne i laickie państwo nie poczuwa się do żadnych wzglę­dem Boga obowiązków i żadnej religii publicznie nie wyznaje” (Leon XIII).

Władza jest stosunkiem, który musi mieć swój podmiot (rządzącego) i przedmiot (rządzonych). Jeżeli za podmiot władzy uzna się – jak w demokracji – ogół obywateli, to wypowiada się frazes bez realnej treści, albowiem znika przedmiot władzy. Istnieje jednak taki – kla­syczny i realistyczny – sens pojęcia „umowy społecznej” niemający nic wspólnego z doktryną demokratyczną, który zakreśla wyraźną granicę pomiędzy rządem a podległą mu społecznością i który polega na zawieraniu konkretnych traktatów uznających prawa nabyte poddanych oraz rozgraniczających domenę publiczną od prywatnej, w którą państwu wkraczać nie wolno. Taki właśnie sens miały np. polskie Artykuły Henrycjańskie zaprzysięgane przez władcę Rzeczypospolitej oraz pacta conventa ustalające konkretne zobowiązania króla wobec narodu. Zgodnie przeto z polską doktryną ustrojową, a także z filozofią polityczną chrześcijańskiego Średniowiecza o prawie oporu wobec tyranii dopuszczamy – jako wtórną wobec prymarnej, boskiej suwerenności – zasadę suwerenności narodu, rozumianą nie jako postawienie woli narodu (ludu) ponad prawem, ale jako prawo każdej konkretnej, historycznej wspólnoty do tworzenia własnego państwa i posiadania ustroju zgodnego z jej tradycją, prawami nabytymi, obyczajami, po­czuciem moralności i smaku. Takie państwo, uznające oba źródła wła­dzy: nadprzyrodzone i przyrodzone, stojące na gruncie podporządko­wania prawu wiecznemu i poszanowania praw przyrodzonych oraz naby­tych ludzi i narodów – zasługuje w całej pełni na nazwę Państwa Prawa.

Trzeba jednak podkreślić, iż treść i zakres pojęcia „praw człowieka” musi być postrzegany jako integralny fragment prawa natural­nego, nieodzownie złączony z wypełnianiem powinności wobec Boga, bliźnich i Ojczyzny; w żadnym zaś wypadku jako oderwana od tego kontekstu abstrakcja, zrodzona na gruncie teorii „naturalnej dobroci człowieka”, a prowadząca nieuchronnie do permisywizmu etycznego oraz nadawania owym prawom charakteru roszczeniowego, zwłaszcza w wymiarze materialno-ekonomicznym i socjalnym. Pozytywna teoria państwa w ogóle możliwa jest tylko na gruncie „pesymistycznej” antropologii, która uznaje teologiczny dogmat o grzechu pierworodnym. „Archia” może istnieć tylko tam, gdzie człowieka pojmuje się jako grzesznego i skłonnego raczej do zła, a więc potrzebującego zbawienia; w przeciwnym razie pojawia się anarchia zagrażająca samemu istnieniu zorganizowanej społeczności.

3. Państwo. Religia. Kościół

Ani przymus fizyczny (nieodzowny jako skutek skażenia natury ludzkiej) ani rozum naturalny nie stanowią dostatecznego „lepisz­cza” spajającego jednostki w narody i państwa, w organiczną całość. Pierwiastkiem takim może być jedynie miłość łącząca wolne i rozumne istoty ludzkie, a ta niemożliwa jest bez osobowego i będące­go samą Miłością Boga. Nie ma ładu hierarchicznego opartego o miłość wzajemną obywateli bez religii. „Państwa nie mogą bez wielkiej winy postępować jak gdyby Boga wcale nie było, troskę o religię, jakoby do nich nie należącą albo nieprzydatną, odrzucać (…), ale winny koniecznie ten sposób czczenia Boga przyjąć, któ­rym Bóg okazał, że chce być czczony” (Leon XIII).

Uznanie podległości państwa Bogu nie jest tym, co nazywa się pospolicie „klerykalizmem”. Państwo jest oczy­wiście autonomiczne względem organizacji kościelnej (i odwrotnie). Władza duchowa (Kościół) i władza świecka (Państwo) są, każda w swoim zakresie działania, wolne, suwerenne i najwyższe. Nie jest jednak państwo suwerenne i autonomiczne względem Boga i Jego prawa. Winno przeto być teistyczne, religijne, choć nie kościelne (a w tym znaczeniu nie wyznaniowe). Powinno uczestniczyć w aktach czci Bożej i ochraniać mocą swojego autorytetu religię przed bluźnierstwem. Życie ludzkie musi być chronione od poczęcia. Państwo obowią­zane jest uznawać skutki cywilne małżeństw zawartych według norm prawa kanonicznego odnośnych Kościołów.

Imperatyw podporządkowania prawa pozytywnego prawu moralnemu oraz jego Boskiemu Prawodawcy może zostać ujęty co najmniej na dwa sposoby. Po pierwsze, w postaci uroczystego stwierdzenia (w pream­bule Konstytucji), iż Państwo Polskie jest państwem chrześcijańskim (katolickim), uznającym w Bogu Pana wszechstworzenia, a nadto w formie artykułu postanawiającego, iż żadna ustawa nie może stać w sprzeczności z prawem moralnym (naturalnym).

Drugie rozwiązanie wychodzi z uwzględnienia przesłanki, iż kon­stytucja jako ustawa nie powinna zawierać żadnych deklaracji, defi­nicji ani postulatów, a tylko normy, tj. zdania, które określają dwie sytuacje i łączą je przymusem. Norma jest bytem idealnym i ta­kim samym bytem jest wówczas państwo pojęte jako porządek prawny. Ustawodawca nie powinien zdawać sprawy w tekście ustawy jak uzasad­nia normę, ale winien ją faktycznie oprzeć na moralności absolutnej, pod rygorem popadnięcia w relatywizm etyczno-prawny. To faktyczne wskazanie nadprzyrodzonego źródła władzy zaistnieć winno w postano­wieniu pierwszego artykułu konstytucji, określającego zasady wykony­wania władzy suwerena urzeczywistniającego porządek prawny. Można tu sięgnąć do sformułowania zaproponowanego w „Projekcie Konstytu­cji” Władysława L. Jaworskiego – „Władzę wykonywa Prezydent wedle zasad moralności Chrystusowej i nie może być w tem żadną normą ogra­niczony”; względnie przywrócić postanowienie art. 2 ust. 2 Konstytucji Kwietniowej – „Na nim (Prezydencie) spoczywa odpowie­dzialność wobec Boga i historii za losy państwa” (aczkolwiek ta formuła ma już charakter deklaratywny, a nie ściśle normatywny).

4. Rodzina i wychowanie

Rodzina jest podstawową i wcześniejszą w znaczeniu socjologicznym także od państwa społecznością naturalną oraz najsilniejszym ze wszystkich istniejących rodzajem więzi osobowej. Możliwość godnego wypełnienia właściwego rodzinie powołania musi zostać bezwzględnie uszanowana przez „młodsze” od niej państwo. Ustawodawstwo powinno chronić trwałość, inte­gralność i autonomię rodziny. Zdecydowanie źle służy jednak temu celowi roztaczanie przez aparat biurokratyczny państwa upokarzają­cej i ubezwłasnowolniającej rodzinę „opieki” polegającej na rozdaw­nictwie przywilejów socjalnych. To, co niezbędne i wystarczające zarazem, to poszanowanie odrębności trójprawa prywatnego: małżeń­skiego, własnościowego i spadkowego oraz sprawiedliwy system podat­kowy, który pozwoli rodzinie cieszyć się materialnymi fundamentami niezawisłości. W ten jedynie sposób może państwo dać dowód, że na­prawdę sprzyja wypełnianiu w obrębie rodziny naturalnych i trady­cyjnych ról społecznych męża i ojca oraz żony i matki.

Mężczyzna i kobieta są duchowo, moralnie i intelektualnie równo­wartościowi, niemniej z korzyścią dla całej wspólnoty domowej bę­dzie przywrócenie prawnego pojęcia głowy rodziny, nakładającego na nią większe obowiązki.

Państwo jest zobowiązane do poszanowania integralnej władzy ro­dzicielskiej nad dziećmi. Ingerencja państwa dopuszczalna jest wy­łącznie w wypadkach oczywistego narażenia życia lub zdrowia dzieci, na ogólnych zasadach przewidzianych w prawie karnym. Do rodziców na­leży wyłącznie władza wychowawcza oraz decyzja o celu, kierunku, ty­pie i czasie trwania edukacji dzieci. Rodzina może jednak delegować część swoich uprawnień wychowawczo-edukacyjnych na rzecz zakładów szkolnych, prywatnych lub publicznych. Państwo powinno gwa­rantować religijny charakter wychowania w podległych mu zakładach, zgodnie z dyspozycjami w tym względzie rodziców oraz pod merytoryczną kontrolą kompetentnych władz kościelnych. Wychowanie w duchu pat­riotycznym należy uważać za nieodzowną część obowiązku powziętego przez szkołę wobec rodziców.

Wykształcenie jest tylko częścią wychowania, którego zasadniczy cel określa afirmacja i wydobycie tych wartości, które tworzą tożsamość naszej cywilizacji oraz godność swoistego, danego od Stwórcy, powołania każdej osoby ludzkiej.

Szkoła, nie tylko prywatna, ale i publiczna (przez co rozumiemy zakład finansowany z budżetu gminy), powinna działać na zasadach ryn­kowych jako przedsiębiorstwo świadczące, na życzenie rodziców, wiedzę i kwalifikacje ich potomstwu, nie zaś jako miejsce przymusowej indoktrynacji albo instrument w ręku biurokracji i przysposabiający do reprodukowania tej warstwy i tej mentalności. Koszty nauczania szkolnego winni ponosić bezpośrednio rodzice posyłający dzieci do szkół, a nie ogół podatników za przymusowym pośrednictwem aparatu rozdzielczego państwa (w ramach budżetu centralnego). Dopuszczalny jest jednak zwrot części kosztów świadczonych usług edukacyjnych najmniej zamożnym rodzicom, najlepiej z uwzględnieniem postępów dziecka w przyswajaniu wiedzy. Ten system finansowania odbywałby się w ramach budżetów gminnych, podobnie jak inne wydatki związane z utrzymaniem szkół publicznych.

5. Własność

Do państwa, jako do rzeczy pospolitej, należy obowiązek bezwzględnego poszanowania i ochrony własności prywatnej oraz rodzinnej (należącej do sfery res privata). Przez własność należy rozumieć nie tylko posiadanie ziemi, kapitałów i rzeczy, ale również wiedzy i umiejętności zawartych w kwalifikacjach. Prawo włas­ności należy do sfery prawa naturalnego i stanowi materialny funda­ment wolności oraz warunek realizacji powołania każdego człowieka. Prawo pozytywne musi, w ślad za prawem natury, uznawać wszystkie godziwe tytuły własności: dziedziczenie, zajęcie rzeczy niczyjej, nadanie, pracę. Ciążący na własności prywatnej obowiązek udostępnienia owoców do powszechnego użytkowania należy rozumieć jako zobowiązanie moralne, którego egzekucja nie należy do władzy publicznej i które nie może stanowić pretekstu do wywłaszczenia.

Praca ludzka jest sposobem wyrażenia wiedzy w świadomej twórczości poprzez wykształcone umiejętności. Jej owoc należy do tego, kto go wytworzył i może nim swobodnie dysponować. Umowa o pracę to umowa o efekt pracy, a nie o osobę pracującego. Pojęcie „prawa do pracy” może być rozumiane wyłącznie jako uprawnienie do wyboru i wykonywa­nia każdego rodzaju pracy, który nie sprzeciwia się normom kodeksu i moralności publicznej, nigdy zaś jako wzięcie przez państwo obo­wiązku zapewnienia każdemu stanowiska pracy. Oczywiście, również przymus ubezpieczeń nie może mieć miejsca w państwie prawa.

Istnienie związków zawodowych pracobiorców, jak również zrzeszeń pracodawców jest uprawnione, ale nie może wiązać się z jakimkolwiek uprzywilejowaniem w ramach porządku prawnego stanowiącego państwo. Wszystkie organizacje syndykalne i pokrewne winny mieć status stowarzyszeń zwykłych. Strajk okupacyjny, jako rażące naruszenie prawa dysponowania własnością, winien być ustawowo zakazany. A wówczas i po stronie pracodawców – lokaut.

Prawnopubliczny charakter należy natomiast przyznać korporacjom stanowo-zawodowym o obliczu samorządowym (izby rolnicze, handlowe, przemysłowe, wolnych zawodów).

Konstytucja winna stanąć na gruncie zasady pomocniczości państwa, tj. wypełniania przez nie jedynie tych zadań i funkcji, którym jednostki bądź grupy pośrednie podołać samodzielnie nie mogą. Nakładanie niektórych rodzajów podatków, takich jak np. spadkowy lub progresywno-dochodowy, jak również druk inflacyjnego „pieniądza” musi być konstytucyjnie zakazane, a w razie choćby ukrytego i poś­redniego ich stosowania – ścigane sądownie jako zabór mienia doko­nany ze szczególną zuchwałością.

6. Autorytet i wolność

Naczelną wartością życia publicznego jest troska całej wspólnoty politycznej o zachowanie ładu – prymarnej cechy wszelkiego rzeczy­wistego Bytu. Ład w sensie politycznym stanowi tylko następstwo i wynik ładu duchowego w stworzeniu oraz ładu moralnego w duszach ludzi, osobliwie piastunów władzy. Gdzie dusze są w nieładzie, tam państwu słusznie przypisujemy jedynie pozór rzeczywistego bytu.

Możliwość ukonstytuowania się ładu w państwie zawisa zawsze od zharmonizowania dwu dopełniających się i jednako nieodzownych pier­wiastków: autorytetu, czyli ugruntowanej metafizycznie powagi moral­nej władzy oraz wolności osób, stanów i prowincji tworzących „polituję”. Wbrew przewrotnym teoriom anarchicznej demokracji, nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy autorytetem a wolnością. Prawdziwa wolność nie istnieje poza moralną i religijną cnotą i wspierana jest powagą rządu; gdzie zaś wzgardzony zostaje autorytet, tam zamiast mniemanej wolności pojawia się naga przemoc lub manipulacja.

„Współegzystencja” i współzależność autorytetu i wolności determinuje ład ustrojowy, który w tradycji klasyczno-chrześcijańskiej, zyskał nazwę „rządu mieszanego” (regimentum mixtae). Jak stwierdziliśmy w Deklaracji Ideowo-Programowej naszego Klubu (IV 1989) –

„Ustrój taki (…) stanowi uporządkowany hierarchicznie orga­nizm, zawierający w sobie trzy współistniejące pierwiastki: jedynowładczy, który oznacza powierzenie – bez względu na republikańską czy monarchiczną formę rządu – władzy zwierzchniej i regulującej jednoosobowej Głowie Państwa, arystokratyczny – którego wyrazem jest instytucja Se­natu jako reprezentacji elit moralnych, intelektualnych i spo­łecznych oraz demokratyczny – wyrażający dążenia i interesy szerokich rzesz narodu, znajdujący ujście w izbie niższej parlamentu, a także w instytucjach samorządu terytorial­nego i stanowo-zawodowego”.

Najdoskonalszą postacią rządu mieszanego w historii Europy była stanowo-dynastyczna monarchia królewska. W godności i w osobie Pomazańca, dzierżącego berło Dei Gratia, prawda o nadprzyrodzonym źródle władzy oraz o odpowiedzialności władcy przed Panem za wykonywanie prawa Bożego na ziemi i za dobro powierzonej jego pasterstwu trzody, ujawnia się z najpełniejszą mocą i oczywistością. Nie znaczy to jednak, by prawowitości odmówić można było innym for­mom rządu, w szczególności: monarchii elekcyjnej, republice prezydencjalnej lub parlamentarnej, jeżeli tylko podporządkowują one swo­je ustawodawstwo prawu ponadpozytywnemu i jeżeli zachowują instytu­cje reprezentujące wszystkie trzy pierwiastki dobrego ustroju, pomimo prymatu któregokolwiek z nich.

Zaistnienie formy ściśle monarchicznej uzależnione jest od oko­liczności czasu i miejsca, zaś Polska – jak wiadomo – od ponad 400 lat (1572) nie ma dynastii narodowej. Projekt prze­to konstytucyjny, odnoszony do warunków i konieczności bieżących, nie może być dzisiaj inny jak – pod względem formy – republikański, z założeniem dbałości o jak najbardziej monarchiczną treści władzy zwierzchniej. Jednocześnie jesteśmy zdania, że konstytucja winna zawierać klauzulę otwierającą możliwość legalnej zmiany republikań­skiej formy rządu na monarchiczną, gdy zaistnieją odpowiednie ku temu warunki, w trybie – na przykład – wprowadzenia Regencji. Towa­rzyszyć temu winien artykuł potwierdzający historyczny tytuł państwa polskiego „Rzeczpospolita”, nawet w wypadku restauracji monarchii, albowiem w swoim podstawowym sensie jest on tożsamy z pojęciem „państwo”, a nie z niekrólewską formą rządu. Nie tylko dzieje „re­publikańskiej monarchii narodu polskiego”, ale również tradycja antyczna (grecko-rzymska), średniowieczna (Święte Cesarstwo jako Res Publica Christiana) i nowożytna (anglosaska), każą stwierdzić, że fundamentalny sens monarchii – suwerennej władzy zwierzchniej króla oraz republiki – wspólnego dobra obywateli, nie są sobie przeciwstawne; tak monarchia zaś, jak i republika, są nie do pogodzenia z demokratyczną tyranią większości, ignorującą prawo wyższe od woli tłumu.

II. Układ władz naczelnych państwa

Przyjęcie za „kamień węgielny” ustroju państwowego zasady, iż organem urzeczywistniającym porządek prawny stanowiący państwo pol­skie jest wyłącznie Prezydent Rzeczypospolitej, przesądza jednoli­ty i niepodzielny charakter „imperium” władzy. Stanowi to oczywiście odejście od, lub przynajmniej znaczną modyfikację, Monteskiuszowskiej teorii podziału władz. Podział ów, uzasadniony historycznie jako reakcja na absolutyzm mający tendencję do „wyzwalania się” spod nad­rzędności prawa naturalnego, od początku posiadał zasadniczą wadę, którą była… nieobecność władzy sensu stricto, tj., władzy zwierzch­niej. Bez suwerena pozostawały tylko – rozparcelowane na poszczegól­ne instytucje – funkcje władzy. Nigdzie też, poza niemożliwym do „podrobienia” przypadkiem Stanów Zjednoczonych, rzeczywisty podział tych funkcji nie został ściśle przeprowadzony.

Władza w sensie ścisłym musi być niepodzielna i jedna, ponieważ jej atrybutem jest możliwość użycia środków przymusu; gdyby nato­miast ta atrybucja była podzielona, państwu może grozić paraliż.

Koncepcja Monteskiusza jest jednak do uratowania pod warunkiem wkomponowania jej w układ, który posiada swoje zwieńczenie w insty­tucji suwerena, oraz potraktowania „władz” jako ściśle wyodrębnio­nych funkcji (ustawodawczej, wykonawczej i sądowej), które po częś­ci spełniane są – bezpośrednio lub pośrednio – przez suwerena, po części zaś przysługują osobnym organom państwa (parlament, rząd i samorząd, sądy). Instytucje te będziemy wiec dalej nazywali „wła­dzami” w znaczeniu odrębnych funkcji, ścisły sens pojęcia „władza” rezerwując dla jedynego suwerena – zwierzchnika państwa.

1. Prezydent Rzeczypospolitej

A. Miejsce w porządku ustrojowym

Prezydent Rzeczypospolitej stoi na czele państwa sprawując wła­dzę zwierzchnią, regulując, harmonizując i kontrolując pracę wszystkich organów państwa. Jest jedynym reprezentantem państwa w stosunkach zewnętrznych oraz zwierzchnikiem sił zbrojnych. Stanowi o woj­nie i pokoju.

Funkcję ustawodawczą sprawuje Prezydent poprzez: a) zatwierdzanie (sankcję) i ogłaszanie ustaw sejmowych oraz b) wydawanie dekretów i rozporządzeń z mocą ustaw na czas rozwiązania Izby Poselskiej (wyjąwszy możność zmiany Konstytucji). Jako jeden ze Stanów Sejmu­jących Prezydent otwiera, odracza i zamyka sesje sejmowe.

Funkcję wykonawczą sprawuje Prezydent poprzez mianowanych przez siebie ministrów oraz podległych im urzędników.

Funkcje sądową sprawuje Prezydent dzięki mianowaniu nieusuwalnych i niezawisłych sędziów spośród kandydatów wskazanych przez samorząd sędziowski i wydających wyroki w jego imieniu (za wyjąt­kiem Trybunału Stanu) oraz poprzez stosowanie prawa łaski.

Jak wynika z powyższego Prezydent nie jest szefem egzekutywy, tylko organem samoistnym i nadrzędnym. Proponowane tu rozwiązanie jest zasadniczo różne od tej odmiany systemu prezydencjalnego, w której (jak w USA) prezydent posiada wprawdzie – jako szef admini­stracji – wszystkie prerogatywy wykonawcze, ale i wyłącznie takowe. Faktycznie pełni więc funkcję premiera z tytułem prezydenta. Przy­czyna tego jest historyczna, albowiem urząd prezydenta w warunkach amerykańskich stanowi kontynuację funkcji gubernatora w kolonii działającego w imieniu króla. Dla nas natomiast punktem odniesienia jest pozycja monarchy w królestwie konstytucyjnym i wzorowane na niej „monarchie republikańskie”, takie jakie wprowadziły konstytucje polska z 1935 r. i francuska z 1958 r.

B. Sposób elekcji i czas sprawowania władzy

Suwerenność i niezawisłość Prezydenta wyklucza możliwość wybierania Go przez ciało ustawodawcze. Z drugiej strony, głosowanie powszechne otwiera szeroko drzwi przed demagogią i nadużyciami. Wobec podstawowego mankamentu każdej niemonarchicznej formy rządu – braku naturalnej ciągłości władzy, sięgnąć trzeba po najmniej złe w tych warunkach rozwiązanie pośrednie, tzn. wybór przez tzw. selektorat. Możliwe są tu dwa warianty. Albo wybór elektorów reprezentujących wszystkie ziemie (województwa), albo skonstruowanie (jak w Konstytucji z 1935 r.) specjalnego Zgromadzenia Elektorów, składającego się z senatorów i posłów, członków Sądu Najwyższego i innych dostojników państwowych, a także reprezentantów samorządu terytorialnego i stanowo-zawodowego.

Ustępującemu Prezydentowi (jeśli sam nie kandyduje ponownie) powinno przysługiwać prawo wskazania własnego kandydata.

Dla zapewnienia stałości polityki państwowej konieczna jest odpowiednio długa kadencja – na przykład 10-letnia. Nie ma ograniczeń co do reelekcji.

Konstytucja powinna przewidywać możliwość przekształcenia urzędu prezydenckiego w godność Regenta na czas konieczny do wprowadzenia pretendenta do tronu w bieg spraw państwowych (z wykluczeniem jed­nak możliwości pretendowania urzędującego prezydenta-regenta).

C. Prerogatywy

Prerogatywy Prezydenta dzielą się na: a) zwykłe, tj. sprawowane w porozumieniu z innymi organami państwa i potwierdzane kontrasyg­natą odpowiedniego ministra oraz b) osobiste, niewymagające takiej kontrasygnaty, a wyrażające właśnie Jego suwerenność.

Prerogatywy osobiste powinny obejmować następujące czynności:

  1. wyznaczanie własnego kandydata na urząd prezydenta w razie niewysuwania kandydatury własnej;
  2. mianowanie następcy w czasie wojny;
  3. odmowę podpisu na projektach ustaw;
  4. powoływanie określonej ustawowo liczby senatorów;
  5. rozwiązywanie przed upływem kadencji Izby Poselskiej;
  6. mianowanie i odwoływanie Kanclerza Rządu;
  7. mianowanie sędziów Sądu Najwyższego;
  8. darowanie kary i skutków kary oraz abolicja;
  9. mianowanie i odwoływanie Prezesa Najwyższej Izby Kontroli;
  10. mianowanie i odwoływanie Hetmana Wielkiego, a na jego wniosek mianowanie oficerów;
  11. nadawanie odznaczeń i orderów;
  12. legitymizacja dzieci nieślubnych na żądanie rodziców;
  13. wygłaszanie orędzi o stanie państwa.

2. Rada Stanu

Widzimy celowość powołania u boku Zwierzchnika Państwa specjal­nego organu państwowego, który stałby z dala od zwyczajnego biegu spraw publicznych, którego zadaniem byłoby wyłącznie przygotowywa­nie – w oparciu o przesłanki rozumowe i tradycjonalne – ogólnych wytycznych projektów ustaw. Byłaby to swoista reprezentacja „repu­bliki filozofów” stojących na straży wieczystego prawa moralnego i „ducha dziejów” narodu.

Rada Stanu powinna być ciałem złożonym z co najwyżej kilkunastu osób o najwyższych kwalifikacjach moralnych i umysłowych. Pierwszy skład Rady powoływałby Prezydent; godność radcy byłaby dożywotnia, a uzupełnianie składu następowałoby drogą kooptacji przez balotaż.

Funkcje Rady Stanu muszą być rygorystycznie oddzielone od funkcji innych organów państwowych oraz od wszelkich form życia polityczno-partyjnego oraz syndykalnego.

3. Sejm Walny

Zgodnie z powyżej wyłożonym i uzasadnionym stanowiskiem odrzuca­my – jako szkodliwy oraz niezgodny z rozumem i rzeczywistością – pogląd upatrujący w ludzie źródło władzy, a zaciemniającym tym samym istotę parlamentaryzmu. Nie może być przeto miejsca w naszej politei na demokratyczny zabobon o parlamencie jako emanacji ludu obdarzonego przymiotem suwerenności. Także ze stanowiska genetyczno-historycznego instytucję parlamentu postrzegać można tylko jako następst­wo przelania przez królewskiego suwerena części jego prerogatyw, zrazu w sprawach skarbowych, a potem i ustawodawczych, na reprezen­tację stanową (lub gminną) poddanych. W parlamencie widzieć należy przeto organ państwa sprawujący funkcje ustawodawcze oraz kontrolne (wobec egzekutywy), przy czym te pierwsze należy rozumieć jako rów­nież – w szerszym znaczeniu tego słowa – kontrolne (stanowienie us­taw jest tworzeniem kryteriów, według których kontrola ma być speł­niana). W rozumieniu węższym natomiast kontrola sejmowa wykonywana jest poprzez uchwalanie budżetu, wyrażanie zgody na zaciąganie po­życzek państwowych, a także skierowywanie pod adresem rządu interpelacji, adresów, wniosków i uchwał; wreszcie przez stawianie ministrów w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu.

Możność wyrażania wiążącego wotum nieufności dla rządu przewidu­jemy wyłącznie dla Senatu, jako izby, której skład gwarantuje wyso­ki stopień poczucia odpowiedzialności za państwo i niekierowanie się interesami partykularnymi.

W przekonaniu, że wady parlamentaryzmu prowadzące nieraz do rozstroju państwa wypływają nie z samej jego istoty, ale z totalnego obezwładnienia go doktryną demokratyczną, opowiadamy się oczywiście za dwuizbowością parlamentu (a w pewnym sensie nawet trójizbowością, albowiem zwierzchnika państwa pojmujemy, zgodnie z tradycją staropolską, jako osobny stan sejmujący). Należy też pow­rócić do tradycyjnej polskiej nazwy całego parlamentu – Sejm (z do­datkiem Walny, dla podkreślenia nadrzędności i odróżnienia od sejmów ziemskich), składającego się z dwu izb: wyższej – Senatu oraz niższej – Izby Poselskiej. Sposób ich budowania musi być oparty o zupełnie różne kryteria doboru.

Dotychczasowe upośledzenie Senatu jest sprzeczne ze zdrowym roz­sądkiem. Poprawki senackie do projektów ustaw muszą być dla izby niższej obligujące. Do kompetencji legislacyjnej całego Sejmu winny jednak należeć tylko ustawy o zasięgu ogólnopaństwowym, a konsty­tucja powinna wyposażyć sejmy ziemskie w prawo do stanowienia ustaw o zasięgu lokalnym.

Z chwilą uchwalenia konstytucji winna zacząć obowiązywać zasada pięcioletniego vacatio legis. Skutki żadnej ustawy nie mogą dzia­łać wstecz.

3.1. Senat

Izbę wyższą w ogólnej konstrukcji regimentum mixtae pojmujemy jako realizację pierwiastka arystokratycznego, ciała pośredniczące­go między zwierzchnikiem państwa a żywiołem ludowym.

Arystokratyzm Senatu może zostać przywrócony dzięki zbudowaniu jego składu z następujących kategorii osób:

  1. wirylistów – tj. osób piastujących wybitne stanowisko w życiu umysłowym, gospodarczym, społecznym i politycznym kraju (rektorzy ważniejszych uczelni, prezesi akademii naukowych i artystycznych, prezesi korporacji zawodowych szczebla ogólnokrajowego, marszałko­wie sejmów ziemskich);
  2. nominatów Prezydenta – mianowanych dożywotnio, albo nawet z pra­wem dziedziczenia w linii zstępnej aż do jej wygaśnięcia. Kandyda­tami mogą być obywatele najgodniejsi i najzasłużeńsi, np. byli sze­fowie państwa i rządu, którzy rezygnują z udziału w bieżących sprawach państwa;
  3. trzecia część izby wyższej winna być wybieralna, ale przy zasto­sowaniu wysokich cenzusów (wykształcenia, majątku lub zasługi) dla kandydatów oraz odpowiednio niższych dla elektorów. Każdemu wo­jewództwu przysługiwałoby prawo wyboru dwóch senatorów.

Ogółem skład Senatu nie powinien przekraczać liczby 75 osób (24 senatorów ziemskich, 25 nominatów i około 25 wirylistów).

Uwaga! W razie restauracji monarchii do Senatu wchodzą również z mocy prawa pełnoletni członkowie Domu Panującego płci męskiej.

3.2. Izba Poselska

Izba niższa pojęta jest jako reprezentacja szerokiego czynnika obywatelskiego i ludowego, a więc istotnie demokratyczna.

W zasadzie najodpowiedniejszym sposobem artykulacji tego czynni­ka byłoby oparcie go na zasadzie organicznej, a nie indywidualis­tycznej, czyli wprowadzenie tzw. demokracji kurialnej (reprezentacja wielkiej i drobnej własności rolnej, przemysłowej, handlu i usług oraz wolnych zawodów). W obecnych jednak warunkach daleko posunię­tego ujednolicenia struktury społecznej, będącego spuścizną celowej uniformizacji socjalistycznej, jak również sprzecznego z organiczno-naturalnym sposobem formowania elit tzw. nomenklaturowych, roz­wiązanie to byłoby wręcz karykaturalne. Nie ma zatem innego wyjścia jak pozostać przy, zasadniczo gorszym, systemie indywidualistycznej, czteroprzymiotnikowej – powszechnej, równej, bezpośredniej i tajnej – reprezentacji. (Kwestii piątego przymiotnika – proporcjonalność vs. zasada większościowa – jako należącej do sfery mechaniki wybor­czej bez fundamentalnego ideowo znaczenia, nie rozpatrujemy. Musi ona zostać rozstrzygnięta przez ordynację wedle kryteriów czysto pragmatycznych. Wystarczy powiedzieć, że zupełnie rozsądnym rozwią­zaniem jest wprowadzenie majoryzacji w okręgach wiejskich, a propor­cjonalności w miejskich).

Na usprawiedliwienie tego, wymuszonego okolicznościami natury socjologicznej, ustępstwa wobec metody indywidualistycznej w repre­zentacji ludowej możemy dodać, iż zarówno znaczne ograniczenie kompetencj izby niższej, jak i cały sprzężony układ instytucji państwowych, stanowi, w naszych oczach, wystarcza­jący hamulec dla groźby ochlokratyzacji (tak jak, z kolei, prero­gatywy izby ludowej zabezpieczają przed tyranią jednostki i oligar­chią senatu).

Kadencja Izby Poselskiej trwa 5 lat. Liczba posłów nie powinna być większa niż ca. 200 osób.

Duchowieństwo wszystkich wyznań, wojskowi służby czynnej oraz sędziowie sądów powszechnych, jako członkowie korporacji o szczegól­nym posłannictwie i charakterze, nie posiadają praw wyborczych.

4. Rząd

Rząd zajmuje się egzekucją ustaw uchwalonych przez Sejm oraz de­kretów i rozporządzeń Prezydenta. Oznacza to, iż rząd nie posiada inicjatywy ustawodawczej.

Rząd pozostaje pod zwierzchnictwem Prezydenta, który może osobiś­cie uczestniczyć w posiedzeniach gabinetu, i w takich wypadkach przewodniczy jego obradom.

Opowiadamy się za rządem silnym, sprawnym i sprężystym, a to znaczy również – maksymalnie ograniczonym w zakresie swoich funkcyj. Kultura, oświata, gospodarka, sprawy socjalne nie należą do zadań rządu i mogą być w zupełności przekazane w gestię samorządu teryto­rialnego i gospodarczego oraz oczywiście pozostawione inicjatywie jednostek, rodzin i wolnych stowarzyszeń. Im mniej ingerencji rządu, im większy stopień uspołecznienia państwa, tym większy zarazem po­ziom upaństwowienia społeczeństwa w rozumieniu jego poczucia oby­watelskiego.

Zasada silnego, pozbawionego ciężarów „opiekuń­czych” rządu pozwala ograniczyć skład gabinetu do tzw. minimum ad­ministracyjnego, czyli czterech ministerstw: 1) spraw zagranicznych; 2) spraw wewnętrznych; 3) wojny i 4) skarbu. Jeżeli pojawi się pot­rzeba innych urzędów centralnych, mogą być one tworzone ustawą bądź dekretem, ale tylko na czas określony. Kierownicy tych urzędów nie będą jednak wchodzili w skład gabinetu.

Jest rzeczą pożądaną przywrócenie tradycyjnej staropolskiej no­menklatury urzędów państwowych: Kanclerz Rzeczypospolitej (premier), Podkanclerzy (minister spraw zagranicznych), Podskarbi. Funkcja wicepremiera jest zbędna. W razie potrzeby Kanclerza zastępuje na radzie gabinetowej któryś z ministrów.

Z parlamentem rząd kontaktuje się za pośrednictwem Kanclerza. Obowiązuje solidarna odpowiedzialność ministrów.

Łączenie godności senatorskiej lub mandatu poselskiego z urzędem ministerialnym jest wykluczone.

Administracja rządowa istnieje tylko do szczebla woje­wództwa (ziemi). Reprezentantem rządu wobec samorządu terytorialne­go jest wojewoda.

Budżet centralny państwa jest oddzielony od budżetu samorządowego.

W gestii ministra spraw wewnętrznych pozostaje wyłącznie Urząd Ochrony Państwa oraz policja kryminalna. Dowody osobiste i obowią­zek meldunkowy, jako przeżytki systemu policyjnego, muszą być znie­sione.

5. Samorząd

Samorząd terytorialny jest wykonywaniem wszystkich niezastrzeżo­nych dla rządu dziedzin administracji publicznej przez or­gany kolegialne i wybierane w sposób od rządu niezależny. Kontrolę nad organami samorządu terytorialnego wykonywają sądy administra­cyjne.

Podstawową jednostką samorządu terytorialnego jest gmina, kolejną powiat; najwyższą województwo (ziemia).

Jednostki samorządu terytorialnego są osobami prawnymi i przysłu­guje im prawo pobierania podatków na własne cele od ich mieszkańców. Nie mają natomiast prawa prowadzenia komercyjnej działalności gospodarczej. Przysługuje im też prawo tworzenia policji lokalnych – porządkowych, drogowych i innych.

Prawa wyborcze w gminach wiejskich przysługują podatnikom podat­ku gruntowego i właścicielom nieruchomości, a w gminach miejskich ponadto: właścicielom mieszkań, samodzielnych warsztatów i sklepów oraz przedstawicielom wolnych zawodów.

Rady gminne wysyłają delegatów do Rad Powiatowych, a te do Sej­mów Ziemskich, Sejmom tym winno przysługiwać prawo wydawania ustaw o zasiągu lokalnym. Wojewoda posiada prawo weta wobec ustaw sprzecznych, w jego opinii, z ustawami ogólnopaństwowymi. Spór rozstrzyga wówczas sąd administracyjny.

Obszar, granice oraz wybór stolic poszczególnych ziem powinien stanowić wypadkową historycznych dzielnic państwa oraz współczesnych więzi społeczno-gospodarczych. Trafny wydaje nam się podział na 12 ziem (województw): Wielkopolska i Ziemia Lubuska, Pomorze Zachodnie, Pomorze Gdańskie, Warmia i Mazury, Mazowsze i Podlasie, Ziemia Lubelsko-Sandomierska, Małopolska, Śląsk Górny, Śląsk Dolny, Ziemia Łódzka, Kujawy oraz wydzielone miasto stołeczne Warszawa.

Przekazując samorządowi terytorialnemu w zasadzie wszystkie dzie­dziny życia zbiorowego poza sprawami ogóInopaństwowymi (dyplomacja, wojskowość, skarb i budżet centralny) i przyznając mu samodzielność budżetową i (częściowo) ustawodawczą, zachowujemy jednak zasadniczo unitarny, a nie federalny kształt państwa. Przemawiają za tym wzglę­dy bezpieczeństwa, integralności terytorialnej (zagrożenie separatyzmami mniejszościowymi) i suwerenności (niebezpieczna tendencja ponadnarodowej „Europy regionów”) państwa. Nie jest zatem przewidzia­na możliwość tworzenia regionów o charakterze quasi-państwowym, a więc i rządów regionalnych.

Stosownie do postępów na drodze budowy samorządu gospodarczego (i kulturalnego) wszystkich szczebli widzimy możliwość i potrzebę włączenia go w struktury samorządu terytorialnego (na przykład w postaci drugiej izby sejmów ziemskich o charakterze opiniodawczym).

Partie polityczne, związki zawodowe i stowarzyszenia wszelkiego typu tworzone są bez żadnego obowiązku rejestracyjnego oraz nie podlegają administracyjnej kontroli w swojej działalności, a zatem również ustawy ich tyczące są zbędne. Natomiast przestępstwa, w for­mie zorganizowane pod szyldem jakiegokolwiek stowarzyszenia, partii czy związku, karane są ze zdwojoną surowością, co dotyczy w pierwszym rzędzie osób kierujących tymi organizacjami (np. kara za targnięcie się na prawo własności poprzez zorganizowanie strajku okupacyjnego jest dwakroć wyższa dla prowodyrów ze związku zawodowego). Ścigana z mocy prawa jest również działalność w organizacjach typu mafijnego, których cel lub struktura hierarchiczna ma być okryta tajemnicą.

6. Judykatura

Władzę sądową uważamy za szczególnie ważną, a jej niezależność od administracji i legislatywy za absolutnie niezbędny warunek nomokracji, czyli Rządów Prawa. Sądy muszą być niezawisłe, a sędziowie nieusuwalni (jak również bardzo dobrze uposażeni). Tylko sądy rozstrzygają co jest, a co nie jest zgodne z prawem. Muszą mieć również prawo natychmiastowego wstrzymywania wszystkich działań niezgodnych z pra­wem; nie mogą natomiast wydawać orzeczeń merytorycznych.

Sędziowie winni jednak wystrzegać się „paragrafiarstwa”, tj. sta­wiania litery przed etyką. Najwyższą instancją dla sędziego jest sumienie oparte o etykę chrześcijańską, a kodeks to tylko jego „doradca”.

W sprawach karnych należy przywrócić instytucję ławy przysięgłych. Kara śmierci winna być ograniczona do najcięższych zbrodni – a więc do morderstwa z premedytacją i (albo) skrajnym udręczeniem, terro­ryzmu, zdrady ojczyzny oraz (podczas wojny) dezercji z pola bitwy.

Jednostkę, osobę ludzką, pojmujemy również jako organ kontrolu­jący urzeczywistnianie porządku prawnego. Dlatego powództwo z oskarżenia prywatnego musi być traktowane tak samo jak z oskarżenia publicznego.

6.1. Sąd Najwyższy

Sąd Najwyższy składa się z 7 dożywotnio pełniących swą funkcję sędziów mianowanych przez Prezydenta Rzeczypospolitej (spośród kandyda­tów przedstawionych przez samorząd sędziowski).

Sąd Najwyższy, obok funkcji apelacyjnych i kasacyjnych, wydaje orzeczenia o zgodności wszelkich aktów prawnych z konstytucją. Orzeczenia te są ostateczne i wiążące na przyszłość zgodnie z zasadą precedensu. W związku z powyższym nie przewidujemy powołania osob­nego Trybunału Konstytucyjnego.

6.2. Trybunał Stanu

Zadaniem Trybunału Stanu jest orzekanie w sprawach członków gabi­netu oraz Prezesa NIK postawionych w stan oskarżenia przez parla­ment. W skład Trybunału Stanu wchodzą w połowie członkowie miano­wani przez Senat, a w drugiej połowie – przez Izbę Poselską; nadto jako przewodniczący, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego.

Prezydent Rzeczypospolitej, jako nieodpowiedzialny politycznie i prawnie przed innymi organami państwa, nie może być postawiony przed Trybunałem Stanu. Jeżeli jednak Prezydent dopuści się złama­nia konstytucji, zdrady ojczyzny lub przestępstwa pospolitego, to na podstawie zgodnych uchwał obu Izb Sejmu oraz Rady Stanu zbiera się Sąd Najwyższy w pełnym składzie w charakterze Trybunału Obrony Majestatu Rzeczypospolitej i wydaje wyrok według osobnej ustawy. Z chwilą postawienia Prezydenta w stan oskarżenia, jest On zawieszony w urzędowaniu i zastępuje Go Marszałek Senatu. Jeżeli Sąd Najwyższy uzna Prezydenta winnym, Prymas Polski ogłasza, iż jest On zdjęty z urzędu, a naród zwolniony od obowiązku posłuszeństwa.

6.3. Sądownictwo administracyjne

Sądownictwo administracyjne powołane jest do badania legalności aktów administracyjnych, tak rządowych jak samorządowych.

Sędziowie sądów administracyjnych mają takie samo prawne stano­wisko jak sędziowie sądów powszechnych.

Sądy administracyjne winny być trójinstancyjne: 1) wojewódzkie; 2) ogólnopaństwowe; 3) Naczelny Sąd Administracyjny jako instytucja kasacyjna.

7. Kontrola Państwowa

Da kontroli gospodarki finansowej państwa powołana jest Najwyższa Izba Kontroli. Jest ona organem kolegialnym oraz niezawisłym od rządu. Prezesem NIK nie może być osoba, która w ciągu ostatnich 5 lat była członkiem gabinetu.

Prezesa NIK powołuje i odwołuje Prezydent Rzeczypospolitej. Mo­że być on postawiony przed Trybunałem Stanu na wniosek którejkol­wiek z izb sejmowych.

8. Siły Zbrojne

Wojsko musi być bezwzględnie apolityczne i apartyjne, a to znaczy również, że nie może podlegać, nawet pośrednio, stronnictwom, któ­rych przedstawiciele zasiadają w gabinecie lub w parlamencie. Jedy­nym zwierzchnikiem sił zbrojnych jest Prezydent Rzeczypospolitej, który mianuje w czasie wojny Naczelnego Wodza.

W czasie pokoju na czele armii stoi Generalny Inspektor Sił Zb­rojnych, któremu przysługuje historyczny tytuł Hetmana Wielkiego. Jego mianowanie stanowi prerogatywę osobistą Prezydenta. Stopień Marszałka Polski może być nadany tylko Naczelnemu Wodzowi po zwycięsko odbytej wojnie lub kampanii.

Do kompetencji cywilnego ministra wojny należą wyłącznie sprawy niezwiązane z dowodzeniem, strategią i wewnętrzną organizacją sił zb­rojnych, a zatem: kwestia długości służby wojskowej, kontyngentu rekruta, ciężarów i świadczeń obywatela na rzecz armii, pokrycia budżetowego wydatków, uzbrojenia i zaopatrzenia szkolnictwa, sz­pitalnictwa, opieki duchowej oraz sądownictwa wojskowego.

9. Prawo Rzeczypospolitej a prawodawstwo ponadpaństwowe

Należy przyjąć zasadę bezwzględnego prymatu Konstytucji Rzeczypospolitej nad wszelkiego rodzaju prawodawstwem ponadpaństwo­wym.

Po uchwaleniu konstytucji konieczne będzie przeprowadzenie gene­ralnego przeglądu wszystkich podpisanych i ratyfikowanych przez Polskę praw, paktów, konwencji i innych aktów prawnych pod kątem ich zgodności z ustawą zasadniczą Państwa Polskiego, a w razie bra­ku takiej zgodności należy je bezzwłocznie wypowiedzieć.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.