Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Constantin Noica: „Dziennik filozoficzny” (fragmenty)

„Dziennik filozoficzny” (fragmenty)

Constantin Noica

Lata powojenne to, jak wiadomo, okres w dziejach Rumunii niezwykle trudny. Spustoszenia dokonane przez komunistyczny reżym dotknęły bardzo głęboko całą rumuńską kulturę, w tym także dynamicznie rozwijającą się w dwudziestoleciu międzywojennym – Rumuni nazywają ten okres interbelic – filozofię. Wielu filozofów z pokoleń przedwojennych opuściło Rumunię (Eliade, Cioran), ci którzy zostali, tracili katedry (Rădulescu-Motru, Blaga) lub z konieczności wycofywali się z działalności umysłowej (Băncilă), wielu było więzionych i poddawanych torturom (Petrović, Vulcǎnescu, sam Noica). Inni wreszcie – jak fenomenolog i uczeń Heideggera, u którego zaczął pisać doktorat, młodszy o kilka lat od Noiki, Alexandru Dragomir – twórczością filozoficzną zajmowali się niejako w podziemiu, na nieformalnych, prywatnych spotkaniach. Pisma Dragomira, niepublikowane za jego życia, znane tylko wąskiej grupie jego przyjaciół i znalezione w domu filozofa po jego śmierci w 2002 roku, dopiero od niedawna ukazują się drukiem w kierowanym przez Gabriela Liiceanu – swoją drogą uczestnika spotkań u Dragomira – wydawnictwie Humanitas, a równolegle w przekładach w „Studia faenomenologica”, jednym z najważniejszych pism fenomenologicznych o światowym zasięgu i renomie.

Noica, który należał do pokolenia Eliadego i Ciorana, ale Rumunii nie opuścił, również działał w warunkach undergroundowych, ale – w przeciwieństwie do Dragomira – mógł już po opuszczeniu więzienia większość swych prac publikować. To właśnie dzięki takim postaciom jak Noica i Dragomir filozofia, i szerzej, kultura rumuńska, choć pokaleczone, mogły zacząć się powoli odradzać po nocy komunizmu, a okres ich bujnego rozwoju między dwiema wojnami nie do końca okazał się – by przywołać tytuł powieści Gabrieli Adameşteanu – li tylko „straconym porankiem”.

[…]

Wśród wielu gatunków filozoficznych, takich jak traktat, komentarz czy esej, oraz literackich, jak powieść czy wiersz, w dorobku Noiki znajdują się też dwa dzienniki. Jeden z nich to obszerny, wydany pośmiertnie Jurnal de idei [Dziennik idei], obejmujący zapiski dojrzałego już filozofa z lat 60., 70. i 80., oraz Jurnal filozoficDziennik filozoficzny. Ten drugi, wydany w roku 1944 (pierwsze zapisy pochodzą z roku 1939), zaliczyć można raczej do juweniliów rumuńskiego filozofa. Choć jednak Jurnal filozofic jest tekstem młodzieńczym, a do tego krótkim (wydanie z 2008, którym dysponuję, liczy 116 stron) i obejmującym niewielki wycinek czasu, dzięki swym walorom znakomicie wpisuje się w tradycję filozoficznej, czy filozofującej, intymistyki, której bodaj najlepszymi przykładami są znacznie obszerniejsze dzieła, klasyczny Dziennik intymny Amiela, a w tradycji polskiej Kłopot z istnieniem Henryka Elzenberga, jak też, pod pewnymi względami, Dziennik Gombrowicza.

Andrzej Zawadzki, Constantin Noica: filozof i diarysta

Marzy mi się szkoła, w której niczego, prawdę mówiąc, się nie naucza. Żyjesz sobie spokojnie i statecznie gdzieś na przedmieściu, a młodzi, garść przyzwoitych młodych ludzi, przychodzą, by uwolnić się od belferskiej tyranii. Albowiem wszystko i wszyscy udzielają im lekcji. Wszystko trzeba wykuć z zewnątrz i na blachę; jedyne, co im wolno, to zadać parę pytań od czasu do czasu. Nie widzicie, że oni też chcą coś powiedzieć, coś wyznać? I że my nigdy nie mamy im nic do powiedzenia?

Jesteśmy tylko pośrednikami między nimi samymi. (Ale nawet tego nie można im powiedzieć).

*

Uczeń przychodzi do ciebie po coś. Ty zaś masz go nauczyć, że nie dostanie nic, ma tylko wzrastać. Uczeń chce stać się bluszczem. Musisz pozwolić mu być tym, czym być powinien – choćby nawet chwastem. A twój najpiękniejszy koniec – płodność! – to być osaczonym przez bujne chwasty.

*

Całe nasze życie moralne mieści się tu – między synem marnotrawnym i jego bratem. Zatracamy się i żałujemy, albo też trwamy bez zmian i zatwardzamy własne serca. To źle, że nie słuchasz. Ale tak samo źle, gdy umiesz słuchać – lecz pamiętasz.

*

Obsesyjnie myślę o Szkole – takiej, w której niczego się nie naucza. Stany ducha – oto co trzeba dawać innym; nie żadne treści ani rady, ani nauki. Dlatego niepotrzebne są lekcje; nawet wtedy, gdy ktoś cię o coś pyta, nie musisz udzielać mu „lekcji”. Książka z biblioteki, preludium Bacha, które nastawiasz sobie wieczorem, w spokoju, albo czyjś przykładnie uładzony, pogodny umysł – mogą nauczyć znacznie więcej niż lekcja. Ci młodzi ludzie widzą, że chcesz przyoblec w ciało jakąś myśl i sami zaczynają wcielać swoją. (Może „tę jedyną myśl”, o jakiej mówił Pârvan).

Myślę, że taką szkołę trzeba stworzyć.

*

Jeśli kochacie muzykę – jej meandry, przepływ, narastanie; jeśli lubicie geometrię i rygory, od których nie kamienieje wam serce ani umysł; jeśli macie w sobie szczyptę szaleństwa i całą górę umiaru – kiedyś spotkacie się z filozofią.

Wczoraj szukałem lokalu na Szkołę – w jakimś domu na obrzeżach miasta, dla siebie i jednego czy dwóch przyjaciół. Na rogatkach, koło kiosku, pytam kogoś o drogę w stronę lasu Ştefăneşti. „A kogo pan tu szuka?” – pyta jegomość pragnący sobie pogadać.

Zadrżałem. W gruncie rzeczy szukałem samego siebie. Poszedłem tam, by spotkać się z ową dziwną zjawą, którą jesteś ty sam, rzutowany w przyszłość. Brak mi jednak odwagi, by uprawiać filozofię z kioskarzem. Więc opowiadam mu tylko o kimś w rodzaju profesora bez uczniów, w szkole, w której, prawdę mówiąc, niczego się nie naucza. „Nie słyszał pan o nim?” – pytam. „Owszem, chyba słyszałem. To taki…”

Wiedział. Ja jeszcze nie wiedziałem, ale on wiedział – wszystko, co tamci powinni wiedzieć.

*

Pewnego przyjaciela zaprowadziłem na rogatki Bukaresztu, żeby mu pokazać lokal na Szkołę, o której rozwodziłem się na poprzednich stronicach. Okolica podmiejska: jakieś chałupiny, błoto, wszystko to go rozzłościło. „Nie widzisz, jak tu brzydko?” – mówi. Nie, nie widziałem. Upatrzony dom spodobał mu się bardziej. „Ale ten krajobraz – równinny, monotonny”.

Ach, ci ludzie dostrzegający w rzeczach tylko urodę. A przecież pejzaż może się przekształcać. Człowiek przeżywający jakieś doświadczenie tworzy własną przestrzeń, własny pejzaż. „No, to nie tylko równina – mówię. – Są tu też pagórki, jeśli spojrzysz życzliwym okiem”. – „Oczywiście – replikuje bezlitośnie. – Dla Don Kichota Dulcynea jest pięknością, a wiatraki…”

Znów więc te komunały! Ale on ma rację: doświadczenie Don Kichota jest całkowicie, doskonale prawomocne. Tak trzeba je przeżywać: w ramach własnego świata. Tyle tylko, że ja wolę myśleć – dlaczego nie?…, zresztą, czy ma tu sens jakieś porównanie? – o innym Hiszpanie, o El Grecu, którego przyjaciel zastał w pokoju z zaciągniętymi storami, w pełni dnia, i któremu malarz wyjaśnił: „Chcę lepiej widzieć moje kolory”.

*

Owi intrygujący święci, tak niebywale ekspresyjni, a przecież umieszczeni tak wysoko na katedralnych filarach, że nikt tej ich ekspresji nie może oglądać. Ale któregoś dnia filar runie i wówczas zobaczymy, że i oni byli zamyśleni. Jakaż to wspaniałomyślność przyświeca samoofierze artysty, który tworzy, lecz nie pokazuje? Jaka wiara?

*

Współcześni nie mają nic do wyznania, do opowiedzenia. Dlatego ich architektura pozbawiona jest gęstości; tylko generalizuje, niczego nie uszczególnia. Na zewnętrznym parapecie mostu Henryka IV w Paryżu, Pont-Neuf, umieszczono maski, których zazwyczaj nikt nie widzi. Otóż każda z nich jest inna. Tymczasem na moście Aleksandra III, z XIX wieku, maski się powtarzają – co druga albo co trzecia.

*

W co wierzą ludzie świętujący jednocześnie i oficjalnie rocznicę francuskiej rewolucji i Joanny d’Arc? W jedną czy w drugą? Nie; oni już nie wybierają. Smutną stroną nagiej inteligencji jest to, że nie jest już zdolna wybierać.

*

Constantin Noica, Dziennik filozoficzny, tłumaczenie: Ireneusz Kania, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023

Młody człowiek przyjdzie do Szkoły i będzie narzekał, że tak mało wie. Czyżby nie czuł, jaka to radość, że się jeszcze nie przeczytało Goethego?

Ileż życia jest w tobie, Ignorancjo!

*

Szkoła, w której nie uczy się również profesor, to absurd. Chyba znalazłem dewizę dla mojej Szkoły. To owe niezwykłe słowa Léona Bloy: „Nie wiadomo, kto daje, a kto otrzymuje”.

*

W związku z profesorami przychodzi mi na myśl sucha wiedza prawnicza (o której, rzecz jasna, nie mam prawie pojęcia). I to, że nie sposób wybaczyć Kantowi, iż w ostatecznym rozrachunku pozostał tylko wielkim profesorem prawa w filozofii. A taki na przykład młodzik Novalis mógł zanotować o sobie: Ich bin ein ganz unjuristischer Mensch, ohne Sinn und Bedürfnis für Recht [Jestem człowiekiem całkowicie niejurystycznym – bez zmysłu i potrzeby prawa]1. Otwierając inną drogę dla życia duchowego.

*

Goszcząc u przyjaciół, po kolacji zapalam fajkę. Ponieważ tak się składa, że tytoń jest dobry, pewna pani, moja ówczesna znajoma, chce poznać jego smak. Podaję jej fajkę; ona przeciera jej ustnik papierową serwetką i zaciąga się. Wszystko dzieje się zwyczajnie, nikt nie jest zdziwiony ani zgorszony. Mamy rok 1943. Nie 1903.

A ja raptem czuję, jak spiętrza się przed nami, niby morska fala, historia.

„Rozumie pani, prawda? – mówię do niej w myśli. – Musiało upłynąć czterdzieści lat, podczas których wybuchły dwie wojny światowe i parę rewolucji, abdykowało czterech cesarzy i dziewięciu królów, napisano dwieście dwa traktaty o etyce i ukazała się czternasta edycja Encyklopedii Brytyjskiej – aby pani mogła dzisiejszego wieczoru poprosić, niemal obojętnie, o coś, co ja daję pani całkiem po prostu, wśród ogólnej obojętności. To jest historia, ta, której chyba żaden z naszych przyjaciół nie zapisze. Ale, droga pani, niech pani zadrży: zbudziła się pani ze snu”.

Jednak jej tego nie mówię. Obawiam się, że zwróciłaby mi fajkę – a tak jej z nią do twarzy.

*

Faktem jest, że dość swobodnie rozprawiam o Szkole, więc któregoś dnia pewien mój znajomy, zatroskany, zadaje mi pytanie: „A czy ma pan pozwolenie na jej działanie?”. Zamyśliłem się. Nie wiedziałem, że z ludźmi można się zaprzyjaźniać tylko odwiedziwszy pokój nr 7, klatka 11-a B w budynku sądu. Byle nie zapomnieć o opłacie skarbowej.

Constantin Noica, Dziennik filozoficzny, tłumaczenie: Ireneusz Kania, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023, ss. 104, oprawa miękka, ISBN: 978-83-8196-438-8.


1 Novalis, Uczniowie z Sais. Proza filozoficzna – Studia – Fragmenty, przeł. J. Prokopiuk, Czytelnik, Warszawa 1984, s. 261.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.