Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » Warto zwiedzać
Album, którego współautorem jest obecny dyrektor wrocławskiego Muzeum Narodowego, laureat Nagrody Kulturalnej Śląska, pan dr hab. Piotr Oszczanowski, to publikacja – z katolickiego punktu widzenia – niełatwa do zrecenzowania. Jest bowiem wydawnictwem o charakterze wyraziście konfesyjnym, głoszącym chwałę polskiego i śląskiego luteranizmu.
Album otwiera wprowadzenie autorstwa zwierzchnika wspólnoty ewangelicko-augsburskiej na Dolnym Śląsku, w którym w zwięzłej formie przedstawione zostały zasady doktrynalne tego wyznania. Trudno uciec od wrażenia – całkowicie przecież uzasadnionego pod względem religijnym i historycznym – że luterańskie wyznanie wiary to przede wszystkim „katolicyzm minus…” – katolicyzm odrzucający pięć Sakramentów, odarty ze szczególnej czci należnej Najświętszej Maryi Pannie, katolicyzm pozbawiony Tradycji jako filaru wiary i wielu innych elementów konstytuujących Mistyczne Ciało Chrystusa. Zanegowane zostało także współdziałanie wolnej woli ludzkiej z Łaską Bożą – w takim ujęciu Bóg nie pozostawia wyboru, działając arbitralnie. Na kartach albumu wielokrotnie podkreślana jest zasada tylko Pismo – a przecież Pismo Święte nie mogłoby zaistnieć, gdyby nie zostało poprzedzone Tradycją. Każda forma chrześcijaństwa, którą pozbawiono jakiegokolwiek z tych elementów: Tradycji, Pisma Świętego i nauczania papieskiego, jest formą ułomną.
Odrzucenie pięciu Sakramentów, w tym również kapłaństwa, prowadzi do paradoxu: pastor Ryszard Bogusz, zwierzchnik diecezji ewangelicko-augsburskiej, nie otrzymawszy przecież niezbędnych świeceń, podpisuje się pod słowami wprowadzenia jako ksiądz biskup. Jest to jednak, jak sądzę, wyraz współczesnego „nowinkarstwa”, gdyż bardziej tradycyjnie nastawieni luteranie nadal tytułują swoich pasterzy jedynie mianem pastorów.
Po zdjęciu obwoluty oczom czytelnika ukazuje się okładka z fragmentem legnickiego witraża upamiętniającego spalenie przez Marcina Lutra bulli Exsurge Domine papieża Leona X. Luteranizm ze swojej natury zawsze będzie polemiką z Magisterium, nie istnieje poza tym kontextem i nie może być rozpatrywany w oderwaniu od katolicyzmu1 – mimo wszystko recenzja nie jest najszczęśliwszą formą literacką do toczenia polemik religijnych, poprzestanę zatem na powyższych uwagach. Mniej uwrażliwieni religijnie miłośnicy sztuki skupią się zapewne na mistrzowskich zdjęciach twórcy wielu albumów, pana Romualda M. Sołdka, który w setkach ujęć utrwalił piękno zabytkowych kościołów, obecnie należących do ewangelików na terenie Dolnego Śląska, Hrabstwa Kłodzkiego i polskiej części Górnych Łużyc. Wyznanie dominujące niegdyś w tych stronach, w wyniku wytrwałej rekatolizacji w czasach panowania Habsburgów, a przede wszystkim przesunięcia granic i wysiedleń po II wojnie światowej, dziś ma charakter mniejszościowy – większość tych świątyń protestanckich, które przetrwały wojenną zagładę, trafiła we władanie Kościoła katolickiego i innych wyznań chrześcijańskich. Album prezentuje zatem kilkanaście kościołów, począwszy od stołecznego kościoła dworskiego, symbolu supremacji Domu Pruskiego (który w ramach swojego królestwa doprowadził do zjednoczenia kalwinizmu i luteranizmu w jedną wspólnotę religijną), aż po najskromniejsze świątynie, zagubione gdzieś na prowincji. Cennym uzupełnieniem jest zatem mapa z danymi adresowymi i rozmieszczeniem prezentowanych obiektów w granicach województwa dolnośląskiego.
Fotograficzną prezentację każdego kościoła poprzedza bardzo interesujący, obszerny, dwujęzyczny zarys z pogranicza historii politycznej regionu i historii sztuki. Uważny czytelnik niewątpliwie z przyjemnością dostrzeże te informacje, które obalają czarną legendę o nietolerancyjnych Habsburgach, a z kolei smutkiem napełni go fakt, że patronem jednej z wrocławskich świątyń, kościoła położonego na Sępolnie, jest szwedzki uzurpator Gustaw Adolf, zażarty wróg polskich Wazów, prawowitych królów Szwecji. Dopełnieniem każdego rozdziału jest kilkanaście fotografii ukazujących kościoły zarówno z zewnątrz, także w szerszej perspektywie przestrzeni miejskiej, jak również wewnątrz. Nie brakuje zbliżeń najcenniejszych detali z wyposażenia poszczególnych obiektów. Przywołany już uważny czytelnik – tym razem w roli równie uważnego obserwatora kontemplującego wspaniałe zdjęcia – po zamknięciu tomu nie będzie miał problemu z odróżnieniem świątyń luterańskich od kościołów katolickich (oczywiście tylko tych, w których pod zarządem modernistycznym zachowane zostały elementy klasycznego, przedsoborowego wystroju). Trudno też uciec od myśli, że przynajmniej w tych ewangelickich kościołach, gdzie nadal znajdują się tradycyjne ołtarze, bez większych trudności można by sprawować Mszę Wszechczasów. W kościołach wzniesionych przez modernistów w minionym półwieczu byłoby to ogromnym dysonansem i wymagałoby przebudowy całej „przestrzeni liturgicznej”…
Niezależnie od wszystkich kwestii wyznaniowych podkreślić należy walory estetyczne i edukacyjne, a także edytorską maestrię tej publikacji, zasłużenie podczas Dolnośląskiego Salonu Wydawniczego ogłoszonej najlepszym w 2012 roku wydawnictwem promującym Dolny Śląsk. Śląscy ewangelicy mają powody do dumy.
Romuald M. Sołdek, Piotr Oszczanowski, Kościoły ewangelickie na Dolnym Śląsku / Evangelische Kirchen in Niederschlesien, wydawnictwo C2, Wrocław 2012, str. 207.
1 (…) według Lutra każdy wierzący jest własnym papieżem – Tomasz Piątek, Wyznania poobijanego chrześcijanina, „Gazeta Wyborcza”, 19 września 2014 r.