Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Adam Tomasz Witczak: Wiersze
Wiersze zawierają liczne aluzje do filmu, literatury i muzyki, głównie w ich popularnych gatunkach. W szczególności liczne są nawiązania do popkultury Stanów Zjednoczonych. Większość bezpośrednich cytatów została wyróżniona kursywą. Wykorzystane wątki zostały na ogół w pewien sposób przetworzone – na przykład tym mniej poważnym dodano powagi czy też wymiaru, które być może nie mieściły się w pierwotnych założeniach ich twórców. Ostatecznym celem było obrazowe i symboliczne nakreślenie pewnego kontrastu między sacrum i profanum w zgiełku współczesnego świata. Czytelnikowi zwraca się też uwagę na fakt, że pomimo pozornego chaosu ze skrawków tych w istocie wyłania się pewien sens, a nawet swego rodzaju fabuła.
Wszyscy pokutujemy
za to, że poszukujemy
prawdy, która jawnie,
choć niepostrzeżenie
mknie Madison Avenue
ku Grand Central Station
i zresztą nigdy
nie opuszcza nas o krok
One man thought his aim in life
was to find the Holy Grail
Ołowiany ciężar chmur
zawisł nad miastem posępnie,
lecz nie dosiągł głębi serca,
którego lekkość niesie nadzieję
Myśl pozytywnie, uwierz w siebie
O, jakże bym chciał
tej jednej wiary się wyprzeć.
Sklepik z marzeniami w chińskiej dzielnicy
brooklyński targ staroci,
wśród łowców okazji na wyprzedażach,
oh, man, był już jeden taki,
co o to samo pytał,
Geeez… czy pamiętacie?
Może za dużo księżycówki,
i ogólnie nie trzymał się dobrze
wciągnęły go w końcu
Dziewiąte Wrota obrotowe
– Well, miałem w ofercie
nie dalej niż przed tygodniem,
świetna robota, niczego sobie,
rzeczywiście – rzecz bardzo stara,
zeszło od razu, uczciwa cena
To niemożliwe – kto z tego miasta
mógłby go unieść? Tak bardzo jest ciężki.
Brat Franciszek Gerard z Utah
nigdy by pewnie nie odkrył
owych świętych pism,
gdyby nie czytał słów proroków
na ścianach kolei podziemnej
(Święty Leibowitzu, módl się za nami)
On czekał lat siedem
poczekam i ja
la la la
Znam ludzi, którzy nie wierzą
w czas ostatnich prześladowań
(Są to ludzie szczęśliwi)
Za ciężkie pieniądze
bilet na wszystkie linie,
truly, it’s Manhattan Transfer –
przepustka do następnego
z wielu rozczarowań.
This is the world we live in
This is the land of confusion
A yellow cab nie dowiezie cię
do Montsegur
(czy to gdzieś w Nowym Orleanie?)
– Halo, Nowy Jork? Niestety,
mam złe wiadomości,
to pierwszy taki odcinek
w którym nie dałem rady,
i czuje się z tym dziwnie, ale
na Zachodnim Wybrzeżu
wszystkie ślady prowadzą donikąd
wszystkie tropy do erewhon
– W porządku, wiem, że dał pan z siebie
naprawdę wiele, panie –
— Banacek. My name is Banacek,
jeśli mogę coś doradzić,
przytoczyć
stare, polskie przysłowie –
It’s cold and it’s late
Now I’m afraid of one more mistake
Mówią, że chłopak z Queens
miał z tym coś wspólnego
ukradł, czy jemu ukradli,
a może sprzedał, w każdym razie
był zamieszany – jak oni wszyscy
you know what I mean
– Yeah, that’s true, mister, swoją drogą
wyglądało bardziej jak kamień,
anyway, przyszedł pan za późno,
Błazen i Królowa odkupili to ode mnie
(też niezgorsza parka – on święty,
ona raczej nie) –
Dostałem martwą papugę
i kartę baseballową z di Maggio
that’s fine, am glad,
wie pan – my dzieciaki nie mamy lekko
(If the kids are united)
– Pewnie, rozumiem, musicie sobie radzić,
trzymaj się, chłopcze.
Chłodny wiatr rozwiał odpadki,
skrawki gazet z szelestem
poderwały się do nieszczęsnego lotu,
a puste puszki potoczyły
z grzechotem suchych kości.
Ile resztek ludzkich wspomnień,
wije się w tych wąskich uliczkach,
gdzie bezdomny nuci chrapliwie –
– Hey, mister, ale chyba nie ma pan do mnie żalu?
– Oczywiście, że nie, chłopcze – dziś przecież
Boże Narodzenie.
Thinking back and I’m kicking stones
Wondering why I’m so alone
Znam ludzi, którzy nie wierzą
że tym razem Ghostbusters nie dadzą rady
(Są to ludzie szczęśliwi)
Ale jest ich zbyt wielu
i stwarzają za dużo problemów
A czy słyszałeś
szukają go także naziści z Ilinois
(nienawidzę ich, jak wiesz)
kręci ich także Zaginiona Arka,
najlepiej w pakiecie
dwa w jednym, a im przecież się spieszy
Nie pękaj, jesteśmy partnerami
mamy pełen bak benzyny,
pół paczki papierosów
i misję od Boga
Keep movin’, movin’, movin’
Though they’re disapprovin’
Tego dnia, gdy zadrżały ulice
a pociągi w metrze
zmieniły się w potwory
wiedziałem, że dopełnia się czas
There’s whiskey in the jar
Oh-oh, ya
– To postawi cię na nogi
Oh-oh, ya
– Chętnie, przyjacielu,
gdybym tylko mógł,
obiecałem sobie jednak
pić tylko z Kielicha Prawd
Mówią, że w Sotheby’s
będzie go więzić nocna straż
a w dzień wystawią na sprzedaż
kupcy wygnani ze świątyni
mam jeszcze pięć centów
chyba nie będzie mnie stać?
(Święty Leibowitzu, módl się za nami)
Rycerz Lancelot Don Kichot walczy nieugięcie
z ryczącymi limuzynami,
jego drużyna na okrzyk się zrywa zawzięcie
Montjoi, na Boga, z nami!
If there’s something strange
who you gonna call?
Szlachetny Thibault i gnojarz Andre
miast w Jerozolimie na wpoły niebiańskiej
stoczą swój bój w Sodomie amerykańskiej
(there’s too much confusion)
Ta cała ekipa
to nieźli postrzeleńcy
freaks, jakich tu wiele
los bywa łaskawy
zebrał ich razem
Błogosławiony, który nie zasiada w gronie
Liga Niezwykłych Dżentelmenów
najlepsi z najgorszych
krucjata prostaczków,
Król Rybak i Król Tułacz,
Król Trędowaty i Wieczny Tułacz Żyd
widziani w Harlemie,
jak chłonąc ciepło żaru koksownika,
dłońmi w dziurawych rękawicach
klaskali smutnego bluesa rytm,
(a lud stał i śpiewał:
Zstąp, Mojżeszu,
Absalomie, Absalomie
i Bądź wola Twoja)
– OK, mamy ich, wkraczam,
ubezpieczaj mnie, Hank
– Zachować spokój, odłożyć broń,
wszystko, co powiecie –
(Święty Leibowitzu, ora pro nobis)
– może zostać użyte
(Hold on, hold on!)
– Wszystko, co uczynicie
tym najmniejszym
(I stanie się koniec)
jako i my
naszym winowajcom
Musi być stąd jakieś wyjście
z tego wielkiego nieporozumienia
Zbyt duży tu bałagan.
Stugębny hałas sprzedajnej plotki
szczebiot radości udanych zakupów
tej mokszy niedzielnej nowych czasów
tymczasowo wyzwalającej
Mistera Nine to Five
z samsary tygodnia roboczego.
Argusowe spojrzenie setek tysięcy
kamer, czujników, wykrywaczy, automatów
sondaży, ankiet, badań i wskaźników,
stojących na straży
sentymentu konsumentów, nastrojów inwestorów
preferencji klientów, sympatii wyborców.
Mieć charakter i przejmować się duszą?
Jest nas tu wielu, którzy czują, że życie to tylko żart
Oto Ameryka – the melting pot
Oto matryca miast świata,
garniec skarbów dostępnych na wyciągnięcie
karty z debetem
(uiścić można też czekiem)
Orbitujące katedry,
nie mówią już nic,
a ich wyrzutem jest milczenie –
jak bezgłos postaci stojącej
na skrzyżowaniu alei bez patrona
(każda ma swój obozowy numer)
i czujnym wzrokiem odprowadzanej
zza rąbka zasłony, z wysokiego okna
przez Tego, który rozgościł się pewnie
na rogu Piątej i Dziewięćdziesiątej Czwartej,
przywołany drżącą energią tych ulic
i nigdy nieznający niewinności dzieciństwa
(Co zrobiliście z jego oczami? — a miał je
zwyczajnie, po swoim ojcu)
But let’s get back to the point
A zatem jest nasz bohater
(from zero to hero) – owa sylwetka
umarła dla świata, kapturem okryta,
zastygła w zaskoczeniu, konfuzji
(too much confusion)
lub może w wyniosłości swej pokory
w dobitności swego wyciszenia
Więc przestańmy mówić fałszywie,
godzina jest już późna
Just do it!
Skarby z przeceny, promocji i wyprzedaży
piętrzą się jako mury tej twierdzy zmysłów
barykady chroniące
moderate growth i increasing consumption
przed ciemnymi zakusami
ducha i sumienia
You’ve got the power!
Into the fire!
Zdaje się, że to jakaś straszna pomyłka,
choć przecież nie ma przypadków,
więc to jest pustynia, tobie pisana,
nieustanna fatamorgana
góra siedmiopiętrowa, lecz o stu kondygnacjach
Empire State Building, Trump Tower i siostry dwie,
których nie ma tu już z nami.
(Twin a Tin Tin Towers)
Więc to jest pustynia, bo nie ma tu ducha
lecz zmysły gorące, namiętności bezkresne
żarzą się w iluzji wszechmocy człowieka
To maya, którą rozpraszasz, jak ów sen o poranku,
co przed chwilą zdawał się namacalny –
sen jednak nie wraca, zna swoje miejsce,
w przepaści nocy i tylko do jutrzni,
ten zaś jest inny, wciąż nieprzerwany i wszechobecny,
Wyrzucony drzwiami, wraca oknem
I taki on jest – sen amerykański.
Czy to cię dotyka? Does it offend you?
Take it easy.
Jakie uczucia burzą się w sercu
i czy to wszystko jest w stanie
poruszyć instynkty dawno stłumione
wpuścić do środka
ten świat odrzucony?
Fiat voluntas Tua, szepczą wargi drżące
i głęboko wierzysz, że tego kościoła
który masz w sobie
Golden Gate nie przemoże
Wierzysz, lecz nie wiesz, bo przecież –
kto stoi, niech baczy, by
Into the fire – I’m falling
Into the fire, I’m being tempted once more
Więc ty jesteś owym nieproszonym gościem
(osobistość była smukła i chuda, opatulona w całun)
który stoi u zbiegu dwudziestej i dwunastej
choć może inne to liczby
i inne jest miasto
ucieczka z Los Angeles,
Szczęśliwego Nowego Jorku,
A co się zdarzyło w Las Vegas?
(tam umarł Jezus,
ukrzyżowany na Stripie
pomiędzy neonowymi figurami
kowboja i panienki z lizakiem)
Lipsk i coca-cola, Berlin
(Ich bin ein berliner)
Chicago i Dallas, London Calling
chłopcy z Liverpoolu,
Due South i na wschód od Edenu
To samo miasto, jedno jedyne
nad którym ów orzeł zawołał głosem donośnym
Woe, woe!
I gdzie kaznodzieja
(narwaniec, bez cienia wątpliwości)
przepowiadał deszcz w blasku słońca
It’s gonna rain, it’s gonna rain
Steve Reich i Wilhelm Reich,
Karl Marks i bracia Marx,
from Superstar to the Antichrist
Turn on
Z Haight-Ashbury
(te kwiaty we włosach,
nie były świętego Franciszka)
jest tylko krok
do Central Parku, Times Square
i wyspy Manhattan
(idzie się przez ruiny Detroit
i plaże Miami)
Sam Woody Allen obdarzył cię
krótkim spojrzeniem pełnym zadumy,
była w nim nawet nuta sympatii
(choć może kontemplował
radość udanej kolonoskopii)
Mrówki na czterech kołach
ryczące monstra motoryzacji
tłoczą się, a chyba i mnożą
na każdej z tych Himmelstrasse
wiodących do przeciętnego nieba
dostępnego dla przedstawicieli
aspirującej klasy średniej
(płatność rozłożona na raty)
Tune in
Głód pożera sytych mieszkańców
milionowej metropolii
nie samą zdrową żywnością żyje
człowiek z tworzywa najnowszych czasów
potrzeby ducha, choć prywatne, intymne
(nieco wstydliwe)
mają swe miejsce
w piramidzie Maslowa
– Dwa burgery z hatha-jogą
– Doładowanie do medytacji transcendentalnej
– Z której sieci? – Międzygalaktycznej świadomości.
Woe, woe,
Biada, biada, biada
Ron Hubbard (nie) upada
Nie jesteście sami
Jim Jones tańczy z wami
Drop out
Skarga na Gotham City
cicho się rozlega
bo któż może ją wznosić?
Staruszka w kącie kościoła
i chór aniołów bezcielesnych –
jak mogliby wspólnie
zagłuszyć
Sexbomb, sexbomb
I’m a sexbomb, sexbomb
Paciorki różańca wysunęły się
ze zmurszałych dłoni
na zimną posadzkę, a tyś był świadkiem,
jak Eleanor Rigby zmarła w kościele,
ojciec McKenzie odchodząc od grobu,
strzepuje z rąk ziemię i myśli
o przemijaniu i dorastaniu:
to były dobre chłopaki, tutejsze –
kaszkiety, cukierki ślazowe
An English garden
something hidden, something strange
(i te wszystkie szalone psikusy)
czy to ich wina
że są popularniejsi niż Jezus Chrystus?
(Commercial break
…)
I wracamy na antenę –
Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych
którzy nie przyjęli Ewangelii sukcesu
chociaż sam anioł z Miasta Aniołów
głosił ją na cable TV?
Pater, ignosce illis, non enim sciunt quod faciunt
Może w tym mieście jest dziesięciu sprawiedliwych
którzy nie doświadczyli
porwania przez istoty pozaziemskie
i którzy nie dosięgli standardu
posiadania własnego terapeuty?
Ne respícias peccáta nostra,
not on our sins, but on the faith
sed fidem Ecclésiæ tuæ
Zdawało się to
z początku nieporozumieniem
powiedział mnich do dobrego Boga
którzy przychodzi jak złodziej w nocy
Zdawało się to
niewdzięcznym porzuceniem,
lecz na Broadwayu
każdy ma swą rolę
choć nie każdy dostąpi chwały
piętnastu minut sławy
Niech będzie mi wolno
postąpić dalej niż Abraham
Bo jeśli w tym mieście
jest raptem jeden sprawiedliwy?
Ale jest tylko zesłaniec wplątany
w osobliwy zbieg okoliczności
(ktoś musiał się pomylić
w oszklonym wieżowcu
Cosmic Coincidence Control Center
Ltd., Inc.)
Aby wziął to na siebie
aby świadczył, że
stat crux dum volvitur orbis
w świecie bezglutenowej żywności
i opakowań biodegradowalnych
I kiedy pretty woman walking down the street
On przecina jej ścieżki, ale i on jej nie osądza
Don’t give up
‘Cos you don’t have friends
A zatem, gdyby w tym mieście
(w tym jednym i wszystkich)
znalazł się tylko jeden sprawiedliwy?
– Non delebo propter
Don’t give up
I know you can make it good