Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » Etyka samozwańczych „obrońców krzyża”
19 października 2010 r., zapisany w historii Polski politycznym morderstwem w Łodzi, zapisał się również – niechlubnie – w historii polskiej prasy. Kiedy sięgnąłem po tygodnik „Nasza Polska” (nr 42/781), już po kilku sekundach doznałem pierwszego wstrząsu – na ostatniej stronie opublikowano rysunek „satyryczny”: niewybredną drwinę z żałoby rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Ich ból został określony m.in. mianem „jęczenia” i „dziadami smoleńskimi”. Czyżby przesłaniem rysownika „NP” dla ludzi złamanych cierpieniem było: spieprzajcie, dziady smoleńskie?
Nie było to jednak jedyne przykre doznanie. Na stronie trzeciej przeczytałem, że „Noc z prezydentową” była „dodatkową atrakcją” dla osób odwiedzających miejsce tragedii. Myślę, iż ludziom dorosłym nie trzeba tłumaczyć, jaki podtext kryje sugestia na temat spędzenia z kimś nocy, zwłaszcza w hotelu…
Jeżeli porównamy to z dziesiątkami artykułów, które na łamach tego tygodnika poświęcono promowaniu kultu państwa Kaczyńskich, można dojść do wniosku, że dla fanatycznych zwolenników minionej prezydentury rzeczywistość jest wyjątkowo prosta: państwo Kaczyńscy i reprezentanci PiS zginęli w zamachu, a reszta ofiar tragicznego lotu zginęła w wypadku, jednej z kilku zdarzających się co roku katastrof lotniczych. 19 października granica przyzwoitości została przekroczona, zważywszy, że do tej pory ataki na rodziny ofiar i same ofiary były dziełem posła ziemi lubelskiej i anonimów aktywnych na kilku głównych forach internetowych. Jak widać, również prasa, z jakiegoś tajemniczego powodu chcąca uchodzić za „prawicową”, nie stroni od żenujących „żartów”. Publikacje „Naszej Polski” wskazują, że granica między obroną krzyża, sprowadzonego do roli „substytutu” pomnika prezydenta Kaczyńskiego, a palikotyzacją obyczajów jest naprawdę subtelna.