Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Adam Tomasz Witczak: Po marszu
22 września przez Warszawę przeszedł pochód upamiętniający powstanie przed siedemdziesięcioma laty Narodowych Sił Zbrojnych, podziemnej organizacji zbrojnej, uchodzącej za militarną reprezentację ruchu narodowego – w szczególności Obozu Narodowo-Radykalnego „ABC” i Stronnictwa Narodowego. Nic dziwnego, że współcześnie do dziedzictwa tej formacji najchętniej odwołują się właśnie narodowcy. To oni – działacze ONR i Młodzieży Wszechpolskiej (tym razem współczesnych organizacji o tej nazwie) – stanowili większą część uczestników marszu, choć pojawili się też członkowie innych formacji (m.in. przedstawiciel Organizacji Monarchistów Polskich, a także Adam Gmurczyk z NOP) oraz osoby niezrzeszone. Ale co istotne – byli także kombatanci, to znaczy żyjący jeszcze weterani II wojny światowej i walki z komunizmem. Dzisiaj najmłodsi z nich mają ponad 80 lat, większość jest koło dziewięćdziesiątki i nie wszyscy są w stanie uczestniczyć w tego rodzaju przemarszach. Część jednak wzięła udział we wczorajszym pochodzie i przeszła cały dystans – od siedziby Instytutu Pamięci Narodowej przy ul. Marszałkowskiej do pomnika Romana Dmowskiego na Rozdrożu.
W manifestacji szło kilkaset osób – zapewne jest to niewielki wycinek tłumu, który wyjdzie na warszawskie ulice 11 listopada. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że dla obu wiodących organizacji ruchu narodowego (a zwłaszcza dla ONR) tematyka NSZ stała się w ostatnich latach jednym z przewodnich motywów działalności. Ma to swoje dobre i złe strony. Do dobrych należy oczywiście sam fakt, że Narodowe Siły Zbrojne są przypominane, że coraz więcej się o nich pisze i mówi, że historia tej formacji jest odkłamywana, a młodzież ma okazję poznać ostatnich żyjących weteranów. Niestety, zbyt mocne koncentrowanie się na historii i rocznicach prowadzić może do zaniedbania innych punktów działalności, mam tu na myśli zwłaszcza ogląd bieżącej rzeczywistości politycznej i postulaty możliwych zmian. Szczególnie że zarówno 22 września, jak i 1 sierpnia (podczas marszu upamiętniającego Powstanie Warszawskie, również organizowanego przez ONR) wznoszono jedynie bardzo ogólne, łatwo przyswajalne hasła o tematyce patriotycznej („Narodowe Siły Zbrojne”, „Bóg – Honor – Ojczyzna” etc.) oraz okrzyki antykomunistyczne, które (nawet po uwzględnieniu wszystkich możliwych powiązań i wpływów postkomunistów oraz przejawów aktywności skrajnych grup lewicowych) wydają się być jednak nieco przebrzmiałe i niekoniecznie trafiające w najważniejsze sprawy.
To wszystko nie znaczy oczywiście, że marsz nie miał wartości. Przeciwnie! Bardzo dobrze, że się odbył, że mieszkańcy Warszawy mogli zobaczyć swoisty „powrót” NSZ. W środowisku narodowym, prawicowym, konserwatywnym – o NSZ mówi się dużo, temat jest znany, ale poza nim, wśród zwykłych ludzi, masy Polaków, NSZ to tylko trzy litery, które niewiele wyjaśniają. Dlatego wczorajszy pochód był pożyteczny, ale nie należy zapominać, że NSZ to nie była jedynie „ogólna walka o Polskę”, lecz także pewien program polityczny i nawiązania do określonych formacji przedwojennych – dlatego też mocniejsze zaakcentowanie opozycyjności uczestników względem obecnego Systemu i wyraźniejsze kontestowanie bieżącej sytuacji nie byłoby niczym złym, niczym niewłaściwym.