Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Tomasz Gabiś, Mateusz Rolik: Chora Afryka

Chora Afryka

Tomasz Gabiś, Mateusz Rolik

Wydaje się, że stworzony przez mass media obraz Afryki jako „Parku Narodowego AIDS” – jako „wielkiego słonia chorego na AIDS” – sprawił, że w pewnym momencie Czarny Ląd praktycznie przestał mieć w oczach światowej opinii publicznej inne problemy poza AIDS. Jednak nie jest i nigdy nie było to prawdą. Można wręcz zaryzykować tezę, że wystylizowanie „AIDS w Afryce” na megakatastrofę przesłaniającą wszystkie inne problemy, na praprzyczynę całego zła okazało się pod wieloma względami dla tego kontynentu i jego mieszkańców szkodliwe. Dostarczyło bowiem niepełnych wyjaśnień i fałszywych usprawiedliwień katastrofalnej sytuacji, a ta jest w Afryce na tyle zła, że bez wątpienia należy mówić o kryzysie zdrowotnym kontynentu. „AIDS i Afryka” stało się nadrzędną sloganową zbitką redukującą całą skomplikowaną sytuację do prostego, wszechwyjaśniającego schematu, tymczasem kiedy tylko kryzys zdrowotny Afryki umieści się w szerszym historycznym, polityczno-socjalno-ekonomiczno-ekologiczno-zdrowotnym kontekście, stanie się on całkowicie wyjaśnialny nawet bez konieczności odwoływania się do epidemii AIDS.

Obecny kryzys Afryki jest efektem i świadectwem klęski polityki społeczno-ekonomicznej ostatnich dziesięcioleci prowadzonej z jednej strony przez elity afrykańskie, a z drugiej przez elity USA i Europy Zachodniej. Afryka była bowiem dla jednych i dla drugich terenem inżynierii ekonomicznej, socjalnej i ekologicznej, której niszczące skutki dzisiaj się ujawniają w całej pełni.

„Zielona Rewolucja”, lansowana przez ekspertów od pomocy i organizacje międzynarodowe, polegała na wprowadzeniu przemysłowych metod w rolnictwie w celu zwiększenia plonów. Za kredyty z Banku Światowego siano wysoko wydajne gatunki (ryż, kukurydzę, pszenicę), importowano nawozy sztuczne, budowano pompy motorowe i zapory wodne. Doprowadzono do spadku poziomu wód gruntowych, następowało zasolenie gleby, wysychały rzeki i spłycały się zbiorniki wodne, a kredyty pozostawały niespłacone. Zaciągano następne kredyty, wiercono jeszcze głębsze studnie artezyjskie, nawadniano nowe obszary uprawne i tak dalej. Dzięki wodzie ze studni artezyjskich hodowcy zwiększali pogłowie bydła, następowało tzw. nadwypasanie powodujące erozję gleby, jej stepowienie i pustynnienie, co w rezultacie przynosiło braki żywności czy wręcz klęski głodu. Do skutków rabunkowej gospodarki lasów tropikalnych w czasach kolonialnych doszła błędna polityka rolna na obszarach sawann. W ramach industrializacji i chemizacji rolnictwa stale rósł w Afryce import niskiej jakości (niekiedy zakazanych na Zachodzie ze względu na normy ochrony środowiska) pestycydów, herbicydów i innych środków chemicznych przeciw bakteriom, grzybom, robakom, ślimakom, gryzoniom, przynosząc fatalne skutki dla środowiska naturalnego i co za tym idzie – pogorszenie sytuacji zdrowotnej.

Sytuację, do jakiej doprowadziły ekonomiczno-ekologiczne eksperymenty w Afryce, najlepiej ilustruje przykład Jeziora Wiktoria. Jezioro Wiktoria – trzecie co do wielkości słodkie jezioro świata liczące ok. 70 000 kilometrów kwadratowych, zaopatruje w wodę od 10 do 30 milionów ludzi, posiada wielkie zasoby rybne, których biomasa jest oceniana na 80 000 ton, i było zawsze ważnym źródłem wyżywienia okolicznych krajów. W latach 50. i 60. zeszłego wieku europejscy „eksperci” wpuścili do jeziora okonie nilowe. Ten projekt wspierany przez Światową Organizację Wyżywienia (FAO) miał polepszyć zaopatrzenie ludności w białko.

Okonie nilowe to duże ryby drapieżne osiągające długość nawet 1,8 m. W okresie do lat 90. przyczyniły się do wymarcia 200 z 300 znanych „tubylczych” mniejszych gatunków okoni. Dla odłowu okoni nilowych trzeba było wprowadzić całkiem nowe przemysłowe metody odławiania i przerobu: użycie łodzi motorowych ciągnących sieci, zbudowanie fabryk konserw i mączki rybnej, transport drogą lotniczą itd. Oto skutki: tradycyjne suszenie złowionych przy brzegu i sprzedawanych w drobnym handlu małych ryb poza dorzeczem jeziora utraciło rację bytu, z powodu wysokiej zawartości tłuszczu u okoni nilowych ich mięso na lokalne rynki musi być wędzone na ogniu z drewna, co jest zagrożeniem dla leśnej roślinności wokół jeziora, do tego dochodzi odłów małych ryb, aby zaspokoić wielkie zapotrzebowania na przynętę w rybactwie okoni nilowych.

W rezultacie zaopatrzenie miejscowej ludności w białko pogorszyło się, zamiast polepszyć, podczas gdy na przykład w Niemczech okoń nilowy jako „okoń z Jeziora Wiktoria” stał się „hitem” u hurtowników sprzedających świeże ryby. Ale nawet funkcja Jeziora Wiktoria jako monokultury rybnej dla europejskich smakoszy jest zagrożona – przemysłowe, miejskie i przede wszystkim obciążone chemikaliami i fekaliami ścieki ze zmodernizowanego rolnictwa powodują zatrucie i nadnawożenie jeziora, przywiezione przez belgijskich kolonizatorów z Ameryki Południowej do Rwandy hiacynty wodne masowo rozprzestrzeniły się przez rzekę Kagera do Jeziora Wiktoria i – zabierając tlen – przyczyniają się do martwoty wód przybrzeżnych; wraz z małymi rybami znikają te, które pożerały larwy insektów, co z kolei prowadzi do nadmiernego rozmnożenia się insektów, a zatem do zwiększonego zastosowania pestycydów. Od połowy lat 90. mówi się o tym, że całemu ekosystemowi Jeziora Wiktoria grozi zapaść, i o potrzebie realizacji gigantycznego projektu ratunkowego z kanalizacją i oczyszczalniami ścieków.

Jezioro Wiktoria może być symbolem ekonomiczno-ekologicznej inżynierii stosowanej w całej Afryce, ze wszystkimi jej negatywnymi skutkami. Nie jest oczywiście tak, że za aktualny stan Afryki odpowiadają tylko socjalni inżynierowie z USA i Europy Zachodniej. Działali oni bowiem ręka w rękę z afrykańskimi elitami rządzącymi.

Uganda w połowie lat 80. zeszłego wieku uznana została za epicentrum AIDS w Afryce i była pierwszym krajem afrykańskim, w którym WHO rozpoczęła zwalczanie afrykańskiego AIDS. Ugandyjski historyk Phares Mutibwa w swojej książce Uganda since Independence. A story of unfullfilled hopes (Kampala 1992) napisał, że gospodarka ugandyjska była najbardziej prężną i rokującą największe nadzieje gospodarką w Afryce subsaharyjskiej, miała dobry klimat, żyzną glebę, była samowystarczalna żywnościowo, jej rolnictwo wraz z tekstyliami i miedzią zarabiało wystarczająco, aby zapłacić za import i jeszcze mieć nadwyżki, posiadała jak na tamte czasy całkiem dobry system opieki zdrowotnej. Nazywana była „perłą Afryki”. Ale przyszły rządy Idi Amina, błędna polityka gospodarcza, wojna domowa w latach 80., masowe egzekucje, wojna z Tanzanią, śmierć ok. 1 miliona ludzi, zniszczenie kraju, załamanie się struktur politycznych i gospodarczych. Wydatki na opiekę zdrowotną pod koniec lat 80. wynosiły 9% tego, co 20 lat wcześniej. Uganda to dziś jeden z najbiedniejszych krajów Afryki.

Zair na początku lat 50. był jednym z największych producentów miedzi i cynku, miał spory potencjał gospodarczy i niezłą infrastrukturę, dziś należy do najsłabiej rozwiniętych krajów świata. Ghana (Złote Wybrzeże zjednoczone z Togo) była w 1957 roku jednym z najbogatszych krajów Afryki, dysponowała rezerwami walutowymi w wysokości 481 milionów dolarów, co było wówczas bardzo dużą kwotą, miała rozwinięte i nowoczesne rolnictwo; dziś po latach nieudolnych rządów Partii Ludowej Kwame Nkrumaha nic z tego nie pozostało. W 1960 roku Ghana produkowała 440 000 ton kakao rocznie. Potem przyszła planowa gospodarka rolna, państwowy skup kakao po ustalonych cenach, kontrola cen, tworzenie „PGR-ów”. Na efekty nie trzeba było długo czekać: w 1978 roku produkcja kakao spadła do 270 000 ton rocznie, a w 1980 roku do 225 000 ton. W ciągu 20 lat nastąpił spadek produkcji kakao o połowę! Ale to nie odstraszyło rządów Gwinei, Mali, Kongo-Brazaville, Tanzanii czy Zambii przed pójściem za przykładem Ghany. W Tanzanii za rządów Juliusa Nyerere nastąpiła socjalizacja przemysłu, dokonywano przesiedleń ludności, niszczono stare wioski, kolektywizowano rolnictwo, wprowadzano dostawy obowiązkowe dla rolników. W latach 1965-1988 gospodarka kurczyła się w tempie 0,5% rocznie. W 1980 roku trzeba było importować połowę żywności. 10 lat socjalistycznej polityki rolnej wystarczyło, żeby zniszczyć system socjoekonomiczno-ekologiczny Tanzanii. Jej rolnictwo nie podniosło się do dziś po przeprowadzonej tam kolektywizacji. Pomoc zagraniczna sięga w Tanzanii 20% PKB. W Mozambiku produkowano w 1972 roku 216 000 ton orzechów nerkowca rocznie, w 1985 roku – 10 000 ton. Inne uprawy: cukier – 286 000 ton w 1974 roku, 120 000 ton w 1982 roku; kukurydza – 400 000 ton w 1972 roku, 200 000 ton w 1983 roku; ryż – 111 000 ton w 1972 roku, 30 000 w 1982 roku, banany – 280 000 ton w 1972, 73 000 w 1983 roku. Kenia była spichlerzem Afryki, dziś skazana jest na import żywności, Zambia była kiedyś jednym z bogatszych krajów Afryki, Wybrzeże Kości Słoniowej miało w latach 1960-1970 wzrost PKB 11% rocznie, Rwanda była samowystarczalna żywnościowo. W 1960 roku było w Kongu 140 000 kilometrów dróg, w 1985 – 19 000, dziś jeszcze mniej. W 1965 roku Nigeria miała wyższy dochód narodowy niż Indonezja, dziś Indonezja (zaliczana do krajów ubogich) ma dochód 3 razy większy niż Nigeria. Rodezję uznawano za ziemię obiecaną Afryki, był to kraj zasobny o świetnie rozwiniętym rolnictwie, natomiast Zimbabwe pod rządami Roberta Mugabe pogrążyło się w nędzy.

W latach 60. XX wieku zadłużenie państw Czarnej Afryki praktycznie nie istniało, dzisiaj to setki miliardów dolarów. Czarna Afryka ubożała i pogrążała się w coraz większych długach. W latach 50. eksport surowców z Afryki stanowił ok. 3% eksportu światowego, w latach 80. spadł do zaledwie 1,1%. Udział Afryki w handlu światowym wynosi dziś 1%. W pierwszej połowie lat 70. zaczyna załamywać się produkcja żywności. Jak napisał Paul Johnson, na początku lat 80. większość nowo niepodległych państw była biedniejsza niż za czasów kolonialnych. Na początku lat 90. kraje Czarnej Afryki produkowały nie więcej, niż produkuje 10 milionów obywateli Belgii.

Elity polityczne, które objęły władzę w niepodległych państwach afrykańskich, w wielu przypadkach oparły swoją politykę na fałszywym modelu modernizacji i industrializacji, zafascynowane były socjalizmem, etatyzmem, kolektywizmem, a nawet marksizmem, w czym utwierdzali je lewicowi doradcy polityczni i ekonomiczni z metropolii oraz zmarksizowani intelektualiści wspierający ideowo socjalistyczne dyktatury. Efekty: upaństwowienie gospodarki, wysokie podatki, nadmierna biurokracja, centralizacja, planowanie gospodarcze, industrializacja na kredyt, korupcja, nepotyzm i klientelizm, czarny nacjonalizm i czarny rasizm skierowany przeciw Białym i Azjatom (np. z Ugandy wygnano 200 000 Azjatów), rasizm międzyplemienny, synteza zachodniego progresywizmu i klanowo-plemiennej kultury politycznej. Dodajmy do tego nadmierne wydatki na zbrojenia – dochodzące w niektórych przypadkach do 50% PKB (od początku lat 60. do początku lat 90. XX wieku wybuchło w Afryce 19 wojen wewnątrzkontynentalnych – z wyłączeniem wojen dekolonizacyjnych – i dokonano 61 przewrotów politycznych), te wydatki pokrywano w części ze środków otrzymanych w ramach pomocy zagranicznej, np. w latach 1982-1985 Zambia otrzymała 1,6 miliarda dolarów pomocy, z czego 700 milionów rząd wydał na zakup broni.

Wolno dziś mówić o klęsce „Zielonej Rewolucji” i jej „cudownej pszenicy”, o klęsce polityki modernizacji lansowanej i współfinansowanej przez elity Zachodu i klęsce polityki gospodarczo- społecznej elit afrykańskich. Doszło do sytuacji, że wiele krajów Afryki jest dziś całkowicie uzależnionych od pomocy żywnościowej z zewnątrz. Ta pomoc opłacana z pieniędzy amerykańskich i europejskich podatników jest wprawdzie źródłem wielkich zysków dla zachodniego agrobiznesu (rocznie USA wtłaczają do krajów Trzeciego Świata swoje nadwyżki żywnościowe za 2 miliardy dolarów), ale jej skutki dla Afryki są na dłuższą metę fatalne i pogłębiają kryzys, niszcząc lokalny przemysł i lokalne rynki rolne.

Finansowane przez USA, Europę Zachodnią i ONZ reformy rolne pogorszyły sytuację rolnictwa afrykańskiego. Amerykańska Agency for International Development (AID) i inni donatorzy pomagali tworzyć państwowe przedsiębiorstwa i państwowe gospodarstwa rolne, wspierali polityką rządów opartą na państwowych monopolach, państwowym skupie płodów rolnych i odgórnej kontroli cen – a tym samym rozbijały tradycyjne afrykańskie rolnictwo, przyczyniając się do spadku produkcji żywności i głodu – ratunkiem był „czarny rynek” zwalczany przez władze (znane są przypadki karania chłopów śmiercią za handel na „czarnym rynku”).

W 1976 roku AID zaczęła realizować projekt w Mali (tzw. Operation Mils Mopti), który miał zwiększyć produkcję i sprzedaż żywności w regionie Mills Mopti. AID „zasiała” tam 10 milionów dolarów, przeznaczając je jak zwykle na „naukową agronomię”, narzędzia i maszyny rolnicze, nawozy sztuczne dla farmerów, budowę elewatorów. Cała operacja zakończyła się fiaskiem, produkcja żywności, zamiast wzrosnąć, spadła. Tak samo działo się w innych krajach afrykańskich.

Ocenia się, że fiaskiem zakończyło się 75% projektów rolnych w Afryce, finansowanych i nadzorowanych przez Bank Światowy. Klęskę poniosła cała koncepcja pomocy gospodarczo- finansowej zainicjowana przez USA i Europę Zachodnią w latach 60. Okazało się, co przewidział i uzasadnił w swoich książkach Peter Bauer, że pomoc zagraniczna zakłóca rozwój i zwiększa biedę. Polega ona w rzeczywistości na transferze środków od biednych w krajach bogatych do bogatych w krajach biednych, i do bogatych w krajach bogatych, bo to zachodnie firmy i wielkie korporacje realizują inwestycje i inne projekty finansowane z budżetu USA i państw europejskich lub za kredyty Banku Światowego. To te lukratywne kontrakty sprawiają, że wielkie korporacje są w pierwszym szeregu walki o zwiększenie pomocy dla Afryki i prowadzą w tej sprawie intensywny lobbing.

Pomoc zagraniczna jest przechwytywana przez elity rządzące krajów afrykańskich, które działają w sojuszu z biurokracją do spraw pomocy z krajów zachodnich i biurokracją organizacji międzynarodowych. Pomoc z jednej strony służy zachodnim grupom interesu, a z drugiej daje utrzymanie zwykle skorumpowanej, wysoko opłacanej lokalnej biurokracji, co równa się subsydiowaniu jej nieodpowiedzialnej i błędnej polityki społeczno-gospodarczej. W języku suahili powstało nowe słowo – „wabenzi”, czyli „ludzie z mercedesów-benzów”, bo mercedes to ulubiona marka samochodów wielu członków rodzimych elit afrykańskich, którzy jakoś sobie radzą w tych trudnych czasach. Trudnych, gdyż w ostatnich dwóch dekadach, kiedy Czarna Afryka zaczęła kojarzyć nam się prawie wyłącznie z AIDS, trwają tam zjawiska, które znacząco wpływają na pogorszenie sytuacji życiowej jej mieszkańców: wojny domowe, rebelie, krwawe konflikty etniczne i plemienne, przewroty polityczne, rozmaite formy przemocy, migracje, fale uchodźców, stłoczenie w miastach ludzi uciekających ze wsi przed suszą i walkami zbrojnymi, degradacja ekologiczna, załamanie się instytucji państwowo-politycznych, upadek infrastruktury (drogi, mosty), wzrost zadłużenia zagranicznego, spadek cen na towary produkowane w Afryce, bezrobocie, migracyjny system pracy, rozpad struktur rodzinnych.

Przyniosło to pogorszenie materialnych warunków życia, zmniejszenie dostępu do podstawowej opieki lekarskiej, ogólne obniżenie się poziomu zdrowotności i wzrost śmiertelności. Wiele krajów afrykańskich to kraje, które de facto zbankrutowały i „rządzone” są przez funkcjonariuszy Banku Światowego i MFW wcielających tam w życie swoje „programy dostosowawcze”. Państwa afrykańskie lokują się dziś według wszelkich kryteriów w końcówce państw świata. 2/3 państw Czarnej Afryki należy do najbiedniejszych państw świata. Na liście 48 najbiedniejszych państw świata znajduje się 35 krajów afrykańskich. Z 15 krajów świata, w których jest najwyższy wskaźnik śmiertelności dzieci, 14 to kraje Afryki subsaharyjskiej. W 31 z 53 krajów afrykańskich spada produkcja żywności. Szacuje się, że 200 milionów Afrykańczyków głoduje.

Wszystkie wyżej wymienione czynniki socjopolityczno-ekonomiczne należą do standardu makroanaliz dotyczących Afryki – nie ma tu niczego tajemniczego. I nawet nie potrzeba żadnej „epidemii AIDS”, aby wyjaśnić tragiczną sytuację w Afryce i śmierć wielu jej mieszkańców.

Kryzys zdrowotny w Afryce, definiowany powszechnie jako „epidemia AIDS”, można równie dobrze widzieć w kontekście polityczno-ekonomicznym opisywanym wyżej; wówczas jest on spowodowany nie tyle przez wirusa-killera, ile przez splot wzmacniających się nawzajem czynników takich jak: bieda, złe wyżywienie, niedożywienie, głód, tropikalne warunki klimatyczne, niski poziom higieny (otwarte latryny), brak kanalizacji, niedobór czystej wody do picia i mycia (ludzie piją wodę z niechronionych zbiorników razem z bydłem, zanieczyszczoną ludzkimi i zwierzęcymi fekaliami), zanieczyszczone środowisko, fatalne warunki sanitarne i mieszkaniowe, niski poziom zaopatrzenia w energię elektryczną, ograniczony dostęp do podstawowej opieki lekarskiej. W Afryce subsaharyjskiej 52% ludności nie ma dostępu do czystej wody, 62% nie ma własnych urządzeń sanitarnych, 50 milionów dzieci w wieku przedszkolnym cierpi na niedożywienie.

Należy tutaj także uwzględnić inne czynniki wpływające negatywnie na sytuację zdrowotną w Afryce: nadmierne masowe szczepienia, intensywna farmakologiczna immunizacja, rozwój czarnego rynku zakazanych, sfałszowanych, przeterminowanych, gorszej jakości leków, nadkonsumpcja antybiotyków i innych leków na drodze samoleczenia, często bez nadzoru lekarza i w kombinacji z innymi składnikami, upowszechnianie niebezpiecznych środków antykoncepcyjnych typu Norplant i Dopo-Provera, domowe aborcje, wprowadzanie medycyny inwazyjnej (zastrzyki, operacje, transfuzje) w warunkach niedostatecznej higieny (ocenia się, że w Afryce 80% jednorazowych strzykawek używanych jest wielokrotnie), słabej infrastruktury medycznej, braku wykwalifikowanego personelu.

Nie należy też zapominać o jeszcze dwóch czynnikach: narkotykach i alkoholu, których konsumpcja wzrasta – narkotyków w miastach i alkoholu na wsi. Nie ma nic dziwnego w fakcie, że na przykład prostytutki w Abidżanie zaczęły chorować na AIDS w drugiej połowie lat 80. zeszłego wieku – ciężkie narkotyki jak heroina i kokaina weszły mocno do Abidżanu w latach 1985-86, wypierając popularny wśród prostytutek, mniej szkodliwy haszysz. AIDS wśród afrykańskich narkomanów z Abidżanu czy Kampali jest dokładnie tym samym AIDS, co AIDS narkomanów z Nowego Jorku czy Paryża. Konsumowany w dużych ilościach, głównie w wiejskich regionach Afryki, alkohol, produkowany ze sfermentowanej kukurydzy, jęczmienia, owsa jest bogaty w związki chemiczne, których negatywny wpływ na system odpornościowy jest znany od dawna. Jan Trzciński w reportażu z Malawi („Tygodnik Powszechny” 2002, nr 37) pisze o zalewającej kraj trzcinowej wódce, sprzedawanej wszędzie nawet w 30-mililitrowych saszetkach. Dalej pisze Trzciński o kukurydzianym piwie zwanym czibuku, „którym najchętniej upijają się mężczyźni, zdemoralizowani notorycznym brakiem zajęcia. A piją nawet najmłodsi. (…) Picie to poza tym dla wielu styl życia, o czym świadczą tłumy w barach zwanych bottle stores”.

Wszystkie symptomy AIDS w Afryce można postrzegać jednocześnie jako „symptomy biedy” i innych negatywnych zjawisk, które trapią Afrykę od dziesięcioleci. Szacuje się, że w Afryce 2-3 milionów ludzi ma gruźlicę i umiera na nią kilkaset tysięcy osób rocznie. Od lat 80. XX wieku rośnie w Afryce liczba chorych na malarię. Według niektórych statystyk przeciętna liczba zachorowań na malarię w ciągu roku wzrosła od lat 80 czterokrotnie, a w niektórych wiejskich obszarach – aż jedenastokrotnie. Rzecz jasna, do tych szacunków – jak i do wszystkich innych dotyczących Afryki – należy podchodzić z należytą ostrożnością, bo – jak podobno szepczą prywatnie urzędnicy Światowej Organizacji Zdrowia – gdyby zsumować wszystkie zgony, to ludzie musieliby umierać tam dwa razy.

Wielu obserwatorów coraz odważniej zauważa, że aby pomóc Afrykańczykom, trzeba im dostarczać więcej moskitier, a mniej kondomów, gdyż to nie tyle AIDS, ile gruźlica, malaria, biegunka, czerwonka, śpiączka, trąd, cholera, anemia, tyfus, ostre infekcje dróg oddechowych, najrozmaitsze liczne infekcje wirusowe, bakteryjne i pasożytnicze, choroby weneryczne, choroby dziecięce i dziesiątki innych stanowią dla nich największe zagrożenie zdrowotne. Jednak niemal całkowite skoncentrowanie się na „Wojnie z AIDS w Afryce” pozwala międzynarodowej opinii publicznej i mass mediom nie poświęcać tym zagrożeniom tyle uwagi, na jaką zasługują.

(Powyższy artykuł jest poprawioną i uzupełnioną wersją tekstu pochodzącego z 2004 roku.)

Przy opracowywaniu powyższego tekstu korzystaliśmy m.in. z następujących źródeł:

Książki i broszury:

    Ayittey George B.N., Africa Betrayed, Nowy Jork 1993.

    Ayittey George B.N., Africa in Chaos, Nowy Jork 1998.

    Bandow Doug, The Politics of Plunder, New Brunswick-London 1999.

    Bauer Peter T., Reality and Rhetoric: Studies in the Economics of Development, Londyn 1984.

    Bauer Peter T., Equality, the Third World and Economic Delusion, Cambridge (Mass.) 1981.

    Chirimuuta Richard C., Chirimuuta Rosalind J., AIDS, Africa and Racism, Londyn 1989.

    Craven Barrie M., Gordon T. Stewart, AIDS in Africa: A Cautionary Tale, Newcastle-Upon-Tyne (Wlk. Brytania), b.d.w.

    Hancock Graham, The Lords of Poverty, Nowy Jork 1989.

    Hagerfors Anna-Maria, Thomas Michelsen, Giftexport – Pharmaka und Pestizide für die Dritte Welt, Reinbek 1984.

    Lass Ilse i in., AIDS – Afrika – Bevölkerungspolitik, teksty projektu „Kritische AIDS-Diskussion” Nr. 3, Berlin 1995.

    Leszczyński Adam, Naznaczeni. Afryka i AIDS, Warszawa 2003.

    Maren Michael, The Road to Hell: The Ravaging Effects of Foreign Aid and International Charity, Nowy Jork 1997.

    Reader John, Africa: A Biography of the Continent, Nowy Jork 1998.

    Rydenfelt Sven, A Pattern for Failure, Nowy Jork 1983.

    Sheehy Thomas P., Beyond Dependence and Poverty. Rethinking U.S. Aid to Africa, Waszyngton 1993.

    Sierck Udo, Nati Radtke, Die WohlTÄTER-Mafia, Hamburg 1984.

    Vandana Shiva, Water Wars: Privatization, Pollution and Profit, Cambridge (Mass.) 2002.

    Whitaker Jennifer, How Can Africa Survive?, Nowy Jork 1988.

    Wichterich Christa (red.), Zum Beispiel Bevölkerungspolitik, Bornheim-Merten 1988.

Artykuły, materiały konferencyjne, wywiady

    Bauer Peter, Western Guilt and Third World Poverty [w:] Karl Brunner (red.), The First World and the Third World, Rochester (Nowy Jork) 1978.

    Bauer Peter, Basil Yamey, Aid: Rewording Impoverishment, „Commentary”, wrzesień 1985.

    Bovard James, The Continuing Failure of Foreign Aid, „Cato Policy Analysis”, 31.01.1986, nr 65.

    Johnson Gale D., World Food and Agriculture [w:] Herman Kahn, Julian Simon (red.), The Resourceful Earth, Londyn 1984.

    Konik Roman, Czarna apokalipsa [w:] Romuald Lazarowicz (red.), Bitwa o umysł. Wybór tekstów miesięcznika „Opcja na prawo”, Wrocław 2003.

    Kot Juliusz, Rola prezerwatyw w polityce zagranicznej USA, „Stańczyk. Pismo konserwatystów i liberałów”, (1987), nr 7.

    Leszczyński Adam, Czekając na cud, „Niezbędnik inteligenta” (dodatek do tygodnika „Polityka”), 2004, nr 38.

    Peron Jim, Population Politics and the Shambles of Africa [w:] Peron Jim, Exploding Populations Myths, Vancouver 1995.

    Peron Jim, The Sorry Record of Foreign Aid in Africa, „The Freeman: Ideas on Liberty”, sierpień 2001.

    Peron Jim, Pimps, Potemkin and the Vampire Elite, „The Laissez Faire Electronic Times”, 2002, nr 29.

    Peron Jim, My Encounter with the Poverty Pimps, „The Laissez Faire Electronic Times”, 2002, nr 30.

    Teluk Tomasz, Urzędnicza szarańcza, „Gazeta Polska”, 2004, nr 36.

    Walker Martin J., Totalitarian Science and Media Politics, „Continuum”, zima 1998-1999.

    Wildstein Bronisław, Kto lubi Afrykę, „Rzeczpospolita”, 22.08.2002

Artykuł pierwotnie opublikowany w portalu Nowa Debata: http://nowadebata.pl/2012/03/23/chora-afryka

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.