Jesteś tutaj: Publicystyka » Inni publicyści » Adam Tomasz Witczak: Stubba — ogień i lód
Where have they gone
Those proudest of dreamers?
Their woods are all silenced
And the bright halls stand free
(Fire + Ice, Where have they gone?)
Są ludzie, którzy mają wiele twarzy, co nie uchodzi za chwalebne – i ci, którzy twarz mają jedną, ale taką, która zdaje się wyglądać nieco inaczej przy każdej zmianie perspektywy: gdy inaczej padają na nią promienie słońca, gdy tajemniczo grają na niej światło i cień.
Gdy dziesięć lat temu odszedł z tego świata Jan Leslie Wilhelm Yeowell (zwany „Stubba”), w Polsce napisał o tym jedynie Portal Legitymistyczny, zawsze na bieżąco z informacjami z tyleż barwnego, co niepokaźnego świata jakobitów: legitymistów angielskich, szkockich i irlandzkich. O postaci Yeowella wspominał również nieoceniony prof. Jacek Bartyzel. Z tej perspektywy – par excellence rojalistycznej – Stubba jawi się przede wszystkim jako wieloletni działacz (i wiceprzewodniczący) Królewskiego Towarzystwa Stuartowskiego (Royal Stuart Society), wydawca pisma „The True Jacobite” oraz przyjaciel wdowy po generale Władysławie Andersie czy hrabiego Mikołaja Tołstoja-Miłosławskiego. Aktywność szacownego zmarłego na polu odynizmu przedstawiona została marginesowo – jako pewien dodatek, rodzaj niegroźnego hobby, wyraz pewnej więzi kulturowej z epoką świętych dębów i brodatych barbarzyńców.
W rzeczywistości dla odynistów Stubba był przede wszystkim odynistą: jedną z czołowych postaci tego kultu, jego niestrudzonym propagatorem i mentorem kilku pokoleń neopogan. Z ich punktu widzenia to raczej jakobickie zainteresowania Yeowella stanowią pewien dodatek do całokształtu jego życia1.
Zresztą: w jaki w ogóle sposób mielibyśmy mierzyć znaczenie tych obszarów zainteresowań? Dość powiedzieć, że Stubba był również żołnierzem: wieloletnim i zaprawionym w boju; a za młodu – także aktywistą politycznym i nieledwie bojówkarzem. Urodził się 10 kwietnia roku 1918 w Londynie, w dzielnicy Hackney. Później przez lata mieszkał pod adresem 10 Trinity Green, w pobliżu Stepney. To ważne: albowiem staroangielska nazwa tego rewiru to Stybbanhyp, „miejsce, w którym osiadł Stubba” [jeden z wodzów anglo-saskich], i stąd też pochodzi odyniczne imię naszego protagonisty.
Ten jednak wpierw był dzieckiem – synem Wilhelma Oswalda Yeowella, sierżanta armii brytyjskiej, który zginął w roku 1917 pod Cambrai, oraz Alicji Horine, która dożyła roku 1949. Jako mały chłopiec Jan, zwany najczęściej Leslie, przez krótki czas działał w organizacji skautowskiej Roberta Badena-Powella, a potem w jej odłamie zwanym Kibbo Kift, założonym przez Jana Hargrave’a, nieco utopijnego artystę, uzdrowiciela i pisarza, zafascynowanego modną podówczas teorią kredytu społecznego, a także rękodziełem i rzeźbieniem w drewnie.
W roku 1933 widzimy już Yeowella gdzie indziej – w Brytyjskiej Unii Faszystów, dowodzonej przez słynnego Oswalda Mosleya. Młody Leslie przystąpił do sekcji prowadzonej przez kapitana Marynarki Królewskiej O.M. Wattsa. Wkrótce nasz młodzieniec został niejako zawodowym aktywistą, mieszkającym w siedzibie partii. W 1935 partia wszelako zbiedniała – i Stubba, który wówczas jeszcze tak siebie nie nazywał, otrzymał dziesięć funtów i uścisk dłoni na drogę. W tym czasie, można dodać, kolegował się z panną Zuzanną Sweney (później Hilton), przyszłą kolaborantką nadającą propagandowe audycje proniemieckie w czasie wojny.
Kolejny etap w życiu młodego dżentelmena to przystąpienie do organizacji generała Jana O’Duffy’ego, tak zwanej Brygady Irlandzkiej, będącej kontynuacją wcześniejszych Błękitnych Koszul, walczących w latach 1936–1937 w Hiszpanii2. Rok 1938 to następna zmiana: Leslie zapisuje się do Legii Cudzoziemskiej pod nazwiskiem Johna Jerminghama. Trafia do Algierii, a później, gdy zaczyna się wojna, m.in. do Norwegii, gdzie walczy przeciwko Niemcom. Z kolei w Anglii pomaga w organizacji siedziby Wolnych Francuzów i przelotnie poznaje samego generała Karola de Gaulle’a. Przenosi się do armii brytyjskiej i trafia do 26. Regimentu Kawalerii (26th Hussars), a później do 77. Indyjskiej Brygady Piechoty, walczącej w Birmie. Służbę kończy w 1949: w Niemczech. Później angażuje się m.in. w działalność organizacji zrzeszającej weteranów Legii. W roku 1950 bierze ślub z Lotte „Colle” Ziolkowski (1920–1994).
Z odynizmem Yeowell zetknął się w późnych latach pięćdziesiątych, kiedy to poznał Jana Gibbsa-Baileya, w środowisku tym znanego jako Hoskuld. Ten już od lat trzydziestych działał na rzecz odrodzenia pogańskiej wiary na Wyspach Brytyjskich – i przez ponad dwie dekady wspierał rozmaite, na ogół niewielkie, grupki fascynatów. Odynizm zauroczył Yeowella. W roku 1973 powołał wraz z Hoskuldem nową organizację o nazwie tyleż długiej, co precyzyjnej, a przez to trochę niezręcznej: Londyński Komitet Odynistyczny na Rzecz Odrodzenia Rytu Odynicznego (The London Odinist Committee for the Restoration of the Odinic Rite). Po siedmiu latach formacja ta przybrała nazwę krótszą: Odinic Rite3. I to właśnie z Odinic Rite najbardziej kojarzony jest Stubba. Oczywiście ruch ten bazował na wcześniejszych doświadczeniach: na mozolnie konstruowanych i odtwarzanych przez Hoskulda rytuałach, tudzież na swego rodzaju prawidłach etycznych i filozoficznych, jak Dziewięć szlachetnych cnót (dziewiątą miał dodać do pierwotnej ósemki właśnie Stubba).
Jakobicki dżentelmen ochoczo zaangażował się w budowanie pogańskiego ruchu. Wydawał broszury i ulotki, a także książki: This is Odinism (1974), Hidden Gods: the Period of Dual Faith (1982), Book of Blots (1991), The Odinist Hearth (1992) czy Odinism, Christianity and the Third Reich (1993). Na krótko przed śmiercią wytrwale pracował jeszcze nad kolekcją pieśni odynistycznych. Znacznie wcześniej wprowadził do kultu i „wyświęcił” słynną Freyę Aswynn4 (wiedźmę znaną m.in. z płyt Current 93, takich jak Swastikas for Noddy czy Crooked Crosses for Nodding God). Freya należała oczywiście do znacznie młodszego pokolenia, podobnie jak np. Ian Read, inny prominentny muzyk odynista (znany z Fire + Ice, a gościnnie udzielający się też np. w Death in June).
Politycznie Stubba pozostał zdecydowanie po prawej stronie – jednocześnie nie żałując swojej przedwojennej przeszłości i nigdy się od niej nie odcinając. Narzekał za to na infiltrację nowego pokolenia odynistów przez środowiska homoseksualne. Uchodził za dżentelmena, duszę towarzystwa, weterana i społecznika. Jego pogrzeb odbył się w rycie anglikańskim, choć sam z urodzenia był niepraktykującym katolikiem5. Londyńska grupa Odinic Rite podała jednak później do wiadomości, że ostatecznie, po „oficjalnym” pogrzebie, jego prochy zostały poddane obrzędowi odynicznemu. Jan Leslie Yeowell zmarł 25 września roku 2010, przeżywszy 92 lata.
[Artykuł oparliśmy przede wszystkim na tekście A multi-faceted life autorstwa Osreda, zamieszczonym jako swego rodzaju posłowie w książce This is Odinism – and other essays Stubby, wydanej przez Renewal Publications w 2016 r.]
W swoim epitafium dla Stubby prof. Bartyzel sugeruje, że Yeowell wskrzeszał odynizm li tylko jako „tradycję kulturową”, a nie „wyznaniową”, był bowiem jakoby „anglokatolikiem”. Istotnie, Stubbę pochowano w takim właśnie obrządku, można rzec – w rycie High Church. Wiadomo jednak, że w dzisiejszych czasach niewiele to znaczy: na chrześcijański czy nawet nominalnie katolicki pochówek liczyć mogą zmarli, którzy za życia jawnie, a bywa że ostentacyjnie, zerwali więzi z jakąkolwiek formą „zorganizowanego chrześcijaństwa”, że pozwolimy sobie na tak „ekumeniczne” określenie. Nie znamy oczywiście stanu duszy Stubby przed śmiercią, ani tym bardziej po niej, wszelako wydaje się wątpliwe, by jakikolwiek autentyczny chrześcijanin, znający ortodoksję katolicką bądź przynajmniej to, co można nazwać „ortodoksją anglokatolicyzmu”, mógł jednocześnie – i to z niekłamaną pasją – oddawać się propagowaniu i praktykowaniu tego, co niektórzy zwą „rodzimowierstwem” (heathenry). A niewątpliwie to właśnie Stubba robił, nie ograniczając się bynajmniej do badań o charakterze historycznym czy etnograficznym. Przeciwnie: brał udział w obrzędach. Sam zresztą pisał (w This is Odinism) tak: Kościoły są obecnie przeciwne wielu rzeczom, które odynizm uznaje za święte; (…) godzą się na ustawodawstwo, które daje prawną aprobatę nienaturalnym zboczeniom płciowym i perwersjom, zachęcają do aktywności przestępczej, wzywając do darowania kar czy wręcz zaprzestania ścigania całych grup kryminalistów, wspierają finansowo propagandę rewolucyjną, a nawet terroryzm wymierzony we własny naród. (…) Kler chrześcijański w dużej mierze porzucił swe duchowe powołanie, koncentrując się na głoszeniu rewolucji i subwersji. (…) Niemożliwe jest, by ktokolwiek, kto jest świadom naszego długu wobec przeszłości lub kto przejmuje się przyszłością naszego narodu i rasy, pozostawał nadal członkiem Kościoła Chrześcijańskiego. Nie należy jednak wyciągać z tego wniosku, że odyniści głoszą nienawiść do chrześcijan. (…) Ale Kościół sam w sobie jest w dużej mierze odpowiedzialny za obecny, chaotyczny stan społeczeństwa.
Stubba we fragmencie tym pisze w domyśle o Kościele Anglii, ale jego uwagi – poniekąd słuszne – można też odnieść do modernizmu katolickiego. Nie trzeba jednak wyjaśniać naszym czytelnikom, że finalnie jego rozumowanie fails, jak powiedzieliby Anglosasi. Co więcej, nie jest tak, że nasz autor zadowoliłby się „powrotem do tradycji”, mianowicie katolickiej. W dalszej części eseju polemizuje bowiem z samym chrystianizmem jako takim, np. z jego monoteizmem czy rzekomym „oderwaniem się od natury”. Deklaruje również, że odrodzenie odynizmu jest zarazem odrodzeniem kapłaństwa kobiet, które zostało zanegowane przez chrześcijaństwo, co z kolei miało „zepchnąć kobiety na opłotki życia religijnego”. Ogólnie rzecz biorąc, argumentacja ta nie zaskakuje: jest bliska tej, którą stosuje np. francuska Nouvelle Droite i która ogólnie jest popularna w kręgach pogańskich, naznaczonych – jak wiemy – ukąszeniem nietzscheańskim.
Można też pytać o to, jak to wszystko miało się do jakobityzmu. Otóż ostatecznie jakobityzm przez pierwsze dwa wieki swego istnienia nie był ruchem wyłącznie katolickim; jeżeli już, to neojakobityzm końca XIX wieku przyjął kierunek katolicki, idąc w tym za innymi europejskimi formacjami legitymistycznymi. Wszelako i to jest przez niektórych obecnie podważane (vide: artykuł, który swego czasu opublikowaliśmy – Kłopot z jakobitami).
1 Nie jest wszelako tak, że te dwa tory życia Stubby i te dwa środowiska całkowicie się wykluczały. Można tu przytoczyć np. wypowiedź hr. Mikołaja Tołstoja-Miłosławskiego zacytowaną w nr. 18 pisma „Raven Banner” z roku 1977: Choć jestem chrześcijaninem, to silnie sympatyzuję z ideą odynizmu. W istocie wydaje mi się możliwe, że obie wiary, praktykowane z autentycznym zaangażowaniem, prowadzą do tego samego celu.
2 Nie jest dla nas jasne, czy sam Yeowell brał udział w tej wojnie: ze źródeł wynika raczej, że dołączył do tej formacji w ojczystym kraju, już po zakończeniu przez nią szlaku bojowego.
3 Jak to zwykle bywa, ruch ten nie tylko, że wywodził się z pomniejszych klubów i sekt, ale i na wiele kolejnych się później podzielił, por. A Potted History of Modern Heathenism.
4 Por. An exclusive interview with Freya Aswynn, author of Leaves of Yggdrasil – My position, again, is that the leader of one faction of the Odinic Rite, Stubba, professed me. And as such, I owe him. I have a bond of blood with him.
5 Autor, ukrywający się pod pseudonimem Osred, używa względem Stubby określenia lapsed Catholic.