Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Adrian Sęk: Polska wersja dobrobytu
Czy Państwo zauważyliście, że siła nabywcza złotówki spada, a za tę samą kwotę możemy kupić mniej produktów niż np. trzy–cztery lata temu? Gdy płacę za zakupy, przypominam sobie konwencję wyborczą Prawa i Sprawiedliwości w Tarnowie z 2019 roku, na której prezes Jarosław Kaczyński mówił o budowie polskiej wersji państwa dobrobytu. Na określenie dobrobytu mamy już słowo i wiemy, co ono oznacza, ale wychodzi na to, że polska wersja dobrobytu musi różnić się czymś od zwykłego dobrobytu. Powoli zaczynam rozumieć, że jest to twór językowy bliski sprawiedliwości społecznej, która tym różni się od zwykłej sprawiedliwości, czym krzesło od krzesła elektrycznego lub noc poślubna od gwałtu zbiorowego. Po nitce do kłębka udało się rozszyfrować polską wersję dobrobytu i zaczynam rozumieć, czemu stajemy się coraz biedniejsi.
Dziewiętnastowieczny filozof liberalizmu Alexis de Tocqueville napisał: Amerykańska demokracja przetrwa do czasu, kiedy Kongres odkryje, że można przekupić społeczeństwo za publiczne pieniądze. Jest to oczywista wada systemu demokratycznego, którą Prawo i Sprawiedliwość doskonale rozumie i postanowiło cynicznie wykorzystać, wdrażając liczne programy socjalne. Rząd rozdaje pieniądze w formie programów takich jak: 500+, wyprawka dla dzieci (300+), Mama 4+, 13. emerytura, program bezpłatnych leków dla seniorów, i poprzez podniesienie pensji minimalnej.
Jak podaje Forum Obywatelskiego Rozwoju: flagowy program obozu rządzącego, 500+, w roku 2019 kosztował każdego obywatela 814 zł. Polityka rozdawnicza kosztuje, a władza ma tylko trzy opcje, skąd pozyskać fundusze. Pragnę przypomnieć, że państwo nie ma własnych pieniędzy, więc musi: powiększać dziurę budżetową, podnosić podatki lub drukować pieniądze.
Po pięciu latach tego eksperymentu mamy 34 podwyżki podatków i opłat wprowadzone przez większość sejmową i prezydenta Andrzeja Dudę. Ponadto inflację w wysokości 4,1 proc., która jest najwyższą inflacją w Europie, a jednocześnie najwyższą od 19 lat w Polsce. Ceny w czerwcu w stosunku do czerwca ubiegłego roku wzrosły o 3,3%. Dzięki temu krajowa gospodarka dogorywa w konwulsjach, a obywatele są coraz biedniejsi.
Momentami aż trudno nadążyć za tą polską wersją dobrobytu, która odnotowuje sukces za sukcesem. Mam nadzieję, że Państwo wiecie, iż od 1 lipca wdrażany jest nowy podatek od serwisów VoD. Oznacza to, że ceny abonamentów serwisów takich jak Netflix, Ipla itp. wzrosną. Natomiast w ostatni piątek pan prezydent podpisał „bon turystyczny” – kolejny program socjalny, który obciąży państwowy budżet. Program ten nasuwa mi wyraźne skojarzenia z czasami słusznie minionymi, tzn. z czasami komuny. Obóz władzy nie buduje socjalizmu, lecz po prostu rekonstruuje komunę, za cel obierając przywrócenie wczasów pod gruszą. Wtedy również mieliśmy polską wersję dobrobytu, różniącą się od zwykłego dobrobytu Francuzów i Amerykanów, ale są jednak plusy tej całej sytuacji. O tamtych czasach młody człowiek słyszał jedynie opowieści i czytał książki, jednak jeszcze kilka „sukcesów” i będzie mógł skonfrontować opowieści z rzeczywistością i poczuć idylliczny smak bogactwa.