Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Artur Ławniczak: Recenzja monografii Lecha Mażewskiego „Namiestnik Królestwa Polskiego 1815-1874. Model prawny a praktyka ustrojowopolityczna”

Recenzja monografii Lecha Mażewskiego „Namiestnik Królestwa Polskiego 1815-1874. Model prawny a praktyka ustrojowopolityczna”

Artur Ławniczak

Na rozległym obszarze badawczych zainteresowań Profesora Lecha Mażewskiego znalazło się miejsce również dla porozbiorowego Królestwa Polskiego, interesującego dla każdego Polaka. Zaowocowało to wydanymi w poprzednich dwóch latach czterema zbiorowymi opracowaniami pod jego redakcją poświęconymi politycznoprawnej analizie różnych okresów istnienia „Kongresówki”, począwszy od powstania w 1815 r. aż po czasy reformatorskich poczynań Wielopolskiego. Uzupełnieniem czy też zwieńczeniem tej tetralogii jest praca poświęcona usankcjonowanej na Kongresie Wiedeńskim instytucji Namiestnika, którą utożsamiano z polską państwowością. Książka jest warta uwagi choćby czy zwłaszcza z tego powodu, że jest pierwszą szerszą próbą całościowego ogarnięcia dziejów i znaczenia organu immanentnie związanego z XIX-wieczną inkarnacją rodzimej wersji państwowoprawnie sformalizowanej monarchiczności.

Gdy zagłębimy się w lekturę, przekonamy się, że Autor rzetelnie potraktował postawiony sobie cel badawczy w postaci skonstruowania „historycznoprawnego zarysu instytucji namiestnika Królestwa Polskiego”, przy czym nie omieszkał w Prolegomenie przypomnieć zapowiedzi tego rozwiązania w postaci wicekróla Księstwa Warszawskiego, a w Części I poświęcił jeden z rozdziałów komparatystycznemu zestawieniu tytułowego namiestnika z tym, jaki został ustanowiony w Wielkim Księstwie Poznańskim. Nie napotkamy natomiast wzmianki o namiestnictwie w Królestwie Galicji i Lodomerii, którego ustanowienie sprawiło, że „likwidacja instytucji namiestnika Królestwa Polskiego” nie była równoznaczna z jej nieobecnością na ziemiach polskich, dzięki czemu „trzy modele namiestnictwa” mogą być odnoszone do ich sensu largo mazowieckiej, wielkopolskiej i małopolskiej inkarnacji.

Dla L. Mażewskiego nie bez powodu najważniejsza jest pierwsza z nich, przechowująca w sobie przez dobrych kilkadziesiąt lat wspomnienie przedrozbiorowej wersji państwa polskiego i stanowiąca przy tym „symbol odrębności państwowej Królestwa Polskiego”. Jest on analizowany w bynajmniej niesymboliczny sposób na konstytucyjnej płaszczyźnie, zarówno pod kątem jego stosunków z petersburskim imperatorem, jak i relacji z nadwiślańskimi podmiotami w postaci Rady Stanu i Rady Administracyjnej. Gdański teoretyk cierpliwie i szczegółowo rozpatruje najrozmaitsze politycznoprawne aspekty tych powiązań, starając się łączyć jurydyczną stronę zagadnienia z przybliżaniem czytelnikowi rozstrzygającej w krytycznych chwilach psychologiczno-politycznej charakterystyki kolejnych namiestników. Jej znaczenie staje przed nami w całej okazałości, gdy czytamy, „że gdyby namiestnikiem (…) był ktoś pokroju feldmarszałka I. Paskiewicza, sytuacja po nieskutecznie przeprowadzonej brance mogłaby zostać szybko opanowana”. Passus ten przywodzi na myśl dość udaną „brankę” W. Jaruzelskiego w 1981 r. i przypomina nam, że „historia się powtarza”, co rusz ewokując w polskich dziejach napięcie między kolaboracyjnością a insurekcyjnością, jakie odnajdziemy w przypomnieniu „targowickiej koncepcji” Berga z Zygmuntem Wielopolskim, ewentualnie Adamem Rzewuskim w kostiumie „rusofilskiego Zbawcy Ojczyzny”. W nacechowanej powściągliwością i unikającej emocjonalnej subiektywności monografii nie znajdziemy tego rodzaju określeń. Doświadczony badacz starannie unika sugerujących ideologiczne uprzedzenia zwrotów, próbując zamiast tego uwypuklić podstawowy leitmotiv książki, akcentujący znaczenie Rozstrzygającej Chwili, sprawdzającej teoretyczny schemat organizacji funkcjonującej władzy i jej zachowanie, gdy nadchodzi „moment, w którym każdy z odtworzonych modeli namiestnictwa stawał przed ustrojowopolityczną próbą, sensem której była weryfikacja wartości tych rozwiązań. Dopiero pomyślne przejście takiego testu mogłoby pozwolić na nabranie pewnej trwałości przez określony model namiestnictwa”.

W przypadku Królestwa Polskiego trudno mówić o zdaniu tego rodzaju egzaminu, co można tłumaczyć nieobecnością „właściwego człowieka we właściwym miejscu i czasie”. Taki wniosek nasuwa się po przeczytaniu, że Paskiewicz „był w stanie przeciwstawić się tendencji do unifikacji Królestwa z Cesarstwem”, co wynikało z „cichego przyzwolenia władcy”. Następnie przychodzą lata sześćdziesiąte i okazuje się, że „dzierżący urząd namiestnika” książę M. Gorczakow „nie był w stanie sprostać sytuacji kryzysowej (…). Z pewnością inaczej rzeczy by się miały, gdyby urząd namiestnika pełnił ktoś taki jak feldmarszałek I. Paskiewicz, bo nie pozwoliłby rozwinąć na szerszą skalę działalności niepodległościowemu podziemiu”. Przypomina się, że „kryzys jest rezultatem” uprzednich zaniedbań niepewnego rządcy, mającego problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji wtedy, kiedy trzeba to robić, co było przypadłością Gorczakowa, który „nie posiadał w takim stopniu sztuki sprawowania władzy jak feldmarszałek I. Paskiewicz”. Autor sugeruje, że ten ostatni zachowałby się inaczej niż wielki książę Konstanty, który podczas Nocy Listopadowej „jedynie powtarzał: Je ne mele de rien”, czego trudno nie uznać za werbalny przejaw niemocy, być może galwanizowanej przez długotrwałe obcowanie z Polakami. Jednym z nich był generał Krukowiecki, który w sierpniu 1831 r. „osiągnął (…) pozycję zbliżoną do w. księcia Konstantego sprzed nocy listopadowej”, po czym, mimo że był „zwolennikiem rozpoczęcia negocjacji” z Paskiewiczem, „nie tylko dopuścił (…) do głosowania, ale i poddał się zdaniu większości członków rządu”. Ten, który zapewne zachowałby się inaczej, czyli margrabia Wielopolski, też został krytycznie oceniony przez L. Mażewskiego – za to, że „trzymając się swojej koncepcji rozwiązania sprawy chłopskiej (…) paradoksalnie działał na rzecz niepodległościowego podziemia”. Oczywiście zawsze można przypomnieć starą prawdę, że wygodnie jest oceniać niegdysiejsze pomyłki przywódców z perspektywy wielu dekad, które upłynęły od ich poczynań, i nie będąc obciążonym takim brzemieniem odpowiedzialności jak oni, niemniej ktoś powinien to robić, jeśli historia ma przynajmniej w części spełnić funkcję nauczycielki. Pomorski teoretyk wydaje się jej pojętnym uczniem, co nietrudno zauważyć w jego wywodach, którym zasadniczo przyświeca dewiza sine ira et studio, z pewnością pomagająca mu dostrzec w politycznych poczynaniach najważniejszych administratorów Królestwa oraz ich protagonistów i antagonistów pewne prawidłowości, niekoniecznie zwerbalizowane w Podsumowaniu, gdzie narracja koncentruje się na uświadomieniu charakterystycznych cech konstytucyjnego schematu namiestniczej władzy oraz jej dwóch statutowych form.

Abstrahując od dokładnie omówionych różnic pomiędzy nimi, należy podkreślić wrażenie, jakie powinno się pojawić u każdego czytelnika – chodzi o emanujące z książki poczucie ciągłości funkcjonowania polskiej państwowości albo czegoś w jej rodzaju przez sporą część XIX stulecia, przy czym rysuje się obraz pewnego ustrojowego iunctim między napoleońską i aleksandryjską monarchią, skoro instytucja „namiestnika Królestwa Polskiego” była częściowym „odpowiednikiem wicekróla z konstytucji Księstwa Warszawskiego”, a legislacja namiestnika nie różniła się „w jakiś rażący sposób od praktyki stanowienia prawa chociażby w okresie Księstwa Warszawskiego”. Przejście od Księstwa do Królestwa dokonało się w zasadzie płynnie i przejawiało się przede wszystkim w zamianie jednej konstytucji oktrojowanej na inną, co sprawiło, że nadwiślańska państwowość uzyskała nomiczne potwierdzenie na najwyższym prawnopozytywnym szczeblu, w związku z czym rozważania L. Mażewskiego mieszczą się w tym samym paradygmacie co dzisiejsze analizy konstytucyjnego porządku III RP. Wschodniopomorski badacz, nie zważając na podręcznikową mantrę „123 lat niewoli”, uparcie przypomina, zarówno w poprzednio redagowanych przez siebie opracowaniach, jak również w recenzowanym tutaj dziele, że XIX-wieczny polski konstytucjonalizm stanowi konkretne zjawisko – jak widać warte tego, żeby szeroko i głęboko się nad nim pochylić – w tym również wówczas, gdy po powstaniu listopadowym przyjęło ułomną, określaną kolejnymi statutami organicznymi, formę. Wprawdzie Królestwo przestało wówczas być parlamentarną monarchią, ale w dalszym ciągu było „namiestniczą”, bo przecież „symbol odrębności państwowej Królestwa Polskiego” wciąż pozostawał trudną do przeoczenia częścią jego ustroju, z czego według Autora należy wnioskować, że państwowość owa w pomniejszonej, co prawda, ale różniącej się od rosyjskich rozwiązań formie, trwała także w okresie popowstaniowym, skoro „samo istnienie namiestnictwa (…) świadczyło (…) o odrębności państwowej Królestwa”. Równocześnie L. Mażewski przestrzega przed odnoszeniem owej prawidłowości do odmiennych niż na zachodnich kresach imperium Romanowów obszarów, expressis verbis zaznacza bowiem, że „Wielkie Księstwo Poznańskie można uznać jedynie za prowincję” pomimo odróżniającego ją od innych części pruskiej monarchii „namiestnika wywodzącego się z polskiej arystokracji”. Per analogiam zapewne tak samo należy potraktować urzędującego we Lwowie namiestnika galicyjsko-lodomeryjskiego, gdyż w obu przypadkach nie mieliśmy do czynienia z podmiotami umieszczonymi pierwotnie w konstytucyjnym schemacie w sporym stopniu samodzielnej państwowości, jaką była „Kongresówka”.

Przegląd wykorzystanej literatury wzbudza uznanie z powodu całkiem pokaźnej objętości, obejmującej opracowania z trzech wieków, co dobitnie uświadamia, że najrozmaitsze zagadnienia związane z Królestwem Polskim wciąż przykuwają uwagę kolejnych pokoleń naukowców. Na podstawie znajomości dotychczasowego dorobku prof. Lecha Mażewskiego oraz uważnej na miarę możliwości lektury recenzowanego studium trudno oprzeć się przekonaniu, że zajmuje on niepoślednie miejsce w tej sztafecie uczonych generacji, cierpliwie pochylających się nad wyczynami przodków z nadzieją na to, że niektórzy spośród następców skorzystają z niegdysiejszego trudu.

Z mojej strony mogę jeszcze dodać, że mamy do czynienia z niewątpliwie wartościowym dziełem, którego krytyczny rozbiór przyniósł taką dozę satysfakcji, jaką może dać kontakt z nacechowanym klasą Autora słowem pisanym. Nie pozostaje nic innego, jak odnieść do książki emanujące północnoafrykańską żarliwością motto tolle lege, w tym przypadku bowiem, bez dwóch kolejnych zdań, littera docet.

Lech Mażewski, Namiestnik Królestwa Polskiego 1815-1874. Model prawny a praktyka ustrojowopolityczna, Wydawnictwo von borowiecky, Radzymin 2015, str. 216.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.