Prima aprilis w Polsce trwa cały rok!

Wojciech Gatz

Polska jest jedynym znanym mi krajem, w którym prima aprilis obchodzony jest na okrągło — przez cały rok. Te niekończące się jasełka zawdzięczamy dziennikarzom, którzy to bawią nas swoją twórczością od rana do wieczora. Chwała im za to dozgonna, chociaż odbierają chleb kabareciarzom i bajkopisarzom, niestety.

Trudno powiedzieć, która informacja ostatnio wzbudziła we mnie największą wesołość. Chyba jednak był to news o tym, że grupa naukowców stwierdziła, iż ostatnie mrozy to efekt niczego innego, tylko oczywiście globalnego ocieplenia! Ubaw (a raczej śnieg) po pachy. Naukowcy grzmią, że lodowce na Antarktydzie topnieją, jak nie przymierzając fundusze emerytalne w Polsce. Logicznie rozumując — im zimniej w kraju nad Wisłą, tym cieplej u pingwinów. Chyba te nieloty nie bardzo nas za to lubią. Lord Christopher Monckton skomentował to kiedyś słowami, że absurd zmienia się w oczywistość, a oczywistość w absurd. Wydaje mi się, że czcigodny lord nie do końca ma rację. Dzięki globalnemu ociepleniu możemy przecież lepić bałwanki w kwietniu, zamiast sami wychodzić na bałwanów.

Drugi news jest rodem z filmów Barei. Dotyczy wspomnianych OFE, które obwieściły „Urbi et Orbi”, że być może emerytury będą wypłacać tylko przez 10 lat. Tego by nie wymyślił nawet sam twórca systemu emerytalnego, niejaki Otton von Bismarck! Jak wiadomo, Bismarck był szczwanym lisem. Wprowadzone przez niego pod koniec XIX wieku emerytury dotyczyły ludzi po 70. roku życia. Dowcip w tym, że w tych czasach ludzie żyli średnio 45 lat. Kanclerz niewiele więc ryzykował. Historia, jak wiadomo lubi się powtarzać i kto wie — jeszcze kilka reform służby zdrowia i być może i u nas nie będzie kłopotu.

Ale co tam, alleluja i do przodu!, jak mówił maszynista jadący po tym sam torze, co skład naprzeciwko…