Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » Pielęgniarki w demokracji

Pielęgniarki w demokracji

Adrian Nikiel

Ogólna zasada głosi: mądrzy ludzie nie cenią demokracji. A jednak wyrażając uzasadnioną abominację wobec tej świeckiej religii, należy unikać takich wypowiedzi, które ostatecznie ośmieszają ich autorów jako ignorantów oderwanych od rzeczywistości.

Powyższa, dość oczywista myśl, towarzyszyła mi podczas lektury artykułu zatytułowanego Sukcesy „demokratów”: Brak pielęgniarek w Polsce. Anonimowy autor już na wstępie przedobrzył, gdyż w swoim zapale nie wziął pod uwagę, że cudzysłów w tytule oznacza, iż ludzie, do których się odnosi, demokratami wcale nie są. Nie wiadomo zatem, kogo miał na myśli, gdy zaczynał stukać w klawiaturę.

Nawet gdybyśmy kwestie językowe pominęli milczeniem, trudno nie zauważyć wewnętrznych sprzeczności argumentacji anonimowego autora, który dowodzi:

W Polsce na 1000 mieszkańców przypada jedynie 5 pielęgniarek, przy czym średnio w Unii Europejskiej jest ich aż 9, a w Szwajcarii nawet 16. (…) Prawdopodobnie będzie tylko gorzej. Odsetek 15-latków, którzy myślą o pracy w zawodzie pielęgniarki, jest w Polsce rekordowo niski w gronie krajów OECD. O takiej ścieżce zawodowej myśli poniżej 0,5% polskich uczniów. Średnia dla krajów OECD wynosi 2%. Podobnie jest z faktycznym kształceniem w tym zawodzie. W roku 2022 na 100 tys. mieszkańców przypadało w Polsce niespełna 20 absolwentów kierunku pielęgniarstwa. Średnia dla krajów OECD wynosi ponad 40 absolwentów.

Jeżeli rzeczywiście tak jest, demokracja nie powinna być wskazywana jako czynnik decydujący o smutnym losie polskich pielęgniarek (i pacjentów pozbawionych ich opieki). Szwajcaria to kraj, który uchodzi za wręcz wzorcową demokrację. Demokracja jest również podstawowym wyznaniem wiary dla wszystkich państw Unii Europejskiej. „Władza ludu” jest fundamentem ustrojowym dla członków Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Życzliwej uwadze anonimowego autora polecam zatem intelektualne ćwiczenie, czy wprowadzenie w Polsce szwajcarskich rozwiązań ustrojowych sprawiłoby, że liczba pielęgniarek przypadających na 1000 mieszkańców wzrosłaby ponad trzykrotnie.

Jeżeli rozmawiamy poważnie, należy analizować przede wszystkim uwarunkowania ekonomiczne, aby dostrzec słabe punkty polskiego systemu ochrony zdrowia ‒ i porównywać je z rozwiązaniami przyjętymi w innych państwach UE i OECD. Ale to oczywiście wymagałoby większego wysiłku niż pozbawione konkluzyj narzekanie na demokratów (i „demokratów”). Anonimowy autor niejako sam sobie odpowiada, podając w ostatnim zdaniu, że absolwenci pielęgniarstwa podejmują pracę w prywatnej opiece zdrowotnej i zawodzie kosmetologa lub decydują się na emigrację. Zatem nawet tak szczątkowy wolny rynek (tu akurat cudzysłów byłby jak najbardziej na miejscu), jak ten, który pozostał w Polsce po wyrzuceniu na śmietnik historii tzw. ustawy Wilczka z 23 grudnia 1988 r., działa – wskazując na konieczność zerwania z socjalizmem i prywatyzacji systemu ochrony zdrowia. Prywatyzacja następuje zresztą oddolnie, po prostu nic lepszego niż prywatna własność i odpowiedzialność za posiadany majątek (ewangeliczne pomnażanie talentów) nie wymyślono, a każde ograniczenie wolności gospodarczej sprzyja rozwojowi gospodarki równoległej.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2025 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.