Jesteś tutaj: Publicystyka » Adam Danek » Armia — ostoja ładu
Historia szeregu ostatnich wieków stanowi zapis konsekwentnego, postępującego niszczenia porządku społeczno-politycznego opartego na Tradycji. Dewastacja sięgnęła aż do fundamentów ładu; zanegowano najpierwotniejsze jego zasady i instytucje, w tym: wartość kultury i obyczaju, religię, rodzinę wraz z władzą rodzicielską czy w ogóle wszelkie formy władzy. Najbardziej siły przewrotu rozwinęły swą niszczycielską robotę na terenie Europy. Wśród obiektów ich ataku znalazł się między innymi jeden z filarów każdej wspólnoty politycznej – jej zbrojne ramię: kasta wojowników, stan rycerski. Armia.
Bakcyle pacyfizmu toczyły organizm Europy od dawna. Do pierwszych ich nosicieli zaliczyć należy, jak sądzę, średniowieczne ruchy kacerskie, a następnie protestanckie sekty, których wyznawcy demonstracyjnie przypinali do pasa drewniane miecze na znak odrzucenia zbrojnej przemocy w jakiejkolwiek postaci. Kultywowany przez niektóre odłamy protestantyzmu, pacyfizm pozostał zjawiskiem marginalnym do XVIII wieku, kiedy to zyskał potężne wsparcie ze strony humanitarystycznej ideologii „oświecenia”. W XIX wieku na dobre zakorzenił się w gąszczu rewolucyjnych doktryn, kiełkującym na gruncie wiary we wrodzoną dobroć człowieka oraz pragnień (rewolucyjnie pojmowanego) powrotu do natury. W pełni zaś rozkwitł po I i II wojnie światowej, gdy popularności przysporzył mu szok wywołany spektakularnym krachem ideologii postępu, jakim okazała się „wielka rzeź białych ludzi”. Szok ów znalazł wyraz m.in. w głośnej wówczas na forum międzynarodowym koncepcji rozbrojenia moralnego – poddania poszczególnych nacji obowiązkowej indoktrynacji w duchu pacyfistycznym. Niezmordowani postępowi intelektualiści nawoływali państwa do maksymalnej redukcji wojsk oraz do możliwie najściślejszego skrępowania ich resztek procedurami w rodzaju „cywilnej, demokratycznej kontroli”. Samo utrzymywanie sił zbrojnych zostało napiętnowane jako z zasady niemoralne, zaś prowadzenie wojny w celu innym niż obrona przed bezpośrednią agresją uznano za jednoznacznie zbrodnicze (co zaowocowało stworzeniem absurdalnej kategorii prawnej – „zbrodni przeciw pokojowi”). Szermierze postępu oskarżali przy tym militaryzm o niezgodność z pryncypiami „kultury europejskiej” takimi jak: tolerancja, prawa człowieka, humanitaryzm etc. W rzeczywistości mieli na myśli (według terminologii Oswalda Spenglera) nie kulturę, lecz cywilizację europejską – kolorową pleśń porastającą truchło kultury Starej Europy. Jaką więc rolę odgrywało dziedzictwo oręża w europejskiej kulturze?
Sławny filozof-reakcjonista Leo Strauss w swym znakomitym eseju1 wskazuje dwa źródła Europy – Ateny (tradycję helleńską) i Jerozolimę (tradycję biblijną). Jak zauważył wspomniany O. Spengler, o ile świat współczesny uznał wojnę za wyjątek od normalnych, pokojowych stosunków między państwami, o tyle dla synów Aten stanowiła ona regułę: „Te małe państewka leżały przyczajone setkami, każde w miarę możliwości zamknięte w sobie pod względem politycznym i gospodarczym, kąśliwe, korzystające z najmniejszej okazji, by wszcząć wojnę, której celem nie było rozprzestrzenienie własnego państwa, lecz zniszczenie obcego: miasto burzono, a jego mieszkańców zabijano lub sprzedawano do niewoli. Naturalnym stanem międzypaństwowym jest w świecie zachodnim gęsta sieć stosunków dyplomatycznych, które mogą być zerwane przez wojnę. Antyczne prawo narodów zakłada natomiast wojnę jako stan normalny, przerywany niekiedy przez układy pokojowe. Wypowiedzenie wojny przywraca tu więc naturalną sytuację polityczną; dopiero w ten sposób możemy wyjaśnić czterdziesto- i pięćdziesięcioletnie traktaty pokojowe, spondai – jak słynny pokój Nikiasza z 421 roku – które miały gwarantować wyłącznie przelotne bezpieczeństwo”2. Z pożogi niekończących się walk wyłania się homerycki ideał wojownika – arystokraty miecza. Jego czyny sławią tyrtejskie elegie, wizje jego podbojów roztaczają dzieła Ksenofonta (430-355 a.Ch.) i Isokratesa (436-338 a.Ch.), łączące, co znamienne, wolę wskrzeszenia chwały helleńskiego oręża z krytyką demokracji oraz wezwaniem do restytucji arystokratycznej monarchii. Państwo Platona wymienia wojowników jako jeden z naturalnych stanów społecznych, niezbędnych dla istnienia wspólnoty politycznej.
Co zaś do Jerozolimy, życie jej synów toczyło się początkowo z dala od sfery militarnej. Dystans ów ulegał jednak zmniejszeniu w miarę, jak Ojcowie Kościoła odkrywali własną Tradycję. Przełom nastąpił za panowania Konstantyna Wielkiego, kiedy biskup Euzebiusz z Cezarei dokonał apologii rzymskiego uniwersalizmu z punktu widzenia nauki Kościoła, rozpoznając w imperialnej konkwiście (a więc i w wojennych przewagach cesarskich legionów) dzieło Boże, a w samym cesarzu – krzewiciela i obrońcę chrześcijaństwa. W teocentrycznym Średniowieczu kształtuje się osobowy wzorzec ascetycznego żołnierza Bożego, by swój najdoskonalszy wyraz znaleźć w spuściźnie św. Bernarda z Clairvaux (1090-1153), duchowego ojca Krucjat. „Żołnierz bez trwogi, bezpieczny we wszystkim, który uzbraja swoje ciało żelazem, a duszę wiarą, zaopatrzony w te dwa pancerze nie boi się ni człowieka, ni diabła, ani nawet śmierci, gdyż pragnie umrzeć: czegóż miałby się bać, żywy lub martwy, skoro dla niego ‘żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk’ (Flp 1,21)? Staje z wiarą i radością dla Chrystusa, lecz pragnie przede wszystkim umrzeć i być z Chrystusem (Flp 1,23). To jest najlepsze. Naprzód więc żołnierze! Nie macie się czego lękać. Odepchnijcie nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego. (…) W rzeczywistości, czy umieramy w łóżku, czy na wojnie, ‘drogocenna jest w oczach Pana śmierć jego świętych’ (Ps 115,15), ale śmierć na polu bitwy jest o tyle cenniejsza, o ile bardziej chwalebna.” – nauczał Doktor Miodopłynny3. Najtęźsi myśliciele świata chrześcijańskiego, na czele ze św. Tomaszem z Akwinu (1225-1274), sformułowali precyzyjną naukę o wojnie sprawiedliwej, w której pobożny chrześcijanin ma nie prawo, lecz obowiązek walczyć.
Jak widać, zainfekowany utopijnymi doktrynami umysł nowoczesny, który co najwyżej toleruje utrzymywanie przez państwa wojsk i ogranicza rację ich istnienia do koniecznej obrony, całkowicie neguje mądrość Antyku i Średniowiecza – rdzeń kultury Europy. Tymczasem każda wspólnota polityczna potrzebuje zbrojnego ramienia nie tylko do walki z wrogiem zewnętrznym, ale i wewnętrznym. Armia ze swej natury opiera się na zasadach zawartych w Tradycji: autorytecie, hierarchii, dyscyplinie, etosie wojowniczym – dlatego w epokach chaosu często pozostaje ostatnim bastionem ładu gotowym walczyć z siłami przewrotu. Nie przypadkiem to właśnie armia staje zwykle na czele kontrrewolucji w krajach ogarniętych rewolucyjną zarazą, czego przykładów w XX wieku nie brak. Kiedy w czerwonych pożarach powstawało pierwsze na świecie państwo komunistyczne, rosyjscy oficerowie zawiązali antykomunistyczne siły zbrojne – Białą Gwardię, która pomimo eklektycznego charakteru ofiarnie walczyła z bolszewicką hydrą4. Także w innych państwach nawiedzonych przez widmo sierpa i młota – jak Indonezja, Paragwaj czy Salwador – to patriotycznie nastawieni dowódcy wojsk przywracali porządek, wzorem Sulli zaprowadzając dyktaturę i żelazną rózgą przetrącając kark rewolucji5. W dwóch innych krajach, Hiszpanii (1936-1975) i Chile (1973-1990) zwycięzcy wodzowie armii po wyplenieniu czerwonej zarazy zdołali na pewien czas restaurować państwo oparte na odgórnym pochodzeniu władzy, autorytecie i hierarchicznym ładzie instytucjonalnym6. Karne, zdyscyplinowane wojsko stanowi więc naturalną zaporę dla rewolucji, dlatego by odnieść sukces, siły przewrotu muszą doprowadzić do jego rozkładu (jak w Rosji w 1917 r.) lub opanować je i wykorzystać dla własnych celów (jak w Portugalii w 1974 r., gdzie infiltrowane przez lewicową konspirację siły zbrojne obaliły autorytarne, tradycjonalistyczne i wyznaniowe państwo).
Armia to podpora porządku: chroni państwo od wewnątrz i od zewnątrz. Aby należycie pełnić swą służbę, musi być silna, dobrze wyszkolona i wyposażona. Ale walory materialne nie wystarczą. Nade wszystko ma armia obowiązek kultywować wojowniczego, rycerskiego ducha i odpowiadający mu etos7. Ponadto powinna być we wspólnocie otoczona szacunkiem. W 1940 r. francuskie siły zbrojne należały do największych i najlepiej uzbrojonych na świecie, a jednak – zdemoralizowane pacyfistyczną propagandą rządzących Francją socjalistów i lekceważeniem ze strony własnego narodu – od pierwszego uderzenia Niemców rozleciały się w drzazgi. To ostatnie przypomina, że wojsko należy odgrodzić od zgubnego wpływu partyjnych polityków i ich intryg.
Każda prawdziwa arystokracja w dziejach wywodziła się z wojska – rodziła się na polach bitew. Dotyczy to zarówno kultur Orientu (indyjscy kszatrijowie, japońscy samuraje), jak i chrześcijańskiego Okcydentu, który wydał z siebie wzór prawości – stan rycerski: to od niego wzięły początek wszystkie prawowite hierarchie społeczno-polityczne świata zachodniego. Ale od tej chwalebnej przeszłości oddzielają nas morza krwi rozlanej przez siepaczy kolejnych egalitarnych anty-porządków. Obecnie, w czasach zawistnego kultu równości, usiłuje się wykorzenić świadomość tego, jak bardzo każda wspólnota potrzebuje arystokracji – warstwy prawych, godnych przywódców. W Polsce ostatnią próbę zapewnienia warstwie przywódczej pochodzącej z wojska miejsca w porządku państwowym podjął Marszałek Józef Piłsudski. Jego najbliższy współpracownik, płk Walery Sławek (antydemokratyczny, antypartyjny i autorytarny monarchista), postulował sformowanie Legionu Zasłużonych, który posiadałby w sprawach państwa znaczący głos. Jego idea nie doczekała się realizacji, lecz w Konstytucji RP z 1935 r. znalazł się znamienny zapis: [Państwo Polskie] „Wskrzeszone walką i ofiarą najlepszych swoich synów ma być przekazywane w spadku dziejowym z pokolenia na pokolenie”. A zatem – dziedziczna władza najlepszych, wojowników, którzy przeszli przez „walkę i ofiarę”. Niestety, był to zaledwie połowiczny sukces idei militarnej hierarchii politycznej. Ostatni paternalistyczny (czy też patriarchalny?) rządca Polski powtórzył błąd „cesarza Francuzów” Napoleona I – postanowił stworzyć elitę hierarchicznego ustroju z byłych rewolucjonistów, niedawnych szermierzy równości i postępu8. Tak czy owak, owa odgórnie zadekretowana hierarchia istniała zbyt krótko, by dało się zweryfikować jej wartość. Później zaś były już tylko ciemne wieki komunizmu i demokracji…
Pierwodruk w: „Reakcjonista. Pismo tradycjonalistycznej Prawicy” nr VI
1 Leo Strauss, Postęp czy powrót?, [w:] tenże Sokratejskie pytania. Eseje wybrane, Warszawa 1998, s. 193-239.
2 Oswald Spengler, Zmierzch Zachodu. Zarys morfologii historii uniwersalnej, Warszawa 2001, s. 396-397.
3 Cytuję za: Michał F. Pełka, Katolicka etyka wojenna, [w:] „Pro Fide, Rege et Lege” nr 1(42)/2002, s. 62; por. tenże Doktor Miodopłynny – rzecz o św. Bernardzie z Clairvaux, [w:] „Pro Fide, Rege et Lege” nr 1(39)/2001, s. 39-44; św. Bernard z Clairvaux Umrzeć lub zabić dla Chrystusa nie jest czymś zbrodniczym, ale chwalebnym, [w:] „Pro Fide, Rege et Lege” nr 2(37)/2000, s. 41.
4 O Białej Gwardii zob. pamiętniki jednego z jej wodzów: Piotr Wrangel, Wspomnienia, t. 1-2, Warszawa 1999.
5 Por. Adam Wielomski, Teoria kontrrewolucyjnego autorytaryzmu, [w:] „Pro Fide, Rege et Lege” nr 1(42)/2002, s. 42-47; o wspomnianych krajach por. np. Arkadiusz Karbowiak, Salwadorska guerilla, [w:] „Pro Fide, Rege et Lege” nr 2(43)/2002, s. 16-21.
6 O aksjologicznych podstawach frankistowskiej Hiszpanii zob. Adam Wielomski, Hiszpania Franco. Źródła i istota doktryny politycznej Biała Podlaska 2006; o aksjologicznych podstawach Chile Pinocheta zob. Fragmenty deklaracji Rządu Chile z 11 marca 1974 r., [w:] Krzysztof Kawęcki, Rafał Mossakowski (red.) Pod Znakiem Nacjonalizmu. Antologia tekstów prawicy narodowej, Warszawa 1994, s. 133-137, s. 207.
7 Konkretne sposoby realizacji tego postulatu wraz z ich metafizycznym i etycznym uzasadnieniem podaje: Józef Maria Bocheński, Patriotyzm, męstwo, prawość żołnierska, Komorów 2006.
8 Interesujący zapis wewnętrznych przemian członka takiej postrewolucynej elity, porzucania egalitarnego myślenia i odkrywania własnego wybraństwa zawiera: Daria Nałęcz (red.), Adam Skwarczyński – od demokracji do autorytaryzmu, Warszawa 1998, s. 329.