Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » br. Rajmund TOF: Kwestia autorytetu w Kościele

Kwestia autorytetu w Kościele

br. Rajmund TOF

Jak tradycyjny rzymski katolik powinien podejść do kwestii Kościoła po reformach, a raczej rewolucji Soboru Watykańskiego II (1962–65)? Czy jest to nadal Kościół katolicki? Czy nadal możemy struktury Kościoła posoborowego nazywać katolickimi, czy może kościół posoborowy ze swoją hierarchią – katolickim już nie jest, jak twierdzą zwolennicy „zwykłego” (simpliciter) sedewakantyzmu, opierając się w swym rozumowaniu na opiniach różnych teologów mówiących, że publiczny czy jawny heretyk nie może ważnie zajmować żadnego urzędu w Kościele, tym bardziej nie może być papieżem, ponieważ jest to niemożliwe do pogodzenia z nieomylnością i niezniszczalnością Kościoła, a także z misją papieża, którą jest nauczanie, rządzenie i uświęcanie Kościoła. Heretyk taki ipso facto automatycznie traci urząd i znajduje się poza Kościołem.

Jest też druga odpowiedź na to samo pytanie:

Zwolennik Tezy z Cassiciacum Jego Ekscelencji x. bp. Michała Ludwika Guérarda des Lauriers OP, autora Krótkiej analizy krytycznej Novus Ordo Missae, odpowie: tak, Kościół posoborowy jest Kościołem katolickim, którego struktury pozostają katolickimi, ale są okupowane przez sektę modernistyczną, a której to przedstawiciele okupują Tron Piotrowy oraz stolice biskupie.

Obydwie odpowiedzi, choć zasadniczo różne od siebie, prowadzą do jednego wniosku: stwierdzenia braku papieża na Stolicy Apostolskiej. Z tym, że jedna sugeruje, iż „tron jest pusty”, a druga, że jest „okupowany”. Różnica polega też na samym podejściu do wyjaśnienia utraty władzy posoborowych „papieży”.

Według dominikańskiej Tezy przeszkodą na drodze otrzymania władzy (w sensie autorytetu), która polega na asystencji Jezusa Chrystusa nieodłącznej od urzędu Wikariusza Chrystusowego, nie jest herezja osobista „papieża” ani tym bardziej formalna, której nikt nie udowodnił, lecz brak habitualnej (stałej) intencji zabiegania o dobro wspólne Kościoła.

Obecnie wyraźnie widać, że okupanci Stolicy Piotrowej nie mogą być papieżami Kościoła katolickiego, ponieważ niszczą Wiarę, podając do wierzenia wiernym fałszywe nauki (potępione już wcześniej przez nieomylne Magisterium Kościoła) i wprowadzając szkodliwe dla dusz reformy, ryty, prawa. Rzeczywista zewnętrzna ich intencja jest dzisiaj bardzo wyraźna.

W Tezie mówimy o intencji, zwykły sedewakantyzm mówi o herezji. Jednakże herezję należy stwierdzić – orzec, aby była ona prawnie ważna. Kościół jest instytucją prawną i dominikański duchowny (JE x. bp Guérard des Lauriers) twierdził, głównie za tomistycznymi teologami z przeszłości, że nawet w sytuacji publicznej herezji orzeczenie kompetentnej władzy jest konieczne, aby było wiążące dla wszystkich katolików, ponieważ Kościół jest zarówno społecznością widzialną, jak i niewidzialną, a jako widzialna rządzi się prawem kościelnym.

Teza z Cassiciacum w ogóle nie bierze pod uwagę argumentu herezji osobistej „papieża”, ponieważ argument ten, jak wykazano już niejednokrotnie w dyskusji na temat sedewakantyzmu, nie znamionuje cech pewności. Opinie nawet najlepszych teologów nie są obowiązującym nauczaniem Kościoła katolickiego, lecz zachowują swą wartość pomocniczą w argumentacji, która – aby doprowadziła do wniosku pewnego – musi opierać się na przesłankach bardzo pewnych, a opinie teologiczne takie nie są.

Pragnę w tym miejscu przytoczyć opinię x. Franciszka Ricossy z Instytutu Matki Bożej Dobrej Rady z Włoch z pracy Wybór Papieża1: Co jest obecnie obowiązkiem katolików? Przede wszystkim zachowanie wiary. Ten obowiązek (zachowania wiary) zakłada (w sobie) bezpośrednio inny: obowiązek nieuznawania „autorytetu” Jana Pawła II (Benedykta XVI, Franciszka, a wcześniej Jana Pawła I, Pawła VI i prawdopodobnie Jana XXIII – przyp. JJ) i Soboru Watykańskiego II. Uznanie „autorytetu” Jana Pawła II i Soboru Watykańskiego II pociąga bowiem za sobą przystąpienie do ich nauczania, które stoi, w niektórych punktach, w sprzeczności z wiarą katolicką nieomylnie określoną przez Kościół.

Ale zwykły katolik nie może pójść dalej i nie wolno mu. To nie w gestii zwykłego wiernego (ani nawet kapłanów czy biskupów bez jurysdykcji) leży ogłoszenie, z autorytetem, oficjalnie i legalnie, wakatu Stolicy Apostolskiej i przystąpienie do wyboru autentycznego papieża. Lecz obowiązkiem katolika jest modlitwa i praca, każdego na swoim miejscu i wedle swych kompetencji, aby ta oficjalna deklaracja – dokonana przez kolegium kardynałów albo niedoskonały sobór powszechny – stała się możliwa.

Tragedia naszej epoki – która determinuje powagę obecnego kryzysu – polega właśnie na tym fakcie, że żaden członek hierarchii nie wypełnił do tej pory tej funkcji. Obecnie wydaje się niemożliwe, by biskupi czy kardynałowie potępili soborowe błędy i by postawili okupanta Stolicy Apostolskiej w sytuacji, w której sam potępiłby te błędy, a w przeciwnym razie został ogłoszony formalnym heretykiem (a zatem i złożonym, również materialnie, ze Stolicy Apostolskiej). Ale, przypomnijmy, to, co dla ludzi niemożliwe, możliwe jest dla Boga. A w tym, co dotyczy tej sprawy, wiemy, że Bóg nie może opuścić swojego Kościoła, bramy piekielne nie przemogą go bowiem i będzie z nim aż do skończenia świata.

Co do tematu „papieża-heretyka” posłużę się cytatem z internetowej strony Myśl Katolicka z 22 maja 2018 roku2: Argument „papieża-heretyka” został od początku odrzucony przez o. Guérarda des Lauriers i jego uczniów, ponieważ nie daje pewności. Prawdą jest, na co zwracał uwagę dominikański teolog, że Montini i Wojtyła (a co tyczy się także Ratzingera i Bergoglia) habitualnie głoszą herezje, ale samo stwierdzenie herezji materialnej nie jest tożsame z herezją formalną. Do ogłoszenia herezji formalnej konieczne jest stwierdzenie uporczywości woli, którego może dokonać tylko kompetentna władza kościelna. Przeto Kościół jest społecznością doskonałą, rządzącą się swym prawem, i tylko herezja formalna ma skutki prawne. Gdyby publiczna czy materialna herezja miała skutki prawne, teza z Cassiciacum byłaby fałszywa i mielibyśmy w tej chwili bezwzględny wakat Stolicy Apostolskiej. Lecz wtedy też Kościół byłby motłochem, a nie społecznością.

Teza z Cassiciacum lub sedewakantyzm formalno-materialny jest to opinia teologiczna zakładająca utracenie w Kościele katolickim w okresie Soboru Watykańskiego II przez „hierarchię i papieża” władzy jurysdykcyjnej z powodu zaistnienia u nich braku intencji czynienia tego, co od zawsze było intencją Kościoła, czyli zabiegania o dobro wspólne Kościoła – o dobro zbawienia dusz i chwałę Bożą (intencje są widoczne przez akty zewnętrzne).

W konsekwencji modernistyczna hierarchia, choć nie cieszy się władzą jurysdykcyjną, czyli formalnym aspektem władzy, to posiada materialną sukcesję stanowisk biskupich i papieskich oraz władzę administracyjną – mianowanie kardynałów (elektorów), czyli materialny aspekt autorytetu – co powoduje, że chociaż Franciszek nie jest papieżem, jednakże został ważnie wybrany, co stawia go w sytuacji zdolności do przyjęcia tego urzędu, gdy tylko usunie przeszkody stojące na drodze do jego objęcia (o odzyskaniu prawowitości przez papieża pisał już w XVI wieku Hieronim kardynał Albani). Twórca sedewakantyzmu formalno-materialnego (tezy z Cassiciacum) JE x. Bp. Guérard des Lauriers OP używał w odniesieniu do takiej osoby łacińskiego terminu papa materialiter tantum sed non formaliter – papież materialny, ale nie formalny (czyli niepapież).

Możemy zapytać: a co z wyborem nowego papieża?

JE x. bp Guérard des Lauriers nauczał, iż wskazywanie czy wyznaczanie zarówno uprawnionych elektorów papieża, jak i następców na stolicach biskupich, jest konieczne dla przetrwania Kościoła w wymiarze apostolskim (Credo) i hierarchicznym, co nie podlega żadnej dyskusji. Mianowanie elektorów przez uzurpatora Stolicy Piotrowej (a który z Kościoła żadnym prawomocnym wyrokiem nie został usunięty) ma tutaj pełne uzasadnienie (aspekt materialny autorytetu – władza administracyjna).

Dla poparcia powyższych słów fragment wywiadu z JE x. bp. Donaldem Sanbornem:

Teza utrzymuje również, że soborowi „papieże” następują po sobie jako legalni wyznaczeni (legal designees) na papiestwo i zatem materialnie zachowują ciągłość linii św. Piotra. Oznacza to, że soborowi „papieże” są prawowitymi wyznaczonymi (legitimate designees) do bycia prawdziwymi papieżami, ale brak im jurysdykcji z powodu przeszkody, którą stawiają na drodze otrzymania władzy. Dzieje się tak dlatego, że prawo nigdy nie odcięło religii Novus Ordo od Kościoła katolickiego. Powinna ona być odcięta, ale nie jest (podkreślenie – br. Rajmund TOF), dokładnie tak, jak morderca powinien być ścigany i skazany, ale nie jest. Choć zatem członkowie hierarchii Novus Ordo są faktycznie publicznymi heretykami i poza Kościołem, niemniej jednak, z racji braku prawomocnych czynności (legal action), zatrzymują swe prawomocne wyznaczenie (legal designations) i swe czysto prawomocne stanowiska (legal posts). Nie są autorytetem, nie są prawdziwymi papieżami ani prawdziwymi biskupami, ale względem prawa (legally) są w stanie zostać prawdziwymi papieżami i biskupami, jeśli usuną przeszkodę dla otrzymania autorytetu. (…)

P. Jak kardynałowie, którzy sami są heretykami, mogą mieć władzę wybierania prawowitego papieża-elekta?

O. Istnieją dwie teorie, aby odpowiedzieć na to pytanie. Jedna mówi, że otrzymują władzę (power) do robienia tego w sposób nadzwyczajny (extraordinarily), Kościół absolutnie tego bowiem potrzebuje. Tak samo zdegradowany i ekskomunikowany kapłan, nawet grecki schizmatyk, otrzymuje sakramentalną jurysdykcję do wykonania sakramentu spowiedzi, gdy katolik jest w niebezpieczeństwie śmierci. Dlaczego? Ponieważ katolik tego potrzebuje. Jest to również prawdziwe w procesie wyboru papieża. Dlaczego? Ponieważ gdyby nie było władzy prawowitego wybierania, linia papieska zostałaby przerwana. Kościół absolutnie potrzebuje prawowitych wyborców i prawowitej elekcji.

Inna teoria stwierdza, że skoro władza wyznaczania bierze się od Kościoła, a nie od Boga – nikt nie jest namaszczony przez Boga, aby wybierać papieża – władza wyznaczania pozostaje ważna, nawet jeśli nieobecna jest władza rządzenia (jurysdykcja). Pozostaje ważna, dotyczy bowiem czysto prawnego porządku i nikt im prawomocnie jej nie odebrał.

(Obie teorie sprowadzają się w zasadzie do tego samego, choć wyrażone są inaczej: ciągłość musi być zachowana z samej natury Kościoła, a wystarczy do tego ciągłość czysto materialna zapewniona przez wyborców i wybranego – przyp. tłum.)

P. Ale jak heretyccy kardynałowie mogą mieć jurysdykcję do wybierania papieża, podczas gdy sami winni są odejścia od wiary?

O. Nie posiadają jurysdykcji. Prawo głosu [władza wyznaczania (the power of designation)] nie jest władzą rządzenia (jurysdykcją). Ponadto ich odejście od Wiary jest przeszkodą dla otrzymania jurysdykcji, ale nie dla wybierania papieża.

P. Dlaczego odejście od wiary nie miałoby być przeszkodą dla władzy wybierania papieża?

O. Ponieważ publiczna herezja nie ma żadnych prawnych skutków, póki nie zostanie ogłoszona i uznana przez legalną władzę. Tak więc ich legalne prawo wybierania papieża pozostaje aż do chwili, gdy nie zostanie im prawomocnie odebrane. Herezja nie jest przeszkodą dla władzy wyznaczania, ale dla władzy rządzenia. Przez herezję człowiek zostaje bowiem faktycznie odcięty od Kościoła i staje się do cna (radically) niezdolny do rządzenia Kościołem. Ale ponieważ kardynałowie nie są heretykami w porządku prawnym, to jest, nie są prawomocnie ogłoszeni heretykami, pozostają zdolni do wykonywania czynności, które odnoszą się do czysto prawnego porządku, jak na przykład wybór kandydata na papieża.

P. Czyż publiczni heretycy nie są automatycznie ekskomunikowani?

O. Tak, są. Ale automatyczna ekskomunika ma skutki prawne tylko, jeśli (1) osoba winna przyzna się do winy, lub (2) jej prawowity przełożony wymaga od niej zastosowania się do ekskomuniki. Jeśli jednego czy drugiego brak, ekskomunika jest nieważna. Ale obu tych rzeczy brak w odniesieniu do kardynałów, wyborców papieża. Nie ma ona zatem skutków. Ponadto Pius XII orzekł, że wszystkie kary kościelne (e.g. ekskomunika) są zniesione, gdy kardynałowie przystępują do konklawe.

P. Skąd możemy i tak mieć kardynałów, jeśli Ratzinger nie jest papieżem? Czy nie są oni podrobionymi kardynałami?

O. Możliwe, że są podrobionymi kardynałami, ale nie są podrobionymi wyborcami. Ratzinger ma władzę (authority) mianowania wyborców papiestwa dla tego samego powodu, dla którego sami kardynałowie mają władzę wybierania. To wszystko odnosi się do porządku wyznaczania (order of designation), a nie do porządku jurysdykcji. Ale to władza jurysdykcji (władza rządzenia) czyni papieża papieżem, a nie władza wyznaczania. Teza utrzymuje, że Novus Ordo zachowuje władzę wyznaczania (the power to designate) ludzi, którzy mają otrzymać władzę jurysdykcji w Kościele. Jest to nieszczęsną rzeczywistością, ale jest to rzeczywistością. – za: Wyjaśnienie tezy biskupa Guérard des Lauriers – bp Sanborn.

Wakat bezwzględny (absolutny) jest logicznym wnioskiem „czystych” sedewakantystów, którzy na podstawie herezji formalnej czy publicznej stwierdzają opróżnienie urzędu papieskiego ipso facto. Teza z Cassiciacum natomiast stwierdza wakat względny, formalny, lecz nie materialny, tzn. pod względem formy, nie zaś materii.

Można na koniec napisać, że choć sedewakantyzm formalno-materialny różni się od sedewakantyzmu zwykłego w sprawie wyjaśnienia wakatu Stolicy Apostolskiej, to cel obu katolickich ruchów jest jeden – obrona papiestwa i Kościoła rzymskokatolickiego.

Pierwodruk: Brat Rajmund tOF, Kościół Katolicki po II Soborze Watykańskim (kwestia autorytetu), „Rycerz Niepokalanej” nr 10-11 (313-314), styczeń-luty 2021, str. 22-31.

Od redakcji Portalu Legitymistycznego: W cytatach z artykułów opublikowanych na stronie Myśl Katolicka zostały poprawione oczywiste błędy językowe.

Za: Kwestia autorytetu w Kościele


1 Ks. Franciszek Ricossa, Wybór Papieża (sam w sobie i dziś)

2 Euzebiusz Ostrzyhomski, Sprostowanie kilku błędnych pojęć o tezie z Cassiciacum

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.