Jesteś tutaj: Publicystyka » Tomasz Wiśniewski » Wywiad dla „Kontrrewolucji Słowa”
Tomasz Wiśniewski (ur. 1991) – szczecinianin, obecnie studiujący w Poznaniu na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza na kierunku Historia — myśl i kultura polityczna. Fascynat monarchizmu, konserwatyzmu i nacjonalizmu – wszelkich prawicowych ruchów radykalnych i awangardowych oraz ich historii. Członek Organizacji Monarchistów Polskich, publikuje m.in. w internetowym magazynie Młodzież Imperium, gościł także na łamach Templum Novum i Polityki Narodowej. Fan muzyki postindustrialnej i neofolkowej, autor wielu klipów promujących „prawą” wizję świata.
W październiku rozpocząłeś studia w Poznaniu, jak odnajdujesz się w tym mieście i jak Ci się podoba na kierunku, który wybrałeś?
Zacznę od końca. Kierunkiem, który wybrałem jest „Historia — myśl i kultura polityczna”. Jak mi się wydaje, jest on wręcz stworzony dla mnie, ponieważ łączy wzajemne relacje świata idei i prób ich realizacji na przestrzeni dziejów, dotychczasowego ludzkiego „stawania się”. Znajomość dziejów uważam za konieczną dla każdego człowieka uznającego się za stojącego po stronie Rzeczywistości, a więc formy świata wypracowanej czynami biorącymi za swoje źródło Boże natchnienie. W mieście jakoś się odnajduję, na pewno bliska jest mi jego pruska architektura (a pochodzę z jeszcze bardziej pruskiego Szczecina). Dodatkowo cieszę się, że przez dłuższy okres czasu mogę przebywać w historycznie polskim mieście, czego dotychczas nie doświadczałem. Odnośnie zaś do otoczenia ludzkiego — generalnie gdziekolwiek bym nie był, to jest mi ono dość obce, utrzymuję od niego spory dystans, no i oczywiście mogę stwierdzić pewne różnice mentalne między moim pierwotnym a aktualnym środowiskiem.
Z tego co wiem, masz już za sobą publikację na łamach MI oraz Templum Novum i kilku innych magazynów reprezentujących ideowy świat antysystemowej prawicy, oprócz tego piszesz wiersze. Jakie formy twórczości literackiej/publicystycznej uważasz za odpowiednie dla siebie i otoczenia, w którym działasz?
Na swoim etapie zaangażowania czy też poziomie wyrobienia za najbardziej optymalne uważam pisanie recenzji (książek, płyt muzycznych), dopiero w dalszej kolejności bardziej naukowych artykułów. Wiąże się to z tym, że preferuję twórczość fragmentaryczną — opisywanie, zgłębianie, wyjaśnianie jakiegoś skromnego, okrojonego tematu — ponieważ z powodu niekontrolowanego przyrostu (zalewu!) informacji i produktów materialnych za niemożliwe uważam wypracowanie wielowątkowego, całościowego obrazu jakiegoś zagadnienia. Za każdym elementem takiego wykorzystania wiedzy ogólnej przychodzi kolejny — i tak dalej aż do rozmycia tematu. To jest postmodernizm. Oczywiście, moja optyka w tych aspektach musi być subiektywna, zależy od osobowych właściwości umysłu. Taką koncentrację na drobnych (w obliczu „całości” dziedzin nauki, kultury etc.) wytworach ludzkiego ducha i umysłu uważam jednak za dobrą szkołę dla własnego intelektu. A co do pisania wierszy, to stanowią one materię jeszcze bardziej osobistą, przekazują symbole zrozumiałe raczej dla nielicznych. Ze swojej strony staram się przyłożyć do ich „popularyzacji”. Mógłbym też dodać coś o klipach umieszczanych na YouTube, ale o tym chyba będziemy mówić w dalszej części wywiadu.
No właśnie, na Twoim youtube’owskim profilu można znaleźć sporo klipów. Większość z nich pod muzykę zespołów z bardzo pojemnego nurtu military/industrial/neofolk. Poruszają wiele tematów i wywołują sporo dyskusji, poczynając od Twojego pierwszego klipu z muzyką niemieckiego Von Thronstahl „Bellum, Sacrum Bellum?!”, w którym starałeś się, w wersji mocno skróconej przedstawić historię kontrrewolucji. Dlaczego akurat ta forma? Czy jako konserwatysta uważasz za odpowiednie korzystanie z takich masowych przecież i niezbyt wyrafinowanych środków przekazu?
Ha, klip, o którym wspominasz, jako pierwszy przeze mnie utworzony, zawierał oczywiście sporą dawkę młodzieńczego idealizmu, chęci jak najszerszego przekazu, choć właściwie to i tak jego forma jest poważnie zracjonalizowana — aż dziwię się, że nie wyszło mi coś głupszego i bardziej patetycznego. No cóż, mimo że jestem konserwatystą, to zostałem wychowany w ponowoczesności i innych form właściwie nie znam. Nie umiałbym namalować epickiego obrazu, stworzyć ze skały monumentalnej rzeźby czy czegoś podobnego. Wykorzystuję metody, które są mi dane, staram się udoskonalać w tym, co z otoczenia udało mi się pojąć i wykorzystać to w godnych celach. Nie obchodzę się przy tym bez żadnej refleksji co do wykorzystywanego obrazu, dźwięku czy tekstu. Tak, YT, jak cały Internet, jest nieprzebranym syfem, potrafi utrwalić na jakiś czas zarejestrowane na filmie chwile i to w takiej liczbie, że kompletnie dezawuuje się wartość rzeczywistych dzieł, wymagających twórczego wysiłku. Szczęśliwie w tej pstrokaciźnie i nasze, hermetyczne środowiska potrafią zagospodarować jakąś niszę.
Czy Twoim zdaniem, nie jest dziwne, że przedstawiciele polskiej młodej Prawicy integralnej, będący praktycznie w 100% tradycyjnymi katolikami opowiadającymi się za zasadą „extra Ecclesiam nulla salus”, potrafią jednocześnie tak wiele czerpać z dorobku niechrześcijańskich myślicieli, takich jak np. René Guénon, Julius baron Evola, Yukio Mishima, Ananda Coomaraswamy?
Nie, nie dziwi mnie to. Samo operowanie nazwiskami, powoływanie się na tych myślicieli etc. jeszcze nie jest straszne. Z ich idei wyzyskujemy radykalną antyświatowość, ale nie całość ich zapatrywań. Zazwyczaj jest zaznaczane przy tym, że są oni umocowani w innych nurtach myślowych. Stanowią pewne romantyczne modele z dalekich krajów, antytezę naszego aktualnego przyziemnego zagubienia. Właśnie poprzez konfrontację ich refleksji z tradycyjnym nauczaniem katolicyzmu, jego obyczajami, podaniami i figurami historycznymi dokonujemy odrzucenia chwastów z nieprawomyślnych nauk ludzi, których przytoczyłeś.
Nie do pominięcia jest przy tym dzisiejszy obraz naszych „bliższych” bohaterów, którymi wycierają sobie gęby wszyscy, od systemowych politykierów przy różnych rocznicach po twórców programów edukacyjnych reżimowego szkolnictwa. Są oni dla nas zbyt tani, skończeni, stali się tylko fasadami swoich czynów i przekonań, które to fasady są jednym z brudów zalepiających mózgi współczesnych „ludzi”. Wizerunek wartościowych postaci, utrwalonych w powszechnej świadomości, można będzie zmienić tylko dysponując władzą informacyjną, kulturową.
Problemem polskiej Prawicy są nieustanne konflikty. Choć jest ona niezbyt liczna, to i tak nadal się dzieli. Ostatnio byliśmy świadkami sporu między tzw. romantykami (Organizacja Monarchistów Polskich) a realistami (Klub Zachowawczo-Monarchistyczny). Czy wg Ciebie te spory mają sens i czy jest szansa na jakiś wspólny front w walce „contro il mondo moderno”?
Moim zdaniem wszystko ma sens, który objawi się w odpowiedniej chwili. Tymczasem po prostu go nie rozumiemy. Same zaś miana przypisane stronom tego konfliktu są tylko umownymi uproszczeniami i nie muszą koniecznie oznaczać tych konkretnych wizji. W tej rozgrywce „romantyzm” vs „realizm” to tylko wyabstrahowane pojęcia. Sądzę, że za tym kryje się jednak coś więcej, jest to rzeczywiste starcie dwóch nurtów na skrajnej prawicy, ale w tak krótkim czasie nie możemy ich prawidłowo zidentyfikować. Sami aktorzy sporu są na to zbyt młodzi; kłótnia trwająca rok czy dwa może rozstrzygać o czymś w demoliberalizmie, ale nie w świecie idei. Właśnie z tych powodów nie mam ochoty mówić zbyt dużo.
Dziękuję za rozmowę i życzę wierności w podtrzymywaniu świętego ognia Tradycji.
Również dziękuję i pozdrawiam. Mam nadzieję, że w swoich słowach udało mi się zawrzeć obraz tego, czym się zajmuję i pobudek za tym stojących. Taka jest moja rola, etymologicznie (z j. łac.) spójna z samym jądrem znaczenia tradycjonalizmu — przekazywanie. Idei, myśli, wartości.