Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Adam Tomasz Witczak: Po koncercie Kraschau
Koncertowe wykonania muzyki militarno-industrialnej stosunkowo rzadko pojawiają się w Polsce, jakkolwiek miłośnicy takich brzmień mogli w swoim czasie zobaczyć na żywo m.in. Von Thronstahl czy Dernière Volonté. Z kolei 7 czerwca 2014 roku w Warszawie swoje możliwości (a przede wszystkim – swoje przesłanie) zaprezentowali Węgrzy z Kraschau. Jest to zespół dowodzony przez Adama Bercesa (znanego też z projektów Mørk Skog i Durch Heer und Kraft, a także nagrań pod własnym nazwiskiem), na żywo występujący w trzyosobowym składzie. W istocie należy tu zresztą powiedzieć, że warszawski koncert był pierwszym publicznym występem Kraschau, choć grupa ma już na koncie dwa własne albumy i jedną płytę wydaną wspólnie z Kriegsfall-U.
Koncert odbył się w jednym ze stołecznych klubów – w miejscu na co dzień związanym z muzyką metalową. Fakt faktem, że tego typu muzyka zasługuje na coś więcej niż piwniczne salki w rock and rollowym klimacie, ale niestety – proza życia zmusza czasem (często) do kompromisów.
Niech żyje przyjażń polsko-węgierska!
Przed Kraschau wystąpiły dwa zespoły z Polski. Duet 1920 zaprezentował dość jednostajną, ale na swój sposób intrygującą muzykę z pogranicza neofolku i zmilitaryzowanego dark ambientu. Trzonem był monotonny rytm kotła i werbli, istotne jest jednak to, że wokalista deklamował teksty poświęcone m.in. historii Polski czy żołnierzom wyklętym. Co więcej, w tle wyświetlany był film o takiej właśnie tematyce.
1920
Projekcja filmowa towarzyszyła też występowi Panic Bedroom, tutaj jednak repertuar muzyczny był zupełnie inny. Warszawsko-wrocławska formacja przedstawiła około trzech kwadransów surowej, ciężkiej muzyki industrialnej, utrzymanej w manierze power electronics. Warto mieć na uwadze, że Panic Bedroom serwuje przesłanie wprost z prawej strony barykady polityczno-ideologicznej – aczkolwiek chwilami można było mieć wątpliwości, czy zastosowane środki wyrazu naprawdę pomagają w uwidocznieniu przesłania. Niemniej jednak wypada docenić szczerość i zaangażowanie Karola i Szymona. Co do materiału filmowego — stanowił on kompilację bardzo rozmaitych scen, zwykle z archiwalnych filmów, niekiedy bardzo starych, a przedstawiających m.in. wojnę w Wandei, wojny karlistowskie, Powstanie Styczniowe, tradycyjne życie w lodach Arktyki, wielki przemysł czy przemarsze ruchów politycznych (jak np. brazylijscy integraliści).
Panic Bedroom
Gwiazdą wieczoru był oczywiście Kraschau. Zespół wyposażony był w bębny (kocioł, werbel i talerz) oraz dwa syntezatory – Casio (do grania melodii) i Behringer (do obsługi sampli, np. archiwalnych przemówień). Ten drugi instrument obsługiwała żona Adama Bercesa, na bębnach grał zaś jego młodszy brat, co oznacza, że mieliśmy do czynienia z zespołem w pełni rodzinnym.
Kraschau
Muzyka Kraschau wpisuje się w najlepsze tradycje militarnego industrialu, można ją przyrównać do kompozycji takich grup jak Kriegsfall-U, Kreuzweg-Ost, Triarii czy wczesny Der Blutharsch. Podobnie jak w przypadku 1920 trzonem stał się marszowy rytm, aczkolwiek bardziej dobitny i urozmaicony. Partie neoklasyczne częściowo były grane na żywo (za pomocą keyboardu), częściowo zaś z gotowych podkładów. Zespół zaprezentował kilkanaście kompozycji, poświęconych m.in. wojnie domowej w Hiszpaniach, historii i istocie Europy, rumuńskiemu ruchowi legionowemu czy bł. Karolowi I (IV), ostatniemu sprawującemu władzę cesarzowi austriackiemu i zarazem królowi Węgier.
Dużym zainteresowaniem cieszyły się płyty
Była także niespodzianka: a mianowicie cover Von Thronstahl (zresztą bisowany na życzenie publiki). Muzycy Kraschau wzięli na warsztat dobrze znaną piosenkę Europa Calling, co wzbudziło euforię publiki, która nie była zbyt liczna, co trzeba z bólem serca przyznać, niemniej jednak pozostaje wierzyć, że byli to owi „nieliczni, ale fanatyczni”, by przywołać pojęcie z kręgów kibicowskich.
zdjęcia: Adam Tomasz Witczak i Szymon Borodziuk