Dariusz Ratajczak
Odpowiadam, jak tylko mogę najspokojniej, na tekst p. Tomasza Teluka („Granice wolności”, Najwyższy CZAS! nr 24/2004).
- Tezy historyczne zawarte w książce autorstwa p. Dariusza Jerczyńskiego pt: „Historia narodu śląskiego” (Górny Śląsk [sic!] 2003) nie są przedmiotem mojego doniesienia do prokuratury. Owszem, bolą mnie jako Polaka, ale, cóż… Jego sprawa. W tej materii jestem zdecydowanym wolnościowcem, co mocno podkreślałem w wywiadach dla prasy regionalnej („Nowa Trybuna Opolska”, przedruk: „Nowa Myśl Polska”). Przedmiotem mojego zainteresowania są określone tezy polityczne (również te wyartykułowane na rewersie książki autorstwa Wydawcy tejże — p. Andrzeja Rocznioka), które, oczywiście moim zdaniem, pozostają w sprzeczności z np. obowiązującą Konstytucją Państwa Polskiego [np. art. 5: Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium (…)]. W materii historycznej jestem doprawdy ostatnim człowiekiem, który cokolwiek komukolwiek by zabraniał. Dla mnie art. 55 Ustawy o IPN jest zbędny, podobnież jak wymieniona przed chwilą instytucja. Natomiast co do politykierstwa śląskich „autonomistów” (moim zdaniem in spe secesjonistów): zaczyna się od tez stawianych w książkach, kończy na „freikorpsach”. Powiedzmy, że przemawia przeze mnie narodowa eksperiencja.
- Nigdy nie obwieszczałem „bohatersko”, że złożyłem zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Ja po prostu to doniesienie złożyłem, gdyż nikt inny tego nie chciał zrobić. Widzi Pan, na Śląsku Opolskim panują dziwne obyczaje… Chodzi o to żeby nie drażnić naszych kochanych mniejszości. Jeszcze się obrażą. A wiadomo — nie ma to, jak obrazić jakąkolwiek mniejszość… Milczały władze, milczał opolski Kościół, w końcu, po wielomiesięcznym oczekiwaniu, nie zdzierżyłem. I, jak to w Opolu bywa, nikt mnie nie poparł.
- Czy artykuły Ratajczaka publikowane są na użytek organizacji i mediów sympatyzujących z narodowym socjalizmem? Drogi Panie, najczęściej publikuję w „Opcji na Prawo” (a to się Wydawca ucieszy, że jest narodowym socjalistą!) i „Nowej Myśli Polskiej”. Jeżeli moje teksty wykorzystują również młodzi ludzie z NOP, czy Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego — oczywiście nie mam nic przeciwko temu. Powiem więcej, wielu z nich znam i po ludzku lubię. Zapewne w wielu sprawach nie mają racji, ale przynajmniej mają to coś, czego brakuje 90% młodzieży w PRL-bis: „cojones”. Podobnie rzecz się ma z moimi serdecznymi Kolegami — monarchistami z Lublina, wszechpolakami z Opola itd. Lubię również Pana, życząc — przepraszam za szyderstwo — równie udanych tekstów (tak, tak, Pan już „wpadł w ciąg”) na łamach „Faktu” czy „Wprost”.
- Podług mnie w publikacji „Tematy niebezpieczne” nie kwestionuję istnienia komór gazowych, lecz referuję poglądy realnie istniejącego środowiska. Sąd i „Gazeta Wyborcza” (lub odwrotnie) były odmiennego zdania, ale np. p. prof. Wojciech Wrzesiński (mój adwersarz podczas „procesu uczelnianego”) — już nie. Podobnież pp. Bender, Raina itd. Zresztą wszystko, co napisałem w tej kwestii można znaleźć na łamach periodyków… neo- tudzież post-konserwatywnych. Doskonale Pan wie o kogo chodzi.
- Ja poplecznikiem i przyjacielem neonazistów i antypolonistów z Niemiec, kumplem niemieckich rewizjonistów? Drogi Panie, ręce i nogi opadają… Otóż w tzw. kołach dobrze poinformowanych uchodzę raczej za „germanofoba”, co zresztą można wyczytać w moich książkach („Tematy jeszcze bardziej niebezpieczne”). Nie przyjaźnię się z żadnymi niemieckimi neonazistami, nie przyjmuję pieniędzy od staruszków z Waffen-SS. Owszem, znam Juergena Grafa (Szwajcara), Roberta Faurissona (Francuza) i Fryderyka Toebena (Australijczyka). Ale, cóż: znam również Pana, to znaczy widziałem Pana przelotnie na spotkaniu publicystów „Opcji na Prawo” we Wrocławiu. I jakoś Pan żyje! Zresztą, po co ja się Panu tłumaczę ze swoich znajomości…
- Przyznaję, że Pański atak na mnie (tym razem z wykorzystaniem nazwiska) jest czynnością bezpieczną. Za mną naprawdę nie stoją żadne struktury, środowiska, ideologowie. Za Ratajczakiem stoi wyłącznie Ratajczak. Z tego samego względu jest to klasyczne „pudło”.
- RAŚ propagujący piękną kulturę regionalną wśród Ślązaków? Drogi Panie! Znam Ślązaków. W odróżnieniu od Pana mieszkam wśród nich od 41. wiosen. To mili, spokojni, solidni ludzie. Natomiast „piękno RAŚ” poznałem na łamach książki „Historia narodu śląskiego” . Chamstwo, szpetota, szowinizm. Co ciekawe, p. J. Gorzelik odciął się od pozycji autorstwa Jerczyńskiego dopiero po złożeniu przeze mnie donosu (typowe dla mieszkańców PRL-bis tchórzostwo; w tym miejscu Jerczyńskiemu współczuję). Jednak przez 8 miesięcy książka Mu nie wadziła. Cóż, w końcu Jego Koledzy wyłożyli na nią pieniądze.
- A propos pieniędzy: co Pana obchodzi, że na życzenie dziennikarza „Tygodnika Polskiego” (Australia) podałem swoje konto bankowe, a ten drugi poprosił o datki (które otrzymałem, za co jestem wdzięczny). Co to Pana, liberała i konserwatystę, obchodzi. Co ma „piernik do wiatraka”. To są właśnie zagrywki w stylu tych wszystkich pp. Maców. Mówię to Panu jako portier. Niech Pan nie zadziera z klasą robotniczą! A poważnie: w tym miejscu przekroczył Pan cienką, czerwoną linię, za którą stoi, pardon, gołe chamstwo.
- Byłoby dobrze, gdyby Pan powrócił do tematów na których się naprawdę zna. To oczywiście nie rozkaz, lecz uprzejma sugestia. W przeciwieństwie do Pana wypowiadam się tylko w kwestiach, które, tak sądzę, pozostają w zasięgu mego umysłu. Znam swoje ograniczenia — Pan nadal się uczy.
- Swego czasu przyklejono mi etykietkę „kłamcy oświęcimskiego”. I bardzo dobrze. Lepiej być kłamcą niż… (art YY …… o …)