Jesteś tutaj: Publicystyka » Adrian Nikiel » Tyrania nowoczesności

Tyrania nowoczesności

Adrian Nikiel

Wynalezienie Europy Wschodniej jest dziełem – zapewne wbrew intencjom Autora – przygnębiającym. Trudno znaleźć inny przymiotnik, gdy zanurzając się w lekturze, po raz kolejny uświadamiamy sobie, jak wielkie były pokłady ignorancji, pychy oraz antykatolickich uprzedzeń wśród tzw. luminarzy Oświecenia i jak dalece ich twórczość poświęcona połowie Europy odbiegała od nawet najszerzej określonych naukowych standardów. Europa Wschodnia została „odkryta” jako osobna, pod wieloma względami gorsza, „azjatycka” część kontynentu w wyniku publicystycznych fantazyj „filozofów” oraz działań propagandowych, które miały uzasadniać zaborcze plany Rosji i Prus. Dzieło prof. Larry’ego Wolffa bezlitośnie obnaża Wiek Świateł jako epokę intelektualnego regresu.

Przez kilka stuleci podstawowy podział geograficzny naszego kontynentu wynikał z rozróżnienia, które trudno byłoby uznać za wartościujące – na rozdzielone Alpami kraje Południa i Północy (w jakiejś części, mimo tragicznych skutków rewolucji protestanckiej, wciąż połączone w ramach Christianitas). W XVIII wieku, wraz ze stwierdzeniem, że tuż za murami obronnymi Wiednia zaczyna się dziki, niebezpieczny Wschód o bliżej nieokreślonych granicach, coraz większą rolę zaczęła odgrywać pogarda motywowana rzekomą wyższością cywilizacyjną postępowego Zachodu. Okcydentalnemu wyrafinowaniu, porządkowi i higienie przeciwstawiono bulgoczący tygiel dzikusów i nędzarzy, o których wiadomości były szczątkowe – jeśli w ogóle były. Krainę wiecznego brudu, przesądów, bezdroży i anarchii.

Ludzie podający się za myślicieli, w rzeczywistości zaś jedynie zręczni publicyści, którzy doprowadzili znaczną część tradycyjnych elit do zwątpienia w jej społeczną misję, do dziś w politycznie poprawnej interpretacji Oświecenia uchodzą za przyjaciół i wychowawców ludu, szermierzy wolności, Prometeuszów przeciwstawiających się tyranii Tronu i Ołtarza. Przytaczane przez prof. Wolffa tyrady wymierzone w stosunki wewnętrzne Rzeczypospolitej negliżują tę grę pozorów – wolność na ziemiach polskich była fenomenem, którego „filozofowie” nie potrafili pojąć. Wolność niewymagająca ciągłego nadzoru budziła też niepokój w krajach ościennych, gdzie Święta Biurokracja coraz śmielej zastępowała Prawo Boże, suwerena zaś wypierał najwyższy urzędnik. Polska musiała zniknąć z mapy, gdyż była przeszkodą w realizacji utopii państwa idealnego, jego zaprzeczeniem. Synonimem Oświecenia, awansu cywilizacyjnego i postępu okazała się przemoc. Jak zawsze, kiedy Polaków, Tatarów, Bułgarów, Wołochów etc. trzeba było uczyć, jak należy myśleć racjonalnie i bez alienacji. [Na marginesie odnotujmy, że podobny problem Francuzi wymowni mieli z położoną na zachodnim krańcu Europy, w Nowym Świecie i na Filipinach monarchią hiszpańską, ożywianą – mimo różnic ustrojowych – tym samym duchem kontrreformacji, który był ostoją i sensem istnienia Rzeczpospolitej.]

Swój wkład w czarny wizerunek ziem położonych na wschód od Prus oraz w Kotlinie Panońskiej i na Bałkanach wnieśli także podróżnicy, często dyplomaci lub członkowie ich rodzin, których namysł nad przemierzanymi krainami nie mógł – choćby ze względu na tempo podróży i nieznajomość języków – wykraczać poza powierzchowne, anegdotyczne wręcz obserwacje. Część z relacyj i ocen zachowanych w listach lub wydanych drukiem była uwarunkowana sytuacją polityczną, a niekiedy jedynie rozgrywkami frakcyj dworskich lub salonowych, czego koronnym przykładem jest powszechnie przyjmowana za wiarygodną legenda o istnieniu tzw. wsi potiomkinowskich. O dziwo, podtrzymywana przez prof. Wolffa w polskim wydaniu jego pracy, mimo że w literaturze naukowej została już dwadzieścia lat temu obalona przez Szymona Sebaga Montefiorego (por. str. 70 i 222, acz należy uwzględnić, że Autor, pisząc Wynalezienie Europy Wschodniej w latach dziewięćdziesiątych, nie mógł znać ustaleń źródłowych angielskiego historyka).

Monografia ilustruje narodziny nowoczesności ufundowanej na dwóch rewolucjach: antyfrancuskiej i tej środkowoeuropejskiej, która jako wielowątkowy i wieloletni proces nie zyskała osobnej nazwy, lecz można określić ją mianem białej, gdyż była realizowana przez panujących. W obu zaś wcieleniach rewolucyj antykatolickich lub przynajmniej zmierzających do takiego „zreformowania” katolicyzmu, aby pozbawiona siły moralnej Wiara Chrystusowa stała się częścią aparatu państwowego, a jej kapłani – urzędnikami: sługami władzy świeckiej, a nie obrońcami przed jej omnipotencją.

*****

Ignorancja osiemnastowiecznych autorów szła w parze z przeświadczeniem o własnych wysokich kompetencjach, które uzasadniałyby narzucanie (albo co najmniej projektowanie) „barbarzyńcom” ustroju, modelu gospodarki czy przebiegu granic. Realia, fakty, historia czy tradycje nie miały przy tym większego znaczenia, istotny był jedynie walor propagandowy zręcznie skonstruowanych opowieści, umożliwiający kształtowanie w „republice literatów” nowego pojęcia Europy – już nie przestrzeni geograficznej, lecz wspólnoty ideowej, do której można być łaskawie przyjętym, na nagrodę zaś trzeba zasłużyć gotowością do zniszczenia dotychczasowego stanu rzeczy. Ponury obraz Irokezów Europy pozwalał jej członkom na zachowanie dobrego samopoczucia pomimo nieczystości płynących ulicami Paryża.

Europa Wschodnia nigdy nie istniała jako geopolityczna, cywilizacyjna, religijna lub kulturowa całość. W dodatku w XVIII wieku nieokreślone czy też zmienne pozostawały jej rubieże na styku z Azją. Była zatem konstruktem – z istotnym aspektem etnicznym – do którego włączano nawet ziemie znajdujące się na zachód od Wiednia, tylko dlatego, że zamieszkiwali je Słowianie. Co ważne, pseudonaukowe klasyfikacje etniczne i językowe najczęściej nie miały pokrycia w rzeczywistości, gdyż zza biurek próbowano arbitralnie łączyć je z nazwami społeczności od dawna już nieobecnych na kartach historii (np. Scytów czy Hunów). Koniunktura międzynarodowa i wymogi polityki zagranicznej decydowały natomiast o (zmiennej – jak w przypadku Węgrów) ocenie, czy jakiś lud zasłużył na wolność (nawet od swoich prawowitych władców), czy raczej wymaga poskromienia pod żelaznym berłem, aby wyjść ze stanu niedojrzałości. Oczywiście, w dziele prof. Wolffa pojawiają się też naukowcy – przyrodnicy i kartografowie – ale nie do nich należało stworzenie wielkiej narracji o młodszej Europie, peryferiach w środku kontynentu1.

Dodajmy, że z legitymistycznego punktu widzenia szczególnie interesujące są wspomnienia z wyprawy do Konstantynopola, którą poprzez monarchię Habsburgów i Bałkany odbył markiz Karol Maria de Salaberry2, emigrant w czasie rewolucji antyfrancuskiej, później zaliczany do grona ultrarojalistów (str. 87-95). W omówieniu autorstwa prof. Wolffa wyczuwalny jest bowiem odmienny, bardziej realistyczny sposób myślenia o przemierzanych krainach – a jednak przy tej okazji można zastanawiać się, jak dalece oświeceniowe przekonanie o wyższości Zachodu wpływało również na obserwacje zanotowane przez najbardziej oddanych obrońców Starego Ładu. Gdzie przebiegała granica między naturalną miłością do ojczyzny (dumą z Francji) a oświeceniowym zniekształceniem percepcji? W tym miejscu możemy jedynie zasygnalizować kwestię zasługującą na osobne studia i monografie.

Skłania do namysłu także obszerny fragment poświęcony osiemnastowiecznej polskiej gospodarce (str. 429-438)3, interpretacjom jej stanu, zwłaszcza zaś niewykorzystanym możliwościom rozwoju. Ograniczenia wolnego handlu uniemożliwiały pełne wykorzystanie bogactw tej żyznej ziemi. Problemem była także nieobecność Polaków w wymianie międzynarodowej – wymazanie Rzeczpospolitej z mapy nie prowadziło zatem do naruszenia stosunków gospodarczych i relacyj między mocarstwami, a rozegrana propagandowo „polska nędza” miała uzasadniać rozbiory. Silne państwo nie może istnieć bez wolnej gospodarki. Państwo niewykorzystujące swoich dóbr naturalnych nie jest w stanie powstrzymać chciwości obcych.

*****

Jak już wspominaliśmy: ta nowa Europa Wschodnia była krainą wiecznego brudu, przesądów, bezdroży i anarchii. Dopiszmy jeszcze jedno słowo: wampirów. O których, co ciekawe, prof. Wolff nie wspomina, a były one ważnym elementem odróżniającym obie części kontynentu – na Zachodzie wampirów nie znano, w dokumentach z interesującej nas epoki wspominane zaś są jako trudny do pojęcia, egzotyczny fenomen. Upiory z dzikiego Wschodu zapłodniły romantyczną wyobraźnię Okcydentu dopiero w XIX stuleciu4. Uczyniły to jednak nader skutecznie i to nie tylko w sferze literatury czy sztuki. Kiedy bowiem w Wynalezieniu… czytamy o drwinach z religijnego zacofania, braku wiedzy na temat własnej konfesji oraz z przesądów, którym rzekomo hołdowali tubylcy egzystujący poza zasięgiem zachodniej cywilizacji, śmiech z ciemnoty szybko zamiera na ustach. Na naszych oczach demony ze Wschodu opanowały przecież najświetniejsze metropolie, starożytne sanktuaria i centra wiedzy i kultury całego kontynentu – dziś tzw. chrześcijanie kulturowi nie mają pojęcia o swojej wierze, bez oporu ulegając fałszywym prorokom.

*****

Obowiązkiem recenzenta jest wskazanie błędów w choćby najciekawszej i najgodniejszej polecenia xiążce. Osobliwe pomyłki pojawiły się, niestety, w omawianym tomie. Rewelacją wielkiego kalibru, która stawia na głowie dotychczasową wiedzę o osiemnastowiecznych Wettynach (a właściwie: mogłaby ją postawić, gdyby była zgodna z faktami), należy nazwać twierdzenie, że król Polski, wielki xiążę litewski i elektor saski August III był… nieślubnym dzieckiem (str. 277). Prof. Wolff nie podaje żadnych dalszych danych genealogicznych, ograniczając się do wzmianki na temat jednego spośród trzystu nieślubnych potomków5, więc można tylko wyrazić żal, że nikt z grona współtwórców polskiej edycji jego opus magnum nie dostrzegł tej, delikatnie pisząc, wpadki.

Innymi błędami, które powinny być widoczne na pierwszy rzut oka, są: przesunięcie o rok daty bitwy pod Mohaczem (str. 83) i wyniesienie króla pruskiego Fryderyka II do rangi cesarza (str. 428).

Trudno zaś zrozumieć, co Autor miał na myśli, pisząc: jeśli któregoś z ówczesnych królów spotkał bardziej nędzny koniec niż Stanisława Augusta, to właśnie Ludwika XVI (str. 419). Męczeńska śmierć króla Francji i Nawarry, który nie chciał się wyprzeć Świętej Wiary Katolickiej, powinna być raczej wzorem dla katolików, swoistym podręcznikiem, jak przygotować się na mękę i zachować godność w obliczu cierpień zgotowanych Kościołowi przez demokratycznych tyranów. Również przez współczesnych – wystarczy sięgnąć do okolicznościowego kazania x. prymasa Michała Poniatowskiego – ostatnie chwile zamordowanego władcy wspominane były jako chwalebne. Szukając adekwatnych porównań: czy nazwalibyśmy nędznym np. zgon świętego Szczepana? Czy nędzną może być jakakolwiek chwila, która przybliża do zbawienia?

Nędzny jest jedynie koniec nędzników, którzy się nie nawrócili, a ich ostatnie myśli nie podążały do Królestwa Niebieskiego.

*****

Polacy w XVIII wieku opóźniali zwycięski pochód nowoczesności – jak wiemy, nie po raz ostatni w dziejach naszej części Europy. Na koniec zatem, zamiast podsumowania, kwestie do rozważenia przez kolejnych wnikliwych autorów: czy relatywne zacofanie i nierównomierny rozwój nie są nieuniknioną konsekwencją wolności, kiedy żyjemy bez nadzoru biurokratów? Wolności niedoskonałej, lecz jednak lepszej od intelektualnej i moralnej pustki Zachodu6. Czy opór stawiany tyranii – tej rzeczywistej: spod znaku nieubłaganego bożka postępu i tej wyimaginowanej, królewskiej, której obawiano się aż do granic absurdu – nie był więc wyrazem narodowej mądrości, dziś już niezrozumiałej, bo czerpiącej jeszcze ze starożytności rzymskiej, dalekiej od doświadczeń epoki pandemicznej; mądrości, którą zmiażdżył duch czasu, ale mimo wszystko godnej wspomnienia, namysłu i szacunku?

Larry Wolff, Wynalezienie Europy Wschodniej. Mapa cywilizacji w dobie Oświecenia, przekład: Tomasz Bieroń, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2020, str. 648.


1 Przykładem braku podstawowej wiedzy o geografii Polski niech będzie zacytowana na str. 61 wzmianka angielskiego podróżnika i nauczyciela o Krakowie, jako mieście, które niegdyś leżało prawie na środku polskich ziem.

2 We francuskojęzycznej Wikipedii Karol Maria d’Irumberry de Salaberry tytułowany jest hrabią (comte de Salaberry).

3 Funkcjonowanie krajowej ekonomii, o czym dowiadujemy się z wcześniejszych części xiążki, w znacznej części opierało się na aktywności Żydów.

4 Por. np. Łukasz Kozak: Kolektywizacja rolnictwa zabiła upiory [WYWIAD]

5 Czy istnieje pełne zestawienie dzieci króla Augusta II, które mogłoby uzasadnić tę utrwaloną w legendzie liczbę? Władca oficjalnie uznał jedynie kilkoro potomków z nieprawego łoża.

6 Dzieci noszą ją w sercach od urodzenia i wysysają z mlekiem matek – markiz de Bonnac, str. 266.

PMK Design
© Organizacja Monarchistów Polskich 1989–2024 · Zdjęcie polskich insygniów koronacyjnych pochodzi z serwisu replikiregaliowpl.com.